W trakcie wymiany mchu w legowiskach
Po chwili stwierdziłam, że nie byłam jedynym wrzeszczącym kotem, bo kocur, który ustał na mój ogon, był równie zaskoczony co i ja. Tyle tylko, że to nie on został właśnie wybudzony ze snu!
— M-Mysi móżdżku! — wymsknęło mi się. Ostatnio usłyszałam jak Kotewkowy Powiew nazywa tak jednego ucznia. Słowa wydawały się obraźliwe, a ja nie jestem jeszcze pewna, co tak naprawdę oznaczają.
— Wybacz maluchu! Tak bardzo cię przepraszam, nie chciałem zrobić ci krzywdy. Błagam, to nie moja wina, naprawdę zrobiłem to niechcący. Ja mogę zrobić co chcesz, mogę przynieść ci nawet zwierzynę, naprawdę zrobię wszystko! — odparł dwukolorowy kocur, najprawdopodobniej będący uczniem, a ja nieomal zaśmiałam się przez potok miauknięć, które się z niego wydobyły.
Uczeń o niebiesko białym futrze brzmiał na zdenerwowanego, jednak bardzo przyjaznego. Już sama ilość słów, które przed chwilą wypowiedział, wskazała na to, że kocur jest niesamowicie gadatliwy, ale i bardzo towarzyski. Gdybym tylko nie ja była kotką, na której ogon ustał, a byłaby to na przykład Kotewkowy Powiew lub choćby moja siostra Sztorm... To może rzeczywiście mogłabym się z nim dogadać. Chociaż... Im więcej miauczy kot, z którym rozmawiam, tym mniej muszę odzywać się ja!
Mimo to postanowiłam skorzystać z okazji i porozmawiać z kotem spoza żłobka. Skoro kocur sam zaczął, ja mogę poćwiczyć rozmowę z innymi! Zaczęłam nerwowo wbijać pazurki w podłoże, a chęć konwersacji skończyła się na tym, że ze stresu zabrakło mi powietrza. Do tego brak jednego oka kocura nagle zaczął wydawać się dziwnie straszny. Ciekawe co mu się z nim stało...
— Wszystko dobrze? Nic ci nie jest? Ogon jak? Jesteś zdrowa? Jak się czujesz? — zaczął pytać uczeń, z nerwów plącząc sobie język, gdy ja najzwyczajniej w świecie nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa.
Po chwili udało mi się jednak wyrwać z tego dziwnego stanu, a mój wzrok spoczął na pomarańczowym oku kocura.
— W-Wszystko dobrze! — wycedziłam, sepleniąc, jak to mają w zwyczaju kocięta, przez zęby, w dalszym ciągu zdenerwowana na kocura. Całe szczęście, że ogon nie jest połamany! — P-Poza tym n-nie szkodzi. T-To był w-wypadek! — dodałam zdenerwowana, rozszarpując jakiś listek, przy pomocy ostrych pazurków.
— Jak masz na imię? Masz rodzeństwo? Jak się nazywają? Jak nazywa się twoja mama? Znasz moje imię? Jestem Siwa Łapa! Fajna ta zabawka na górze tutaj co nie? — miauczał, wymieniając przy tym jedno z legowisk karmicielki.
— P-Perełka... — zaczęłam nerwowo, myjąc swoje ucho.
— Śliczne imię! Opowiesz mi coś jeszcze o sobie? Albo o tym czy już poznałaś kogoś miłego z wojowników lub uczniów? A może poznałaś już jakiegoś starszego? — dodawał kolejne słowa, rozweselony, że z nim rozmawiałam, jednak futerko na moim grzbiecie ze słowa na słowo stawało się coraz bardziej najeżone. Ten kot nie pozwala nawet dojść mi do słowa! Nerwowo podrapałam się po jednej z łapek. Gdy kocur dostrzegł moją irytację, od razu się uciszył.
— M-Moja mama to B-Baśniowa Stokrotka... Sz-Sztorm i-i Plusk to moje r-rodzeństwo. Nie r-rozmawiałam jeszcze z nikim spoza żłobka! — odparłam na jednym wydechu, korzystając z ciszy ze strony kota.
— Kojarzę Baśniową Stokrotkę! — miauknął zadowolony, na szybko rzucając okiem na kremowobiałe, pręgowane futerko mojej mamy. — Co prawda raczej tylko z widzenia, ale często mijałem ją, przechadzając się po obozie! — dodał podekscytowany.
— Jest bardzo miłą kotką! Uwielbiam swoją mamę – wyrwałam nagle. Dziwnym trafem zawsze, gdy jest mowa o mojej rodzinie, rozmowa staje się o wiele łatwiejsza. W końcu oni są tym, co kocham! Nawet jeśli nie znam ich jeszcze za dobrze, to i tak czuję z nimi głęboką więź. W końcu wszyscy mamy ze sobą coś wspólnego.
— A j-jak nazywa się twoja? — zapytałam trzęsącym się z nerwów głosem. Ciężko jest się odzywać, będąc kociakiem, a co dopiero, gdy ja po prostu się boję!
— Jest bardzo miłą kotką! Uwielbiam swoją mamę – wyrwałam nagle. Dziwnym trafem zawsze, gdy jest mowa o mojej rodzinie, rozmowa staje się o wiele łatwiejsza. W końcu oni są tym, co kocham! Nawet jeśli nie znam ich jeszcze za dobrze, to i tak czuję z nimi głęboką więź. W końcu wszyscy mamy ze sobą coś wspólnego.
— A j-jak nazywa się twoja? — zapytałam trzęsącym się z nerwów głosem. Ciężko jest się odzywać, będąc kociakiem, a co dopiero, gdy ja po prostu się boję!
— Ja nie mam mamy! — miauknął, uśmiechając się szeroko. —Mam tylko tatę Wodnikowe Wzgórze. Swoją drogą to właśnie on jest moim mentorem! — mruknął, myjąc przez moment swój pyszczek.
— Przesuń się. Pozwól, że zmienię to legowisko Perełko! — miauknął, najwyraźniej próbując dobrać mi jak najlepszą ściółkę, co było całkiem miłe z jego strony. Kiedy tylko usłyszałam jego polecenie, odskoczyłam kawałek dalej, przyglądając się zabawce zwisającej z sufitu. Ciekawe... Czy zepsucie jej jest możliwe? Ja jeszcze nie dosięgam tak wysoko, aby móc ją zepsuć... A sądząc po tym jak niewielka jestem, pewnie mogłabym to zrobić dopiero jako uczeń.
Czy rozmowa z tym kotem oznacza, że poznałam już nowego kota? Z ekscytacji poruszyłam swoimi wibrysikami. Obserwowałam w ciszy, jak kocur wymienia mech, na którym śpię wraz ze swoją mamą i rodzeństwem. To miłe ze strony uczniów, że robią to za nas, nawet jeśli są to tylko zadania od ich mentorów.
Rozejrzałam się po żłobku, aby po chwili stwierdzić, że legowisko Stokrotki było ostatnim z czyszczonych przed ucznia. Spojrzałam na niego z łagodnym uśmiechem na pyszczku.
— Mam n-nadzieję, że jeszcze kiedyś pogadamy! Może będziemy razem na jakimś patrolu, o których tyle opowiadała mi Stokrotka? — miauknęłam zadowolona z rozmowy.
— Ja także mam taką nadzieję mała Perełko! Dbaj o siebie i o swoje rodzeństwo. Nawet jeśli to ty jesteś najmniejsza, musisz ich zawsze pilnować! Pamiętaj o tym. No i... Postaraj się z kimś porozmawiać i znajdź jakąś koleżankę! — miauknął, zabierając ze sobą stary mech z legowiska, na odchodne jeszcze uśmiechając się w moją stronę.
Nawet jeśli brak oka kocura wydaje się straszny, a jego gadulstwo jest irytujące, jest naprawdę przyjazny. Chętnie jeszcze kiedyś z nim porozmawiam! O ile tylko tego zechce...
Obejrzałam wszystkie zebrane w żłobku koty. Po chwili zauważyłam swoje rodzeństwo bawiące się jakimś listkiem. Czemu jestem jedynym kociakiem, który nie bawi się tak jak reszta? Czy to właśnie to jest powodem, dla którego mam problemy z rozmawianiem?
Spojrzałam na patyk na podłodze i zaczęłam się nim bawić. Dlaczego nikt nie chce się ze mną bawić? Czy zrobiłam coś nie tak? Coś jest nie tak z moim futrem? Polizałam się po piersi, a następnie umyłam własne uszka. Moje futro powinno być nieskazitelne! W końcu niemal ciągle myje je Stokrotka. To może problem jest w czymś innym. Tylko w czym…?
npc: Siwa Łapa.
— Przesuń się. Pozwól, że zmienię to legowisko Perełko! — miauknął, najwyraźniej próbując dobrać mi jak najlepszą ściółkę, co było całkiem miłe z jego strony. Kiedy tylko usłyszałam jego polecenie, odskoczyłam kawałek dalej, przyglądając się zabawce zwisającej z sufitu. Ciekawe... Czy zepsucie jej jest możliwe? Ja jeszcze nie dosięgam tak wysoko, aby móc ją zepsuć... A sądząc po tym jak niewielka jestem, pewnie mogłabym to zrobić dopiero jako uczeń.
Czy rozmowa z tym kotem oznacza, że poznałam już nowego kota? Z ekscytacji poruszyłam swoimi wibrysikami. Obserwowałam w ciszy, jak kocur wymienia mech, na którym śpię wraz ze swoją mamą i rodzeństwem. To miłe ze strony uczniów, że robią to za nas, nawet jeśli są to tylko zadania od ich mentorów.
Rozejrzałam się po żłobku, aby po chwili stwierdzić, że legowisko Stokrotki było ostatnim z czyszczonych przed ucznia. Spojrzałam na niego z łagodnym uśmiechem na pyszczku.
— Mam n-nadzieję, że jeszcze kiedyś pogadamy! Może będziemy razem na jakimś patrolu, o których tyle opowiadała mi Stokrotka? — miauknęłam zadowolona z rozmowy.
— Ja także mam taką nadzieję mała Perełko! Dbaj o siebie i o swoje rodzeństwo. Nawet jeśli to ty jesteś najmniejsza, musisz ich zawsze pilnować! Pamiętaj o tym. No i... Postaraj się z kimś porozmawiać i znajdź jakąś koleżankę! — miauknął, zabierając ze sobą stary mech z legowiska, na odchodne jeszcze uśmiechając się w moją stronę.
Nawet jeśli brak oka kocura wydaje się straszny, a jego gadulstwo jest irytujące, jest naprawdę przyjazny. Chętnie jeszcze kiedyś z nim porozmawiam! O ile tylko tego zechce...
Chwilę po rozmowie
Spojrzałam na patyk na podłodze i zaczęłam się nim bawić. Dlaczego nikt nie chce się ze mną bawić? Czy zrobiłam coś nie tak? Coś jest nie tak z moim futrem? Polizałam się po piersi, a następnie umyłam własne uszka. Moje futro powinno być nieskazitelne! W końcu niemal ciągle myje je Stokrotka. To może problem jest w czymś innym. Tylko w czym…?
npc: Siwa Łapa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz