końcówka Pory Opadających Liści
Ten dźwięk. Irytujący, przypominający o najgorszym uczuciu, jakie kiedykolwiek doświadczyła sprawiał, że wykręcała się we wszystkie strony, próbując się go pozbyć.
Padła brzuszkiem na ziemię, rozciągając łapki na wszystkie strony świata, wzdychając cichutko. To potworne burczenie nawet nie śmiało dać jej chwili spokoju.
Tęskniła za tym, że mogła po prostu podejść do Strażniczki i się posilić. Ryjówka jednak prędko odcięła ich od tak łatwo dostępnego jedzenia. A tak naprawdę, to od poprzedniego dnia, gdy wychodziła o świcie w las. Ruda widziała wyraźnie, jak ciężko jest się poruszać starszej samotniczce, gdy znikała w krzakach po drugiej stronie polany.
Czy zrobiły z Myszą coś złego? Obraziła się na nie? Może uznała, że jednak ich już w ogóle nie chce?
W końcu nigdy za długo z nimi nie rozmawiała, jak już to tyle, ile było konieczne.
Po drugiej stronie wyjścia z nory również leżała, jednak zwrócona grzbietem do ścianki, Mysz. Patrzyła się jakby nieobecnie w szczyt wejścia, samej też kręcąc się raz w jedną, raz w drugą stronę.
— Jestem głodnaaa — miauknęła cicho, zwijając się w kłębek, gdy burczenie ponownie odezwało się z jej brzucha. — Nie ma jej, od kiedy słońce wstało!
Rosa spojrzała na kremową, jakby znudzona.
— Nie nazekaj — odpowiedziała na jej jęki ruda, wciskając wszystkie łapki pod siebie — Mogłaś więcej latać po polance za wsystkim co się rusało.
To nie tak, że ona też nie biegała za tymi śmiesznymi, zielonymi stworzonkami. Śmiesznie skakały, a Rosa za żadne skarby nie mogła dobrze do nich doskoczyć. Sfrustrowało ją to na tyle, że przestała się tak bawić o wiele szybciej niż jej siostra.
— Mhhh, to niby moja wina! — syknęła nagle Mysz, podnosząc się na równe łapki. — Ty zadawałaś tyle gupich pytań wcoraj!
W sumie prawda, poprzedni dzień był dniem pełnym nowych rzeczy, które zastanawiały kotkę. Musiała wypytać o to wszystko, ale sama teraz nie pamiętała, co to były za pytania. I jakie miały odpowiedzi.
I nim mniejsza rudaska zdążyła zauważyć, drobne ciałko kremowej padło na nią z rozpędu. Zdążyła tylko cicho pisnąć, by nagle obie przeturlały się nieco dalej od wejścia. Odskoczyły nagle, jak na siłę trójksiężycowych kociąt, to za chwilę rzuciły się na siebie wzajemnie, pacając się agresywnie. Nie miały jeszcze aż tak dobrych pazurków, żeby zrobić sobie permanentną krzywdę. Chyba że dobrze by to wykombinowały.
Dopiero po kilku minutach wspólnej szarpaniny, to Rosa przyszpiliła Myszkę do ziemi. Usiadła na niej cała, przytrzymując łapką jej brzuszek, przez co kremowa za żadne skarby nie mogła się obrócić.
Wtedy również obie poczuły, jakby coś je obserwowało. Przypuszczenia obu zostały rozwiane, gdy usłyszały ciche „ekhem” za sobą. Spojrzały więc równocześnie w stronę lasku, zauważając starszą samotniczkę, siedzącą i obserwującą je uważnie. Uniosła jakby lekko głowę, spoglądając z lekka krytycznie, ale tez i- czy ona miała uniesione kąciki pyska?
— Jeśli już skończyłyście dziecięce przepychanki, możecie przyjść coś zjeść — odparła Ryjówka beznamiętnie, przekrzywiając z lekka głowę. — Następnym razem lepiej jest odskoczyć, niż ustawiać się tyłem do przeciwnika. Łatwiej wtedy uniknąć upadku.
Rosa zmarszczyła brewki, widząc, jak samotniczka podniosła się z siadu. Zabrała leżące na przednich łapach dwa szarobure strzępki futra i kawałek mchu. Po co jej to? Przecież to nie jej futerko.
— Zlezies ze mnie cy nie?! — warknęła nagle Mysz z dołu, na co ruda momentalnie podskoczyła i zeszła z siostry. Ta tylko podniosła się naburmuszona, strzepując błoto i ziemię ze swoich pleców — Następnym rasem mama swróci uwagę tobie.
Po czym pobiegła szybko do norki, znikając prędko. Rosa jeszcze przez chwile stała w bezruchu, rozmyślając nad tym, co się właśnie stało. Szczerze, nawet nie wiedziała, co robiła, po prostu chciała, żeby Mysz się przymknęła. Gdy dotarło do niej, że Ryjówka w pewnym sensie ją pochwaliła, jej ogonek zafalował, a jej pyszczek rozświetlił się uśmiechem. Pochwaliła ją! Może bezsłownie, ale pochwaliła!
Szczęśliwa ruszyła z lekkim poślizgiem do norki, dostać zasłużoną nagrodę. Gdy wpadła do środka, Duża była w trakcie nakładania sobie na plecy tego kawałka mchu. Krzywiła przy tym pysk wyraźnie, jakby była to najbrzydsza rzecz na świecie. Kotka przypatrywała się zaciekawiona, zastanawiając się, po co to robiła. Starsza zostawiając mech w tym miejscu, spojrzała na rudą. Widząc jej wzrok, odparła tylko, że „wyciąga kleszcza”, po czym pokazała pyskiem w stronę pałaszującej szare futerko Myszy, przekazując jej by podeszła do niej. Gdy była już blisko zapach piszczki wreszcie dotarł do jej noska. Ślina napłynęła jej do pyska, poznając, co takiego właśnie łykała kremowa. Mama podzieliła się z nimi posiłkiem!
Wcześniej słyszała, że są za małe na jedzenie czegoś takiego… Czy to znaczy, że są już dostatecznie dorosłe?
— Macie się tym podzielić, starczy na was dwie — odparła cicho samotniczka, spoglądając na kremową. Mysz z kolei, słysząc głos matki, przestała na moment żuć, po chwili cicho mamrocząc pod nosem. Oddała jednak połowę piszczki, wtykając ją pod nos Rosy.
Ruda zatopiła w niej swoje ząbki, po czym czując tak cudowny smak, dosłownie zaczęła pochłaniać wszystko w mgnieniu oka.
Nie ważne już, że nie będą mogły pić mleka, *to* było zdecydowanie o wiele lepsze.
Padła brzuszkiem na ziemię, rozciągając łapki na wszystkie strony świata, wzdychając cichutko. To potworne burczenie nawet nie śmiało dać jej chwili spokoju.
Tęskniła za tym, że mogła po prostu podejść do Strażniczki i się posilić. Ryjówka jednak prędko odcięła ich od tak łatwo dostępnego jedzenia. A tak naprawdę, to od poprzedniego dnia, gdy wychodziła o świcie w las. Ruda widziała wyraźnie, jak ciężko jest się poruszać starszej samotniczce, gdy znikała w krzakach po drugiej stronie polany.
Czy zrobiły z Myszą coś złego? Obraziła się na nie? Może uznała, że jednak ich już w ogóle nie chce?
W końcu nigdy za długo z nimi nie rozmawiała, jak już to tyle, ile było konieczne.
Po drugiej stronie wyjścia z nory również leżała, jednak zwrócona grzbietem do ścianki, Mysz. Patrzyła się jakby nieobecnie w szczyt wejścia, samej też kręcąc się raz w jedną, raz w drugą stronę.
— Jestem głodnaaa — miauknęła cicho, zwijając się w kłębek, gdy burczenie ponownie odezwało się z jej brzucha. — Nie ma jej, od kiedy słońce wstało!
Rosa spojrzała na kremową, jakby znudzona.
— Nie nazekaj — odpowiedziała na jej jęki ruda, wciskając wszystkie łapki pod siebie — Mogłaś więcej latać po polance za wsystkim co się rusało.
To nie tak, że ona też nie biegała za tymi śmiesznymi, zielonymi stworzonkami. Śmiesznie skakały, a Rosa za żadne skarby nie mogła dobrze do nich doskoczyć. Sfrustrowało ją to na tyle, że przestała się tak bawić o wiele szybciej niż jej siostra.
— Mhhh, to niby moja wina! — syknęła nagle Mysz, podnosząc się na równe łapki. — Ty zadawałaś tyle gupich pytań wcoraj!
W sumie prawda, poprzedni dzień był dniem pełnym nowych rzeczy, które zastanawiały kotkę. Musiała wypytać o to wszystko, ale sama teraz nie pamiętała, co to były za pytania. I jakie miały odpowiedzi.
I nim mniejsza rudaska zdążyła zauważyć, drobne ciałko kremowej padło na nią z rozpędu. Zdążyła tylko cicho pisnąć, by nagle obie przeturlały się nieco dalej od wejścia. Odskoczyły nagle, jak na siłę trójksiężycowych kociąt, to za chwilę rzuciły się na siebie wzajemnie, pacając się agresywnie. Nie miały jeszcze aż tak dobrych pazurków, żeby zrobić sobie permanentną krzywdę. Chyba że dobrze by to wykombinowały.
Dopiero po kilku minutach wspólnej szarpaniny, to Rosa przyszpiliła Myszkę do ziemi. Usiadła na niej cała, przytrzymując łapką jej brzuszek, przez co kremowa za żadne skarby nie mogła się obrócić.
Wtedy również obie poczuły, jakby coś je obserwowało. Przypuszczenia obu zostały rozwiane, gdy usłyszały ciche „ekhem” za sobą. Spojrzały więc równocześnie w stronę lasku, zauważając starszą samotniczkę, siedzącą i obserwującą je uważnie. Uniosła jakby lekko głowę, spoglądając z lekka krytycznie, ale tez i- czy ona miała uniesione kąciki pyska?
— Jeśli już skończyłyście dziecięce przepychanki, możecie przyjść coś zjeść — odparła Ryjówka beznamiętnie, przekrzywiając z lekka głowę. — Następnym razem lepiej jest odskoczyć, niż ustawiać się tyłem do przeciwnika. Łatwiej wtedy uniknąć upadku.
Rosa zmarszczyła brewki, widząc, jak samotniczka podniosła się z siadu. Zabrała leżące na przednich łapach dwa szarobure strzępki futra i kawałek mchu. Po co jej to? Przecież to nie jej futerko.
— Zlezies ze mnie cy nie?! — warknęła nagle Mysz z dołu, na co ruda momentalnie podskoczyła i zeszła z siostry. Ta tylko podniosła się naburmuszona, strzepując błoto i ziemię ze swoich pleców — Następnym rasem mama swróci uwagę tobie.
Po czym pobiegła szybko do norki, znikając prędko. Rosa jeszcze przez chwile stała w bezruchu, rozmyślając nad tym, co się właśnie stało. Szczerze, nawet nie wiedziała, co robiła, po prostu chciała, żeby Mysz się przymknęła. Gdy dotarło do niej, że Ryjówka w pewnym sensie ją pochwaliła, jej ogonek zafalował, a jej pyszczek rozświetlił się uśmiechem. Pochwaliła ją! Może bezsłownie, ale pochwaliła!
Szczęśliwa ruszyła z lekkim poślizgiem do norki, dostać zasłużoną nagrodę. Gdy wpadła do środka, Duża była w trakcie nakładania sobie na plecy tego kawałka mchu. Krzywiła przy tym pysk wyraźnie, jakby była to najbrzydsza rzecz na świecie. Kotka przypatrywała się zaciekawiona, zastanawiając się, po co to robiła. Starsza zostawiając mech w tym miejscu, spojrzała na rudą. Widząc jej wzrok, odparła tylko, że „wyciąga kleszcza”, po czym pokazała pyskiem w stronę pałaszującej szare futerko Myszy, przekazując jej by podeszła do niej. Gdy była już blisko zapach piszczki wreszcie dotarł do jej noska. Ślina napłynęła jej do pyska, poznając, co takiego właśnie łykała kremowa. Mama podzieliła się z nimi posiłkiem!
Wcześniej słyszała, że są za małe na jedzenie czegoś takiego… Czy to znaczy, że są już dostatecznie dorosłe?
— Macie się tym podzielić, starczy na was dwie — odparła cicho samotniczka, spoglądając na kremową. Mysz z kolei, słysząc głos matki, przestała na moment żuć, po chwili cicho mamrocząc pod nosem. Oddała jednak połowę piszczki, wtykając ją pod nos Rosy.
Ruda zatopiła w niej swoje ząbki, po czym czując tak cudowny smak, dosłownie zaczęła pochłaniać wszystko w mgnieniu oka.
Nie ważne już, że nie będą mogły pić mleka, *to* było zdecydowanie o wiele lepsze.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz