- Młody, pogadam z twoim mentorem. Powiedziałabym, że świetnie ci szło i że przy większej ilości treningów będziesz świetnym wojownikiem, ale po pierwsze, to kłamstwo, a po drugie, musisz wziąć się w garść. - Topola skulił się lekko. - Nie kul mi się tutaj! Masz się wziąć w garść, a nie beczeć! - Krzyknęła, prawie zamachując się na niego łapą.
“To nie mój uczeń” pomyślała.
W razie czego wszystko zwali na Żagnicę….chyba.
***
Siedziała sobie, ciesząc się ciepłem. Siedziała, oczywiście, w cieniu, bo inaczej słońce by ją bardzo poparzyło. Większość kotów uznawała ten upał za przekleństwo, ale ona tam czuła się świetnie. W końcu nie miała futra, które by ją przegrzewało. Spokój (na tyle, ile może go być w Owocowym Lesie), fajrant, mówiąc w skrócie, żyć nie umierać. Lecz jej chillout musiało coś zakłócić. Oczywiście. Rokitnik i Żagnica (bo kto inny?) zeskoczyli z drzewa wojowników, pod którym się wylegiwała i usiedli obok niej.
- Hej, szczurze! - Rzucili.
- Hej, mysie bobki. - Odcięła się. Żagnicy się to wyraźnie nie spodobało. Już chciał się na nią rzucić, ale drogę zagrodził mu Rokitnik.
- Kojarzysz, jak ostatnio zastępowałaś Żagnicę na treningach z Topolą?
- Tak i doszłam do tego, że mnie wykorzystujecie, bo nie umiecie uczyć uczniów.
- A ty to niby umiesz lepiej, tak?! - Krzyknął Żagnica, wskazując ogonem na Orzeszka kręcącego się przy legowisku medyka.
- Owszem. - Mruknęła pod nosem, dając im dalej gadać.
- Zrobisz to jeszcze raz?
- Nie. Ma. Mowy.
- Mysie serce!
- Zamknij się, lisie łajno. Może sam pójdź i powiedz Daglezjowej Igle, że nie nadajesz się na szkolenie ucznia i że chcesz mi go przekazać
Żagnica już otworzył pysk, aby odpowiedzieć, ale Rokitnik przesunął mu po nim końcówką ogona.
- Cierń, widzisz…Lśniącą Tęczę? - Skinęła głową. Zastępca siedział przy stosie zwierzyny. Siwizna przebijała się wyraźnie na jego futrze.
- Niedługo odejdzie do gwiazdek czy gdzie tam. Owocowy Las będzie musiał dostać nowego zastępcę. Jeżeli przekonasz Daglezjową Igłę, że to ty wyszkoliłaś Topolę, może będziesz miała szansę.
- Jest jakiś haczyk. Jak wytłumaczycie to Daglezji?
- O nas się nie martw. Mamy swoje sposoby~
- Waszym sposobem jestem ja. - Przewróciła oczami. Wystarczyła jednak sekunda popatrzenia w piękne oczy Rokitnika i musiała się zgodzić. -Eughh, dobra!
***
Niedługo później znalazła uczniaka i wyszła z nim poza obóz.- A..ty…czemu..
- Bo jesteś równie niekompetentny, jak twój mentor. - Powiedziała najbardziej sarkastycznie słodkim głosem, jakim mogła. Jakiś czas później doszli do śmietniska.
- Dzisiaj będziemy ćwiczyć wszystko naraz.
<Topola>
Event NPC: Rokitnik, Żagnica, Lśniąca Tęcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz