BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

21 maja 2022

Od Niezapominajkowej Gwiazdy

Niepewnie spoglądał na żłobek. Musiał w końcu to zrobić. Piątka kociąt odebrana od samotniczki wciąż była na pyskach kotów. Najchętniej zapadłby się pod ziemię i zostawił temat, lecz musiał coś z tym zrobić. Nie mógł od tego uciec, nieważne jak bardzo chciał. Niepewnym krokiem wszedł do kociarnia. Cisza i spokój w kociarni uderzyły go. Tęsknił za tą beztroską. Młode samotniczki siedziały wśród kociąt Ptasiego Jazgotu. Karmicielka korzystała z chwili spokoju by zamknąć ślipia. Kocur podszedł do nich.
— Przyszedłem porozmawiać z wami o waszej mamie i o tym co wydarzyło się na zgromadzeniu. — ogłosił malcom.
Większość z nich spojrzała na niego. Jedynie jedna szara kotka skryła się w kącie kociarni, by warczeć na niego. Bure kocię przerwało zabawę kamieniem i podeszło jako pierwsze do niego. Za nim kolejne.
— Dzień dobry. — przywitało się jedno z nich.
Otulił się ogonem, spoglądając na kocięta. Uznał, że to czas, by znów się odezwać. 
— Wasza matka wykazała się nieodpowiedzialnością, zabierając was tam. Ponadto podejrzewamy, że może być szpiegiem. — zaczął, nie wiedząc zbytnio jak ma z nimi rozmawiać. — Klan Gwiazd jest coraz mniej łaskawy, zwierzyny jest mało i widać, że cierpieliście przez głód. — kontynuował.
— N-nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że ta kotka jest szpiegiem... — wymamrotała cicho Zanikające Echo, która pomagała Ptasiemu Jazgotowi w opiece nad kociętami.
— Była noc pokoju, więc myśleliśmy, że nam wolno. — miauknęła bura kotka. — I faktycznie, brakowało trochę pożywienia, ale nie było jakoś bardzo źle. Mama zadbała, żebyśmy jak najszybciej nauczyli się polowania. I nie jest żadnym szpiegiem! Po co miała by szpiegować klany? — spytała wprost.
Niezapominajek zmarszczył brwi. 
—  Mama dawała nam wszystko, co potrzeba, bardzo chciałabym do niej wrócić – powiedziała Deszcz, zwieszając głowę. — I wiem, że nie jest szpiegiem.
Jedynie dwójka kociaków odważyła się wypowiedzieć. Reszta milczała, obserwując swoje rodzeństwo. Miały inne zdanie? Czy tamte uznały, że one będą mówić. 
— Ponieważ mogłaby za to dostać nagrodę, na przykład ochronę bądź jedzenie... — odpowiedziała burej kotce Zanikające Echo, która także zdawała się mieć podejrzenia do wyidealizowanej wizji mamy przez kocięta, 
—  Ja też chcę wrócić do Bylicy! — miauknęła bura. — Moja mama nie jest taka. — dodała naburmuszona spoglądając na szylkretkę. 
Van westchnął cicho. Kotka mogła zadbać o to, by kocięta nie wiedziały czemu miała służyć ta wycieczka. Były zbyt nieświadome sytuacji w lesie, żeby móc wyłapać niektóre sprawy. Ich umysły młode i podatne na manipulacje były zbyt niewinne by zrozumieć co się teraz działo w lesie. 
— Mówisz, że nie była szpiegiem... — mruknął sam nieprzekonany.
Kiwnął łbem do Echo, by obserwowała uważnie kocięta. Kotka spojrzała na niego zdezorientowana. Chyba nie zrozumiała sekretnego przekazu. 
— Opowiedzcie o swojej matce. — odparł na to co usłyszał. — Na zgromadzeniu poinformowano mnie, że was zaniedbuje i naraża na niebezpieczeństwo.
— Niemożliwe, było nam tam bardzo dobrze. Nie zaniedbywała nas – miauknęła zdziwiona szara kotka.
— Mogła i się starać, lecz to czasem za mało — mruknął van, patrząc na wychudzoną szylkretkę, która wyróżniała się na tle rodzeństwa barwą futra.
— Mama nas kocha. Zawsze o nas dbała. I kochała. Nigdy nas nie zostawiła. Odmawiała sobie samej jedzenia, żeby nas wykarmić. — miauknęła ze smutkiem bura. — I chcemy do niej wrócić. To i owo już nas nawet o polowaniu i medycynie nauczyła.
—  Zmuszała tak małe kocięta do polowań... —  szepnęła zaskoczona do siebie Ptasi Jazgot, tuląc swoje kocię.
Mopek pisnął niezadowolony, próbując się wygramolić z uścisku rodzicielki. Niezapominajek uniósł brew, spoglądając na piątkę kociąt. Kiedy ostatnio słyszał, żeby kociaki w tym wieku tak zachwalały rodzicielkę. 
— T-to chyba dobrze, że was kocha... Ale może na serio jest niebezpieczna?— powiedziała cicho Zanikające Echo. 
— Jakby ktoś nas zaatakował, to na pewno by nas broniła. — rzekła cętkowana z pewnością w głosie.
Niezapominajek zmarszczył brwi. Oddzielanie młodych od matki było złe, lecz wystarczyłoby, że kotka złamałaby łapę, czy nie upolowała wystarczająco pożywienia, a młode zmarłyby z głodu. Kodeks jasno mówił o pozostawianiu kociąt na pewną śmierć. Lecz co miał zrobić. Nie chciał zapraszać szpiega do swojego klanu. Nie ufał podejrzanej kotce, która z piątka kociąt przeżyła tak długo, gdy im w Klanie Nocy doskwierał głód. Musiała skądś podkradać pożywienie. Może i im? A co jeśli ona stała za wszystkimi nieszczęściami jakie ich spotykały?
Co jeśli to ona... Ona zamordowała Kasztanowego Doła w zemście?
Wbił pazury w ziemię. Musiał myśleć trzeźwo, lecz coraz ciemniejsze myśli zalewały mu łeb.
— Niezapominajkowe Gniazdo? — spytała szara kotka, wbijając zielone ślipia w kocura. – Czy mogłabym o coś zapytać?
— Tak? — mruknął, słysząc pytanie.
— Czy nasza mama mogłaby przyjść tutaj, do nas?
Skrzywił się, słysząc pytanie kociaka. To ostatnia rzecz, jakiej by chciał. Możliwa morderczyni szpieg, chodząca po ich obozie. Na samą myśl zadrżał.
— Obawiam się, że nie. — odparł krótko i szybko, czując jak serce samo mu przyspiesza na myśl, że samotniczka miała wejść do ich obozowiska. — Wasza matka jest zbyt... niestabilna i nagła. Co najwyżej za parę dni możemy wam pozwolić się z nią spotkać. Przez ten czas zadecydujecie, czy na pewno chcecie z nią wrócić czy zostać tutaj
— Chciałabym wrócić do niej.— jęknęła szara kotka. — Ale dalej nie rozumiem – jak to, niestabilna?
Westchnął. Zachowanie samotniczki samo mówiło o sobie, lecz kocięta najwidoczniej nie znając innego wzorca uważały je za normalne.
— Zanikające Echo, zajmij się nimi dobrze. — miauknął do kotki, spoglądając z niepokojem na maluchy. — Po szczytowaniu słońca przyjdzie do was Kalinowe Serce i opowie wam o naszym klanie.— poinformował kocięta, szykując się do wyjścia z kociarni. 
Bura kotka obudziła się nagle. Spojrzała na niego zaskoczona. 
—  Zaraz, a co z powrotem? Czemu ona ma się nami opiekować, jeśli i tak niedługo wrócimy do mamy? — miauknęła zdziwiona cętkowana.
— S-spokojnie, przecież nic ci nie zrobię... Przez ten krótki czas po prostu się wami zajmę, dobrze?
— Czyli to co powiedział, to kłamstwo? Za kilka dni nie będziemy mogli wrócić? Kłamiecie?! — pisnęła wystraszona bura. Z nastroszonym futrem cofnęła się o kilka kroków od Zanikającego Echa i Niezapominajka. — Będziecie nas tu trzymać, jak więźniów, do końca naszych dni? Nie, nie, nie... — zaczęła miauczeć w panice, odsuwając się jeszcze dalej. 
— Boję się – zapiszczała szara. — Chciałabym wrócić...
Niezapominajek zatrzymał się, słysząc toczącą się za jego plecami rozmowę. Nie rozumiał dlaczego kocięta wpadły w panikę. Nic im nie groziło. Powiedział, że dostaną opiekę. Reakcja młodych nie była normalna. 
— Musimy pierw odnaleźć waszą matkę i porozmawiać z nią. Wtedy podejmę decyzję. — miauknął cicho, nie odwracając się do nich. 
Nie miał pewności czy młode faktycznie tak kochają matkę, czy mają wyprany przez kotkę mózg. Bura cofnęła się jeszcze bardziej, strach zawładnął całym jej ciałem. Płakała. 
— Nie możecie nas tu zatrzymać! Nie możecie...nie! — chlipała, oddalając się coraz bardziej od kotów. 
— J-ja przepraszam, jeśli coś źle powiedziałam, p-po prostu n-nie wiemy czy wasza mama nie jest niebezpieczna... W-wasza mama was jeszcze zobaczy... — zaczęła się tłumaczyć Zanikające Echo. 
— Kłamiecie... kłamcy... — piszczała przerażona bura. — To wszystko kłamstwo! — miauknęła, chowając się gdzieś w kącie.
Jej siostra podbiegła do kotki, lecz ta zwinęła się w kulkę i płakała coraz głośniej. 
— Manipulujecie nami... chcecie nas tu zatrzymać... kłamcy...
Niezapomiajka zirytowała ta cała sytuacja. Sam nie wiedział co chciał od kociąt, czy zwrócić je matce, czy pozostawić w Klanie Nocy, lecz kociaki samotniczki sprawiały, że miał jeszcze większy zamęt w łbie. 
— Echo, uspokój ją. — polecił siostrzenicy. — Przyprowadzę Kacze Pióro, żeby podał im jakieś ziółka. Nadal najwidoczniej są w szoku.
— Nie chcę od was żadnego paskudztwa! Otrujecie mnie! — miauknęła bura wystraszona. — Ten wasz medyk to potwór! 
Zanikające Echo posłała jej współczujące spojrzenie. Powoli podeszła do kociaka. 
— M-my nie chcemy wam nic złego zrobić... W-wszystko będzie dobrze, a nawet jeżeli się nie uda... T-to postaram się, żebyście jeszcze spotkali mamę... — dodała ciszej, starając się uspokoić dzieciaka. — S-spokojnie...
Widząc, że uspokojenie kocięcia nic nie daje postanowił się wybrać do medyka po zioła na uspokojenie. Klanowicze z zaciekawieniem spoglądali w stronę kociarni. Krzyki małej przyciągnęły uwagę niejednego kota. Kacze Pióro także zdawał się je słyszeć. Karzełek co prawda dał mu potrzebne zioła, lecz sam stwierdził, że ma ważniejsze sprawy niż użeranie się z rozemocjonowanym młodym samotniczki. Kwitnąca Stokrotka leżała z obklejona liśćmi i pajęczyną. Niedaleko niej Orzechowa Łapa majaczył cicho przez sen. Węgorzy Pysk siedziało sztywno, czekając aż medyk podejdzie do nich. Lider wziął niechętnie pakunek i wrócił do kociarni. Bure kocię się nie uspokoiło. Z pyskiem pełnym mchu dalej płakało. Uciekło do rodzeństwa, które było równie zdezorientowane co on. 
Trzepnął ogonem zirytowany. Miał inne sprawy na głowie niż uspokojenie panikującego kocięcia. Przez myśl przeszło mu pozostanie kociaka poza obozem, by matka kiedyś je znalazła lub nie, lecz szybko odrzucił ten pomysł. Nie mógł. Chciał, lecz nie mógł. Zacisnął szczękę, widząc kolejne poczynania malucha. Może to wszystko było wyuczonym zachowaniem? Dawno nie widział tak zachowującego się kocięcia.
— Może zamoczcie ją w rzece - zaproponowała Ptasi Jazgot, mając dość tego całego zamieszania.
Jej ogon chodził na prawo i lewo, wzbijając kurz w powietrze. 
— Mama ze mną zawsze tak robiła, jak nie mogłam się uspokoić. — przyznała zmieszana, wpatrując się w kocię samotniczki. 
Podszedł do płaczącego kociaka samotniczki. Miał cichą ochotę do zrobić. 
— Co wybierasz? — zapytał młode. 
Bura kotka spojrzała na niego przerażona i uciekła ze żłobka. Zniknęła szybko z pola widzenia. Popielaty Świt chciała iść za nią, lecz Niezapominajek machnął ogonem. Niech posiedzi sama w ciszy. Może sama się uspokoi. Przeniósł wzrok na resztę rodzeństwa kocięcia. Teraz gdy najgłośniejsze zniknęło może mógł czegoś się dowiedzieć od reszty?
Zanikające Echo poszła za kocięciem. Nie minęło uderzenie serca by wróciła z mokrą kotką. 
— Widzicie. Poszła sama się uspokoić. — zażartowała Ptasi Jazgot. 
Rodzeństwo podeszło do nieprzytomnej kotki, którą złota niechętnie wylizała z wody. Kociak oddychał, więc najwidoczniej w kontakcie z wodą wpadło w panikę. Lider zmarszczył brwi. Myślał, że kociaki samotniczki wiedzą więcej o otaczających ich świecie, lecz były równie nieświadome, a może i bardziej od ich rówieśników z klanu. Coraz bardziej wątpił w kompetencje ich mamy. Spojrzał na czające się koło jego łap kocię. Nerwowo przebierało łapkami, spoglądając niepewnie. Bure kotka zdezorientowana wstała. Dochodziła do siebie po przygodzie w wodzie. 
— Czy to prawda co twoje siostry mówiły o waszej matce? —  zadał liliowej proste pytanie. 
—  Um... — kocię uciekło wzrokiem. — Cóż... Um... Nie wiem czy mama nie chciała nas porzucić na tym zgromadzeniu...
Słysząc co mówi siostra, nastawiła uszu i spojrzała zaskoczona na liliową.  
— Kminek, przecież mama za nas walczyła.. .sama to widziałaś...
— Nie pamiętam tego i nie wiem też czego innego nie pamiętam. — mruknęła druga. 
Niezapominajek spoglądał na liliową kotkę z niepewnością. Zupełnie coś innego niż mówiła reszta rodzeństwie. Więc które z nich kłamie? Czy może mają inny punkt widzenia...?
— Miała was podrzucić do klanów? — mruknął zdziwiony, pamiętając waleczność samotniczki. — Skąd o nas wie? Skąd wie o zgromadzeniach?
— Znaczy... Ja nie wiem. Mówiła, że kiedyś była w klanie... Ale myślałam że mogła chcieć nas podrzucić, bo skoro była w klanie... To powinna wiedzieć jak... To się skończy. I... Ostatnio wydawała się nami zirytowana... — tłumaczyła się nerwowo Kminek, liżąc futro na piersi. 
— Kminek... Kminek co ty robisz... co ty pleciesz.. .o czym ty gadasz — oburzyła się bure kocię. 
Wśród kociąt doszło do nie porozumienia. Szeptały pomiędzy sobą, nie wiedząc za bardzo, którą wersję mają mu przedstawić. Lider zirytował się. Chciał jednie zadbać o ich bezpieczeństwo, lecz z każdą chwilą coraz bardziej miał dość kociąt. Powinien podrzucić je Klanu Burzy na pożarcie. 
— Co to za poruszenie? — miauknął do sprzeczających się sióstr. 
— Ona kłamie! — zaprzeczyła słowom liliowej bura. 
— Nie, wcale nie! — oznajmiła Kminek, gwałtownie się obracając w jej stronę — Może do was, jej biologicznych dzieci, wciąż była miła! Na nas warczała! Odciągała mnie od Skowronek! Kazała jej ćwiczyć, wiedząc, że źle się czuje! Wy po prostu tego nie widzieliście! Bo jak mogłaby narazić swoją boskość w oczach jej rodzonych dzieci!
—Z czym kłamie? — próbował się dowiedzieć czegoś z kłótni kotek. — W jakim klanie była wasza matka? — jego głos przybrał na ostrości.
Kotka faktycznie mogła być szpiegiem
— Nigdy tak nie było! Zawsze byłyśmy razem! Co ci tak odbija?! — miauknęła bura. — Zachowujesz się jak nie ty, wkopujesz nas wszystkich w bagno, i obrażasz kocicę, która uratowała ci życie, bez niej byłabyś już teraz kupką mały kości! Jak możesz! — wrzasnęła.
Coraz bardziej się gubił. Jak nie rodzone? Samotniczka porwała część kociąt? Może z któregoś z klanów? 
— Kminku, opowiedz mi o tym więcej proszę. — spojrzał na liliową kotkę, która jako jedyna ośmieliła się mówić o "matce" inaczej niż reszta. 
Agresywne bure kocię oddzielił od Kminka ogonem, by móc porozmawiać z nią na spokojnie w miarę możliwości. 
— Nie wierz jej! — krzyczała bura. — Tak są adoptowani, bo ich mama zginęła podczas porodu! Znalazła je Bylica, gdyby nie ona, byłabyś martwa! — warczała na siostrę. 
Spojrzał na cętkowanego kociaka zaskoczony.
Matka Kminka i Skowronka zginęła czy może została zabita przez ów Bylicę?
— Skąd wiesz jak było! Poprosiłam ją by mnie zabrała tam gdzie nas znalazła i nigdy tego nie zrobiła! Poprosiłam ją o to w tej samą noc co nam powiedziała? Miała mnóstwo czasu, skoro tego nie zrobiła, widocznie chce coś ukryć!
Nic już nie rozumiał z tego. Kocięta same były niezdecydowane w swoich zeznaniach.
— Od dziś Tulipanowy Płatek także będzie się wami zajmować. — ogłosił, przerywając rodzeństwu kłótnie. — Niedługo do was przyjdzie. Macie do tego czasu się uspokoić. — rozkazał kociakom, które wyjątkowo na te parę uderzeń serca zamilkły 
Cała rozmowa z młodymi samotniczki sprawiła, że miał więcej pytań niż przed nią. Wiedział jedno. Musiał mieć oko na te kocięta. Czuł, że coś knuły. Ich ślepia przepełnione były kłamstwem i manipulacją. Nie mógł im ufać. Miał nadzieję, że Zanikające Echo nie da się im omamić. 
— Postaram się na dniach porozumieć z waszą matką. Zobaczymy co ona powie. — skłamał i wyszedł z kociarni. Miał zdecydowanie na dziś dosyć interakcji z innymi. 


wyleczeni: Kwitnąca Stokrotka, Węgorzy Pysk, Orzechowa Łapa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz