*akcja ma miejsce, kiedy Ostrokrzew i zgraja byli nadal pierdami*
Westchnął cicho, nie do końca wiedząc, co miałby powiedzieć własnemu synowi. Znowu walnąć gatkę-szmatkę, że jest chujowym ojcem? Przecież to już jego pociechy wiedziały doskonale i o tyle, o ile Szafirek i Leszczynek mu wybaczyli, to jednak z kremowym kocurkiem będzie zdecydowanie ciężko. Nie zamierzał jednak rezygnować i poddawać się już na starcie. Spieprzył sprawę, więc w tym momencie jego zadaniem było wzięcie dupy w troki i naprawienie tego, co spartolił.
Spojrzał na Ostrokrzewika, który wpatrywał się w niego z tym samym, pełnym pogardy wyrazem pyska, co jego zmarły już ojciec. Właśnie. Cudowny tatusiek Ostrokrzewiowy Liść oraz jeszcze lepsza, no przecież najcudowniejsza, najczulsza mamusia Leśny Strumień. Kocur czuł, jak futro na jego karku zaczyna się unosić, zaś pełne skruchy spojrzenia, zamienia się w to, z którego biła czysta furia.
- Muszę ci o czymś powiedzieć - mruknął, po czym ani myśląc, by słuchać wywodów syna, jakim to chujowym ojcem on nie jest, wziął go za skórę na karku, wychodząc na zewnątrz. Skierował się do ustronnego miejsca w obozie, gdzie miał pewność, że nikt nie będzie im przeszkadzał. Wypuścił wściekłego kocurka, który po drodze rzucał w swojego ojca tysiącem jakże wymyślnych obelg - Co wiesz o klanie gwiazdy? - zapytał, siadając na piasku, po czym spojrzał w ciemnie już niebo, na którym zaczynały pojawiać się lśniące kropki.
Point zdawał się być srogo zaskoczony pytaniem, bowiem co chwilę otwierał i zamykał mordkę, jakby nie wiedząc, co ma odpowiedzieć liliowemu, który mimo wszystko - czekał cierpliwie.
- No, są tam koty, które odeszły, zaś za życia były dobre i szlachetne - miauknął kocurek.
Wtedy stało się coś, czego chyba nikt, nawet same koty z ciemnego lasu, czy klanu gwiazdy by nie przewidziały - Iglasta Gwiazda ryknął donośnym, przesiąkniętym sarkazmem.
- Kto ci takie bzdety wsadził do głowy? - mruknął - Biały Puch? Dlaczego mnie to nie dziwi - wywrócił błękitnymi ślepiami, gdy kocurek potwierdził jego przypuszczenia.
- A co w tym dziwnego, co? - prychnął młodszy, liżąc futerko na swojej klatce piersiowej. Cóż, najwidoczniej będzie to długi i niezmiernie nudny wykład.
- Co, gdybym ci powiedział, że aktualnie w klanie gwiazdy przebywa największy dupek, jakiego ta ziemia widziała? W dodatku, bez problemu można dać mu order najgorszego ojca świata
- A to ty nim nie jesteś? - zarzucił zgryźliwie Ostrokrzewik, co Igła mimowolnie zignorował. Wziął zamiast tego głęboki wdech, starając się zebrać w sobie, by jakoś to sensownie powiedzieć. Dotychczas, o tym, co go spotkało wiedziały koty, których życie na tym świecie już się zakończyło.
- Wyobraź coś sobie, dobrze? - odetchnął głęboko, kontynuując, gdy młodzik skinął niepewnie głową - Więc... wyobraź sobie, że rodzisz się jako niechciane kocię wraz ze swą siostrą, która jest niczym wczepiona w futro kupa gówna. Twoja matka nienawidzi cię od kiedy tylko miałeś czelność wziąć pierwszy wdech. Z pewnością, gdyby nie żyła w klanie, już by cię utopiła. Ojca nie znasz. Najzwyczajniej w świecie go nie ma, nie wiesz kim jest, ba! Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, kim jest ten ojciec. Siedzisz więc w kącie kociarni, obserwując jak reszta kociąt otrzymuje tonę czułości od swych rodziców. No a ty... jedyny kontakt z matką masz tylko podczas karmienia. Przez resztę czasu jej nie ma, wychodzi gdzieś poza obóz, za ty nawet nie wiesz gdzie... Dorastasz, jednego dnia zdarza się wypadek. Twoja siostra skręca sobie kark, spadając z drzewa. Matka ma to gdzieś, znowu znika codziennie. Ojca jak nie było, tak nie ma, w dodatku zostaje ci przypięta łatka największego gnojka w klanie, z którym nikt nie chce mieć do czynienia. Niedługo później, twoja skretyniała matka odwala srogą akcję. Zostaje posądzona o zdradę klanu z K O T K Ą, w dodatku morduje twojego dziadka i zostaje wygnana. Słodko, prawda? Ty niedługo później zostajesz uczniem. Na mentora przydzielono ci największego buca, jaki istnieje. Wredny, upierdliwy, czepiający się dosłownie nawet o złe oddychanie. Nie szanuje cię, potrafi dać ci w pysk, skaczecie sobie do gardeł, aż jedno dnia... zostajesz wojownikiem. Te księżyce spędzone u boku tego buca odchodzą w niepamięć. Do czasu. Wcześnie rano zrywają cię na równe łapy. Mówią, że twój umierający były mentor chce cię widzieć. Przychodzisz i.... ten parszywy sukinkot mówi, że jest twoim ojcem. Na łożu śmierci. Masz świadomość, że przez całe twoje życie był obok, jednak nie zainteresował się tobą, dopiero w momencie,w którym zdychał, łaskawie sobie o tobie przypomniał! - czuł, jak pieką go oczy, zaś bolesna gula w gardle rośnie z każdą chwilą. Otrząsnął się jednak, nie będzie przecież tu ryczał... Wziął głęboki wdech i kontynuował - Ironia, co? Kiedy z Gęsim Piórem, moją najdroższą ukochaną, spodziewaliśmy się dzieci... mówiłem sobie "Nie będę jak on. Nie będę jak mój ojciec, Ostrokrzewiowy Liść". A jednak... jestem najgorszym ojcem. Zabawne, prawda? - parsknął ironicznym śmiechem, wpatrując się w niebo - Jednak mimo to, mimo świadomości, że ten bury idiota był największym gnojem jakiego świat widział to... tęsknię za nim. Był moim ojcem. Mimo iż strasznie do dupy. To po nim masz imię, wiesz, synu? - przeniósł swój wzrok na kremowego kocurka, który to przebierał łapkami - Nie proszę cię o wybaczenie, masz prawo mnie nienawidzić, masz nawet święte prawo się mnie wyrzec. Wiem synu, że spieprzyłem sprawę i na naprawę jest już zapewne zbyt późno. Jednakże... musisz wiedzieć, że jestem z ciebie cholernie dumny i bardzo mocno cię kocham. Nie ważne co postanowisz.
< Ostrokrzewiku? >
ok bommer
OdpowiedzUsuńsymfonia perfekcji
UsuńMarudzący dziad Igła <3
OdpowiedzUsuńNo został dziadkiem. Czepiasz się
Usuń