końcówka Pory Opadających Liści
— Czemu jesteśmy w tak paskudnym miejscuuu — Mysz cicho wyła na szarym końcu, unosząc wysoko ubłocone łapki — Ja nie chcęęę.
Rosa jedynie tuliła uszy do głowy, chcąc jakkolwiek przestać słyszeć zawodzenia siostry. Szkoda tylko, że jej wywinięte uszy działały niczym te u nietoperzy, wychwytując każdy najlżejszy dźwięk. Spuściła łeb, marszcząc brewki i patrząc przed siebie niestrudzona. Co jest takiego złego w błocie?! Wilgoć nie jest przecież taka straszna. Fakt, może i brzmiała teraz w ten sposób, jakby przeczyła swoim przekonaniom. Jednak stęchlizna w Norze a wilgoć ziemi na świeżym powietrzu to dwie różne sprawy.
Ryjówka zerkała kątem oka, niewidocznie dla nich rozbawiona, na próbującą nie stracić spokoju ducha córkę. A przez głowę pointki przechodziła masa różnych rzeczy, jak na przykład zaczęcie wrestlingu w błocie, by zaprzestać tego bezpośredniego ataku na jej bębenki w uszach.
— Im szybciej dojdziemy, tym szybciej stąd pójdziemy — odparła Ryjówka pod nosem, co Rosa wychwyciła bardzo szybko. W końcu jakimś sposobem była tuż za nią. Wychodzi na to, że obserwowanie i naśladowanie zdecydowanie poprawia jej umiejętności. Dotrzymywała kroku tylko dlatego, że patrzyła, jak Ryjówka stawia swoje łapy. Ona również zaakceptowała fakt, że musi poświęcić swój wygląd na to wszystko.
Najzabawniejsze było to, że musiała to szybko podłapać. Inaczej dokonałaby morderstwa na siostrze w wieku tych czterech księżyców, gdyby nie uciekła od jej jazgotu.
— Poczekajcie na mnieee — jęczała głośno, cicho chlipiąc i doprowadzając do pęknięcia granicy tolerancji rudej koteczki — Będę się czyścić kilka księżyyyyców...
— Zaraz możesz wieczność, gdy wepchnę cię w to bajoro razem ze mną! — ruda straciła swoją cierpliwość, wręcz rosnąc w oczach, gdy jej futerko stanęło dęba — Dorośnij i chodź tutaj!
Nie lubiła jęczenia, sama czuła się okropnie, robiąc to w przeszłości. W sumie robiła to jeszcze kilka chwil temu, były to jednak krótkie syknięcia.
Ryjówka przystanęła również, spoglądając za siebie i patrząc na drugą latorośl wyczekująco. Miała w planach tylko dojść do rzeki. Przedstawić tereny, które rozciągają się dookoła nich. I najważniejsze to ostrzec je o zagrożeniu ze strony osobników, które tam przebywają.
— Podnoś łapy wyżej i dalej, to tylko błoto — odparła starsza stanowczo, strzepując uchem na cichy jęk Myszy. — Trzeba się nauczyć akceptować swoje otoczenie, nie wszędzie zawsze znajdziesz twardą, suchą ścieżkę.
Rosa spojrzała na matkę z pewną dozą szacunku. Woah, chciałaby wiedzieć tyle, co ona.
Poczekały jeszcze trochę, aż kremowa- już nie do końca- kotka dogoni je. Z krzywym wyrazem pyszczka mruczała pod nosem niezadowolona. Zapewne kwestionowała to, w jaki sposób w ogóle polazła za nimi. Prawdopodobnie tylko po to, by nie wyglądać na słabą.
Ruda kotka spojrzała po siostrze, przy czym uśmiechnęła się pod nosem, wreszcie znajdując okazję na odegranie się.
— Jeszcze trochę i będziesz przypominać mamę — odparła z uśmieszkiem na pyszczku, po czym szybko uciekła od podniesionej łapy Myszy przed siebie.
Po czasie ziemia zaczynała robić się stabilniejsza, a łapki nie chowały im się w kilkucentymetrowym błocie. Rosa wreszcie mogła rozglądać się dookoła i chłonąć widoki terenów, niż patrzeć pod siebie. Było tak, dopóki nie zauważyła dość sporego odstępu, gdzie zauważyła wodę. Było jej niesamowicie dużo! W oddali mogła zauważyć błyszczące jezioro, na środku którego widziała małą wysepkę. Od wody odbijały się ostatnie promienie słońca, pokazując czystą wodę jeziora. Niedługo już nie będzie tak przyjemnie, Ryjówka wyczuwała to aż za dobrze w swoich starszych już kościach. Najlepiej było im pokazać to wszystko teraz, niż później zastanawiać się, czy jej córki przypadkiem nie zgubiły się w lesie. Wtedy też zauważyła, jak jej córka przygląda się krajobrazowi.
— To tereny Klanu Nocy, jak wam wcześniej mówiłam — odparła neutralnym tonem, siadając przy brzegu rzeki — Pełno wody, dużo pływania.
Myszka, która dopiero co dotarła do tej dwójki, cicho sapiąc pod nosem, wzdrygnęła się.
— Ugh, najgorszy klan... — odparła do siebie, tuląc uszy.
— Nie miałam z nimi za dużo kontaktu, ale pływanie jest naprawdę pomocne — odmruknęła już nieco bardziej upominająco. — Może byś wtedy się do niej przyzwyczaiła.
Rosa tylko podeszła do brzegu, mocząc łapkę i wyciągając ją po chwili. Uśmiechnęła się pod noskiem, widząc, że jest czysta. Mogłaby teraz wejść do połowy i pozbyć się połowy błota, ale- po co, skoro zaraz będą wracać. Wtedy też dostrzegła nagle poruszenie na drugim brzegu, zauważając sylwetki kilku kotów idących przed siebie. Nastawiła uszu w tamtą stronę.
— Widzę koty po drugiej stronie! — zawołała szczęśliwa, że mogła je przyuważyć, odwracając się w stronę rodzinki. — To też Klan Nocy?
Ryjówka spojrzała nagle za nią i Rosa mogła przysiąc, że widziała jakiś dziwny cień w jej oku. Oh, czyli nie? Czy może... nie ma zbyt miłych wspomnień?
— Nie, to Klan Burzy — odparła beznamiętnie, przenosząc wzrok na córkę — Jeden z najszybszych klanów, głównie na tym polegają ich treningi. Jakoś muszą dogonić te prędkie zające.
Zające? Kotka przekręciła łepek, próbując sobie przypomnieć to stworzonko. Nie pamiętała, by Ryjówka kiedykolwiek im je przyniosła. Po czym zdała sobie sprawę, że przecież tylko cudem mogłaby to zrobić z jej wcześniejszą kondycją. Skoro zające są szybkie...
— Pełno dziur na ich terenach, jeśli chcesz zostać kotem jaskiniowym — odpowiedziała jakby żartem, wracając wzrokiem dalej — Za nimi, tam, gdzie ten las zaczynają się tereny Klanu Wilka. Tam głównie, żeby coś złapać, trzeba najpierw uważać, by nie rozkwasić pyska o pień drzewa.
Obie siostry zaśmiały się pod nosem na samą myśl o tym, jak by to musiało wyglądać. Ciekawe jak długo trzeba trenować omijanie drzew, żeby móc złapać jedną mysz.
— Ostatni to Klan Klifu — kontynuowała Ryjówka, spoglądając na góry w oddali. — Widzisz to duże drzewo? Tam mieszka Klan Klifu. Pełno kamieni, gór i nierównych terenów. Na ich terenach najlepiej jest często spoglądać w górę, żeby żaden nie mógł zeskoczyć ci na grzbiet.
Tym razem to Mysz przerwała, kichając głośno.
— Oh, czyli muszą być naprawdę dobrzy we wspinaczce, prawda? — zapytała koteczka dumna z siebie — Ciekawe czy byłabym lepsza od nich?
Obie kotki spojrzały na kremową, przy czym ruda uśmiechnęła się pod noskiem.
— Najpierw naucz się z nich schodzić — odparła z lekka złośliwie, na co Mysz zmarszczyła brewki i zerknęła na nią. By podnieść łapkę i potrząsnąć nią na tyle mocno, że błoto plasnęło idealnie pomiędzy oczy jej siostry. — Abgh, ej!
I nim Ryjówka zdążyła jakkolwiek zareagować, jej obie córki już taplały się w błocie. Obracały i rzucały się na siebie. Zapewne grając, w kto kogo bardziej ubłoci. Sama spuściła uszy z lekka zawiedziona. Chciała im jeszcze pokazać tę całą skałę, gdzie odbywały się te śmieszne zgromadzenia. Ciekawiło ją przynajmniej trochę, jak teraz te wszystkie koty się teraz tam bawią. Nie słyszała żadnych wieści od naprawdę długiego czasu.
— Wracamy, jeśli nie chcecie słuchać — odparła Ryjówka po chwili obserwacji kłótni tych dwóch wypierdków. — Nie chcę niepotrzebnie tracić czasu na czekanie, aż skończycie.
Kocięta momentalnie przestały, spoglądając na matkę z dozą przestrachu i zawodu. Ryjówka teraz dopiero otworzyła szerzej oczy, widząc, jak jej dwie pierworodne wyglądały.
Uśmiechnęła się lekko kątem pyska, prychając cicho pod nosem.
— Nie sądziłam, że „upodobnić się do kogoś” będzie miało dla was tak dosłowne znaczenie — odparła na sam koniec z ironią w głosie, unosząc jedną brewkę.
Kotki spojrzały po sobie, przy czym Mysz zajęczała cicho, widząc swoje futerko. Rosa za to zaczęła się niekontrolowanie trząść ze śmiechu. Ubrudzone od łap do pyska, ich rude plamy częściowo pokazywały się spod ilości błota, jakie były na nich.
Teraz mogły szczerze być nazywane „klonami” Ryjówki pod względem wyglądu.
— Wracamy — odpowiedziała Ryjówka głosem nieznoszącym sprzeciw. — Teraz nie musicie się martwić, że się zabrudzicie.
Rosa westchnęła cicho, nieco opuszczając uszy zasmucona. Mogła nie skakać na Mysz, ale- nie potrafiła jej puścić tego płazem. Przynajmniej tym razem nie będzie nasłuchiwała jazgotu Myszy, skoro i tak jest pobrudzona po czubek ogona.
Spojrzała jeszcze szybko na rozległe tereny dookoła, widząc, jak wiatr porusza morzem trawy na drugim brzegu rzeki. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym pognała za rodzicielką.
— A nauczysz nas potem polować? — zawołała za Ryjówką, na co ta zastrzygła uszami.
— Nie dzisiaj — odparła czekoladowa szylkretka beznamiętnie, na co uśmieszek Rosy jakby zmalał, a ona sama spuściła łeb i patrzyła pod łapki — Chce was widzieć o świcie przed wyjściem z Nory.
Pyszczek Rosy w sekundę podniósł się szybko do góry, tak jak pojawiły się jej ząbki.
— Tak jest! — odparła szczęśliwa, przy czym Mysz tylko jęknęła po raz ostatni.
— Tylko bez błota proszeeee.
Rosa jedynie tuliła uszy do głowy, chcąc jakkolwiek przestać słyszeć zawodzenia siostry. Szkoda tylko, że jej wywinięte uszy działały niczym te u nietoperzy, wychwytując każdy najlżejszy dźwięk. Spuściła łeb, marszcząc brewki i patrząc przed siebie niestrudzona. Co jest takiego złego w błocie?! Wilgoć nie jest przecież taka straszna. Fakt, może i brzmiała teraz w ten sposób, jakby przeczyła swoim przekonaniom. Jednak stęchlizna w Norze a wilgoć ziemi na świeżym powietrzu to dwie różne sprawy.
Ryjówka zerkała kątem oka, niewidocznie dla nich rozbawiona, na próbującą nie stracić spokoju ducha córkę. A przez głowę pointki przechodziła masa różnych rzeczy, jak na przykład zaczęcie wrestlingu w błocie, by zaprzestać tego bezpośredniego ataku na jej bębenki w uszach.
— Im szybciej dojdziemy, tym szybciej stąd pójdziemy — odparła Ryjówka pod nosem, co Rosa wychwyciła bardzo szybko. W końcu jakimś sposobem była tuż za nią. Wychodzi na to, że obserwowanie i naśladowanie zdecydowanie poprawia jej umiejętności. Dotrzymywała kroku tylko dlatego, że patrzyła, jak Ryjówka stawia swoje łapy. Ona również zaakceptowała fakt, że musi poświęcić swój wygląd na to wszystko.
Najzabawniejsze było to, że musiała to szybko podłapać. Inaczej dokonałaby morderstwa na siostrze w wieku tych czterech księżyców, gdyby nie uciekła od jej jazgotu.
— Poczekajcie na mnieee — jęczała głośno, cicho chlipiąc i doprowadzając do pęknięcia granicy tolerancji rudej koteczki — Będę się czyścić kilka księżyyyyców...
— Zaraz możesz wieczność, gdy wepchnę cię w to bajoro razem ze mną! — ruda straciła swoją cierpliwość, wręcz rosnąc w oczach, gdy jej futerko stanęło dęba — Dorośnij i chodź tutaj!
Nie lubiła jęczenia, sama czuła się okropnie, robiąc to w przeszłości. W sumie robiła to jeszcze kilka chwil temu, były to jednak krótkie syknięcia.
Ryjówka przystanęła również, spoglądając za siebie i patrząc na drugą latorośl wyczekująco. Miała w planach tylko dojść do rzeki. Przedstawić tereny, które rozciągają się dookoła nich. I najważniejsze to ostrzec je o zagrożeniu ze strony osobników, które tam przebywają.
— Podnoś łapy wyżej i dalej, to tylko błoto — odparła starsza stanowczo, strzepując uchem na cichy jęk Myszy. — Trzeba się nauczyć akceptować swoje otoczenie, nie wszędzie zawsze znajdziesz twardą, suchą ścieżkę.
Rosa spojrzała na matkę z pewną dozą szacunku. Woah, chciałaby wiedzieć tyle, co ona.
Poczekały jeszcze trochę, aż kremowa- już nie do końca- kotka dogoni je. Z krzywym wyrazem pyszczka mruczała pod nosem niezadowolona. Zapewne kwestionowała to, w jaki sposób w ogóle polazła za nimi. Prawdopodobnie tylko po to, by nie wyglądać na słabą.
Ruda kotka spojrzała po siostrze, przy czym uśmiechnęła się pod nosem, wreszcie znajdując okazję na odegranie się.
— Jeszcze trochę i będziesz przypominać mamę — odparła z uśmieszkiem na pyszczku, po czym szybko uciekła od podniesionej łapy Myszy przed siebie.
Po czasie ziemia zaczynała robić się stabilniejsza, a łapki nie chowały im się w kilkucentymetrowym błocie. Rosa wreszcie mogła rozglądać się dookoła i chłonąć widoki terenów, niż patrzeć pod siebie. Było tak, dopóki nie zauważyła dość sporego odstępu, gdzie zauważyła wodę. Było jej niesamowicie dużo! W oddali mogła zauważyć błyszczące jezioro, na środku którego widziała małą wysepkę. Od wody odbijały się ostatnie promienie słońca, pokazując czystą wodę jeziora. Niedługo już nie będzie tak przyjemnie, Ryjówka wyczuwała to aż za dobrze w swoich starszych już kościach. Najlepiej było im pokazać to wszystko teraz, niż później zastanawiać się, czy jej córki przypadkiem nie zgubiły się w lesie. Wtedy też zauważyła, jak jej córka przygląda się krajobrazowi.
— To tereny Klanu Nocy, jak wam wcześniej mówiłam — odparła neutralnym tonem, siadając przy brzegu rzeki — Pełno wody, dużo pływania.
Myszka, która dopiero co dotarła do tej dwójki, cicho sapiąc pod nosem, wzdrygnęła się.
— Ugh, najgorszy klan... — odparła do siebie, tuląc uszy.
— Nie miałam z nimi za dużo kontaktu, ale pływanie jest naprawdę pomocne — odmruknęła już nieco bardziej upominająco. — Może byś wtedy się do niej przyzwyczaiła.
Rosa tylko podeszła do brzegu, mocząc łapkę i wyciągając ją po chwili. Uśmiechnęła się pod noskiem, widząc, że jest czysta. Mogłaby teraz wejść do połowy i pozbyć się połowy błota, ale- po co, skoro zaraz będą wracać. Wtedy też dostrzegła nagle poruszenie na drugim brzegu, zauważając sylwetki kilku kotów idących przed siebie. Nastawiła uszu w tamtą stronę.
— Widzę koty po drugiej stronie! — zawołała szczęśliwa, że mogła je przyuważyć, odwracając się w stronę rodzinki. — To też Klan Nocy?
Ryjówka spojrzała nagle za nią i Rosa mogła przysiąc, że widziała jakiś dziwny cień w jej oku. Oh, czyli nie? Czy może... nie ma zbyt miłych wspomnień?
— Nie, to Klan Burzy — odparła beznamiętnie, przenosząc wzrok na córkę — Jeden z najszybszych klanów, głównie na tym polegają ich treningi. Jakoś muszą dogonić te prędkie zające.
Zające? Kotka przekręciła łepek, próbując sobie przypomnieć to stworzonko. Nie pamiętała, by Ryjówka kiedykolwiek im je przyniosła. Po czym zdała sobie sprawę, że przecież tylko cudem mogłaby to zrobić z jej wcześniejszą kondycją. Skoro zające są szybkie...
— Pełno dziur na ich terenach, jeśli chcesz zostać kotem jaskiniowym — odpowiedziała jakby żartem, wracając wzrokiem dalej — Za nimi, tam, gdzie ten las zaczynają się tereny Klanu Wilka. Tam głównie, żeby coś złapać, trzeba najpierw uważać, by nie rozkwasić pyska o pień drzewa.
Obie siostry zaśmiały się pod nosem na samą myśl o tym, jak by to musiało wyglądać. Ciekawe jak długo trzeba trenować omijanie drzew, żeby móc złapać jedną mysz.
— Ostatni to Klan Klifu — kontynuowała Ryjówka, spoglądając na góry w oddali. — Widzisz to duże drzewo? Tam mieszka Klan Klifu. Pełno kamieni, gór i nierównych terenów. Na ich terenach najlepiej jest często spoglądać w górę, żeby żaden nie mógł zeskoczyć ci na grzbiet.
Tym razem to Mysz przerwała, kichając głośno.
— Oh, czyli muszą być naprawdę dobrzy we wspinaczce, prawda? — zapytała koteczka dumna z siebie — Ciekawe czy byłabym lepsza od nich?
Obie kotki spojrzały na kremową, przy czym ruda uśmiechnęła się pod noskiem.
— Najpierw naucz się z nich schodzić — odparła z lekka złośliwie, na co Mysz zmarszczyła brewki i zerknęła na nią. By podnieść łapkę i potrząsnąć nią na tyle mocno, że błoto plasnęło idealnie pomiędzy oczy jej siostry. — Abgh, ej!
I nim Ryjówka zdążyła jakkolwiek zareagować, jej obie córki już taplały się w błocie. Obracały i rzucały się na siebie. Zapewne grając, w kto kogo bardziej ubłoci. Sama spuściła uszy z lekka zawiedziona. Chciała im jeszcze pokazać tę całą skałę, gdzie odbywały się te śmieszne zgromadzenia. Ciekawiło ją przynajmniej trochę, jak teraz te wszystkie koty się teraz tam bawią. Nie słyszała żadnych wieści od naprawdę długiego czasu.
— Wracamy, jeśli nie chcecie słuchać — odparła Ryjówka po chwili obserwacji kłótni tych dwóch wypierdków. — Nie chcę niepotrzebnie tracić czasu na czekanie, aż skończycie.
Kocięta momentalnie przestały, spoglądając na matkę z dozą przestrachu i zawodu. Ryjówka teraz dopiero otworzyła szerzej oczy, widząc, jak jej dwie pierworodne wyglądały.
Uśmiechnęła się lekko kątem pyska, prychając cicho pod nosem.
— Nie sądziłam, że „upodobnić się do kogoś” będzie miało dla was tak dosłowne znaczenie — odparła na sam koniec z ironią w głosie, unosząc jedną brewkę.
Kotki spojrzały po sobie, przy czym Mysz zajęczała cicho, widząc swoje futerko. Rosa za to zaczęła się niekontrolowanie trząść ze śmiechu. Ubrudzone od łap do pyska, ich rude plamy częściowo pokazywały się spod ilości błota, jakie były na nich.
Teraz mogły szczerze być nazywane „klonami” Ryjówki pod względem wyglądu.
— Wracamy — odpowiedziała Ryjówka głosem nieznoszącym sprzeciw. — Teraz nie musicie się martwić, że się zabrudzicie.
Rosa westchnęła cicho, nieco opuszczając uszy zasmucona. Mogła nie skakać na Mysz, ale- nie potrafiła jej puścić tego płazem. Przynajmniej tym razem nie będzie nasłuchiwała jazgotu Myszy, skoro i tak jest pobrudzona po czubek ogona.
Spojrzała jeszcze szybko na rozległe tereny dookoła, widząc, jak wiatr porusza morzem trawy na drugim brzegu rzeki. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym pognała za rodzicielką.
— A nauczysz nas potem polować? — zawołała za Ryjówką, na co ta zastrzygła uszami.
— Nie dzisiaj — odparła czekoladowa szylkretka beznamiętnie, na co uśmieszek Rosy jakby zmalał, a ona sama spuściła łeb i patrzyła pod łapki — Chce was widzieć o świcie przed wyjściem z Nory.
Pyszczek Rosy w sekundę podniósł się szybko do góry, tak jak pojawiły się jej ząbki.
— Tak jest! — odparła szczęśliwa, przy czym Mysz tylko jęknęła po raz ostatni.
— Tylko bez błota proszeeee.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz