Od czasu rozmowy z Nornicą prześladowała jej jedna myśl, która nie pozwalała zasnąć i niestety nie należała ona do najprzyjemniejszych. Siedziała właśnie na upadłym potworze, machając ogonem względnie spokojnie, obserwując otoczenie. Wiedziała, że nieopodal jest patrol w którym przebywa Pszczela Łapa. Od samego rana obserwowała jak toczy się klanowe życie. Dla niektórych mogło wydawać się to nad wyraz dziwne, w końcu kotka pokazywała się zazwyczaj tylko rankami lub wieczorami, najczęściej poza obozowym gwarem. Nie mogła jednak odpuścić. Jej potrzeba przywalenia w czyjąś mordę była na tyle silna, że w międzyczasie zgłosiła się na kilka sparingów, by rozprostować kości. Wysiłek sprawiał, że jej mózg odpoczywał od ciągłego ścisku. Teraz natomiast, jej ciało aż się rwało, targając mocniej, gdy dostrzegła kremowe futro, którego szukała. Pszczoła.
Jej pysk zadrżał, jednak nie ruszyła się z miejsca. Siedziała na potworze opierając głowę o swoją łapę i niezwykle spokojnie obserwowała ruchy ucznia. Jedynie jej ogon zdradzał poddenerwowanie.
- Hmm, kogo mu tu mamy? Sierotka nie boi się chodzić sama? Oddzieliła się od patrolu? Kiedy w koło tyle niebezpieczeństw. - Odezwała się w końcu, ostatnie słowo akcentując, wywracając przy tym oczami, jakby była niezwykle znudzona samą koncepcją. Dojrzała, jak sierść Pszczelej Łapy się podniosła na nagły dźwięk, jednak gdy pokierowała wzrok w kierunku jego źródła i dostrzegła znaną kotkę, uspokoiła się lekko. Na nieszczęście dla niej, nie było ku temu powodu.
- Kwiecista Kniejo? Nie spodziewałem Cię tutaj zobaczyć. - Powiedziała uczennica, próbując brzmieć spokojnie. - Zostałem posłany, aby sprawdzić pobliski trop. - Potrząsnęła się lekko głową. - A czemu ja się tobie tłumaczę? I tak powinienem już wracać.
- Czemu? O, świetne pytanie! Pomyślmy, z czego nasz kotek miałby się jeszcze wytłumaczyć. - wycedziła, schodząc ze swojego wcześniejszego tonu do zwykłego rozdrażnienia. Nie miała pojęcia, że jej cierpliwość skończy się tak gwałtownie, jedynie słysząc ton rozmówcy. A może nie chodziło o sam ton, ale też słowa, z jakimi się do niej odniosła? Jakby od samego początku wiedziała, że Kniejka nie ma dobrych intencji. Albo to po prostu z charakterem kremowego był problem. Jakim cudem był spokrewniony z Nornicą? Po chwili zeskoczyła z żelastwa, podchodząc do Pszczółki, która zaraz się odsunęła.
-Wracać? Nie, nie, mogą sobie poczekać, nie uciekną. Uraczysz ich jakąś ciekawą historyjką, może o porwaniu, no, no, na pewno coś wymyślisz. - Rzuciła z agresywną, sztuczną czułością, a gdy ten zerknął za nią, w stronę patrolu, zaraz przysłoniła mu widok swoją głową, zaglądając w oczy.
- Czemu się tam patrzysz? Tam nic nie ma, patrz na mnie - luźny, lecz zirytowany głos zabrzmiał w uszach obojga - Może jak wystarczająco skupisz na mnie swoją uwagę, to dotrą do ciebie proste wiadomości.
- Co w Ciebie wstąpiło?! - Kremowe łapy zaczęły trząść ze stresu. - Nie możesz mnie raz w spokoju zostawić?
- Mogłabym, naprawdę, gdyby twój jęzor nie był tak denerwująco długi - burknęła w odpowiedzi. Zgrywanie ofiary w tym momencie działało na Kniejkę jak płachta na byka. Przelotnie zerknęła na trzęsące się łapy. ,,Tchórz" przeszło jej przez myśl. ,,Jedyne co potrafi, to gadać." - Wiesz przez co mam to? - tu wskazała pazurem na ślad, ciągnący się po policzku - Z twojej winy, bo uznałam, że twoje dupsko jest warte ratowania. A w zamian dostaje w twarz, bo widać nie możesz utrzymać jęzora za zębami a rozpowiadanie plotek to jakieś twoje chyba nowe, ulubione zajęcie. Trochę wnerwiające, może pomóc ci je porzucić?
- Jeśli znowu Norniczy Ślad naopowiadała Ci głupot, to nie moja wina. - Ponownie zrobiła krok w tył. - Powinnaś przestać się z nią zadawać, bo ona lubi tylko przekształcać prawdę. Żadnych plotek nie rozpowiadam!
- A to o tym, że niby nie dostałam akceptacji to skąd wie? Ptaszki jej wyćwierkały? Zaczęła się nagle komunikować z drzewami? - sarknęła, czekając uprzejmie na odpowiedź.
- Prawda... Zapytałem ją o to.... Jednak sama zaprzeczyłaś, że jest to prawda. Nie rozumiem twej reakcji. Co nagle obchodzi Cię jakieś kłamstwo rzucone przez Ważkowy Lot?
- I wszystkie koty w klanie są takie wysoko myślące, że nie uwierzą w bujdy wypowiedziane przez Ważkę, tak? - prychnęła w odpowiedzi. - Bo akurat jak zaczniesz rozpowiadać na prawo i lewo, to nikt tego nie podłapie, nie?
- Nie rozpowiadam tego na lewo i prawo. Dwa koty to nie tak dużo... Poza tym nie jesteś moją mentorką ani matką, aby kontrolować moje życie. To ty popełniłaś błąd ratując mnie z łap Ważki, nie ja. - Niemal natychmiast futro lilowej powędrowało w górę. O, tak się bawimy? Stawiamy się? W takiej sytuacji? Niewdzięczny nieudacznik, siedzący wciąż na stanowisku ucznia, pomimo tylu księżyców. Zdawało się, że Nornica mówiła prawdę. Wszystkie kocury w jej rodzinie są genetycznie zepsuci.
- DWA koty? - powtórzyła zaraz z naciskiem, chwilę później wykrzywiając pysk w grymasie i zanim zdołała powstrzymać swój dość... krótki temperament, jej łapa przygrzmociła w kremowy pysk Pszczółki, chociaż mało brakowało, by prócz bolesnego obicia, pozostawiła na nim również swoje pazury. - Mój ojciec jednak miał co do was rację. Skoro tak bardzo ci spieszno do grobu, to wyświadcz wszystkim przysługę i się pospiesz, zamiast rujnować innym życie. - wycedziła, tworząc dłuższą pauzę. - I zanim mi odpyskujesz drugi raz, radzę się zastanowić. - Burknęła jeszcze, zbierając się do odejścia - Nie masz tu nikogo, kto by za tobą stanął.
- Obserwująca Gwiazda stanie w mej obronie... - odpowiedziała na to kremowa, jedynie dolewając oliwy do ognia. - A tym bardziej, jeśli dowie się co teraz czynisz. - Przewodniczka odwróciła głowę, wbijając w uczennicę swoje rozwścieczone spojrzenie z dołu. Czy to była... groźba?
Nie myślała o możliwych konsekwencjach podczas tego, co zrobiła chwilę później. Jedyne, co przez nią przemawiało, to czysta wściekłość i... jakiś lęk? Lęk, który chciała zdusić, podobnie jak kota, który pod nią leżał, usilnie próbując odepchnąć drobnego, lecz upartego oprawcę, który skutecznie odcinał dopływ powietrza w kremowym ciele. Ciężko było stwierdzić, co takiego czuła, gdy starała się zgnieść krtań ucznia. Jedyne na czym się skupiała, to na utrzymaniu równowagi, by nie zostać zepchniętą. Nie czuła nawet ko końca kopnięć, które miały za zadanie ją odepchnąć. Była jednak na tyle świadoma, by być w stanie wyjść z tego zaślepienia. Gdy Pszczela Łapa zdawała się już tracić siły oraz chęć walki, nagle dostała nową dawkę powietrza. Ciało instynktownie zaczęło łapczywie łapać tlen, w przerwach pomiędzy kaszlem.
- Potraktuj to jako ostrzeżenie. - Kniejka zniżyła się do pyska Pszczółki, by zasyczeć do jej ucha, już chwilę później się prostując. Jej ogon bił powietrze ze zdenerwowania. I po co ci to było? Wystarczyło powiedzieć, że przepraszasz i już więcej nie będziesz... Ale musiałaś odpyskować, prawda? Po prostu musiałaś. I kiedy już miała odejść, by uderzyć głową w pień pobliskiej sosny, z pobliskich traw wyszła znajoma, długofutra postać.
- Hej Pszczółko, wpadłeś do jakiejś dziury, czy zapomniałeś drogi powrotnej? - Gradowy Sztorm zerknął na dwójkę kotów, lustrując sytuację z uniesioną brwią - A krewniaczce rozumiem, że nagle znudziła się rola kreta i zatęskniła za słońcem? - Kwitka prychnęła na te słowa, słysząc, jak Pszczela Łapa już stojąca od chwili na czterech łapach, ale wciąż próbująca złapać powietrze, zaczyna dochodzić do siebie.
- O tak, mmm, słońce, kto by go nie lubił - odrzuciła luźno Kniejka, odpowiadając spojrzeniem na wzrok krewniaka - Poza tym, stęskniłam się za swoim przyjacielem, nie, Pszczela Łapo? - tu podeszła z uśmiechem do kremowej, szturchając ją nieco mocniej, po "przyjacielsku" w bok, ignorując jej drgnięcie. - Mieliśmy małą... sprzeczkę, ale już wszystko dobrze. Pogadaliśmy sobie, wyjaśniliśmy kilka spraw, prawda, Pszczółko? - uśmiechnęła się w stronę ucznia, chwilę później popychając go w przód, w stronę Gradowego Sztormu. - No, chodźmy, nie możemy kazać reszcie patrolu czekać. Wiesz, Gradowy Sztormie? Jakoś wzięło mnie na socjalizację. Dokończę z wami patrol, co? - miauknęła w jego stronę i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w stronę reszty grupy, mijając szylkreta. Nie miała ochoty teraz zostawiać Pszczelarza samego, zwłaszcza, że może mieć teraz małe problemy z mówieniem. Z resztą, ich "rozmowa", zdawała sobie, że nie wyglądała normalnie, a Grada na pewno nie przekonała, patrząc na wygląd obu kotów. Na szybko wygładziła jeszcze pobieżnie sierść, powoli odczuwając kopnięcia w brzuch, oraz obicia, które otrzymała przez ratujący się, Pszczeli organizm. Mimo wszystko szła przed siebie, słysząc za sobą kroki Grada, oraz powoli docierające do niej informacje. Przesadziła. A może nie? Miała w końcu rację być wściekła i zaczęła się rzeczywiście zastanawiać, czy Pszczoła to nie jest kolejny Ważka, ale pod przykryciem. Aktorzyna, która miała zasiać zamęt w klanie. Tak... na pewno tak było. W końcu z jakiej racji miałby się tak zachowywać? Ah, wystarczyło normalnie pogadać, odpowiedzieć na kilka pytań... Ale korniszon musiał się stawiać. Może to tylko część jego prawdziwego ja, które zostało na moment ujawnione. Nie będzie jednak z nią tak pogrywał. Od tej pory, kotka będzie obserwować każdy ruch ucznia. Każdy posiłek, pory, w których wychodzi na spacery, na patrole, albo kiedy idzie się załatwiać, aż do momentu, w którym nie odkryje jego prawdziwych zamiarów. I być może, tylko być może, młoda przewodniczka po prostu nie chciała dopuścić do siebie myśli, że wszystko to robi ze strachu o swoją tajemnicę, której wyjawienie doprowadzi do jej bezużyteczności.
Jej pysk zadrżał, jednak nie ruszyła się z miejsca. Siedziała na potworze opierając głowę o swoją łapę i niezwykle spokojnie obserwowała ruchy ucznia. Jedynie jej ogon zdradzał poddenerwowanie.
- Hmm, kogo mu tu mamy? Sierotka nie boi się chodzić sama? Oddzieliła się od patrolu? Kiedy w koło tyle niebezpieczeństw. - Odezwała się w końcu, ostatnie słowo akcentując, wywracając przy tym oczami, jakby była niezwykle znudzona samą koncepcją. Dojrzała, jak sierść Pszczelej Łapy się podniosła na nagły dźwięk, jednak gdy pokierowała wzrok w kierunku jego źródła i dostrzegła znaną kotkę, uspokoiła się lekko. Na nieszczęście dla niej, nie było ku temu powodu.
- Kwiecista Kniejo? Nie spodziewałem Cię tutaj zobaczyć. - Powiedziała uczennica, próbując brzmieć spokojnie. - Zostałem posłany, aby sprawdzić pobliski trop. - Potrząsnęła się lekko głową. - A czemu ja się tobie tłumaczę? I tak powinienem już wracać.
- Czemu? O, świetne pytanie! Pomyślmy, z czego nasz kotek miałby się jeszcze wytłumaczyć. - wycedziła, schodząc ze swojego wcześniejszego tonu do zwykłego rozdrażnienia. Nie miała pojęcia, że jej cierpliwość skończy się tak gwałtownie, jedynie słysząc ton rozmówcy. A może nie chodziło o sam ton, ale też słowa, z jakimi się do niej odniosła? Jakby od samego początku wiedziała, że Kniejka nie ma dobrych intencji. Albo to po prostu z charakterem kremowego był problem. Jakim cudem był spokrewniony z Nornicą? Po chwili zeskoczyła z żelastwa, podchodząc do Pszczółki, która zaraz się odsunęła.
-Wracać? Nie, nie, mogą sobie poczekać, nie uciekną. Uraczysz ich jakąś ciekawą historyjką, może o porwaniu, no, no, na pewno coś wymyślisz. - Rzuciła z agresywną, sztuczną czułością, a gdy ten zerknął za nią, w stronę patrolu, zaraz przysłoniła mu widok swoją głową, zaglądając w oczy.
- Czemu się tam patrzysz? Tam nic nie ma, patrz na mnie - luźny, lecz zirytowany głos zabrzmiał w uszach obojga - Może jak wystarczająco skupisz na mnie swoją uwagę, to dotrą do ciebie proste wiadomości.
- Co w Ciebie wstąpiło?! - Kremowe łapy zaczęły trząść ze stresu. - Nie możesz mnie raz w spokoju zostawić?
- Mogłabym, naprawdę, gdyby twój jęzor nie był tak denerwująco długi - burknęła w odpowiedzi. Zgrywanie ofiary w tym momencie działało na Kniejkę jak płachta na byka. Przelotnie zerknęła na trzęsące się łapy. ,,Tchórz" przeszło jej przez myśl. ,,Jedyne co potrafi, to gadać." - Wiesz przez co mam to? - tu wskazała pazurem na ślad, ciągnący się po policzku - Z twojej winy, bo uznałam, że twoje dupsko jest warte ratowania. A w zamian dostaje w twarz, bo widać nie możesz utrzymać jęzora za zębami a rozpowiadanie plotek to jakieś twoje chyba nowe, ulubione zajęcie. Trochę wnerwiające, może pomóc ci je porzucić?
- Jeśli znowu Norniczy Ślad naopowiadała Ci głupot, to nie moja wina. - Ponownie zrobiła krok w tył. - Powinnaś przestać się z nią zadawać, bo ona lubi tylko przekształcać prawdę. Żadnych plotek nie rozpowiadam!
- A to o tym, że niby nie dostałam akceptacji to skąd wie? Ptaszki jej wyćwierkały? Zaczęła się nagle komunikować z drzewami? - sarknęła, czekając uprzejmie na odpowiedź.
- Prawda... Zapytałem ją o to.... Jednak sama zaprzeczyłaś, że jest to prawda. Nie rozumiem twej reakcji. Co nagle obchodzi Cię jakieś kłamstwo rzucone przez Ważkowy Lot?
- I wszystkie koty w klanie są takie wysoko myślące, że nie uwierzą w bujdy wypowiedziane przez Ważkę, tak? - prychnęła w odpowiedzi. - Bo akurat jak zaczniesz rozpowiadać na prawo i lewo, to nikt tego nie podłapie, nie?
- Nie rozpowiadam tego na lewo i prawo. Dwa koty to nie tak dużo... Poza tym nie jesteś moją mentorką ani matką, aby kontrolować moje życie. To ty popełniłaś błąd ratując mnie z łap Ważki, nie ja. - Niemal natychmiast futro lilowej powędrowało w górę. O, tak się bawimy? Stawiamy się? W takiej sytuacji? Niewdzięczny nieudacznik, siedzący wciąż na stanowisku ucznia, pomimo tylu księżyców. Zdawało się, że Nornica mówiła prawdę. Wszystkie kocury w jej rodzinie są genetycznie zepsuci.
- DWA koty? - powtórzyła zaraz z naciskiem, chwilę później wykrzywiając pysk w grymasie i zanim zdołała powstrzymać swój dość... krótki temperament, jej łapa przygrzmociła w kremowy pysk Pszczółki, chociaż mało brakowało, by prócz bolesnego obicia, pozostawiła na nim również swoje pazury. - Mój ojciec jednak miał co do was rację. Skoro tak bardzo ci spieszno do grobu, to wyświadcz wszystkim przysługę i się pospiesz, zamiast rujnować innym życie. - wycedziła, tworząc dłuższą pauzę. - I zanim mi odpyskujesz drugi raz, radzę się zastanowić. - Burknęła jeszcze, zbierając się do odejścia - Nie masz tu nikogo, kto by za tobą stanął.
- Obserwująca Gwiazda stanie w mej obronie... - odpowiedziała na to kremowa, jedynie dolewając oliwy do ognia. - A tym bardziej, jeśli dowie się co teraz czynisz. - Przewodniczka odwróciła głowę, wbijając w uczennicę swoje rozwścieczone spojrzenie z dołu. Czy to była... groźba?
Nie myślała o możliwych konsekwencjach podczas tego, co zrobiła chwilę później. Jedyne, co przez nią przemawiało, to czysta wściekłość i... jakiś lęk? Lęk, który chciała zdusić, podobnie jak kota, który pod nią leżał, usilnie próbując odepchnąć drobnego, lecz upartego oprawcę, który skutecznie odcinał dopływ powietrza w kremowym ciele. Ciężko było stwierdzić, co takiego czuła, gdy starała się zgnieść krtań ucznia. Jedyne na czym się skupiała, to na utrzymaniu równowagi, by nie zostać zepchniętą. Nie czuła nawet ko końca kopnięć, które miały za zadanie ją odepchnąć. Była jednak na tyle świadoma, by być w stanie wyjść z tego zaślepienia. Gdy Pszczela Łapa zdawała się już tracić siły oraz chęć walki, nagle dostała nową dawkę powietrza. Ciało instynktownie zaczęło łapczywie łapać tlen, w przerwach pomiędzy kaszlem.
- Potraktuj to jako ostrzeżenie. - Kniejka zniżyła się do pyska Pszczółki, by zasyczeć do jej ucha, już chwilę później się prostując. Jej ogon bił powietrze ze zdenerwowania. I po co ci to było? Wystarczyło powiedzieć, że przepraszasz i już więcej nie będziesz... Ale musiałaś odpyskować, prawda? Po prostu musiałaś. I kiedy już miała odejść, by uderzyć głową w pień pobliskiej sosny, z pobliskich traw wyszła znajoma, długofutra postać.
- Hej Pszczółko, wpadłeś do jakiejś dziury, czy zapomniałeś drogi powrotnej? - Gradowy Sztorm zerknął na dwójkę kotów, lustrując sytuację z uniesioną brwią - A krewniaczce rozumiem, że nagle znudziła się rola kreta i zatęskniła za słońcem? - Kwitka prychnęła na te słowa, słysząc, jak Pszczela Łapa już stojąca od chwili na czterech łapach, ale wciąż próbująca złapać powietrze, zaczyna dochodzić do siebie.
- O tak, mmm, słońce, kto by go nie lubił - odrzuciła luźno Kniejka, odpowiadając spojrzeniem na wzrok krewniaka - Poza tym, stęskniłam się za swoim przyjacielem, nie, Pszczela Łapo? - tu podeszła z uśmiechem do kremowej, szturchając ją nieco mocniej, po "przyjacielsku" w bok, ignorując jej drgnięcie. - Mieliśmy małą... sprzeczkę, ale już wszystko dobrze. Pogadaliśmy sobie, wyjaśniliśmy kilka spraw, prawda, Pszczółko? - uśmiechnęła się w stronę ucznia, chwilę później popychając go w przód, w stronę Gradowego Sztormu. - No, chodźmy, nie możemy kazać reszcie patrolu czekać. Wiesz, Gradowy Sztormie? Jakoś wzięło mnie na socjalizację. Dokończę z wami patrol, co? - miauknęła w jego stronę i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w stronę reszty grupy, mijając szylkreta. Nie miała ochoty teraz zostawiać Pszczelarza samego, zwłaszcza, że może mieć teraz małe problemy z mówieniem. Z resztą, ich "rozmowa", zdawała sobie, że nie wyglądała normalnie, a Grada na pewno nie przekonała, patrząc na wygląd obu kotów. Na szybko wygładziła jeszcze pobieżnie sierść, powoli odczuwając kopnięcia w brzuch, oraz obicia, które otrzymała przez ratujący się, Pszczeli organizm. Mimo wszystko szła przed siebie, słysząc za sobą kroki Grada, oraz powoli docierające do niej informacje. Przesadziła. A może nie? Miała w końcu rację być wściekła i zaczęła się rzeczywiście zastanawiać, czy Pszczoła to nie jest kolejny Ważka, ale pod przykryciem. Aktorzyna, która miała zasiać zamęt w klanie. Tak... na pewno tak było. W końcu z jakiej racji miałby się tak zachowywać? Ah, wystarczyło normalnie pogadać, odpowiedzieć na kilka pytań... Ale korniszon musiał się stawiać. Może to tylko część jego prawdziwego ja, które zostało na moment ujawnione. Nie będzie jednak z nią tak pogrywał. Od tej pory, kotka będzie obserwować każdy ruch ucznia. Każdy posiłek, pory, w których wychodzi na spacery, na patrole, albo kiedy idzie się załatwiać, aż do momentu, w którym nie odkryje jego prawdziwych zamiarów. I być może, tylko być może, młoda przewodniczka po prostu nie chciała dopuścić do siebie myśli, że wszystko to robi ze strachu o swoją tajemnicę, której wyjawienie doprowadzi do jej bezużyteczności.
<Pszczółka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz