końcówka Pory Opadających Liści
Czekoladowa smuga śmignęła prędko pomiędzy wysoką, pożółkniętą trawą. Przemknęła razem z wiatrem, który wywoływał poruszenie się wszystkiego dookoła. Na tyle głośno, że nie dało się odróżnić tego od dźwięków otoczenia. Zatrzymała się nagle, przykucając przy ziemi i patrząc czujnie przed siebie. Wiało jej w pysk, więc nikt nie będzie jej niepokoił. I dobrze, bowiem była zdecydowanie zbyt blisko zagrożenia.
Cichy pisk i syk nastąpiły po sobie bardzo szybko. Konkretnie jakieś kilka króliczych susów od Ryjówki, która stuliła uszy. Wywróciła oczami w lekkiej irytacji, odwracając swój pysk w stronę cicho kłócących się kociąt. Nie wiedziała już, ile razy nastąpiły sobie wzajemnie na ogony. Robiły to specjalnie, nie patrzyły pod łapy? Ewentualnie mogła stwierdzić, że były zbyt zaaferowane tym, co aktualnie robiły, by myśleć o wzajemnej zemście.
— Jeśli dalej będziecie się zachowywać tak głośno, możemy za chwilę nie mieć takiej sielanki jak teraz — zwróciła im uwagę, sprawiając, że pyszczki obu kotek zamknęły się momentalnie. Z czego zaobserwować mogła, że Mysz próbuje zachowywać się poważnie. Rosa tylko patrzyła spod byka, będąc podirytowana obecną sytuacją.
— To niech nauczy się chodzić, nie tobie sprawiła ból trzy razy! — odburknęła ruda pointka, podchodząc do Ryjówki bez żadnej oznaki strachu. Na pewno jednak czuła się częściowo zawstydzona, przez to, że nie patrzyła matce prosto w oczy.
Ryjówka spojrzała na swoje dzieci, uśmiechając się leciutko kącikiem pyska. Coraz lepiej mogła zauważyć, że te dwie z pewnością mają cos z jej charakteru.
— Nie, ale jeśli nie przestaniecie być głośno, ktoś inny może nas znaleźć — odparła Ryjówka, spoglądając ponownie w stronę linii drzew znajdujących się przed nimi — Powąchajcie.
Rosa i Mysz spojrzały nagle na kotkę zainteresowane. Obie koteczki podniosły pyszczki, węsząc w powietrzu. Nagły podmuch wiatru przywiał do nosa rudej kotki nieprzyjemnie ostry i jednocześnie dziwnie nieprzyjemny zapach. Kotka skrzywiła się z niesmakiem, a Mysz aż drgnęła z odrazą.
— Pachnie jakby cos tam zgniło — odparła Rosa zniechęcona, zasłaniając nosek i otwierając pysk. Jakież było jej zdziwienie, gdy odór stał się o wiele mocniejszy niż wcześniej.
— To zapach członków Klanu Nocy — zaczęła ponownie starsza, spoglądając nadal czujnie w kierunku granicy — Rybojady, które potrafią naprawdę dobrze pływać w wodzie.
W tej chwili Mysz wydusiła z siebie przeciągłe rzężenie, jakby miała zaraz umrzeć.
Oh, inne koty! Zarówno jedna, jak i druga nie miały większej okazji zobaczyć innego osobnika ich rodzaju. Nawet prawie wcale, jedyne co Rosa pamięta to obecność i zapach jednego z nich, który z pewnością nie był ani jej siostrą, ani matką.
— A zapach tego kota, co był w Norze? — zapytała po chwili, obserwując, jak wibrysy starszej się naprostowały.
Czekoladowa szylkretka szastnęła ogonem, podnosząc się na łapy po krótkiej chwili. Pointka nie wiedziała, czy powinna to brać za dobry znak. W końcu mogła wdepnąć w nie to, co powinna. Nie chciała zirytować Strażniczki, po prostu ma- zdecydowanie za dużo pytań, na które chce znać odpowiedź.
— To był Szkarłat, wasz ojciec — podsumowała Ryjówka, ostatni raz patrząc w stronę granicy Klanu Nocy i obróciła się, idąc wzdłuż niej w kierunku mokradeł — O nim kiedy indziej, na razie przekazuje wam, że nie macie w ogóle przekraczać tej granicy — spojrzała na córki, które jednocześnie mruknęły zawiedzione — A najlepiej to w ogóle się do niej nie zbliżać… jak na razie.
Cichy pisk i syk nastąpiły po sobie bardzo szybko. Konkretnie jakieś kilka króliczych susów od Ryjówki, która stuliła uszy. Wywróciła oczami w lekkiej irytacji, odwracając swój pysk w stronę cicho kłócących się kociąt. Nie wiedziała już, ile razy nastąpiły sobie wzajemnie na ogony. Robiły to specjalnie, nie patrzyły pod łapy? Ewentualnie mogła stwierdzić, że były zbyt zaaferowane tym, co aktualnie robiły, by myśleć o wzajemnej zemście.
— Jeśli dalej będziecie się zachowywać tak głośno, możemy za chwilę nie mieć takiej sielanki jak teraz — zwróciła im uwagę, sprawiając, że pyszczki obu kotek zamknęły się momentalnie. Z czego zaobserwować mogła, że Mysz próbuje zachowywać się poważnie. Rosa tylko patrzyła spod byka, będąc podirytowana obecną sytuacją.
— To niech nauczy się chodzić, nie tobie sprawiła ból trzy razy! — odburknęła ruda pointka, podchodząc do Ryjówki bez żadnej oznaki strachu. Na pewno jednak czuła się częściowo zawstydzona, przez to, że nie patrzyła matce prosto w oczy.
Ryjówka spojrzała na swoje dzieci, uśmiechając się leciutko kącikiem pyska. Coraz lepiej mogła zauważyć, że te dwie z pewnością mają cos z jej charakteru.
— Nie, ale jeśli nie przestaniecie być głośno, ktoś inny może nas znaleźć — odparła Ryjówka, spoglądając ponownie w stronę linii drzew znajdujących się przed nimi — Powąchajcie.
Rosa i Mysz spojrzały nagle na kotkę zainteresowane. Obie koteczki podniosły pyszczki, węsząc w powietrzu. Nagły podmuch wiatru przywiał do nosa rudej kotki nieprzyjemnie ostry i jednocześnie dziwnie nieprzyjemny zapach. Kotka skrzywiła się z niesmakiem, a Mysz aż drgnęła z odrazą.
— Pachnie jakby cos tam zgniło — odparła Rosa zniechęcona, zasłaniając nosek i otwierając pysk. Jakież było jej zdziwienie, gdy odór stał się o wiele mocniejszy niż wcześniej.
— To zapach członków Klanu Nocy — zaczęła ponownie starsza, spoglądając nadal czujnie w kierunku granicy — Rybojady, które potrafią naprawdę dobrze pływać w wodzie.
W tej chwili Mysz wydusiła z siebie przeciągłe rzężenie, jakby miała zaraz umrzeć.
Oh, inne koty! Zarówno jedna, jak i druga nie miały większej okazji zobaczyć innego osobnika ich rodzaju. Nawet prawie wcale, jedyne co Rosa pamięta to obecność i zapach jednego z nich, który z pewnością nie był ani jej siostrą, ani matką.
— A zapach tego kota, co był w Norze? — zapytała po chwili, obserwując, jak wibrysy starszej się naprostowały.
Czekoladowa szylkretka szastnęła ogonem, podnosząc się na łapy po krótkiej chwili. Pointka nie wiedziała, czy powinna to brać za dobry znak. W końcu mogła wdepnąć w nie to, co powinna. Nie chciała zirytować Strażniczki, po prostu ma- zdecydowanie za dużo pytań, na które chce znać odpowiedź.
— To był Szkarłat, wasz ojciec — podsumowała Ryjówka, ostatni raz patrząc w stronę granicy Klanu Nocy i obróciła się, idąc wzdłuż niej w kierunku mokradeł — O nim kiedy indziej, na razie przekazuje wam, że nie macie w ogóle przekraczać tej granicy — spojrzała na córki, które jednocześnie mruknęły zawiedzione — A najlepiej to w ogóle się do niej nie zbliżać… jak na razie.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz