Tego dnia futro Łasicy sprawowało idealną funkcję izolacji termicznej, dzięki której kotka nie marzła. Wszędzie poza żłobkiem i pozostałymi legowiskami padał śnieg lub deszcz, a wiatr nie pozwalał o sobie zapomnieć, targając kocie futra i podrygując ich wąsami. Szylkretka wstała i wyprężyła grzbiet, rozglądając się po kociarni. Królowe spały jak zabite, a u ich boku jej marni bracia nazywający się jej rodzeństwem. Już teraz nie mogła uwierzyć w to jak łatwo dali się tym klifiakom omamić. Ona wiedziała, że tu nie należą, że to nie jest ich dom. Po rozejrzeniu się wyszła z groty, jednakże w tym momencie pewność siebie zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Wiatr dmuchnął w jej pysk, wywracając kocię na plecy.
— Cholibka. — Na szczęście mała szybko się podniosła, skręcając w lewo. Za cel obrała sobie najbliższą grotę, tak więc ruszyła przez śnieg zmieszany z błotem w jej stronę. Zdawała sobie sprawę, że będzie musiała jak najszybciej się po tym umyć. Stawiając malutkie kroki, bo tylko na takie mogła sobie pozwolić, doczłapała się do jakiegoś legowiska. Spoglądając na jego ustrój i węsząc zapachy, zrozumiała, że należy ono do starszyzny, co na chwilę ją przybiło, bo miała nadzieję, że trafi tu na coś ciekawszego niż stare zgrzybiałe staruszki.
— A ta mała, po co się tu doczołgała? — Zapytał jakiś głos. Łasica szybko położyła po sobie uszy i zaczęła rozglądać się za swoim potencjalnym rozmówcą. Był to średniego wzrostu liliowy kocur raczej niechętny do kontynuowania dialogu. Arlekinka wytknęła w jego stronę język gdy tylko się obrócił i usiadła w wejściu, czując bijący chłód od strony grzbietu. Powoli zaczęła wylizywać ubłocone kończyny gdy nagle poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Szybko obróciła łeb w stronę dużo większego od niej burego kocura, który jednak w porównaniu z innymi przedstawicielami grupy dorosłych wcale nie był taki wysoki. To, co rzucało się kotce w oczy, to zdecydowanie totalnie niezadbane futro. Arlekince aż cofało się na widok tej mieszanki ziół, piachu i sierści. Miejscami futro kocura było nawet pozlepiane.
— Dzie-dzień dobry — wydukało kocię, starając patrzeć się tylko w oczy starszego.
— Dzień dobry mała Łasiczko... Nie zgubiłaś się przypadkiem? — Uśmiechnął się kocur.
Szylkretowe kocię przełknęło ślinę. Oczywiście, że się nie zgubiła. Chciała tylko wyprostować łapcie! Po dosyć długiej analizie wyglądu starszego przypomniała sobie, że sama miała ubrudzone futro, więc szybko wzięła się za jego czyszczenie, unikając swoimi błękitnym ślepiami wzroku burego.
— Cholibka. — Na szczęście mała szybko się podniosła, skręcając w lewo. Za cel obrała sobie najbliższą grotę, tak więc ruszyła przez śnieg zmieszany z błotem w jej stronę. Zdawała sobie sprawę, że będzie musiała jak najszybciej się po tym umyć. Stawiając malutkie kroki, bo tylko na takie mogła sobie pozwolić, doczłapała się do jakiegoś legowiska. Spoglądając na jego ustrój i węsząc zapachy, zrozumiała, że należy ono do starszyzny, co na chwilę ją przybiło, bo miała nadzieję, że trafi tu na coś ciekawszego niż stare zgrzybiałe staruszki.
— A ta mała, po co się tu doczołgała? — Zapytał jakiś głos. Łasica szybko położyła po sobie uszy i zaczęła rozglądać się za swoim potencjalnym rozmówcą. Był to średniego wzrostu liliowy kocur raczej niechętny do kontynuowania dialogu. Arlekinka wytknęła w jego stronę język gdy tylko się obrócił i usiadła w wejściu, czując bijący chłód od strony grzbietu. Powoli zaczęła wylizywać ubłocone kończyny gdy nagle poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Szybko obróciła łeb w stronę dużo większego od niej burego kocura, który jednak w porównaniu z innymi przedstawicielami grupy dorosłych wcale nie był taki wysoki. To, co rzucało się kotce w oczy, to zdecydowanie totalnie niezadbane futro. Arlekince aż cofało się na widok tej mieszanki ziół, piachu i sierści. Miejscami futro kocura było nawet pozlepiane.
— Dzie-dzień dobry — wydukało kocię, starając patrzeć się tylko w oczy starszego.
— Dzień dobry mała Łasiczko... Nie zgubiłaś się przypadkiem? — Uśmiechnął się kocur.
Szylkretowe kocię przełknęło ślinę. Oczywiście, że się nie zgubiła. Chciała tylko wyprostować łapcie! Po dosyć długiej analizie wyglądu starszego przypomniała sobie, że sama miała ubrudzone futro, więc szybko wzięła się za jego czyszczenie, unikając swoimi błękitnym ślepiami wzroku burego.
<Pierwszy Brzasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz