Grzebała pazurem w ziemi, czekając aż zgromadzą się koty gotowe na patrol. Próbowała wyobrazić sobie, jak wyglądały, a jak teraz wyglądają tereny Klanu Burzy i z niepokojem stwierdziła… że są one długie. Zbyt rozciągnięte. Jak na jej gust, beznadziejne pod względem strategicznym, jeśli chodzi o obronę. Dodatkowo Wilczaki zajęły bardzo ważny punkt obserwacyjny. Różana z niezadowoleniem przyglądała się koślawej “mapie”, którą udało jej się stworzyć. Nadal były jakieś plusy. Mieli więcej miejsca jako teren łowiecki, czyli główny problem został rozwiązany. I to tyle z plusów. Nie przewidziała tego, że Zając będzie chciał zabrać część nocnych kotów. Dodatkowo teraz graniczyli nie z dwoma, lecz trzema klanami. … No, może z dwoma i pół, jeśli liczyć tą resztkę jaką był Klan Nocy, który swoją drogą nadal stanowił jakieś tam zagrożenie. Jeśli rybne koty nadal miały w sobie jakieś resztki chęci do walki o swoje, będą stanowiły spore zagrożenie jakimiś buntami. Z niezadowoleniem stwierdziła, że nie mają pojęcia jakie osobowości zamieszkują Nocny obóz. I jeszcze Klifiacy… kto wie, co im siedzi w głowie? Jeszcze przez chwilę przyglądała się rozrysowi na ziemi, do momentu, w którym czyjaś bura łapa nie wdepnęła w linie z premedytacją. Różana uniosła głowę do góry, obdarzając Makową Furię zimnym spojrzeniem, bez szczególnego wyrazu. Irytujące.
- Ups! Wybacz, to chyba nie było nic ważnego? - Jej ton głosu wyrażał oczywistą ironię, na którą nowo mianowana wojowniczka nie miała ochoty odpowiadać. I najwyraźniej bura wcale tego nie oczekiwała, gdyż zaraz potem kontynuowała. - Wiem, że zabawa w błocie wychodzi ci najlepiej, ale patrol już się zbiera - Calico uniosła głowę, patrząc na patrol, który zaczął się powoli gromadzić, najprawdopodobniej będąc pod przewodnictwem Burzowej Nocy. Kątem oka dostrzegła też Sójczą Łapę, na której widok tylko lekko przymknęła powieki. Jakim cudem Mak dostała terminatora? Do tego podobnego do niej pod pewnym względem? Te dwie kotki ewidentnie powinny być w separacji. Róża wstała wraz z westchnieniem, kierując swe kroki w stronę kociej grupki.
- Idziemy odświeżyć nowe granice - W uszach kotki zabrzmiał głos Burzy, prowadzącej patrol wzdłuż linii zapachowych, a w momencie, kiedy przekroczyli swoje dotychczasowe ziemie i przeszli na tereny, z których powoli ulatniał się odór Nocniaków, kotka poczuła pewnego rodzaju satysfakcję. Wszystko powinno zmierzać ku lepszemu.
Sprawdzała Granice, od czasu do czasu jakoś oznaczając swoją obecność na nich. Nie miała ochoty bawić się w pilnowanie Nocniaków na wyspie. A przynajmniej nie teraz. Wzięła w płuca nieco zimnego, porannego powietrza, gdzie rosa mieszała się z jesiennym zapachem butwiejących traw i liści. Musiała się jakoś odczepić od kotów w klanie i od intensywnego myślenia o wszystkich irytujących i męczących rzeczach, takich jak zabójstwa, sprawy rodzinne czy inne szemrane sprawy. Dlatego też jakże wielkie było jej zirytowanie, kiedy od strony z granicą klanu klifu dobiegł jakiś szelest, a zaraz potem intensywniejszy zapach klifiaka. Nie musiała również długo czekać, by zobaczyć charakterystyczne białe futro ozdobione czerwonymi oczyma.
- Szukasz tu czegoś? - Spytała spokojnie, stojąc w pewnej odległości. Naprawdę nie miała ochoty na potyczki zaraz po przejęciu terenów innego klanu siłą.
<Lśniący?>
- Ups! Wybacz, to chyba nie było nic ważnego? - Jej ton głosu wyrażał oczywistą ironię, na którą nowo mianowana wojowniczka nie miała ochoty odpowiadać. I najwyraźniej bura wcale tego nie oczekiwała, gdyż zaraz potem kontynuowała. - Wiem, że zabawa w błocie wychodzi ci najlepiej, ale patrol już się zbiera - Calico uniosła głowę, patrząc na patrol, który zaczął się powoli gromadzić, najprawdopodobniej będąc pod przewodnictwem Burzowej Nocy. Kątem oka dostrzegła też Sójczą Łapę, na której widok tylko lekko przymknęła powieki. Jakim cudem Mak dostała terminatora? Do tego podobnego do niej pod pewnym względem? Te dwie kotki ewidentnie powinny być w separacji. Róża wstała wraz z westchnieniem, kierując swe kroki w stronę kociej grupki.
- Idziemy odświeżyć nowe granice - W uszach kotki zabrzmiał głos Burzy, prowadzącej patrol wzdłuż linii zapachowych, a w momencie, kiedy przekroczyli swoje dotychczasowe ziemie i przeszli na tereny, z których powoli ulatniał się odór Nocniaków, kotka poczuła pewnego rodzaju satysfakcję. Wszystko powinno zmierzać ku lepszemu.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Sprawdzała Granice, od czasu do czasu jakoś oznaczając swoją obecność na nich. Nie miała ochoty bawić się w pilnowanie Nocniaków na wyspie. A przynajmniej nie teraz. Wzięła w płuca nieco zimnego, porannego powietrza, gdzie rosa mieszała się z jesiennym zapachem butwiejących traw i liści. Musiała się jakoś odczepić od kotów w klanie i od intensywnego myślenia o wszystkich irytujących i męczących rzeczach, takich jak zabójstwa, sprawy rodzinne czy inne szemrane sprawy. Dlatego też jakże wielkie było jej zirytowanie, kiedy od strony z granicą klanu klifu dobiegł jakiś szelest, a zaraz potem intensywniejszy zapach klifiaka. Nie musiała również długo czekać, by zobaczyć charakterystyczne białe futro ozdobione czerwonymi oczyma.
- Szukasz tu czegoś? - Spytała spokojnie, stojąc w pewnej odległości. Naprawdę nie miała ochoty na potyczki zaraz po przejęciu terenów innego klanu siłą.
<Lśniący?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz