— Klan Wilka wszedł na nasze tereny! — krzyknął zdenerwowany Bażancie Futro, wpadając do obozowiska.
Za nim niczym cień wbiegła Astrowy Poranek wraz z Brokułową Łodygą. Zdyszane kotki przeniosły wzrok na lidera. Niezapominajkowa Gwiazda zmarszczył brwi. To był zbyt duży przypadek, że akurat Klan Wilka na nich najechał. Księżyc po morderstwie ich zastępcy. Czyżby oni za tym stali? Próbowali doprowadzić do nieporozumienia ich z Klanem Burzy i zamierzali wykorzystać to napięcie?
Kocur sam nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Spisek wisiał w powietrzu. Serce nerwowo mu kołatało. Łapy drżały zdenerwowania. Wszyscy na niego spoglądali. Wszyscy oczekiwali jego decyzji. Wielobarwne ślipia zerkali na niego zniecierpliwieniem.
— Ile ich było? — wydusił z siebie.
Bury wyprostował się, przybierając grymas na pysku.
— Z pół klanu.
Zaniepokojone szepty rozeszły się po klanie. Lider zamyślił się. Z tego co dowiedział się od Pędzącego Wiatru Klan Wilka ostatnio słabnął. Dwunożni i dziki przykuli ich do ściany. Wynędzniali musieli być zdesperowani skoro wkroczyli na ich tereny. Przegonienie ich nie powinno być trudne.
— Mamo, boję się. — pisnął Gerberowa Łapa do matki.
Deszczowy Taniec polizała kocura po czole, otulając go ogonem.
— Nie ma czego. Pogonimy ich i będzie po sprawie. — stwierdziła kotka.
Jagodowy Krok spoglądał ponuro na kocięta. Widać, że miał złe przeczucia. Malinowy Pląs zniecierpliwiona przebierała łapami. Jej partner zniechęcony wrócił do legowiska wojowników, nie chcąc się w to mieszać. Odczucia klanu były podzielone. Spojrzał na swojego nowego zastępcę. Rudzikowy Śpiew także był zestresowany. Niezapominajkowa Gwiazda spojrzał po klanie.
— Ile ich było? — wydusił z siebie.
Bury wyprostował się, przybierając grymas na pysku.
— Z pół klanu.
Zaniepokojone szepty rozeszły się po klanie. Lider zamyślił się. Z tego co dowiedział się od Pędzącego Wiatru Klan Wilka ostatnio słabnął. Dwunożni i dziki przykuli ich do ściany. Wynędzniali musieli być zdesperowani skoro wkroczyli na ich tereny. Przegonienie ich nie powinno być trudne.
— Mamo, boję się. — pisnął Gerberowa Łapa do matki.
Deszczowy Taniec polizała kocura po czole, otulając go ogonem.
— Nie ma czego. Pogonimy ich i będzie po sprawie. — stwierdziła kotka.
Jagodowy Krok spoglądał ponuro na kocięta. Widać, że miał złe przeczucia. Malinowy Pląs zniecierpliwiona przebierała łapami. Jej partner zniechęcony wrócił do legowiska wojowników, nie chcąc się w to mieszać. Odczucia klanu były podzielone. Spojrzał na swojego nowego zastępcę. Rudzikowy Śpiew także był zestresowany. Niezapominajkowa Gwiazda spojrzał po klanie.
— Borówkowy Liściu, Zbożowe Pole, Wrzościowy Cieniu, Orzechowy Zmierzchu, Kalinowe Serce, Deszczowy Tańcu, Jagodowy Kroku, Kwitnąca Stokrotko, Brokułowa Łodygo, Fiołkowy Zmierzchu. — wybrał koty. — Bażancie Futro nas poprowadzi. Gerberowa Łapo, Tojadzia Łapa, Daliowa Łapa i Orzechowa Łapa. Pójdziecie z nami, by zobaczyć, jak przebiegają bitwy.
* * *
Klan Wilka czekał już na nich. Gotowi i spięci mierzyli ich spojrzeniami. Nie wyglądali tak słabo. Może informacje o Klanie Wilka były kłamstwem? Pędzący Wiatr dogadał się z liderem Wilczaków. Zdradził ich. Teraz pewnie siedział sobie wygodnie i tylko czekał na jego śmierć. Niezapominajkowa Gwiazda poczuł, jak napinają mu się wszystkie mięśnie.
— Odejdzie z naszych terenów! Słyszycie?! — ogłosił, spoglądając na Jastrzębią Gwiazdę.
Na pysku lidera pojawił się paskudny uśmiech. Parę kotów z jego klanów zaśmiało się, sprawiając, że Nocniaki najeżyły się jeszcze bardziej.
— Teraz! — krzyknął bury, rzucając się w ich stronę.
Wilczaki zalały ich swoimi pazurami i kłami. Starali się ich nie przepuścić dalej. Zbici w grupę, próbowali odpowiadać na ich ataki. Okrzyki i jęki zalały jego uszy. Kolorowe futra migały mu przed ślipiami. Nieznana młoda kotka rzuciła się na niego. Jej liliowe futro usiane cętkami sztywno streszczało na każdą stronę. Z wojennym okrzykiem rzuciła się na niego. Uskoczył, sprawiając, że pazury kotki wbiły się w ziemię zamiast w niego. Zdenerwowana postanowiła ponownie zaatakować. Lider wymijał ataków kotki, mając wzrok utkwiony w burej sylwetce, która powoli się do niego zbliżała. Jeśli go pokona... Jeśli go przegoni jego wojownicy nie będą mieli po co walczyć. Coś uderzyło go w łeb. Czarno-białe futro mignęło mu przed ślipiami.
— Wydrzy...? — miauknął zaskoczony i lekko ogłuszony.
Dobrze znany mu pysk położył po sobie uszy. Nie mógł to uwierzyć. Zaginiony syn Borsuczej Gwiazdy dołączył do Klanu Wilka. Teraz walczył przeciwko nim. Przeciwko swoim krewnym. Swoim braciom. Gniew zagotował się w kocurze. Zdrajca. Lisie łajno. Jaszczurzy odbyt. Był gorszy od swojego ojca. Oszukał ich i zdradził. Nic dziwnego, że Klan Wilka tak dobrze sobie radził, gdy jeden z Nocniaków postanowił zaprzedać im wszystkie informacje o ich klanie.
— Lisie łajno. — usłyszał wrzask.
Orzechowy Zmierzch rzuciła się na kocura.
— Jak mogłeś? Jak śmiałeś nas tak zdradzić? — krzyczała kotka, bez zawahania ryjąc pazurami po wojowniku.
Kocur nie odpowiedział. Próbował bronić się przed pazurami szylkretki, wycofując się coraz bardziej. Niezapominajkowa Gwiazda uderzył liliową kotkę, na którą rzucił się Bażancie Futro. Bardziej lub mniej radzili sobie z odpieraniem ataków Wilczaków. Lecz i to nie mogło trwać zbyt długo.
— Burzaki. — syknęła Brokułowa Łodyga, jeżąc się.
Ujrzał pysk Zajęczej Gwiazdy. Biały kocur otoczony większości rudymi futrami rzucił się do ataku, odcinając im drogę do obozowiska.
— Jesteśmy w potrzasku. — jęknął Jagodowy Krok, spoglądając zrozpaczony na lidera.
Zostali otoczeni. Z obydwóch stron wrogie klany. Odnosili coraz więcej ran. Nie mieli jak się wycofać. Tamci nie walczyli dla korzyści. Martwe ciało Zbożowego Pola dobrze o tym świadczyło. Wypatrzył w tłumie Wrzosową Rzekę. Ukochanego Ptasiego Jazgotu. Ona też okazała się zdrajcą. Był głupcem, że jej zaufał. Teraz przez klan zdrajców mieli zaraz zginąć. Nieznany Burzak rzucił się na niego, ryjąc pazurami w jego grzbiecie. Niezapominajkowa Gwiazda próbował zrzucić z siebie kocura, lecz ten zawzięcie wbijał swe szpony w jego tułowie. Orzechowa Łapa przerażony podbiegł do nich, wgryzając się w ogon przeciwnika. Zdezorientowany Burzak odwrócił się w stronę ucznia, dając okazję liderowi na zrzucenie go z siebie. Nim zdążył podejść do kocura Kwitnąca Stokrotka postanowiła się z nim rozprawić.
— Niezapomajkowa Gwiazdo, boję się. — miauknął kremowy kocurek, uciekając przed wrogimi kotami.
Van przełknął ślinę. Ich sytuacja była makabryczna. Szanse na wygraną nie istniały.
— Weź rodzeństwo i uciekaj. Skryjcie się. Ostrzeżcie klan. — rozkazał, lecz nim skończył kolejny Burzak dorwał Orzechową Łapę.
Brokułowa Łodyga ruszyła synowi na pomoc, wymieniając z liderem krótkie spojrzenie.
— Niezapomianjkowa Gwiazdo, nie wygramy tego. — miauknęła do niego siostra, odkopując od siebie poranionego Wilczaka. — Nie mamy szans. Ucieknij.
Niezapominajek pokręcił trzęsącym się łbem. Uciec? Miał ich porzucić. Niczym tchórz zwiać z pola bitwy pozostawiając ich na śmierć. Nie mógł. Nie mógł tego zrobić.
— Biegnij. — rzuciła siostra, odpychając od siebie kolejnego kota. — Póki jeszcze jest okazja. Jeśli tutaj zginiemy nikt nie ostrzeże obozu. Nasza śmierć pójdzie na martwe. Klan Nocy przestanie istnieć. — miauczała kotka w amoku, coraz słabiej broniąc się przed atakami.
Niezapominajkowa Gwiazda próbował podbiec do szylkretki. Wziąć część atakujących kotów na siebie. Coś jednak uderzyło go w bok, sprawiając, że został oddzielony od tonącej w rudych futrach siostry. Jagodowy Krok spoglądał na niego płacząc. Krew kapała mu z polika mieszając się z łzami.
— Deszczowy Taniec została zabita. Nie chce, by reszta tak skończyła. — jęknął ledwo trzymając się na łapach. — Zrób to. Inaczej jej poświęcenie nie będzie miało sensu.
Niezapominajek otworzył pysk, by odpowiedzieć dawnemu uczniowi. Jak bezsensowy to plan. Że myli się. Że jeszcze mają szanse. Lecz polanę pokrywało coraz więcej martwych ciał. Zapach krwi mieszał się z wonią śmierci. Jagodowy Krok pozbawiony sił ledwo reagował na rzucające się na niego koty. Lider przełknął ciężką gulę w gardle. Musiał to zrobić. Nawet jeśli oznaczało to stratę honoru.
Rzucił się w stronę obozowiska. Burzaki już na niego czekały. Niebieski kocur widząc jak się zbliża wysunął pazury, wczepiając się w ciało lidera. Van próbował go zrzucić. Tuż za nim biegł kolejny Burzak. Szybko został przez nich powalony.
— Wstawaj, kupo mysiego łajna. — syknęła Borówkowy Liść, rzucając się na niebieskiego kocura. — Nawet podczas bitwy zamierzasz świrować?
Niezapominajkowa Gwiazda korzystając z okazji szybko podniósł się, rzucając się dalej do ucieczki.
— A ty gdzie tchórzliwy króliczy zadzie? — wrzeszczała za nim córka dawnej liderki.
— Odejdzie z naszych terenów! Słyszycie?! — ogłosił, spoglądając na Jastrzębią Gwiazdę.
Na pysku lidera pojawił się paskudny uśmiech. Parę kotów z jego klanów zaśmiało się, sprawiając, że Nocniaki najeżyły się jeszcze bardziej.
— Teraz! — krzyknął bury, rzucając się w ich stronę.
Wilczaki zalały ich swoimi pazurami i kłami. Starali się ich nie przepuścić dalej. Zbici w grupę, próbowali odpowiadać na ich ataki. Okrzyki i jęki zalały jego uszy. Kolorowe futra migały mu przed ślipiami. Nieznana młoda kotka rzuciła się na niego. Jej liliowe futro usiane cętkami sztywno streszczało na każdą stronę. Z wojennym okrzykiem rzuciła się na niego. Uskoczył, sprawiając, że pazury kotki wbiły się w ziemię zamiast w niego. Zdenerwowana postanowiła ponownie zaatakować. Lider wymijał ataków kotki, mając wzrok utkwiony w burej sylwetce, która powoli się do niego zbliżała. Jeśli go pokona... Jeśli go przegoni jego wojownicy nie będą mieli po co walczyć. Coś uderzyło go w łeb. Czarno-białe futro mignęło mu przed ślipiami.
— Wydrzy...? — miauknął zaskoczony i lekko ogłuszony.
Dobrze znany mu pysk położył po sobie uszy. Nie mógł to uwierzyć. Zaginiony syn Borsuczej Gwiazdy dołączył do Klanu Wilka. Teraz walczył przeciwko nim. Przeciwko swoim krewnym. Swoim braciom. Gniew zagotował się w kocurze. Zdrajca. Lisie łajno. Jaszczurzy odbyt. Był gorszy od swojego ojca. Oszukał ich i zdradził. Nic dziwnego, że Klan Wilka tak dobrze sobie radził, gdy jeden z Nocniaków postanowił zaprzedać im wszystkie informacje o ich klanie.
— Lisie łajno. — usłyszał wrzask.
Orzechowy Zmierzch rzuciła się na kocura.
— Jak mogłeś? Jak śmiałeś nas tak zdradzić? — krzyczała kotka, bez zawahania ryjąc pazurami po wojowniku.
Kocur nie odpowiedział. Próbował bronić się przed pazurami szylkretki, wycofując się coraz bardziej. Niezapominajkowa Gwiazda uderzył liliową kotkę, na którą rzucił się Bażancie Futro. Bardziej lub mniej radzili sobie z odpieraniem ataków Wilczaków. Lecz i to nie mogło trwać zbyt długo.
— Burzaki. — syknęła Brokułowa Łodyga, jeżąc się.
Ujrzał pysk Zajęczej Gwiazdy. Biały kocur otoczony większości rudymi futrami rzucił się do ataku, odcinając im drogę do obozowiska.
— Jesteśmy w potrzasku. — jęknął Jagodowy Krok, spoglądając zrozpaczony na lidera.
Zostali otoczeni. Z obydwóch stron wrogie klany. Odnosili coraz więcej ran. Nie mieli jak się wycofać. Tamci nie walczyli dla korzyści. Martwe ciało Zbożowego Pola dobrze o tym świadczyło. Wypatrzył w tłumie Wrzosową Rzekę. Ukochanego Ptasiego Jazgotu. Ona też okazała się zdrajcą. Był głupcem, że jej zaufał. Teraz przez klan zdrajców mieli zaraz zginąć. Nieznany Burzak rzucił się na niego, ryjąc pazurami w jego grzbiecie. Niezapominajkowa Gwiazda próbował zrzucić z siebie kocura, lecz ten zawzięcie wbijał swe szpony w jego tułowie. Orzechowa Łapa przerażony podbiegł do nich, wgryzając się w ogon przeciwnika. Zdezorientowany Burzak odwrócił się w stronę ucznia, dając okazję liderowi na zrzucenie go z siebie. Nim zdążył podejść do kocura Kwitnąca Stokrotka postanowiła się z nim rozprawić.
— Niezapomajkowa Gwiazdo, boję się. — miauknął kremowy kocurek, uciekając przed wrogimi kotami.
Van przełknął ślinę. Ich sytuacja była makabryczna. Szanse na wygraną nie istniały.
— Weź rodzeństwo i uciekaj. Skryjcie się. Ostrzeżcie klan. — rozkazał, lecz nim skończył kolejny Burzak dorwał Orzechową Łapę.
Brokułowa Łodyga ruszyła synowi na pomoc, wymieniając z liderem krótkie spojrzenie.
— Niezapomianjkowa Gwiazdo, nie wygramy tego. — miauknęła do niego siostra, odkopując od siebie poranionego Wilczaka. — Nie mamy szans. Ucieknij.
Niezapominajek pokręcił trzęsącym się łbem. Uciec? Miał ich porzucić. Niczym tchórz zwiać z pola bitwy pozostawiając ich na śmierć. Nie mógł. Nie mógł tego zrobić.
— Biegnij. — rzuciła siostra, odpychając od siebie kolejnego kota. — Póki jeszcze jest okazja. Jeśli tutaj zginiemy nikt nie ostrzeże obozu. Nasza śmierć pójdzie na martwe. Klan Nocy przestanie istnieć. — miauczała kotka w amoku, coraz słabiej broniąc się przed atakami.
Niezapominajkowa Gwiazda próbował podbiec do szylkretki. Wziąć część atakujących kotów na siebie. Coś jednak uderzyło go w bok, sprawiając, że został oddzielony od tonącej w rudych futrach siostry. Jagodowy Krok spoglądał na niego płacząc. Krew kapała mu z polika mieszając się z łzami.
— Deszczowy Taniec została zabita. Nie chce, by reszta tak skończyła. — jęknął ledwo trzymając się na łapach. — Zrób to. Inaczej jej poświęcenie nie będzie miało sensu.
Niezapominajek otworzył pysk, by odpowiedzieć dawnemu uczniowi. Jak bezsensowy to plan. Że myli się. Że jeszcze mają szanse. Lecz polanę pokrywało coraz więcej martwych ciał. Zapach krwi mieszał się z wonią śmierci. Jagodowy Krok pozbawiony sił ledwo reagował na rzucające się na niego koty. Lider przełknął ciężką gulę w gardle. Musiał to zrobić. Nawet jeśli oznaczało to stratę honoru.
Rzucił się w stronę obozowiska. Burzaki już na niego czekały. Niebieski kocur widząc jak się zbliża wysunął pazury, wczepiając się w ciało lidera. Van próbował go zrzucić. Tuż za nim biegł kolejny Burzak. Szybko został przez nich powalony.
— Wstawaj, kupo mysiego łajna. — syknęła Borówkowy Liść, rzucając się na niebieskiego kocura. — Nawet podczas bitwy zamierzasz świrować?
Niezapominajkowa Gwiazda korzystając z okazji szybko podniósł się, rzucając się dalej do ucieczki.
— A ty gdzie tchórzliwy króliczy zadzie? — wrzeszczała za nim córka dawnej liderki.
* * *
Powitały go zszokowane spojrzenia. Nie wiedzieli co się dzieje. Jak doszło do tego, że lider wrócił sam.
Wszyscy pozostali zginęli?
Wszyscy pozostali zginęli?
Przepiórcze Gniazdo wybuchła płaczem, dławiąc się łzami na samą myśl, że jej przyjaciele zginęli. Kocięta Deszczowego Tańca patrzyli na niego z nadzieją. Liczyli, że to wszystko jest nieśmiesznym żartem.
— Musimy zrzucić kłodę. — oznajmił patrzącym na niego Nocniakom.
— Musimy zrzucić kłodę. — oznajmił patrzącym na niego Nocniakom.
— Co?
Głuche słowo odbiło się po obozowisku.
— Nie ma czasu. — krzyknął zdenerwowany. — Klan Burzy i Klan Wilka zbliżają się. Mordują bez litości każdego na swojej drodze.
Koty wpadły w panikę. Poddenerwowane głosy błądziły po obozowisku. Trzęsące łapy wprawiały ziemię w drgania.
— Gdzie moi rodzice? Gdzie mój brat? — wypytywał go błagalnie Goździkowa Łapa. — Tylko raz się rozdzieliśmy... tylko raz się rozdzieliśmy... do czego to doprowadziło...
Nie rozumieli. Nie czuli co nadciągało. Rzeź, na którą nikt nie był gotowy.
— Cisza! — krzyknął, zwracając uwagę zrozpaczonych ponownie na siebie. — Jeśli teraz tego nie zrobimy wszyscy zginiemy. Nie będzie miał nas kto pochować. — syknął.
Głuche słowo odbiło się po obozowisku.
— Nie ma czasu. — krzyknął zdenerwowany. — Klan Burzy i Klan Wilka zbliżają się. Mordują bez litości każdego na swojej drodze.
Koty wpadły w panikę. Poddenerwowane głosy błądziły po obozowisku. Trzęsące łapy wprawiały ziemię w drgania.
— Gdzie moi rodzice? Gdzie mój brat? — wypytywał go błagalnie Goździkowa Łapa. — Tylko raz się rozdzieliśmy... tylko raz się rozdzieliśmy... do czego to doprowadziło...
Nie rozumieli. Nie czuli co nadciągało. Rzeź, na którą nikt nie był gotowy.
— Cisza! — krzyknął, zwracając uwagę zrozpaczonych ponownie na siebie. — Jeśli teraz tego nie zrobimy wszyscy zginiemy. Nie będzie miał nas kto pochować. — syknął.
* * *
* * *
Obserwował z daleka rude sylwetki przemykające się polaną. Klan Burzy już czuł się jak u siebie. Mijał pierwszy poranek odkąd zaatakowały ich klany. Głodne i roztrzęsione Nocniaki wędrowały niespokojnie po obozowisku. Zirytowane na każdy liść w powietrzu. Drżące przy każdym głośniejszym dźwięku.
— Zdrajca. — usłyszał syk za sobą.
Odwrócił się w stronę niedużego niebieskiego kocurka. Jego ślipia zwężone niczym krecie wpatrywały się w niego ze wściekłością.
— Zdrajca. — usłyszał syk za sobą.
Odwrócił się w stronę niedużego niebieskiego kocurka. Jego ślipia zwężone niczym krecie wpatrywały się w niego ze wściekłością.
— Tchórz. Przez ciebie zginęli Dalia i Tojadek. — miauknął z oburzeniem. — Zostawiłeś ich tam. Na pewną śmierć. Żeby ratować swoje tłuste i siwe dupsko.
Niezapominajek zjeżył się.
— Uratowałem ciebie. — oznajmił, wstając do ucznia. — I wszystkich tu wokół.
Sarnia Łapa splunął.
— Wolałbym umrzeć niż gnić na tej wyspie do końca dni. — warknął, odchodząc od lidera.
Niezapominajkowa Gwiazda rozejrzał się wokół. Najwidoczniej nie tylko Sarnia Łapa tak uważał. Położył po sobie futro, kuląc ogon pod brzuch. Szydercze spojrzenia. Zdegustowane. Wypełnione nienawiścią. Tonące w bezsilności. Cofnął się o krok, czując rosnące napięcie. Jeszcze uderzenie serca. Jeszcze jeden krok. Rzucą się na niego. Rozszarpią na miejscu.
— Niezapominajku. — słodka woń uderzyła w jego stronę.
Czarna niczym toń nocą kotka podeszła do niego. Nerwowo drgające ciało przyległo do niej bez zastanowienia.
— Sarnia Łapo, wsadził ci ktoś kiedyś język w dupę? — zapytała zaskoczonego ucznia. — Mogę to zaraz zrobić, jeśli się nie zamkniesz.
Niebieski kocur syknął.
— Znalazła się stuknięta starucha. — syknął, odchodząc od nich.
Krucza zamruczała, ocierając się o jego szyję. Był zbyt sparaliżowany strachem by zareagować.
— Chyba nie zdurniałeś na tyle, żeby myśleć, że to prawda? Uratowałeś nas wszystkich. Dzięki tobie kocięta Ptasiego Jazgotu nadal żyją. Chyba słyszałeś co wrogie klany potrafiły robić z naszymi kociętami.
Mroczna wizja wypełniła jego łeb. Historia o Mleczku. O kociaku zmiażdżonym przez wojownika Klanu Klifu. Dziecku rozsmarowanym po ścianach żłobka na oczach jego matki. Wrzosowa Polana opowiadała mu ją. Mu i Kurce, i Orzeszce. Orzeszka. Łzy zalały ślipia na myśl o siostrze. O zmasakrowanym ciele. Pustych ślipiach. Niczym z jego snu.
— Halo, słuchasz mnie, wypłoszu? — zdenerwowana kotka uderzyła go łapą w nos.
Niezapominajek zjeżył się.
— Uratowałem ciebie. — oznajmił, wstając do ucznia. — I wszystkich tu wokół.
Sarnia Łapa splunął.
— Wolałbym umrzeć niż gnić na tej wyspie do końca dni. — warknął, odchodząc od lidera.
Niezapominajkowa Gwiazda rozejrzał się wokół. Najwidoczniej nie tylko Sarnia Łapa tak uważał. Położył po sobie futro, kuląc ogon pod brzuch. Szydercze spojrzenia. Zdegustowane. Wypełnione nienawiścią. Tonące w bezsilności. Cofnął się o krok, czując rosnące napięcie. Jeszcze uderzenie serca. Jeszcze jeden krok. Rzucą się na niego. Rozszarpią na miejscu.
— Niezapominajku. — słodka woń uderzyła w jego stronę.
Czarna niczym toń nocą kotka podeszła do niego. Nerwowo drgające ciało przyległo do niej bez zastanowienia.
— Sarnia Łapo, wsadził ci ktoś kiedyś język w dupę? — zapytała zaskoczonego ucznia. — Mogę to zaraz zrobić, jeśli się nie zamkniesz.
Niebieski kocur syknął.
— Znalazła się stuknięta starucha. — syknął, odchodząc od nich.
Krucza zamruczała, ocierając się o jego szyję. Był zbyt sparaliżowany strachem by zareagować.
— Chyba nie zdurniałeś na tyle, żeby myśleć, że to prawda? Uratowałeś nas wszystkich. Dzięki tobie kocięta Ptasiego Jazgotu nadal żyją. Chyba słyszałeś co wrogie klany potrafiły robić z naszymi kociętami.
Mroczna wizja wypełniła jego łeb. Historia o Mleczku. O kociaku zmiażdżonym przez wojownika Klanu Klifu. Dziecku rozsmarowanym po ścianach żłobka na oczach jego matki. Wrzosowa Polana opowiadała mu ją. Mu i Kurce, i Orzeszce. Orzeszka. Łzy zalały ślipia na myśl o siostrze. O zmasakrowanym ciele. Pustych ślipiach. Niczym z jego snu.
— Halo, słuchasz mnie, wypłoszu? — zdenerwowana kotka uderzyła go łapą w nos.
Zaskoczony pisnął. Smutne zielone ślipia spojrzały na nią niechętnie.
— Zjedz. — rzuciła pod jego łapy. — Sama złapałam. Pływała blisko brzegu, więc rudzielce nie miały czasu zareagować. — pochwaliła się.
Lider niechętnie trącił rybę. Coś z nią nie grało. Albo z nim.
— Niezapominajkowa Gwiazdo. — pewny siebie głos rozległ się za nim.
Zmęczone ślipia przeniosły się na kota. Bure futro przylegało do żeber wojownika. Głód. Widział to w jego oczach. Kaszlnął cicho. Jeszcze jedna noc i wszyscy sami poumierają.
— Zamierzam się wymknąć. Wraz z Bezchmurną Nocą. Tereny bagienne zdają się pozbawione zasięgów Klanu Burzy. Moglibyśmy tam zapolować. I przynieść zwierzynę do obozowiska. Rozejrzeć się za nowym miejscem do życia.
— Zjedz. — rzuciła pod jego łapy. — Sama złapałam. Pływała blisko brzegu, więc rudzielce nie miały czasu zareagować. — pochwaliła się.
Lider niechętnie trącił rybę. Coś z nią nie grało. Albo z nim.
* * *
Zmęczone ślipia przeniosły się na kota. Bure futro przylegało do żeber wojownika. Głód. Widział to w jego oczach. Kaszlnął cicho. Jeszcze jedna noc i wszyscy sami poumierają.
— Zamierzam się wymknąć. Wraz z Bezchmurną Nocą. Tereny bagienne zdają się pozbawione zasięgów Klanu Burzy. Moglibyśmy tam zapolować. I przynieść zwierzynę do obozowiska. Rozejrzeć się za nowym miejscem do życia.
Nie wierzył w dobre intencje kocura. Chciał uciec. Wraz z przyjacielem ratować się.
— Dobrze. — miauknął cicho.
Odciągną uwagę oddziałów Klanu Burzy. Sprawią, że to za nimi będą latać rudzielce. Tymczasem oni będą mogli spokojnie zapolować w wodzie. Włożyć coś do pyska. Nawet jeśli się nie uda będzie dwa pyski mniej do wykarmienia.
— Zróbcie to dzisiejszej nocy. — dodał.
Zwierzyny wciąż było za mało, lecz dzięki Trzcinowej Sadzawce i Bezchmurnemu Niebu Ptasi Jazgot miała na tyle pożywienia by nie stracić swoich młodych. Piątka darmozjadów też nie szła na rękę uwięzionemu klanowi. Nie były nawet ich. Nie byli jednymi z nich. Szepty krążyły wokół kociąt samotniczki-szpiega. Szczególnie problematyczna była Krokus. Kotka, która nie raz podkreślała jak bardzo nie chce tutaj być. Na dodatek ostatnio podczas bójki z nią Kminek straciła ogon. Ptasi Jazgot od tamtego dnia codziennie przychodziła do niego, by powiedzieć, że boi się wychowywać swoje kocięta wśród brutalnych dzikusów. Bała się, że bury kociak kiedyś zachce i jej młodym poodgryzać ogony. Nie dziwił się kotce. Aż pewnego dnia nie wytrzymał tego całego natłoku związanego z młodym samotniczki i mówiąc Trzcinowej Sadzawce, że przy okazji polowania ma rozejrzeć się za rodzicielką kotki wraz z nią, kazał Bezchmurnemu Niebo porzucić kocię w lesie.
Tej i też nocy wojownicy wrócili ranni. Świt powoli wkradał się na niebo, barwiąc wodę jeziora na bordowy kolor. Mokre sylwetki otrzepały się z lodowatej cieczy na brzegu. W pyskach mieli marne trzy zające. Kociaka samotniczki nie było z nimi. Lekka ulga odezwała się gdzieś w głębi kocura.
— Co się stało? — miauknęła zaniepokojona Kijanka, rzucając się w stronę brata.
— Co się stało? — miauknęła zaniepokojona Kijanka, rzucając się w stronę brata.
Buras odłożył zwierzynę, wtulając się w siostrę. Oderwał się od niej, by spojrzeć na zerkające na nich koty Klanu Nocy.
— Banda samotników. — wydusił z siebie.
Powitały go zdezorientowane spojrzenia.
— Oni... Rzuciła się na nas. Bez powodu. Z prawdziwą furią. Czekali tam na nas... — wyznał zszokowany kocur. — Byli tak przepełnieni wściekłością... zupełnie jakby nienawidzili nas od urodzenia. Przez nich... zgubiliśmy Krokus...
— Banda samotników. — wydusił z siebie.
Powitały go zdezorientowane spojrzenia.
— Oni... Rzuciła się na nas. Bez powodu. Z prawdziwą furią. Czekali tam na nas... — wyznał zszokowany kocur. — Byli tak przepełnieni wściekłością... zupełnie jakby nienawidzili nas od urodzenia. Przez nich... zgubiliśmy Krokus...
Bezchmurne Niebo nie skomentował. Odszedł w głąb obozowiska w ciszy. Reszta kotów zbiegła się wokół burego.
— Jak wyglądali? — miauknął Goździk, trącając rannego kocura łapą.
— Jak wyglądali? — miauknął Goździk, trącając rannego kocura łapą.
Do niego doszedł zaciekawiony Sarnia Łapa.
— Kim byli?
— Wcześniej tam ich nie było! — syknęła oburzona Malinowy Pląs, jeżąc się.
— Wszyscy chcą nas wykończyć. — biadoliła Kijankowe Mokradła, wieszając się na bracie.
Coraz więcej kotów zbierało się wokół kocura.
— Klan Gwiazd się na nas mści za kocięta tej zdrajczyni w naszym klanie. — wymamrotał do siebie Muchomorzy Jad.
— Jak śmieli? Wróćmy i pogońmy ich. — stwierdziła pewnie Tulipanowy Płatek, tupiąc gniewnie łapą.
Trzcinowa Sadzawka wśród tłumu spojrzał na lidera. Niezapominajek zmuszony podszedł do kocura.
— Wyczułeś któryś z klanów? — miauknął cicho, wbijając spojrzenie w kocura.
Wojownik pokręcił łbem.
— Nie, ale za to... Pachnieli lisami. — wyznał sam zdając się nie wierzyć w to co mówi.
Lider pokręcił łbem z niedowierzeniem. Koty sprzymierzone z lisami czyhające na ich życie. Po drugiej stronie jeziora dwa klany połączyły siły, by ich mordować. Morderca Zbożowej Gwiazdy wciąż był na wolności. Wciąż chodził pośród nich. Ich współklanowicze zdradzali ich na każdym kroku. W każdym uderzeniu serca. Żyli w klanie morderców i zdrajców. Zostali w nim uwięzieni. Uwięzieni z kotami, które zaprzedały informację o swoim domu bandzie morderców i psychopatów. Na samą myśl o tym, że trójka kociąt Brokułowej Łodygi została najprawdopodobniej zabita, poczuł jak go mdli.
Słodki Język nie kłamała.
„Wasze kocięta rodzić się będą skąpane w mroku. Będą umierać na łapach swych matek w męczarniach, o których nawet śniliście. Strach, wina i zła krew zawrze w waszych żyłach. Gwieździste niebo was porzuci. Przyćmieni przez strach i ból nie zauważycie kiedy węże zaczną kłębić się pod waszymi łapami. Jezioro wypełni krew. Niewinna krew przelana na marne. Klanie Nocy, obiecuję wam osobiście, że pożałujecie swoich zbrodni.”
— Wcześniej tam ich nie było! — syknęła oburzona Malinowy Pląs, jeżąc się.
— Wszyscy chcą nas wykończyć. — biadoliła Kijankowe Mokradła, wieszając się na bracie.
Coraz więcej kotów zbierało się wokół kocura.
— Klan Gwiazd się na nas mści za kocięta tej zdrajczyni w naszym klanie. — wymamrotał do siebie Muchomorzy Jad.
— Jak śmieli? Wróćmy i pogońmy ich. — stwierdziła pewnie Tulipanowy Płatek, tupiąc gniewnie łapą.
Trzcinowa Sadzawka wśród tłumu spojrzał na lidera. Niezapominajek zmuszony podszedł do kocura.
— Wyczułeś któryś z klanów? — miauknął cicho, wbijając spojrzenie w kocura.
Wojownik pokręcił łbem.
— Nie, ale za to... Pachnieli lisami. — wyznał sam zdając się nie wierzyć w to co mówi.
Lider pokręcił łbem z niedowierzeniem. Koty sprzymierzone z lisami czyhające na ich życie. Po drugiej stronie jeziora dwa klany połączyły siły, by ich mordować. Morderca Zbożowej Gwiazdy wciąż był na wolności. Wciąż chodził pośród nich. Ich współklanowicze zdradzali ich na każdym kroku. W każdym uderzeniu serca. Żyli w klanie morderców i zdrajców. Zostali w nim uwięzieni. Uwięzieni z kotami, które zaprzedały informację o swoim domu bandzie morderców i psychopatów. Na samą myśl o tym, że trójka kociąt Brokułowej Łodygi została najprawdopodobniej zabita, poczuł jak go mdli.
Słodki Język nie kłamała.
„Wasze kocięta rodzić się będą skąpane w mroku. Będą umierać na łapach swych matek w męczarniach, o których nawet śniliście. Strach, wina i zła krew zawrze w waszych żyłach. Gwieździste niebo was porzuci. Przyćmieni przez strach i ból nie zauważycie kiedy węże zaczną kłębić się pod waszymi łapami. Jezioro wypełni krew. Niewinna krew przelana na marne. Klanie Nocy, obiecuję wam osobiście, że pożałujecie swoich zbrodni.”
Nie wiedzieli. Za krótko żyli by pamiętać te słowa. Przeklętą przepowiednie, która padła z pyska Czarnej Łapy. Wtedy nikt nie wziął jej na poważnie. Nikt prócz Niezapominajkowej Gwiazdy nie bał się tego co nadejdzie. Aż w końcu nadeszło. Łapy lidera zadrżały pod ciężarem jego ciała.
Byli zgubieni.
Byli zgubieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz