Zrezygnowanym wzrokiem omiotła cały obóz. Co jakiś czas rozlegał się szum zdawkowych rozmów, niekiedy przerywany nieśmiałym chichotem. Pomiędzy zielenią tętniły wymyślne odcienie brązu, czerni czy też jaśniejszych barw. To było miejsce, które znała, w którym się wychowywała. Ale… Pragnęła czegoś więcej. Nie chciała włóczyć się bez celu, mając nadzieję, że jakoś wszystko się ułoży. Nie chciała z bezsilnością patrzeć na czekoty, wiedząc, że nie może się ich pozbyć… Nie teraz. Pragnęła wolności. Miejsca, w którym nie miałaby ograniczeń. A którym byłaby sobą. A więc… Czemu nadal tu tkwiła? Czemu nadal nie stchórzyła? Było to jedno z wielu pytań, na które nie zdołała znaleźć odpowiedzi. Jednak miała wrażenie, że nie była w stanie tego porzucić. Odejść, zostawić gdzieś tam w tyle, zapomnieć. To wydawało się nie do pomyślenia. Była tu od zawsze. To tutaj stawiała pierwsze kroki, podejmowała ważne decyzje, wylewała swoje żale i smutki. Czy od tego czasu coś się zmieniło?
Niepewnie skakała po pieńkach wystających z wody, co jakiś czas oglądając się za siebie, by mieć pewność, że nikt za nią nie podąża. Pragnęła samotności. Jednak jedyne dźwięki, jakie rozbrzmiewały pośród martwej ciszy, były krokami jej zmordowanych łap. Parła naprzód, na ślepo szukając jakiegokolwiek pocieszenia; miejsca, w którym w końcu mogłaby… Może i nawet mogłaby udać się na spoczynek? Pragnęła tego całą swoją grzeszną duszą. Teraz wszystko było dla niej nadzieją. Wszystko, co nie wiązało się z kontaktem z kimkolwiek… Jednak jak wytłumaczy nieobecność w obozie? Co im odpowie? Niby nie miała zakazu wychodzenia poza jego granice. Nawet wręcz przeciwnie, powinna to robić, ale zawsze ma obowiązek stać za tym jakiś, najlepiej stały, sensowny powód. Bo cóż miałaby odpowiedzieć? Że wyruszyła w poszukiwaniu swojego miejsca w egzystencji? Brzmiało to… Właśnie. Brzmiało to po prostu jak kiepsko opowiedziany żart. Tak więc… Polowanie. Tak. Polowanie. Z ulgą przyjęła tak prostą odpowiedź. Bo na cóż byłoby jej dłuższe rozmyślanie?
Westchnęła. Taki był jej los. Nędzny, jak ona sama… Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, jeden niezdarny krok, a wywinęła fikołka, przy okazji obijając się o pieńki i głośnym pluskiem lądując w wodzie. Skrawkiem świadomości poczuła usuwające się jej spod łap łuski. Teraz już na pewno nic nie złowi. Powoli, po którejś już próbie zmuszenia samej siebie do jakiegokolwiek ruchu, popłynęła niezdarnie ku brzegowi. Wywlokła się przemarznięta na trawę, nie ukrywając, z niemałym trudem. Była przemoknięta do szpiku kości, a zęby szczękały jej z zimna.
Jednak nigdy nie traciła czujności. Gdy zauważyła mknącą szybko sylwetkę po otwartym terenie, miała ochotę za nią wrzasnąć. Jednak tego nie zrobiła.
Bo po co.
* * *
Westchnęła. Taki był jej los. Nędzny, jak ona sama… Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, jeden niezdarny krok, a wywinęła fikołka, przy okazji obijając się o pieńki i głośnym pluskiem lądując w wodzie. Skrawkiem świadomości poczuła usuwające się jej spod łap łuski. Teraz już na pewno nic nie złowi. Powoli, po którejś już próbie zmuszenia samej siebie do jakiegokolwiek ruchu, popłynęła niezdarnie ku brzegowi. Wywlokła się przemarznięta na trawę, nie ukrywając, z niemałym trudem. Była przemoknięta do szpiku kości, a zęby szczękały jej z zimna.
Jednak nigdy nie traciła czujności. Gdy zauważyła mknącą szybko sylwetkę po otwartym terenie, miała ochotę za nią wrzasnąć. Jednak tego nie zrobiła.
Bo po co.
Biedna Zmierzch 😢
OdpowiedzUsuń