— Przyszedłem porozmawiać z wami o waszej mamie i o tym co wydarzyło się na zgromadzeniu. — ogłosił malcom.
Większość z nich spojrzała na niego. Jedynie jedna szara kotka skryła się w kącie kociarni, by warczeć na niego. Bure kocię przerwało zabawę kamieniem i podeszło jako pierwsze do niego. Za nim kolejne.
— Dzień dobry. — przywitało się jedno z nich.
Otulił się ogonem, spoglądając na kocięta. Uznał, że to czas, by znów się odezwać.
— Wasza matka wykazała się nieodpowiedzialnością, zabierając was tam. Ponadto podejrzewamy, że może być szpiegiem. — zaczął, nie wiedząc zbytnio jak ma z nimi rozmawiać. — Klan Gwiazd jest coraz mniej łaskawy, zwierzyny jest mało i widać, że cierpieliście przez głód. — kontynuował.
— N-nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że ta kotka jest szpiegiem... — wymamrotała cicho Zanikające Echo, która pomagała Ptasiemu Jazgotowi w opiece nad kociętami.
— Była noc pokoju, więc myśleliśmy, że nam wolno. — miauknęła bura kotka. — I faktycznie, brakowało trochę pożywienia, ale nie było jakoś bardzo źle. Mama zadbała, żebyśmy jak najszybciej nauczyli się polowania. I nie jest żadnym szpiegiem! Po co miała by szpiegować klany? — spytała wprost.
Niezapominajek zmarszczył brwi.
— Mama dawała nam wszystko, co potrzeba, bardzo chciałabym do niej wrócić – powiedziała Deszcz, zwieszając głowę. — I wiem, że nie jest szpiegiem.
Jedynie dwójka kociaków odważyła się wypowiedzieć. Reszta milczała, obserwując swoje rodzeństwo. Miały inne zdanie? Czy tamte uznały, że one będą mówić.
— Ponieważ mogłaby za to dostać nagrodę, na przykład ochronę bądź jedzenie... — odpowiedziała burej kotce Zanikające Echo, która także zdawała się mieć podejrzenia do wyidealizowanej wizji mamy przez kocięta,
— Ja też chcę wrócić do Bylicy! — miauknęła bura. — Moja mama nie jest taka. — dodała naburmuszona spoglądając na szylkretkę.
Van westchnął cicho. Kotka mogła zadbać o to, by kocięta nie wiedziały czemu miała służyć ta wycieczka. Były zbyt nieświadome sytuacji w lesie, żeby móc wyłapać niektóre sprawy. Ich umysły młode i podatne na manipulacje były zbyt niewinne by zrozumieć co się teraz działo w lesie.
— Mówisz, że nie była szpiegiem... — mruknął sam nieprzekonany.
Kiwnął łbem do Echo, by obserwowała uważnie kocięta. Kotka spojrzała na niego zdezorientowana. Chyba nie zrozumiała sekretnego przekazu.
— Opowiedzcie o swojej matce. — odparł na to co usłyszał. — Na zgromadzeniu poinformowano mnie, że was zaniedbuje i naraża na niebezpieczeństwo.
— Niemożliwe, było nam tam bardzo dobrze. Nie zaniedbywała nas – miauknęła zdziwiona szara kotka.
— Mogła i się starać, lecz to czasem za mało — mruknął van, patrząc na wychudzoną szylkretkę, która wyróżniała się na tle rodzeństwa barwą futra.
— Mama nas kocha. Zawsze o nas dbała. I kochała. Nigdy nas nie zostawiła. Odmawiała sobie samej jedzenia, żeby nas wykarmić. — miauknęła ze smutkiem bura. — I chcemy do niej wrócić. To i owo już nas nawet o polowaniu i medycynie nauczyła.
— Zmuszała tak małe kocięta do polowań... — szepnęła zaskoczona do siebie Ptasi Jazgot, tuląc swoje kocię.
Mopek pisnął niezadowolony, próbując się wygramolić z uścisku rodzicielki. Niezapominajek uniósł brew, spoglądając na piątkę kociąt. Kiedy ostatnio słyszał, żeby kociaki w tym wieku tak zachwalały rodzicielkę.
— T-to chyba dobrze, że was kocha... Ale może na serio jest niebezpieczna?— powiedziała cicho Zanikające Echo.
— Jakby ktoś nas zaatakował, to na pewno by nas broniła. — rzekła cętkowana z pewnością w głosie.
Niezapominajek zmarszczył brwi. Oddzielanie młodych od matki było złe, lecz wystarczyłoby, że kotka złamałaby łapę, czy nie upolowała wystarczająco pożywienia, a młode zmarłyby z głodu. Kodeks jasno mówił o pozostawianiu kociąt na pewną śmierć. Lecz co miał zrobić. Nie chciał zapraszać szpiega do swojego klanu. Nie ufał podejrzanej kotce, która z piątka kociąt przeżyła tak długo, gdy im w Klanie Nocy doskwierał głód. Musiała skądś podkradać pożywienie. Może i im? A co jeśli ona stała za wszystkimi nieszczęściami jakie ich spotykały?
— Mama nas kocha. Zawsze o nas dbała. I kochała. Nigdy nas nie zostawiła. Odmawiała sobie samej jedzenia, żeby nas wykarmić. — miauknęła ze smutkiem bura. — I chcemy do niej wrócić. To i owo już nas nawet o polowaniu i medycynie nauczyła.
— Zmuszała tak małe kocięta do polowań... — szepnęła zaskoczona do siebie Ptasi Jazgot, tuląc swoje kocię.
Mopek pisnął niezadowolony, próbując się wygramolić z uścisku rodzicielki. Niezapominajek uniósł brew, spoglądając na piątkę kociąt. Kiedy ostatnio słyszał, żeby kociaki w tym wieku tak zachwalały rodzicielkę.
— T-to chyba dobrze, że was kocha... Ale może na serio jest niebezpieczna?— powiedziała cicho Zanikające Echo.
— Jakby ktoś nas zaatakował, to na pewno by nas broniła. — rzekła cętkowana z pewnością w głosie.
Niezapominajek zmarszczył brwi. Oddzielanie młodych od matki było złe, lecz wystarczyłoby, że kotka złamałaby łapę, czy nie upolowała wystarczająco pożywienia, a młode zmarłyby z głodu. Kodeks jasno mówił o pozostawianiu kociąt na pewną śmierć. Lecz co miał zrobić. Nie chciał zapraszać szpiega do swojego klanu. Nie ufał podejrzanej kotce, która z piątka kociąt przeżyła tak długo, gdy im w Klanie Nocy doskwierał głód. Musiała skądś podkradać pożywienie. Może i im? A co jeśli ona stała za wszystkimi nieszczęściami jakie ich spotykały?
Co jeśli to ona... Ona zamordowała Kasztanowego Doła w zemście?
Wbił pazury w ziemię. Musiał myśleć trzeźwo, lecz coraz ciemniejsze myśli zalewały mu łeb.
— Niezapominajkowe Gniazdo? — spytała szara kotka, wbijając zielone ślipia w kocura. – Czy mogłabym o coś zapytać?
— Tak? — mruknął, słysząc pytanie.
— Czy nasza mama mogłaby przyjść tutaj, do nas?
Skrzywił się, słysząc pytanie kociaka. To ostatnia rzecz, jakiej by chciał. Możliwa morderczyni szpieg, chodząca po ich obozie. Na samą myśl zadrżał.
— Obawiam się, że nie. — odparł krótko i szybko, czując jak serce samo mu przyspiesza na myśl, że samotniczka miała wejść do ich obozowiska. — Wasza matka jest zbyt... niestabilna i nagła. Co najwyżej za parę dni możemy wam pozwolić się z nią spotkać. Przez ten czas zadecydujecie, czy na pewno chcecie z nią wrócić czy zostać tutaj
— Chciałabym wrócić do niej.— jęknęła szara kotka. — Ale dalej nie rozumiem – jak to, niestabilna?
Wbił pazury w ziemię. Musiał myśleć trzeźwo, lecz coraz ciemniejsze myśli zalewały mu łeb.
— Niezapominajkowe Gniazdo? — spytała szara kotka, wbijając zielone ślipia w kocura. – Czy mogłabym o coś zapytać?
— Tak? — mruknął, słysząc pytanie.
— Czy nasza mama mogłaby przyjść tutaj, do nas?
Skrzywił się, słysząc pytanie kociaka. To ostatnia rzecz, jakiej by chciał. Możliwa morderczyni szpieg, chodząca po ich obozie. Na samą myśl zadrżał.
— Obawiam się, że nie. — odparł krótko i szybko, czując jak serce samo mu przyspiesza na myśl, że samotniczka miała wejść do ich obozowiska. — Wasza matka jest zbyt... niestabilna i nagła. Co najwyżej za parę dni możemy wam pozwolić się z nią spotkać. Przez ten czas zadecydujecie, czy na pewno chcecie z nią wrócić czy zostać tutaj
— Chciałabym wrócić do niej.— jęknęła szara kotka. — Ale dalej nie rozumiem – jak to, niestabilna?
Westchnął. Zachowanie samotniczki samo mówiło o sobie, lecz kocięta najwidoczniej nie znając innego wzorca uważały je za normalne.
— Zanikające Echo, zajmij się nimi dobrze. — miauknął do kotki, spoglądając z niepokojem na maluchy. — Po szczytowaniu słońca przyjdzie do was Kalinowe Serce i opowie wam o naszym klanie.— poinformował kocięta, szykując się do wyjścia z kociarni.
Bura kotka obudziła się nagle. Spojrzała na niego zaskoczona.
— Zaraz, a co z powrotem? Czemu ona ma się nami opiekować, jeśli i tak niedługo wrócimy do mamy? — miauknęła zdziwiona cętkowana.
— Zanikające Echo, zajmij się nimi dobrze. — miauknął do kotki, spoglądając z niepokojem na maluchy. — Po szczytowaniu słońca przyjdzie do was Kalinowe Serce i opowie wam o naszym klanie.— poinformował kocięta, szykując się do wyjścia z kociarni.
Bura kotka obudziła się nagle. Spojrzała na niego zaskoczona.
— Zaraz, a co z powrotem? Czemu ona ma się nami opiekować, jeśli i tak niedługo wrócimy do mamy? — miauknęła zdziwiona cętkowana.
— S-spokojnie, przecież nic ci nie zrobię... Przez ten krótki czas po prostu się wami zajmę, dobrze?
— Czyli to co powiedział, to kłamstwo? Za kilka dni nie będziemy mogli wrócić? Kłamiecie?! — pisnęła wystraszona bura. Z nastroszonym futrem cofnęła się o kilka kroków od Zanikającego Echa i Niezapominajka. — Będziecie nas tu trzymać, jak więźniów, do końca naszych dni? Nie, nie, nie... — zaczęła miauczeć w panice, odsuwając się jeszcze dalej.
— Boję się – zapiszczała szara. — Chciałabym wrócić...
Niezapominajek zatrzymał się, słysząc toczącą się za jego plecami rozmowę. Nie rozumiał dlaczego kocięta wpadły w panikę. Nic im nie groziło. Powiedział, że dostaną opiekę. Reakcja młodych nie była normalna.
— Musimy pierw odnaleźć waszą matkę i porozmawiać z nią. Wtedy podejmę decyzję. — miauknął cicho, nie odwracając się do nich.
Nie miał pewności czy młode faktycznie tak kochają matkę, czy mają wyprany przez kotkę mózg. Bura cofnęła się jeszcze bardziej, strach zawładnął całym jej ciałem. Płakała.
— Nie możecie nas tu zatrzymać! Nie możecie...nie! — chlipała, oddalając się coraz bardziej od kotów.
— J-ja przepraszam, jeśli coś źle powiedziałam, p-po prostu n-nie wiemy czy wasza mama nie jest niebezpieczna... W-wasza mama was jeszcze zobaczy... — zaczęła się tłumaczyć Zanikające Echo.
— Kłamiecie... kłamcy... — piszczała przerażona bura. — To wszystko kłamstwo! — miauknęła, chowając się gdzieś w kącie.
Jej siostra podbiegła do kotki, lecz ta zwinęła się w kulkę i płakała coraz głośniej.
— Manipulujecie nami... chcecie nas tu zatrzymać... kłamcy...
Jej siostra podbiegła do kotki, lecz ta zwinęła się w kulkę i płakała coraz głośniej.
— Manipulujecie nami... chcecie nas tu zatrzymać... kłamcy...
Niezapomiajka zirytowała ta cała sytuacja. Sam nie wiedział co chciał od kociąt, czy zwrócić je matce, czy pozostawić w Klanie Nocy, lecz kociaki samotniczki sprawiały, że miał jeszcze większy zamęt w łbie.
— Echo, uspokój ją. — polecił siostrzenicy. — Przyprowadzę Kacze Pióro, żeby podał im jakieś ziółka. Nadal najwidoczniej są w szoku.
— Nie chcę od was żadnego paskudztwa! Otrujecie mnie! — miauknęła bura wystraszona. — Ten wasz medyk to potwór!
Zanikające Echo posłała jej współczujące spojrzenie. Powoli podeszła do kociaka.
— M-my nie chcemy wam nic złego zrobić... W-wszystko będzie dobrze, a nawet jeżeli się nie uda... T-to postaram się, żebyście jeszcze spotkali mamę... — dodała ciszej, starając się uspokoić dzieciaka. — S-spokojnie...
Widząc, że uspokojenie kocięcia nic nie daje postanowił się wybrać do medyka po zioła na uspokojenie. Klanowicze z zaciekawieniem spoglądali w stronę kociarni. Krzyki małej przyciągnęły uwagę niejednego kota. Kacze Pióro także zdawał się je słyszeć. Karzełek co prawda dał mu potrzebne zioła, lecz sam stwierdził, że ma ważniejsze sprawy niż użeranie się z rozemocjonowanym młodym samotniczki. Kwitnąca Stokrotka leżała z obklejona liśćmi i pajęczyną. Niedaleko niej Orzechowa Łapa majaczył cicho przez sen. Węgorzy Pysk siedziało sztywno, czekając aż medyk podejdzie do nich. Lider wziął niechętnie pakunek i wrócił do kociarni. Bure kocię się nie uspokoiło. Z pyskiem pełnym mchu dalej płakało. Uciekło do rodzeństwa, które było równie zdezorientowane co on.
Trzepnął ogonem zirytowany. Miał inne sprawy na głowie niż uspokojenie panikującego kocięcia. Przez myśl przeszło mu pozostanie kociaka poza obozem, by matka kiedyś je znalazła lub nie, lecz szybko odrzucił ten pomysł. Nie mógł. Chciał, lecz nie mógł. Zacisnął szczękę, widząc kolejne poczynania malucha. Może to wszystko było wyuczonym zachowaniem? Dawno nie widział tak zachowującego się kocięcia.
— Może zamoczcie ją w rzece - zaproponowała Ptasi Jazgot, mając dość tego całego zamieszania.
Jej ogon chodził na prawo i lewo, wzbijając kurz w powietrze.
— Mama ze mną zawsze tak robiła, jak nie mogłam się uspokoić. — przyznała zmieszana, wpatrując się w kocię samotniczki.
Podszedł do płaczącego kociaka samotniczki. Miał cichą ochotę do zrobić.
— Co wybierasz? — zapytał młode.
Bura kotka spojrzała na niego przerażona i uciekła ze żłobka. Zniknęła szybko z pola widzenia. Popielaty Świt chciała iść za nią, lecz Niezapominajek machnął ogonem. Niech posiedzi sama w ciszy. Może sama się uspokoi. Przeniósł wzrok na resztę rodzeństwa kocięcia. Teraz gdy najgłośniejsze zniknęło może mógł czegoś się dowiedzieć od reszty?
Zanikające Echo poszła za kocięciem. Nie minęło uderzenie serca by wróciła z mokrą kotką.
— Widzicie. Poszła sama się uspokoić. — zażartowała Ptasi Jazgot.
Rodzeństwo podeszło do nieprzytomnej kotki, którą złota niechętnie wylizała z wody. Kociak oddychał, więc najwidoczniej w kontakcie z wodą wpadło w panikę. Lider zmarszczył brwi. Myślał, że kociaki samotniczki wiedzą więcej o otaczających ich świecie, lecz były równie nieświadome, a może i bardziej od ich rówieśników z klanu. Coraz bardziej wątpił w kompetencje ich mamy. Spojrzał na czające się koło jego łap kocię. Nerwowo przebierało łapkami, spoglądając niepewnie. Bure kotka zdezorientowana wstała. Dochodziła do siebie po przygodzie w wodzie.
— Czy to prawda co twoje siostry mówiły o waszej matce? — zadał liliowej proste pytanie.
— Um... — kocię uciekło wzrokiem. — Cóż... Um... Nie wiem czy mama nie chciała nas porzucić na tym zgromadzeniu...
Słysząc co mówi siostra, nastawiła uszu i spojrzała zaskoczona na liliową.
Widząc, że uspokojenie kocięcia nic nie daje postanowił się wybrać do medyka po zioła na uspokojenie. Klanowicze z zaciekawieniem spoglądali w stronę kociarni. Krzyki małej przyciągnęły uwagę niejednego kota. Kacze Pióro także zdawał się je słyszeć. Karzełek co prawda dał mu potrzebne zioła, lecz sam stwierdził, że ma ważniejsze sprawy niż użeranie się z rozemocjonowanym młodym samotniczki. Kwitnąca Stokrotka leżała z obklejona liśćmi i pajęczyną. Niedaleko niej Orzechowa Łapa majaczył cicho przez sen. Węgorzy Pysk siedziało sztywno, czekając aż medyk podejdzie do nich. Lider wziął niechętnie pakunek i wrócił do kociarni. Bure kocię się nie uspokoiło. Z pyskiem pełnym mchu dalej płakało. Uciekło do rodzeństwa, które było równie zdezorientowane co on.
Trzepnął ogonem zirytowany. Miał inne sprawy na głowie niż uspokojenie panikującego kocięcia. Przez myśl przeszło mu pozostanie kociaka poza obozem, by matka kiedyś je znalazła lub nie, lecz szybko odrzucił ten pomysł. Nie mógł. Chciał, lecz nie mógł. Zacisnął szczękę, widząc kolejne poczynania malucha. Może to wszystko było wyuczonym zachowaniem? Dawno nie widział tak zachowującego się kocięcia.
— Może zamoczcie ją w rzece - zaproponowała Ptasi Jazgot, mając dość tego całego zamieszania.
Jej ogon chodził na prawo i lewo, wzbijając kurz w powietrze.
— Mama ze mną zawsze tak robiła, jak nie mogłam się uspokoić. — przyznała zmieszana, wpatrując się w kocię samotniczki.
Podszedł do płaczącego kociaka samotniczki. Miał cichą ochotę do zrobić.
— Co wybierasz? — zapytał młode.
Bura kotka spojrzała na niego przerażona i uciekła ze żłobka. Zniknęła szybko z pola widzenia. Popielaty Świt chciała iść za nią, lecz Niezapominajek machnął ogonem. Niech posiedzi sama w ciszy. Może sama się uspokoi. Przeniósł wzrok na resztę rodzeństwa kocięcia. Teraz gdy najgłośniejsze zniknęło może mógł czegoś się dowiedzieć od reszty?
Zanikające Echo poszła za kocięciem. Nie minęło uderzenie serca by wróciła z mokrą kotką.
— Widzicie. Poszła sama się uspokoić. — zażartowała Ptasi Jazgot.
Rodzeństwo podeszło do nieprzytomnej kotki, którą złota niechętnie wylizała z wody. Kociak oddychał, więc najwidoczniej w kontakcie z wodą wpadło w panikę. Lider zmarszczył brwi. Myślał, że kociaki samotniczki wiedzą więcej o otaczających ich świecie, lecz były równie nieświadome, a może i bardziej od ich rówieśników z klanu. Coraz bardziej wątpił w kompetencje ich mamy. Spojrzał na czające się koło jego łap kocię. Nerwowo przebierało łapkami, spoglądając niepewnie. Bure kotka zdezorientowana wstała. Dochodziła do siebie po przygodzie w wodzie.
— Czy to prawda co twoje siostry mówiły o waszej matce? — zadał liliowej proste pytanie.
— Um... — kocię uciekło wzrokiem. — Cóż... Um... Nie wiem czy mama nie chciała nas porzucić na tym zgromadzeniu...
Słysząc co mówi siostra, nastawiła uszu i spojrzała zaskoczona na liliową.
— Kminek, przecież mama za nas walczyła.. .sama to widziałaś...
— Nie pamiętam tego i nie wiem też czego innego nie pamiętam. — mruknęła druga.
Niezapominajek spoglądał na liliową kotkę z niepewnością. Zupełnie coś innego niż mówiła reszta rodzeństwie. Więc które z nich kłamie? Czy może mają inny punkt widzenia...?
— Miała was podrzucić do klanów? — mruknął zdziwiony, pamiętając waleczność samotniczki. — Skąd o nas wie? Skąd wie o zgromadzeniach?
— Znaczy... Ja nie wiem. Mówiła, że kiedyś była w klanie... Ale myślałam że mogła chcieć nas podrzucić, bo skoro była w klanie... To powinna wiedzieć jak... To się skończy. I... Ostatnio wydawała się nami zirytowana... — tłumaczyła się nerwowo Kminek, liżąc futro na piersi.
— Kminek... Kminek co ty robisz... co ty pleciesz.. .o czym ty gadasz — oburzyła się bure kocię.
— Kminek... Kminek co ty robisz... co ty pleciesz.. .o czym ty gadasz — oburzyła się bure kocię.
Wśród kociąt doszło do nie porozumienia. Szeptały pomiędzy sobą, nie wiedząc za bardzo, którą wersję mają mu przedstawić. Lider zirytował się. Chciał jednie zadbać o ich bezpieczeństwo, lecz z każdą chwilą coraz bardziej miał dość kociąt. Powinien podrzucić je Klanu Burzy na pożarcie.
— Co to za poruszenie? — miauknął do sprzeczających się sióstr.
— Ona kłamie! — zaprzeczyła słowom liliowej bura.
— Nie, wcale nie! — oznajmiła Kminek, gwałtownie się obracając w jej stronę — Może do was, jej biologicznych dzieci, wciąż była miła! Na nas warczała! Odciągała mnie od Skowronek! Kazała jej ćwiczyć, wiedząc, że źle się czuje! Wy po prostu tego nie widzieliście! Bo jak mogłaby narazić swoją boskość w oczach jej rodzonych dzieci!
—Z czym kłamie? — próbował się dowiedzieć czegoś z kłótni kotek. — W jakim klanie była wasza matka? — jego głos przybrał na ostrości.
Kotka faktycznie mogła być szpiegiem
— Ona kłamie! — zaprzeczyła słowom liliowej bura.
— Nie, wcale nie! — oznajmiła Kminek, gwałtownie się obracając w jej stronę — Może do was, jej biologicznych dzieci, wciąż była miła! Na nas warczała! Odciągała mnie od Skowronek! Kazała jej ćwiczyć, wiedząc, że źle się czuje! Wy po prostu tego nie widzieliście! Bo jak mogłaby narazić swoją boskość w oczach jej rodzonych dzieci!
—Z czym kłamie? — próbował się dowiedzieć czegoś z kłótni kotek. — W jakim klanie była wasza matka? — jego głos przybrał na ostrości.
Kotka faktycznie mogła być szpiegiem
— Nigdy tak nie było! Zawsze byłyśmy razem! Co ci tak odbija?! — miauknęła bura. — Zachowujesz się jak nie ty, wkopujesz nas wszystkich w bagno, i obrażasz kocicę, która uratowała ci życie, bez niej byłabyś już teraz kupką mały kości! Jak możesz! — wrzasnęła.
Coraz bardziej się gubił. Jak nie rodzone? Samotniczka porwała część kociąt? Może z któregoś z klanów?
— Kminku, opowiedz mi o tym więcej proszę. — spojrzał na liliową kotkę, która jako jedyna ośmieliła się mówić o "matce" inaczej niż reszta.
Agresywne bure kocię oddzielił od Kminka ogonem, by móc porozmawiać z nią na spokojnie w miarę możliwości.
— Nie wierz jej! — krzyczała bura. — Tak są adoptowani, bo ich mama zginęła podczas porodu! Znalazła je Bylica, gdyby nie ona, byłabyś martwa! — warczała na siostrę.
Spojrzał na cętkowanego kociaka zaskoczony.
Matka Kminka i Skowronka zginęła czy może została zabita przez ów Bylicę?
— Skąd wiesz jak było! Poprosiłam ją by mnie zabrała tam gdzie nas znalazła i nigdy tego nie zrobiła! Poprosiłam ją o to w tej samą noc co nam powiedziała? Miała mnóstwo czasu, skoro tego nie zrobiła, widocznie chce coś ukryć!
Matka Kminka i Skowronka zginęła czy może została zabita przez ów Bylicę?
— Skąd wiesz jak było! Poprosiłam ją by mnie zabrała tam gdzie nas znalazła i nigdy tego nie zrobiła! Poprosiłam ją o to w tej samą noc co nam powiedziała? Miała mnóstwo czasu, skoro tego nie zrobiła, widocznie chce coś ukryć!
Nic już nie rozumiał z tego. Kocięta same były niezdecydowane w swoich zeznaniach.
— Od dziś Tulipanowy Płatek także będzie się wami zajmować. — ogłosił, przerywając rodzeństwu kłótnie. — Niedługo do was przyjdzie. Macie do tego czasu się uspokoić. — rozkazał kociakom, które wyjątkowo na te parę uderzeń serca zamilkły
Cała rozmowa z młodymi samotniczki sprawiła, że miał więcej pytań niż przed nią. Wiedział jedno. Musiał mieć oko na te kocięta. Czuł, że coś knuły. Ich ślepia przepełnione były kłamstwem i manipulacją. Nie mógł im ufać. Miał nadzieję, że Zanikające Echo nie da się im omamić.
— Postaram się na dniach porozumieć z waszą matką. Zobaczymy co ona powie. — skłamał i wyszedł z kociarni. Miał zdecydowanie na dziś dosyć interakcji z innymi.
wyleczeni: Kwitnąca Stokrotka, Węgorzy Pysk, Orzechowa Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz