*Za czasów panowania Róży*
Pomyślała, że przyniesie Jeleniemu Puchowi coś do jedzenia, no i wybrała królika, nie przejmując się bardzo tym, że przywódczyni mogłaby nie być z tego powodu zadowolona. Od kiedy była starsza, zrobiła się bardziej niedbała, marudna i zachowywała się, jakby była bardziej niezależna. Próbowała przed sobą samą ukrywać to, że w rzeczywistości przy takim wieku nie poradziłaby sobie sama. Nie cierpiała tego, że ktoś inny musiał ją karmić. Między innymi dlatego skończyła się jej cierpliwość do innych kotów. Często z jej pyska wyrywało się coś ostrego, czego potem w sumie jakoś bardzo nie żałowała. Jak ktoś był irytujący, to dostawał za swoje i tyle.
Jednak Jeleni Puch wzbudzał w niej nieco inne emocje. Bardziej jakby współczucie. Wiedziała, że miał trudną przeszłość i jego psychika została skrzywdzona. Lubiła z nim rozmawiać. Wiedziała, że dla niego każdy czas spędzony z innym, przyjaźnie nastawionym kotem mógł pomóc. Starała się go zrozumieć. Chciała, żeby było mu lepiej. A skoro lubił króliki, to dlaczego nie mógł ich od czasu do czasu jeść?
Oczy kocura zabłyszczały, kiedy zobaczył, że starsza przyniosła mu królika.
– Nie jadłem, dziękuję! – zawołał, wywołując uśmiech na pysku Gronostaj.
Zrzuciła mu zdobycz, zauważając, że zachował się niezwykle grzecznie tą spokojną, zrozumiałą odpowiedzią, no i w dodatku podziękował. Widziała, że jest już z nim o wiele lepiej, niż wtedy jak trafił do klanu. Potrafił się opanować, nawet jeśli chodziło o króliki. Co prawda pożarł zdobycz dosyć żarłocznie, ale jak na niego no to… nie było źle!
– Jak tam na górze? – spytał po chwili rudy. – Czy Łóżana Przełęcz ładzi sobie jako lidełka? Klan ją lubi? – zapytał.
Gronostajowa Bryza ze smutkiem uświadomiła sobie, że po pierwsze kocurowi musiało się strasznie nudzić w tej dziurze, w końcu nie miał tu nic do roboty, a na powierzchnię wypuszczano go tylko czasami, poza tym tam chyba też nie było mu dobrze. No i po drugie był strasznie odizolowany od innych członków klanu! Nie wiedział, co się dzieje. Musiało mu być trudno.
Zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią.
– Dobrze. – miauknęła w końcu. – Na pewno jest jej trudno, no bo jak jest się przywódcą, to ma się dużo obowiązków na głowie… Ale świetnie sobie radzi. Jest szanowana i lubiana, o to się nie musisz martwić. – uśmiechnęła się optymistycznie.
*Tuż po przeprowadzce Jeleniego Puchu*
Podeszła do rudego kocura, który nieśmiało wychylał głowę ze swojego, nowego legowiska. Wyglądał na dosyć roztrzęsionego, dlatego zdecydowała się z nim porozmawiać. Zatrzymała się, kiedy znalazła się już dostatecznie blisko.
– I jak się czujesz, mieszkając w obozie, tak jak inni? – spytała przyjacielsko, machając delikatnie ogonem i przekrzywiając głowę.
<Jeleni Puchu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz