*Przed porodem Plusk*
Wysunął się na początek kolejki, gdy z legowiska medyka wyszła Mrówka ze swoim tatą. Za nim stał jeszcze Księżyc i Świt, a tuż obok Krecik. Biedna Plusk miała łapy pełne roboty. Nie chciał wiedzieć, jaką rozpacz musiała teraz odczuwać. Jej partner został okaleczony na stałe i nawet nie mógł powiedzieć, kto mu to uczynił.
Agrest pogubił się w działaniach mordercy, odkąd usłyszał, co się stało. Lubił Bza, ale nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu. Nie należał do grona jego bliskich. To spowodowało, że znów zaczął zastanawiać się nad motywami mordercy. Może tak naprawdę chciał skrzywdzić innego kota niż Agrest? Tylko kogo? Drewno nie była związana z nikim innym, Gronostaj też nie. No może oprócz Janowca. Jednak on nie trzymał się z Tajfun.
A może oprawca w ten sposób próbował uśpić czujność Agresta, by zaraz zaatakować ważniejszą dla niego osobę? Albo zwyczajnie stwierdził, iż poszerzy potencjalne ofiary o koty, do których żywił sympatię? Wszystko wydawało się możliwe.
Ta niewiedza tylko podsycała jego niepokój. Już naprawdę nic nie rozumiał.
— Co tobie pomaga, gdy ci ciężko? — zapytał mentorkę.
— Głównie Jaskółka — westchnęła. — Jeśli nie, wiara.
— Wiara? Wiara w co?
— W to, że moi zmarli bliscy są szczęśliwi razem z Wszechmatką. I...
— Jak są szczęśliwi, skoro nie żyją? I z jaką Wszechmatką?
— Według nas duch każdego kota opuszcza swoje ciało po śmierci. Udaje się na ostatnią wędrówkę, by przejść do wymiaru duchowego. Jeśli odnajdzie drogę, łączy się ze światem i doświadcza go w pełni. Jego dusza nadal istnieje, tylko my jej nie dostrzegamy. A Matka to...
— Poczekaj, jak się łączy? Z czym?
— Z każdym elementem świata, czyli przyrodą, duszami innych oraz samą Matką. Staje się z nimi jednością, wspólnotą. To daje mu szczęście – jest wtedy kompletny.
Hm, ciekawe. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, co jest po śmierci. Skupiał się bardziej na doświadczaniu obecnego życia. Miło byłoby myśleć, że jego zamordowani bliscy są szczęśliwi.
— Chyba… chyba rozumiem. Więc, o co chodzi z tą Matką?
— Matka to byt, który włada światem. Wszystko pochodzi od niej, a więc jest ona obecna we wszystkim. Każdym z nas, każdym stworzeniu, każdym elemencie natury — wytłumaczyła mu. — Każdy postrzega ją trochę inaczej. Ja ufam, że jest również istotą kochającą, która dba i czuwa nad nami.
Jego głowa trochę nie nadążała za wszystkimi informacjami, ale brzmiało to interesująco. Wiara w coś takiego faktycznie musiała być pocieszająca.
— Teraz twoja kolej — wyrwał go z zamyślenia Zimoziół, który właśnie wyszedł z legowiska Plusk.
— Jakbyś miał jeszcze jakieś pytania, to śmiało — zawołała za uczniem Krecik. — Zawsze możesz do nas dołączyć koło strumienia. W każdą ćwiartkę księżyca spotykamy się tam z Jaskółką i Żurawiną, by porozmawiać.
Agrest kiwnął głową na mentorkę i wszedł do środka.
Agrest pogubił się w działaniach mordercy, odkąd usłyszał, co się stało. Lubił Bza, ale nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu. Nie należał do grona jego bliskich. To spowodowało, że znów zaczął zastanawiać się nad motywami mordercy. Może tak naprawdę chciał skrzywdzić innego kota niż Agrest? Tylko kogo? Drewno nie była związana z nikim innym, Gronostaj też nie. No może oprócz Janowca. Jednak on nie trzymał się z Tajfun.
A może oprawca w ten sposób próbował uśpić czujność Agresta, by zaraz zaatakować ważniejszą dla niego osobę? Albo zwyczajnie stwierdził, iż poszerzy potencjalne ofiary o koty, do których żywił sympatię? Wszystko wydawało się możliwe.
Ta niewiedza tylko podsycała jego niepokój. Już naprawdę nic nie rozumiał.
— Co tobie pomaga, gdy ci ciężko? — zapytał mentorkę.
— Głównie Jaskółka — westchnęła. — Jeśli nie, wiara.
— Wiara? Wiara w co?
— W to, że moi zmarli bliscy są szczęśliwi razem z Wszechmatką. I...
— Jak są szczęśliwi, skoro nie żyją? I z jaką Wszechmatką?
— Według nas duch każdego kota opuszcza swoje ciało po śmierci. Udaje się na ostatnią wędrówkę, by przejść do wymiaru duchowego. Jeśli odnajdzie drogę, łączy się ze światem i doświadcza go w pełni. Jego dusza nadal istnieje, tylko my jej nie dostrzegamy. A Matka to...
— Poczekaj, jak się łączy? Z czym?
— Z każdym elementem świata, czyli przyrodą, duszami innych oraz samą Matką. Staje się z nimi jednością, wspólnotą. To daje mu szczęście – jest wtedy kompletny.
Hm, ciekawe. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, co jest po śmierci. Skupiał się bardziej na doświadczaniu obecnego życia. Miło byłoby myśleć, że jego zamordowani bliscy są szczęśliwi.
— Chyba… chyba rozumiem. Więc, o co chodzi z tą Matką?
— Matka to byt, który włada światem. Wszystko pochodzi od niej, a więc jest ona obecna we wszystkim. Każdym z nas, każdym stworzeniu, każdym elemencie natury — wytłumaczyła mu. — Każdy postrzega ją trochę inaczej. Ja ufam, że jest również istotą kochającą, która dba i czuwa nad nami.
Jego głowa trochę nie nadążała za wszystkimi informacjami, ale brzmiało to interesująco. Wiara w coś takiego faktycznie musiała być pocieszająca.
— Teraz twoja kolej — wyrwał go z zamyślenia Zimoziół, który właśnie wyszedł z legowiska Plusk.
— Jakbyś miał jeszcze jakieś pytania, to śmiało — zawołała za uczniem Krecik. — Zawsze możesz do nas dołączyć koło strumienia. W każdą ćwiartkę księżyca spotykamy się tam z Jaskółką i Żurawiną, by porozmawiać.
Agrest kiwnął głową na mentorkę i wszedł do środka.
***
Zastrzygł uszami na wołanie liderki. Co tym razem? Czy wreszcie dowiedziała się, kto jest mordercą? A może postanowiła wprowadzić nową zasadę, która rozwiąże ich problemy? Wątpił w to, ale wciąż miał małą nadzieję.
— Agreście, wystąp.
Chwila. On miał wystąpić? Czy… czy ona go mianuje? Teraz? Teraz! Błysk go mianuje!
Zrobił drżący krok w kierunku przywódczyni.
— Najwyższy czas, abyś dołączył do grona wojowników. Pomimo ciężkich czasów, w jakich przyszło ci się szkolić, wykazałeś się niezwykłą niezłomnością i pracowitością. Czy przysięgasz pozostać lojalnym naszej społeczności i walczyć za jej dobro?
— Przysięgam.
Ta chwila wydawała się tak nierealna. Już myślał, iż nigdy się jej nie doczeka.
— A zatem witamy cię jako nowego wojownika Owocowego Lasu!
Sapnął rozemocjonowany. Klanowicze zaczęli skandować jego imię, jednak on nie był stanie się ruszyć. Miał wrażenie, że gdyby to zrobił, zaraz dostałby zawrotów głowy. Został wojownikiem! Coś, czego tak bardzo pragnął. Coś, na co czekał tyle czasu. Wręcz marzył o tym momencie. Teraz to się spełniło i nie w jego snach!
Kolejne koty podchodziły, by mu pogratulować. Pierwsza była Krecik. Nawet powiedziała, że jest z niego dumna! Później stanął przed nim Kuklik, Irys i inni. Jednak po umyśle Agresta krążyło tylko jedno imię. Janowiec. Powinien się tutaj zjawić. Dlaczego więc go nie było? Przecież… przecież zrobił wszystko w swojej mocy. A co, jeśli źle zinterpretował słowa liliowego? Nie. To nie mogło być prawdą. Ale… ale on miał przyjść. I nic z tego. Czyli już nigdy mu nie wybaczy? Czyli już nigdy nie-
Drgnął na dotyk czyjejś łapy. Gwałtownie obrócił głowę.
Tata.
— Gratuluję, synu. — Uśmiechnął się szeroko.
C. D. N.
Wyleczeni: Agrest, Orzeł, Mrówka, Księżyc, Świt, Zimoziół
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz