końcówka Pory Opadających Liści
— Wiedziałam, że złym pomysłem będzie iść za tobą — mruknęła Mysz zła, gdy wdepnęła w kolejne błoto. Ugh, jakie ohydztwo! Rozmokła ziemia była tak strasznie obleśna. Chociaż wszystko, co jest w połowie wodą, na zawsze pozostanie dla kremowej najgorszym paskudztwem na świecie.
Ruda zerknęła na nią kątem oka, napuszając futerko.
— To mogłaś być szybsza, cykorze — odparła z lekka w nerwach, tuląc uszy — Próbuje ją dostrzec, ale to na nic.
Z każdym oddechem i uderzeniem serca była coraz bardziej niepewna tego wszystkiego. Jak niby ma ją odszukać? Strażniczka opowiadała im trochę o tym, jak powinny wyczuwać zagrożenie, gdy jej nie ma. Na każdy podejrzany dźwięk, zapach czy głos miały być cicho i uciekać lub się schować. W końcu ich tandetne pacnięcia tymi słabowitymi łapkami to żadne obrażenia. Na samo przypomnienie sobie tych słów, kotka wykrzywiła pyszczek w złości.
— To próbuj bardziej — jej przemyślenia przerwała kremowa, która wyprzedziła swoją siostrę dumnym truchtem — Żaden z ciebie przewodnik, skoro tak szybko się poddajesz. Ja cię obronie!
Rosa zmrużyła oczy, unosząc łeb i patrząc na nią wyzywająco.
— Ha, mówi to ktoś, kto nie potrafi się podnieść, gdy ktoś na nim siedzi — odpowiedziała sarkastycznie, na co Mucha napuszyła się urażona.
— Dlatego, że jesteś ciężka! — odwarknęła agresywnie, zbijając rudą z tropu. Zaraz, że niby jaka jest?? Że ona jest gruba?!
Pyszczek Rosy otworzył się szeroko, gdy dotarły do niej te wszystkie słowa.
— Spójrz najpierw na siebie! Sama jesteś ciężka!
— Ja jednak jestem tylko dlatego, że przerastam cię o długość mojego kroku!
Po czym kontynuowały te dość głośną wymianę zdań, jakby zapomniały, że nie przebywają aktualnie w Norze. Cały las mógł je usłyszeć w odległości kilku króliczych susów.
Przestały na siebie krzyczeć, gdy Rosa kątem oka dostrzegła małe, szare ciałko przemykające tuż za Myszą. Śmignęło na tyle szybko, że koteczka trudno mogła je dostrzec. Skupiona nastawiła uszy do przodu, otwierając nieco pyszczek. Czy to było to, co myślała?
— Teraz to mnie specjalnie ignorujesz, bo wiesz, że przegrałaś! — odpowiedziała triumfalnie kremowa, unosząc się wyżej na łapkach — Przyznaj si-
Łapka niebieskookiej momentalnie znalazła się na pyszczku jej siostry, uciszając jej królewskie zapędy. Nadal patrzyła w stronę stworzonka skupiona, zniżając się na łapach. Co oznaczało, że zdjęła ją również z Myszy, by ta jeszcze czasem nie myślała, by jej oblizać w złośliwości.
Widziała, jak się zatrzymało. Dziwiło ją tylko to, że w ogóle się tutaj pojawiło.
— Opuść ogon — nagle Rosa drgnęła zaskoczona razem z Myszą, słysząc cichy głos za sobą — Niżej na łapach, pysk do przodu, cicho.
Spojrzały obie za siebie, dostrzegając wychyloną z krzaków głowę Ryjówki. Obserwowała je obie uważnie, unosząc jedną z brwi. Zaraz, co ona mówiła…
Rosa zestresowała się widocznie, próbując obniżyć się na łapach. Na tyle, że zachwiało nią lekko, gdy chciała wysunąć do przodu łapkę. Jakby splątała się lekko, jej równowaga zniknęła, a sama ruda padła się niczym długa na mokra ziemię.
Stworzonko momentalnie wyczuło, jak ziemia zadrżała, po czym czmychnęło w suchą trawę i tyle je widziały.
Niebieskie oczy kociaka przygasły lekko, gdy usłyszała chichy śmiech Myszy za sobą. Poczuła jednak jak siostra podeszła do niej i pomogła wstać, czego Rosa nie zrobiła jakoś prędko. Czuła się zawstydzona tym, jak to wszystko wyszło, że nawet nie spojrzała bezpośrednio w stronę Ryjówki.
— Jak nas znalazłaś mamo? — zapytała Mysz, spoglądając na nią i przekrzywiając głowę.
— Po prostu wracałam do Nory i na was trafiłam — stwierdziła kotka, po czym Ryjówka tylko spojrzała na swoje córki znacząco, marszcząc nos.
— Zresztą trudno was nie usłyszeć — odparła ironicznie, unosząc brwi — Jesteście głośniejsze niż stary zziajany borsuk biegnący przez las.
Po czym bezceremonialnie wyciągnęła głowę z krzaka, znikając im z oczu.
Obie koteczki spuściły uszy w dół i zapewne, gdyby mogły, spaliłyby się ze wstydu. Spojrzały na siebie wzajemnie, przy czym to Rosa wystawiła język w stronę siostry.
— Cykooor — syknęła kpiąco ruda, przysiadając bliżej ziemi.
— Memejaaa — odparła szyderczo Mysz, odwzajemniając ten sam gest w kierunku pointki.
— Długo jeszcze się wzajemnie wyzywać, czy wreszcie się ruszycie? — twardy głos Strażniczki sprawił, że obie drgnęły zestresowane. Szybko się podniosły i skierowały w jej stronę truchtem. Nie zrobiły tego ze strachu, uśmiechając się do siebie szczęśliwe.
Czas zacząć porządną naukę.
Ruda zerknęła na nią kątem oka, napuszając futerko.
— To mogłaś być szybsza, cykorze — odparła z lekka w nerwach, tuląc uszy — Próbuje ją dostrzec, ale to na nic.
Z każdym oddechem i uderzeniem serca była coraz bardziej niepewna tego wszystkiego. Jak niby ma ją odszukać? Strażniczka opowiadała im trochę o tym, jak powinny wyczuwać zagrożenie, gdy jej nie ma. Na każdy podejrzany dźwięk, zapach czy głos miały być cicho i uciekać lub się schować. W końcu ich tandetne pacnięcia tymi słabowitymi łapkami to żadne obrażenia. Na samo przypomnienie sobie tych słów, kotka wykrzywiła pyszczek w złości.
— To próbuj bardziej — jej przemyślenia przerwała kremowa, która wyprzedziła swoją siostrę dumnym truchtem — Żaden z ciebie przewodnik, skoro tak szybko się poddajesz. Ja cię obronie!
Rosa zmrużyła oczy, unosząc łeb i patrząc na nią wyzywająco.
— Ha, mówi to ktoś, kto nie potrafi się podnieść, gdy ktoś na nim siedzi — odpowiedziała sarkastycznie, na co Mucha napuszyła się urażona.
— Dlatego, że jesteś ciężka! — odwarknęła agresywnie, zbijając rudą z tropu. Zaraz, że niby jaka jest?? Że ona jest gruba?!
Pyszczek Rosy otworzył się szeroko, gdy dotarły do niej te wszystkie słowa.
— Spójrz najpierw na siebie! Sama jesteś ciężka!
— Ja jednak jestem tylko dlatego, że przerastam cię o długość mojego kroku!
Po czym kontynuowały te dość głośną wymianę zdań, jakby zapomniały, że nie przebywają aktualnie w Norze. Cały las mógł je usłyszeć w odległości kilku króliczych susów.
Przestały na siebie krzyczeć, gdy Rosa kątem oka dostrzegła małe, szare ciałko przemykające tuż za Myszą. Śmignęło na tyle szybko, że koteczka trudno mogła je dostrzec. Skupiona nastawiła uszy do przodu, otwierając nieco pyszczek. Czy to było to, co myślała?
— Teraz to mnie specjalnie ignorujesz, bo wiesz, że przegrałaś! — odpowiedziała triumfalnie kremowa, unosząc się wyżej na łapkach — Przyznaj si-
Łapka niebieskookiej momentalnie znalazła się na pyszczku jej siostry, uciszając jej królewskie zapędy. Nadal patrzyła w stronę stworzonka skupiona, zniżając się na łapach. Co oznaczało, że zdjęła ją również z Myszy, by ta jeszcze czasem nie myślała, by jej oblizać w złośliwości.
Widziała, jak się zatrzymało. Dziwiło ją tylko to, że w ogóle się tutaj pojawiło.
— Opuść ogon — nagle Rosa drgnęła zaskoczona razem z Myszą, słysząc cichy głos za sobą — Niżej na łapach, pysk do przodu, cicho.
Spojrzały obie za siebie, dostrzegając wychyloną z krzaków głowę Ryjówki. Obserwowała je obie uważnie, unosząc jedną z brwi. Zaraz, co ona mówiła…
Rosa zestresowała się widocznie, próbując obniżyć się na łapach. Na tyle, że zachwiało nią lekko, gdy chciała wysunąć do przodu łapkę. Jakby splątała się lekko, jej równowaga zniknęła, a sama ruda padła się niczym długa na mokra ziemię.
Stworzonko momentalnie wyczuło, jak ziemia zadrżała, po czym czmychnęło w suchą trawę i tyle je widziały.
Niebieskie oczy kociaka przygasły lekko, gdy usłyszała chichy śmiech Myszy za sobą. Poczuła jednak jak siostra podeszła do niej i pomogła wstać, czego Rosa nie zrobiła jakoś prędko. Czuła się zawstydzona tym, jak to wszystko wyszło, że nawet nie spojrzała bezpośrednio w stronę Ryjówki.
— Jak nas znalazłaś mamo? — zapytała Mysz, spoglądając na nią i przekrzywiając głowę.
— Po prostu wracałam do Nory i na was trafiłam — stwierdziła kotka, po czym Ryjówka tylko spojrzała na swoje córki znacząco, marszcząc nos.
— Zresztą trudno was nie usłyszeć — odparła ironicznie, unosząc brwi — Jesteście głośniejsze niż stary zziajany borsuk biegnący przez las.
Po czym bezceremonialnie wyciągnęła głowę z krzaka, znikając im z oczu.
Obie koteczki spuściły uszy w dół i zapewne, gdyby mogły, spaliłyby się ze wstydu. Spojrzały na siebie wzajemnie, przy czym to Rosa wystawiła język w stronę siostry.
— Cykooor — syknęła kpiąco ruda, przysiadając bliżej ziemi.
— Memejaaa — odparła szyderczo Mysz, odwzajemniając ten sam gest w kierunku pointki.
— Długo jeszcze się wzajemnie wyzywać, czy wreszcie się ruszycie? — twardy głos Strażniczki sprawił, że obie drgnęły zestresowane. Szybko się podniosły i skierowały w jej stronę truchtem. Nie zrobiły tego ze strachu, uśmiechając się do siebie szczęśliwe.
Czas zacząć porządną naukę.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz