*przed porwaniem*
- Co to za roślina? - Rumianek. Na wzmocnienie. Przydaje się podczas długich podróży.
- A to?
- Trybula. Na zainfekowane rany i bóle brzucha.
- To?
- Podbiał. Leczy spękane poduszki łap i kocięcy kaszel, ułatwia też oddychanie.
- A więc teraz twoja kolej Deszczyk, co to jest…
Krokus przymknęła swe ślipka, gdy tylko mama przeszła do przepytywania następnego kocięcia. Ona, Kminek i Deszczyk powtarzały zastosowania ziół od wczesnego rana. Z tego właśnie powodu bura była strasznie zmęczona, bo nie wyspała się. Całą noc Fiołek kopał ją przez sen. Przynajmniej teraz ona i jej jednolite siostry znały więcej ziół dzięki tym porannym pobudkom. Oczywiście, polowanie i wspinaczka dalej były priorytetem, ale o medykamentach w między czasie też można było się pouczyć. Kiedy tylko matka skończyła przepytywać Deszczyk, która była ostatnia w kolejce, zgarnęła pozostałe ze swoich dzieci i ruszyła wraz z nimi w stronę kolejnego drzewa treningowego.
- Dzisiaj wespniecie się na ten niski grab.
Niski? To było jak dla niej wysoko, ale nie komentowała. Mogło być gorzej. Srebrny syn Sadu skoczył na drzewo zaraz po Kminek, po czym zaczął się wspinać. Potem skoczyła Deszczyk a na koniec cętkowana i Skowronek. Żółtooka koteczka wbiła swe pazurki w korę drzewa. Podciągnęła się, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Nawet dobrze jej szło. Miała zamiar zatrzymać się na pierwszej nadającej się do tego gałęzi by odpocząć, ale postanowiła, że postawi sobie poprzeczkę troszkę wyżej i spróbuje wejść na drugą. Kiedy dotarła do odpowiedniej gałęzi, nie czuła jakiegoś większego zmęczenia. Chyba nabierała wprawy. Wskoczyła na nią, aby dać swoim łapkom chwilę odpocząć. Spojrzała na Skowronek, która zatrzymała się na pierwszej gałęzi, nieco dysząc. Dalej coś jej było, bo męczyła się bardzo szybko. Krokus zauważyła nawet, iż szylkretka stara się to ukrywać, ale mimo wszystko nie szło jej to jakoś wybitnie. Bura przeniosła wzrok na Deszczyk, siedzącą na konarze po drugiej stronie drzewa. Cętkowana posłała zielonookiej siostrze lekki uśmieszek, a ta odpowiedziała tym samym. Potem znów uczepiła się pnia aby kontynuować wspinaczkę. Wskoczyła na trzecią. Szło jej bardzo dobrze! Ale radocha nie potrwała długo, bo tylna łapka miodowookiej ześlizgnęła się z gałęzi. Przerażona spojrzała w dół, czego zaraz pożałowała. Kiedy udało jej się znów uzyskać równowagę, na chwilę zamknęła oczka. Musiała się uspokoić. Wdech, wydech, wdech…i…wydech…tak.
Młoda uniosła głowę po czym wstała. Następnie zaczęła wspinać się jeszcze wyżej. Kminek siedziała bardzo wysoko. Krokus pragnęła dogonić siostrę. Po pewnym czasie zmęczona usiadła na kolejnym konarze. Jeszcze tylko raz. Już prawie. Konar na którym siedziała liliowa był tuż nad jej głową. Bura oddychała ciężko. Da sobie radę. Da radę. Wdech wydech i znowu. Jedna łapa, druga łapa, raz dwa, raz i dwa… aż w końcu, na ostatnim odcinku, poczuła, jak jej pazury przestają być wsunięte. Pisnęła, gdy zaczęła się samoistnie zsuwać. Przerażona spojrzała na Bylicę siedzącą u dołu. Była taka…mała. Akurat wtedy, kiedy z powodu paniki zaczynała się hiper wentylować, jej brązowooka siostra chwyciła ją za kark i wciągnęła na gałąź.
- D-d-dziękuję Kminek. – miauknęła Krokus, po czym przytuliła się do młodszej siostry.
- WOOOWWWWWWWWW – usłyszała podekscytowany głos Fiołka. I wtedy otworzyła oczy, aby zobaczyć, że stąd miała piękny widok na całą polanę. Słońce było już dosyć nisko, przez co liście drzewa były oświetlane pomarańczowym światłem.
- Brawo, moje skarby! Weszliście bardzo wysoko! Możecie już zejść! – powiedziała matka z dołu.
- Dobrze mamo, tylko chwilę odpoczniemy! – wymiauczała w stronę Bylicy cętkowana. Potem przeniosła wzrok na czekoladowe futerko pomarańczowookiej siostry. Koteczka siedziała na…chyba czwartej gałęzi? Jak na dzisiaj bardzo dobrze jej poszło. Ale oni weszli prawie dwa razy wyżej. Biedna Skowronek…
Kiedy już odpoczęli, ona, jej siostry i brat zeszli z grabu. Matka pochwaliła ich, podała im posiłek, który niestety nie wystarczył na tyle, aby napełnić ich brzuchy. Potem wrócili do ich pieńka, jeszcze raz powtórzyli zioła i poszli spać, wtuleni w siebie nawzajem.
[przyznane 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz