*Przed porwaniem*
Kminek z ciemnego kąta pnia obserwowała matkę i siostrę, szykujące się do snu. Mieli już kilka treningów i zdarzało im się ranić. Posiadali jednak szczaw i pajęczyny, choć Kminek przy zbieraniu go nie przemyślała tego, że ten kiedyś wyschnie. Ale spokojnie, przecież mogli pozbierać nowy. Pajęczyny raczej też nie zabraknie w lesie. Na razie z resztą szczaw kończył się szybko, bo woleli dmuchać na zimne z zadrapaniami niż leczyć infekcje, o których wspomniała Bylica. Krokus też trochę przyniosła.
– Kminek – wzdrygnęła się, wyrwana z myśli i spojrzała w górę. – Idź spać. Musisz zbierać siły.
Na co miała zbierać siły? - chciała zapytać, czując w tym jakieś drugie dno, ale tego nie zrobiła. Rzuciła spojrzenie w bok na siostrę i kiwnęła głową, zbliżając się pod najbliższą ścianę, gdzie leżała już Krokus. Dotknęła ją w nos na dobranoc i położyła się obok, zostawiając między nimi przestrzeń.
Nie spała, choć definitywnie powoli odpływała, słysząc miarowe oddechy rodzeństwa, gdy usłyszała szmery. Trzepnęła uchem i otworzyła jedno oko. Duży cień powoli podnosił się i kierował w stronę wyjścia, oglądając się raz na nich. Co robi Bylica?
Kminek chwilę odczekała po wyjściu kotki i ostrożnie wstała, idąc jej śladami. Wyćwiczona po takim czasie płynnie wydostała się z miejsca ich pobytu i rozglądnęła się. Nie widziała już matki, ale definitywnie czuła jej zapach. Od pierwszego treningu polowania starała się ćwiczyć rozpoznawanie zapachów w czasie spacerów i zapamiętać stuprocentowo ślady rodziny. W końcu koty niewiele różnią się od zwierzyny, na którą polują. Teraz więc szybkim truchtem podążyła po jednym z nich i wkrótce dogoniła powoli idącą wydeptaną ścieżką kotkę. Wtedy zwolniła i zaczęła się skradać, skurczona jak najbliżej podłoża. Czasami widok zasłaniały jej jednak liście i krzaki i właśnie one zdradziły jej obecność zbyt głośnym szelestem w nocnej ciszy. Dorosła kotka zatrzymała się i obejrzała, a przestraszona Kminek skuliła się w pomarańczowo brązowej stercie martwych części roślin i przykryła łapkami pyszczek. Próbowała oddychać jak najciszej. Nie słyszała żadnych kroków i przez chwilę myślała, że się jej upiekło. Nawet rozważała wyjście, by nie zgubić karmicielki. Wtedy właśnie nastąpił ruch i była przygnieciona łapą. Wydała z siebie żałosny, przestraszony pisk, wijąc się.
– Kminek? – usłyszała zaskoczony głos, który zmienił się w syk – Co ty tu robisz?
Ciężar kończyny na plecach zniknął, ale koteczka nie ruszyła się z miejsca. Nerwowo przełknęła ślinę.
– Cześć…? – mruknęła niepewnie, nie wiedząc, co innego powiedzieć.
– Powinnaś spać. – Kociak usłyszał nutę zirytowania.
– No tak, ale… wyszłaś gdzieś, a ja nie mogłam spać – powiedziała na jednym wdechu. – Gdzie idziesz?
– Idę po… zioła dla was. – powiedziała kotka, a Kminek zajaśniały oczy.
– Mogę z tobą? Chcę się nauczyć!
Bylica chwilę patrzyła na nią, po czym westchnęła.
– Skoro i tak tu już jesteś. Ale nie myśl, że ominie cię przez to trening. I idziemy trochę dalej niż zwykle.
Kminek wydała radosne mruknięcie zgadzając się. Ruszyły w stronę, w której rozpoznała drogę nad rzekę. Po drodze zatrzymały się jednak przy jednym drzewie, wokół którego oplatała się inna roślina.
– To bluszcz. Możemy nim przenosić to co zbierzemy. Nie wiemy, co znajdziemy, więc może się przydać. – zaczęła kotka, a Kminek pochyliła się, mimo że mijała go często na spacerach. Bylica chwyciła go w zęby i zaczęła cofać się, ciągnąć go i w końcu zrywając.
– Mam pomysł! – koteczka chwyciła kawałek w zęby i poturlała się, zawijając się w łodygę. Dumna z siebie wypuściła koniec z zębów i podniosła się. Udało jej się nie udusić.
Po dłuższym spacerze były nad rzeką, którą odwiedziły w czasie ostatniego zwiedzania; jeszcze jej nie widziały, ale wyraźnie słyszała jej szum.
Pochyliły się nad grupą ładnych, pomarańczowych kwiatków.
– To aksamitki. Często rosną aż do zimy. Zapobiega infekcjom, zatrzymują krwawienie i pomagają z bólem stawów. Używa się soku albo papki.
– Więc takie połączenie szczawiu i pajęczyny, ale z dodatkiem. – podsumowała i patrzyła, jak Bylica ostrożnie je zrywa wraz z łodygą. Dostrzegła lekki uśmiech na jej pysku. Dorosła kotka przeplotła je przez bluszcz.– Jakie są jeszcze rośliny?
Kotka wydała pomruk, oznaczający, że myśli.
– Jest wrotycz. Taki krzaczek. Ma miękkie liście i małe kwiaty; z żółtymi środkami i białymi płatki. Pewnie rósłby niedaleko gdyby była wcześniejsza pora. Działa ma gorączkę – widząc pytające spojrzenie, wyjaśniła – Wtedy ciało jest bardzo gorące, ale od środka może wydawać ci się zimno i możesz się trząść. Leczy też ból głowy.
Kminek wydała z siebie dźwięk, który miał być potwierdzeniem, że zrozumiała.
– Na bagnach które mijamy, wtedy rósłby też skrzyp. To… trochę przypomina bardzo cienkie, miniaturowe drzewo z igłami, ale jakby będące delikatną trawą? Kiedyś wam pokażę. Przeżuwa się go na okład i nakłada na rany, też leczy infekcje i zatrzymuje krwawienie.
– Co jeszcze zapobiega infekcjom? – Kminek zagadnęła, bo nie chciała myśleć o leczeniu ich. Lepiej do nich po prostu nie dopuścić.
Bylica chwilę milczała, stojąc w bezruchu, myśląc.
– Było na pewno kilka więcej, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć.– kociak pokiwał ze zrozumieniem głową. Bylica i tak była mądra. Wiedziała tyle rzeczy! I chciała ich uczyć o nich! Matka skończyła zbierać kwiatki i chwilę stała wyprostowana, zdając się większa niż zazwyczaj. Kotka stłumiła ziewnięcie.– No już, wracamy. Na razie mamy wystarczająco, a ty musisz chociaż trochę spać.
Powiedziała tak, ale po drodze zrywały więcej szczawiu, który swoim pikantnym smakiem drażnił język Kminek.
– Kminek – wzdrygnęła się, wyrwana z myśli i spojrzała w górę. – Idź spać. Musisz zbierać siły.
Na co miała zbierać siły? - chciała zapytać, czując w tym jakieś drugie dno, ale tego nie zrobiła. Rzuciła spojrzenie w bok na siostrę i kiwnęła głową, zbliżając się pod najbliższą ścianę, gdzie leżała już Krokus. Dotknęła ją w nos na dobranoc i położyła się obok, zostawiając między nimi przestrzeń.
Nie spała, choć definitywnie powoli odpływała, słysząc miarowe oddechy rodzeństwa, gdy usłyszała szmery. Trzepnęła uchem i otworzyła jedno oko. Duży cień powoli podnosił się i kierował w stronę wyjścia, oglądając się raz na nich. Co robi Bylica?
Kminek chwilę odczekała po wyjściu kotki i ostrożnie wstała, idąc jej śladami. Wyćwiczona po takim czasie płynnie wydostała się z miejsca ich pobytu i rozglądnęła się. Nie widziała już matki, ale definitywnie czuła jej zapach. Od pierwszego treningu polowania starała się ćwiczyć rozpoznawanie zapachów w czasie spacerów i zapamiętać stuprocentowo ślady rodziny. W końcu koty niewiele różnią się od zwierzyny, na którą polują. Teraz więc szybkim truchtem podążyła po jednym z nich i wkrótce dogoniła powoli idącą wydeptaną ścieżką kotkę. Wtedy zwolniła i zaczęła się skradać, skurczona jak najbliżej podłoża. Czasami widok zasłaniały jej jednak liście i krzaki i właśnie one zdradziły jej obecność zbyt głośnym szelestem w nocnej ciszy. Dorosła kotka zatrzymała się i obejrzała, a przestraszona Kminek skuliła się w pomarańczowo brązowej stercie martwych części roślin i przykryła łapkami pyszczek. Próbowała oddychać jak najciszej. Nie słyszała żadnych kroków i przez chwilę myślała, że się jej upiekło. Nawet rozważała wyjście, by nie zgubić karmicielki. Wtedy właśnie nastąpił ruch i była przygnieciona łapą. Wydała z siebie żałosny, przestraszony pisk, wijąc się.
– Kminek? – usłyszała zaskoczony głos, który zmienił się w syk – Co ty tu robisz?
Ciężar kończyny na plecach zniknął, ale koteczka nie ruszyła się z miejsca. Nerwowo przełknęła ślinę.
– Cześć…? – mruknęła niepewnie, nie wiedząc, co innego powiedzieć.
– Powinnaś spać. – Kociak usłyszał nutę zirytowania.
– No tak, ale… wyszłaś gdzieś, a ja nie mogłam spać – powiedziała na jednym wdechu. – Gdzie idziesz?
– Idę po… zioła dla was. – powiedziała kotka, a Kminek zajaśniały oczy.
– Mogę z tobą? Chcę się nauczyć!
Bylica chwilę patrzyła na nią, po czym westchnęła.
– Skoro i tak tu już jesteś. Ale nie myśl, że ominie cię przez to trening. I idziemy trochę dalej niż zwykle.
Kminek wydała radosne mruknięcie zgadzając się. Ruszyły w stronę, w której rozpoznała drogę nad rzekę. Po drodze zatrzymały się jednak przy jednym drzewie, wokół którego oplatała się inna roślina.
– To bluszcz. Możemy nim przenosić to co zbierzemy. Nie wiemy, co znajdziemy, więc może się przydać. – zaczęła kotka, a Kminek pochyliła się, mimo że mijała go często na spacerach. Bylica chwyciła go w zęby i zaczęła cofać się, ciągnąć go i w końcu zrywając.
– Mam pomysł! – koteczka chwyciła kawałek w zęby i poturlała się, zawijając się w łodygę. Dumna z siebie wypuściła koniec z zębów i podniosła się. Udało jej się nie udusić.
Po dłuższym spacerze były nad rzeką, którą odwiedziły w czasie ostatniego zwiedzania; jeszcze jej nie widziały, ale wyraźnie słyszała jej szum.
Pochyliły się nad grupą ładnych, pomarańczowych kwiatków.
– To aksamitki. Często rosną aż do zimy. Zapobiega infekcjom, zatrzymują krwawienie i pomagają z bólem stawów. Używa się soku albo papki.
– Więc takie połączenie szczawiu i pajęczyny, ale z dodatkiem. – podsumowała i patrzyła, jak Bylica ostrożnie je zrywa wraz z łodygą. Dostrzegła lekki uśmiech na jej pysku. Dorosła kotka przeplotła je przez bluszcz.– Jakie są jeszcze rośliny?
Kotka wydała pomruk, oznaczający, że myśli.
– Jest wrotycz. Taki krzaczek. Ma miękkie liście i małe kwiaty; z żółtymi środkami i białymi płatki. Pewnie rósłby niedaleko gdyby była wcześniejsza pora. Działa ma gorączkę – widząc pytające spojrzenie, wyjaśniła – Wtedy ciało jest bardzo gorące, ale od środka może wydawać ci się zimno i możesz się trząść. Leczy też ból głowy.
Kminek wydała z siebie dźwięk, który miał być potwierdzeniem, że zrozumiała.
– Na bagnach które mijamy, wtedy rósłby też skrzyp. To… trochę przypomina bardzo cienkie, miniaturowe drzewo z igłami, ale jakby będące delikatną trawą? Kiedyś wam pokażę. Przeżuwa się go na okład i nakłada na rany, też leczy infekcje i zatrzymuje krwawienie.
– Co jeszcze zapobiega infekcjom? – Kminek zagadnęła, bo nie chciała myśleć o leczeniu ich. Lepiej do nich po prostu nie dopuścić.
Bylica chwilę milczała, stojąc w bezruchu, myśląc.
– Było na pewno kilka więcej, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć.– kociak pokiwał ze zrozumieniem głową. Bylica i tak była mądra. Wiedziała tyle rzeczy! I chciała ich uczyć o nich! Matka skończyła zbierać kwiatki i chwilę stała wyprostowana, zdając się większa niż zazwyczaj. Kotka stłumiła ziewnięcie.– No już, wracamy. Na razie mamy wystarczająco, a ty musisz chociaż trochę spać.
Powiedziała tak, ale po drodze zrywały więcej szczawiu, który swoim pikantnym smakiem drażnił język Kminek.
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz