Nadeszła pora opadających liści. Ta, której wszyscy po powodziach się bali jak ognia. Tymczasem Papla wygrzewywała się w gorącym słońcu. Patrzenie jak woda wysycha było przepięknym widokiem. Wszyscy korzystali ze słonecznej pogody.
– Co u ciebie, Paplo? Mianowanie się zbliża, co nie? – zaczepił i wyrwał z transu młodą kotkę niebieski wojownik o ciepłych, zielonych oczach. Od razu rozpoznała Mysikrólika i się uśmiechnęła do niego, czując smakowity zapach świeżej zwierzyny.
– Hah, no chyba. – miauknęła, wyciągając się po ziemi i ziewając głęboko.
– Czekam aż w końcu będziemy mogli wspólnie biegać po lesie, polować na ptaki, gonić za szczurami... – wymieniał Mysikróliczy Ślad, odstawiając swoją zdobycz - długą jaszczurkę bez ogona. – Pewnie nawet nie wiesz co straciłaś przez te wszystkie księżyce.
Bura speszyła się z lekka.
– Chyba mogę się domyślić. – strzepnęła uchem.
– Nie martw się, będzie cudownie. Czekam, aż spowrotem zostaniesz Kuną.
– Jastrzębia Gwiazda mówił, że odzyskam to imię gdy zrobię coś bohaterskiego.
– Szybko tego dokonasz. – zapewnił ją szary. – Na każdym kroku są tu dziki i włóczęgi. Wystarczy że przegnasz jednego i już po sprawie. Zastanawiasz się jakie będziesz mieć imię wojownika?
– Nie wiem już sama. – wzruszyła ramionami.
Mysikrólik wyglądał jakby intensywnie myślał by coś wymyśleć, ale mu się nie udało.
– Na pewno będzie cudowne.
– Dzięki. – powiedziała cicho, kładąc głowę na łapach.
– Hej, coś cię trapi? - końcówka ogona wojownika poruszyła się nerwowo. Nie chciała martwić brata. Bo po co? Nie potrzebował do życia informacji o jej troskach.
– Nic. Nie martw się o mnie.
– No dawaj. – miauknął. – Marnie wyglądasz.
Jak mogłaby mu odmówić?
– No bo wiesz... Ja... – urwała w połowie, głośno przełykając ślinę. Żenujące. Co jeśli brat ją znienawidzi? Co jak potraktuje to jako zdradę? A może stwierdzi, że to wszystko jest głupie i niedorzeczne? – Ja chyba nie chce być wojownikiem. Zioła są...
– I to wszystko? – powiedział z uśmiechem na pysku Mysikrólik. – Przecież to się da załatwić! Siostra medyczka... Brzmi super! Chodź! – niebieski pociągnął Paplę za sobą, wbiegając do medycznego łoża.
– Czegoś wam potrzeba? – spytał Deszczowa Chmura, zerkając na dwójkę.
– Gdzie jest Ośnieżona Łąka?
– Mysi, ja chyba jednak...
– Wiem że tego chcesz, Kuna. Nie ukrywaj.
– A co jak Szron mnie znienawidzi?
– Będzie miał problem.
– No nie wiem...
– Tu jestem. – szepnęła pogodnie Ośnieżona, wychodząc z czeluści legowiska uzdrowicieli. – Czego potrzebujesz?
– Papla chce się uczyć na medyka! - powiedział Mysikróliczy Ślad, patrząc na siostrę, która wyprostowala się, starając wyglądać jak najbardziej pewnie. Skinęła głową i otworzyła pysk.
– To... Prawda. – wymamrotała cicho, czując że wszystkie oczy lądują na niej.
Płowa medyczka otworzyła pysk, ale nie uciekło z niego żadne słowo. Dopiero po chwili się jakby ocknęła.
– To świetna wiadomość, naprawdę. Zawsze wiedziałam, że coś cię ciągnie w tą stronę. – miauknęła.
– Możemy o tym powiedzieć Jastrzębiej Gwieździe? – spytał szczęśliwy Mysikrólik, klepiąc siostrę po głowie. Ośnieżona Łąka skinęła głową.
– Oczywiście. – wymamrotała bura kotka. Zaraz już wszyscy stali pod legowiskiem lidera.
– Witaj, Jastrzębia Gwiazdo. – weszła do legowiska niepewnie Ośnieżona Łąka, upewniając się że lider z nikim nie rozmawia w tej chwili. Na szczęście kocur siedział tu samotnie. – Papla zadecydowała, że chce się uczyć na medyka pod moją opieką.
Młoda uśmiechnęła się nieśmiało do burego. Wyglądał na zadowolonego.
– Nie ma żadnego problemu. Właściwie, możemy przeprowadzić ceremonię już gdy patrol graniczny wróci, by byli wszyscy. – oznajmił spokojnie.
– Dziękuje, Jastrzębia Gwiazdo. – bąknęła Papla, wychodząc.
***
– Paplo, twoja kara dobiegła końca. Nadszedł czas, abyś została na powrót uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia medyka będziesz się nazywać Paplająca Łapa. Twoją mentorką będzie Ośnieżona Łaką. Mam nadzieję, że Śnieg przekaże ci całą swoją wiedzę.
Po całej polanie rozniosły się szmery, jak gdyby już powstawały nowe plotki na jej temat. Strzepnęła uchem i to zignorowała, starając się jak najbardziej skupić na Jastrzębiej Gwieździe.
– Ośnieżona Łąko, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Pokazałaś nam swoją ogromną wiedzę i oddanie. Będziesz mentorką Paplającej Łapy. Mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę i wytrenujesz ją na dobrego medyka.
Spojrzała głęboko w żółte oczy płowej uzdrowicielki. Mimo tego, że marzyła o takiej ceremonii, martwiła się, a to zdradzał jej uśmiech. Cały wypełniony stresem.
– Co?! – zawarczał Oszronione Słońce. Widać po nim było, że doznał obłędnego szoku.
– Paplająca Łapa zdecydowała, że ścieżka wojownika nie jest dla niej. – odmiauknął wciąż radośnie Mysikróliczy Ślad.
– Przecież tyle księżyców cię uczyłem i nawet nie pisnęłaś słowem!
– Oszronione Słońce, uspokój się, bo inaczej się to nieciekawie skończy. – powiedziała spokojnym głosem zastępczyni.
– Jak mam się uspokoić gdy ona-?! – urwał, wpatrując się w kulącą się za mentorką kotkę. Paplająca Łapa odwróciła wzrok. Wiedziała to od samego początku. Że zawiedzie wszystkich dookoła swoim wyborem. Wcale nie była przekonana i teraz ma rację.
– J-jeśli chcecie mogę się uczyć na wojownika! – wymamrotała cicho, ale nikt jej nie usłyszał. Szron zdążył już rozpocząć ożywioną dyskusję albo kłótnię i to na niej skupiła się uwaga innych.
– Powinna być wojownikiem.
– To jej życie i jej sprawa, co z nim zrobi.
– Zmarnowała całe szkolenie.
– Miała od zawsze łapę do ziół. Będzie dobrym medykiem.
– Na medyka się uczy od urodzenia! Nie powinno się zmieniać profesji, bo niczego się nie nauczy.
– To była dobra decyzja. W naszym Klanie nie będzie brakowało medyków. Teraz gdy są wszędzie te dziki...
– Jesteście bandą hipokrytów! – powiedział głośno Oszronione Słońce. – W niczym się nie umiecie zgodzić.
– Nie podważaj kompetencji Klanu Wilka, włóczęgo! – syknęła Sosnowa Igła. – Trzymaj język za zębami, jeśli nie potrafisz go używać!
– Wszyscy spokój!
– Czyli myślisz, że jestem od ciebie gorszy? Doceniam nasz Klan jak tylko mogę.
– Spokój!
– Chodź Paplająca Łapo. – szepnęła Ośnieżona Łąka, co wyrwało małą z transu. – Jesteśmy teraz oboje medykami, nie powinniśmy się wciągać w klanowe spory.
– Ale to moja sprawa.
– To sprawa twojego byłego mentora. Chodź.
Legowisko medyka znała już na wylot. Te same skalne ściany, legowiska czy prowizoryczny składzik.
– Musisz sobie znaleźć trochę mchu na legowisko.. Ale to nie dziś. Jest późno. Weź legowisko dla chorych.
– Ten mniszek wygląda na zwietrzały.. – miauknęła Papla. – Pójdziemy pozbierać?
– Idzie noc. Chodźmy spać.
– Dobrze. – mruknęła Paplająca. Wzięła dla siebie kupkę porostów i mszystego leża, by ubić je w jeden wielki filc.
– Witaj Paplo pośród nas. – usłyszała ciepły głos Deszczowej Chmury, rudego medyka.
– Cześć.
– Jestem dumny z Ośnieżonej Łąki, że ma własną uczennicę. – miauknął, przypatrując się jej uważnie. – Myślę, że będziesz dobrą medyczką.
– Dziękuję panu.
– Nie musisz do mnie mówić panu, jeszcze tak stary nie jestem. – z rozbawienia zaszeleścił wąsami. – Mów mi po imieniu. Deszczowa Chmura, ale to pewnie wiesz.
Zaśmiała się cicho i wszyscy zamilkli.
– Em.. Witajcie. – przerwała ciszę Borówkowy Krzew. – Trochę mam krzywy ogon...
– Co zrobiłaś? – podniósł się Deszcz i obejrzał szarą.
– Jakoś tak wyszło. Myślałam, że to minie.
– Zaraz ci to nastawię... – miauknął Deszcz, zachęcając ruchem ogona uczennicę swojej byłej terminatorki, by popatrzyła. Płowa medyczka natomiast już spała jak zabita.
Obserwowała powolnie proces, ale w ciemności widziała niewiele. Dziwiła się że stary uzdrowiciel może to zrobić w takim mroku. Borówka szybko podziękowała i wyszła. Wszyscy się ułożyli wygodnie i zasnęli. Koniec.
Nie dla Paplającej Łapy, która nie mogła spać. Wszystko poplątała. Przodkowie w których zdawało jej się, że wierzyła coraz mocniej nie byli dotąd tak dużym problemem. Ot, zwykły wojownik. Teraz, gdy była już uczennicą medyka jej obawy się nasiliły. Przecież jej praca to odczytywanie omenów od Klanu Gwiazdy! I od kogo ma się teraz uczyć? Oszronione Słońce jej nienawidzi. Zdradziła go bez nawet bąknięcia słowem na ten temat. Mrocznemu Omenowi nie ufała tak, by móc się go pytać o to. Już i tak wiedział, a trzymał z Jastrzębią Gwiazdą. Słowa Geparda odbijały się w jej głowie donośnym echem. Nie można było mu zaufać, nie ważne jak sympatyczny się wydaje.
Musiała się przejść, skoro już i tak wszyscy spali. Odetchnęła z ulgą, czując czyste powietrze. Musiała się przyzwyczaić do ostrego zapachu ziół.
– Witaj Paplająca Łapo. Potrzebujesz czegoś?
Głos pochodzący z ciemności przestraszył młodą kocicę, zaczęła się rozglądać, szukać zagrożenia. W końcu jednak rozpoznała go i wpadła na pewien pomysł.
– Właściwie...
Wyleczeni: Borówkowy Krzew
– Co u ciebie, Paplo? Mianowanie się zbliża, co nie? – zaczepił i wyrwał z transu młodą kotkę niebieski wojownik o ciepłych, zielonych oczach. Od razu rozpoznała Mysikrólika i się uśmiechnęła do niego, czując smakowity zapach świeżej zwierzyny.
– Hah, no chyba. – miauknęła, wyciągając się po ziemi i ziewając głęboko.
– Czekam aż w końcu będziemy mogli wspólnie biegać po lesie, polować na ptaki, gonić za szczurami... – wymieniał Mysikróliczy Ślad, odstawiając swoją zdobycz - długą jaszczurkę bez ogona. – Pewnie nawet nie wiesz co straciłaś przez te wszystkie księżyce.
Bura speszyła się z lekka.
– Chyba mogę się domyślić. – strzepnęła uchem.
– Nie martw się, będzie cudownie. Czekam, aż spowrotem zostaniesz Kuną.
– Jastrzębia Gwiazda mówił, że odzyskam to imię gdy zrobię coś bohaterskiego.
– Szybko tego dokonasz. – zapewnił ją szary. – Na każdym kroku są tu dziki i włóczęgi. Wystarczy że przegnasz jednego i już po sprawie. Zastanawiasz się jakie będziesz mieć imię wojownika?
– Nie wiem już sama. – wzruszyła ramionami.
Mysikrólik wyglądał jakby intensywnie myślał by coś wymyśleć, ale mu się nie udało.
– Na pewno będzie cudowne.
– Dzięki. – powiedziała cicho, kładąc głowę na łapach.
– Hej, coś cię trapi? - końcówka ogona wojownika poruszyła się nerwowo. Nie chciała martwić brata. Bo po co? Nie potrzebował do życia informacji o jej troskach.
– Nic. Nie martw się o mnie.
– No dawaj. – miauknął. – Marnie wyglądasz.
Jak mogłaby mu odmówić?
– No bo wiesz... Ja... – urwała w połowie, głośno przełykając ślinę. Żenujące. Co jeśli brat ją znienawidzi? Co jak potraktuje to jako zdradę? A może stwierdzi, że to wszystko jest głupie i niedorzeczne? – Ja chyba nie chce być wojownikiem. Zioła są...
– I to wszystko? – powiedział z uśmiechem na pysku Mysikrólik. – Przecież to się da załatwić! Siostra medyczka... Brzmi super! Chodź! – niebieski pociągnął Paplę za sobą, wbiegając do medycznego łoża.
– Czegoś wam potrzeba? – spytał Deszczowa Chmura, zerkając na dwójkę.
– Gdzie jest Ośnieżona Łąka?
– Mysi, ja chyba jednak...
– Wiem że tego chcesz, Kuna. Nie ukrywaj.
– A co jak Szron mnie znienawidzi?
– Będzie miał problem.
– No nie wiem...
– Tu jestem. – szepnęła pogodnie Ośnieżona, wychodząc z czeluści legowiska uzdrowicieli. – Czego potrzebujesz?
– Papla chce się uczyć na medyka! - powiedział Mysikróliczy Ślad, patrząc na siostrę, która wyprostowala się, starając wyglądać jak najbardziej pewnie. Skinęła głową i otworzyła pysk.
– To... Prawda. – wymamrotała cicho, czując że wszystkie oczy lądują na niej.
Płowa medyczka otworzyła pysk, ale nie uciekło z niego żadne słowo. Dopiero po chwili się jakby ocknęła.
– To świetna wiadomość, naprawdę. Zawsze wiedziałam, że coś cię ciągnie w tą stronę. – miauknęła.
– Możemy o tym powiedzieć Jastrzębiej Gwieździe? – spytał szczęśliwy Mysikrólik, klepiąc siostrę po głowie. Ośnieżona Łąka skinęła głową.
– Oczywiście. – wymamrotała bura kotka. Zaraz już wszyscy stali pod legowiskiem lidera.
– Witaj, Jastrzębia Gwiazdo. – weszła do legowiska niepewnie Ośnieżona Łąka, upewniając się że lider z nikim nie rozmawia w tej chwili. Na szczęście kocur siedział tu samotnie. – Papla zadecydowała, że chce się uczyć na medyka pod moją opieką.
Młoda uśmiechnęła się nieśmiało do burego. Wyglądał na zadowolonego.
– Nie ma żadnego problemu. Właściwie, możemy przeprowadzić ceremonię już gdy patrol graniczny wróci, by byli wszyscy. – oznajmił spokojnie.
– Dziękuje, Jastrzębia Gwiazdo. – bąknęła Papla, wychodząc.
***
– Paplo, twoja kara dobiegła końca. Nadszedł czas, abyś została na powrót uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia medyka będziesz się nazywać Paplająca Łapa. Twoją mentorką będzie Ośnieżona Łaką. Mam nadzieję, że Śnieg przekaże ci całą swoją wiedzę.
Po całej polanie rozniosły się szmery, jak gdyby już powstawały nowe plotki na jej temat. Strzepnęła uchem i to zignorowała, starając się jak najbardziej skupić na Jastrzębiej Gwieździe.
– Ośnieżona Łąko, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Pokazałaś nam swoją ogromną wiedzę i oddanie. Będziesz mentorką Paplającej Łapy. Mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę i wytrenujesz ją na dobrego medyka.
Spojrzała głęboko w żółte oczy płowej uzdrowicielki. Mimo tego, że marzyła o takiej ceremonii, martwiła się, a to zdradzał jej uśmiech. Cały wypełniony stresem.
– Co?! – zawarczał Oszronione Słońce. Widać po nim było, że doznał obłędnego szoku.
– Paplająca Łapa zdecydowała, że ścieżka wojownika nie jest dla niej. – odmiauknął wciąż radośnie Mysikróliczy Ślad.
– Przecież tyle księżyców cię uczyłem i nawet nie pisnęłaś słowem!
– Oszronione Słońce, uspokój się, bo inaczej się to nieciekawie skończy. – powiedziała spokojnym głosem zastępczyni.
– Jak mam się uspokoić gdy ona-?! – urwał, wpatrując się w kulącą się za mentorką kotkę. Paplająca Łapa odwróciła wzrok. Wiedziała to od samego początku. Że zawiedzie wszystkich dookoła swoim wyborem. Wcale nie była przekonana i teraz ma rację.
– J-jeśli chcecie mogę się uczyć na wojownika! – wymamrotała cicho, ale nikt jej nie usłyszał. Szron zdążył już rozpocząć ożywioną dyskusję albo kłótnię i to na niej skupiła się uwaga innych.
– Powinna być wojownikiem.
– To jej życie i jej sprawa, co z nim zrobi.
– Zmarnowała całe szkolenie.
– Miała od zawsze łapę do ziół. Będzie dobrym medykiem.
– Na medyka się uczy od urodzenia! Nie powinno się zmieniać profesji, bo niczego się nie nauczy.
– To była dobra decyzja. W naszym Klanie nie będzie brakowało medyków. Teraz gdy są wszędzie te dziki...
– Jesteście bandą hipokrytów! – powiedział głośno Oszronione Słońce. – W niczym się nie umiecie zgodzić.
– Nie podważaj kompetencji Klanu Wilka, włóczęgo! – syknęła Sosnowa Igła. – Trzymaj język za zębami, jeśli nie potrafisz go używać!
– Wszyscy spokój!
– Czyli myślisz, że jestem od ciebie gorszy? Doceniam nasz Klan jak tylko mogę.
– Spokój!
– Chodź Paplająca Łapo. – szepnęła Ośnieżona Łąka, co wyrwało małą z transu. – Jesteśmy teraz oboje medykami, nie powinniśmy się wciągać w klanowe spory.
– Ale to moja sprawa.
– To sprawa twojego byłego mentora. Chodź.
Legowisko medyka znała już na wylot. Te same skalne ściany, legowiska czy prowizoryczny składzik.
– Musisz sobie znaleźć trochę mchu na legowisko.. Ale to nie dziś. Jest późno. Weź legowisko dla chorych.
– Ten mniszek wygląda na zwietrzały.. – miauknęła Papla. – Pójdziemy pozbierać?
– Idzie noc. Chodźmy spać.
– Dobrze. – mruknęła Paplająca. Wzięła dla siebie kupkę porostów i mszystego leża, by ubić je w jeden wielki filc.
– Witaj Paplo pośród nas. – usłyszała ciepły głos Deszczowej Chmury, rudego medyka.
– Cześć.
– Jestem dumny z Ośnieżonej Łąki, że ma własną uczennicę. – miauknął, przypatrując się jej uważnie. – Myślę, że będziesz dobrą medyczką.
– Dziękuję panu.
– Nie musisz do mnie mówić panu, jeszcze tak stary nie jestem. – z rozbawienia zaszeleścił wąsami. – Mów mi po imieniu. Deszczowa Chmura, ale to pewnie wiesz.
Zaśmiała się cicho i wszyscy zamilkli.
– Em.. Witajcie. – przerwała ciszę Borówkowy Krzew. – Trochę mam krzywy ogon...
– Co zrobiłaś? – podniósł się Deszcz i obejrzał szarą.
– Jakoś tak wyszło. Myślałam, że to minie.
– Zaraz ci to nastawię... – miauknął Deszcz, zachęcając ruchem ogona uczennicę swojej byłej terminatorki, by popatrzyła. Płowa medyczka natomiast już spała jak zabita.
Obserwowała powolnie proces, ale w ciemności widziała niewiele. Dziwiła się że stary uzdrowiciel może to zrobić w takim mroku. Borówka szybko podziękowała i wyszła. Wszyscy się ułożyli wygodnie i zasnęli. Koniec.
Nie dla Paplającej Łapy, która nie mogła spać. Wszystko poplątała. Przodkowie w których zdawało jej się, że wierzyła coraz mocniej nie byli dotąd tak dużym problemem. Ot, zwykły wojownik. Teraz, gdy była już uczennicą medyka jej obawy się nasiliły. Przecież jej praca to odczytywanie omenów od Klanu Gwiazdy! I od kogo ma się teraz uczyć? Oszronione Słońce jej nienawidzi. Zdradziła go bez nawet bąknięcia słowem na ten temat. Mrocznemu Omenowi nie ufała tak, by móc się go pytać o to. Już i tak wiedział, a trzymał z Jastrzębią Gwiazdą. Słowa Geparda odbijały się w jej głowie donośnym echem. Nie można było mu zaufać, nie ważne jak sympatyczny się wydaje.
Musiała się przejść, skoro już i tak wszyscy spali. Odetchnęła z ulgą, czując czyste powietrze. Musiała się przyzwyczaić do ostrego zapachu ziół.
– Witaj Paplająca Łapo. Potrzebujesz czegoś?
Głos pochodzący z ciemności przestraszył młodą kocicę, zaczęła się rozglądać, szukać zagrożenia. W końcu jednak rozpoznała go i wpadła na pewien pomysł.
– Właściwie...
Wyleczeni: Borówkowy Krzew
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz