Wszyscy powoli ich opuszczali. Pierw zniknęli Kijanka i Iskra i już nie przychodzili do kociarni. Mama mówiła, że zostali mianowani i teraz są uczniami. Nie mają czasu na zabawę, ani na chowanego, ani na berka. Bagietce nie podobało się to. Czuło rosnącą frustracje na ów zdarzenie. Kocurki teraz bawili się bez nich. Widziało, jak trenowali razem, czy rozmawiali o treningach. Spali bez nich. Wszystko robili bez nich. Nie mieli czas dla niego. To było potworne uczucie. Kuło boleśnie w serduszku. A potem Siwek. Umysł kocięcia coraz bardziej denerwował się na ich liderkę. Zabierała mu wszystkich kolegów. Była paskudna i zła. Nie lubiło jej! Tak bardzo bardzo.
Jak ślimaków bez domków.
Paskudna!
Nie spodziewało się jednak najgorszego. Pani lider zabrała im mamę! To było nie pojęte. Nie umiało tego przepracować. Jak i dlaczego. Nie mogła Kotewki? Wolało mamę niż ją. Starsza kotka ciągle spała! Nie chciała się bawić w chowanego. Zasypiała zamiast ich szukać.
Była jak kulka mchu, która uczepiła się mu do łapy. Zbędna!
— Mamo!!!— ucieszyło się na widok kotki i popędziło w jej stronę.
Przebiegła kulka mchu nasłana przez samą Kotewka niemal zakończyła ich żywot na tej nieszczęsnej planecie. Szczerzyło się radośnie do kotki, ciesząc się każdą ich wspólną chwilą. Wciąż było bardzo złe, że przebiegła liderka tak chamsko ukradła im mamę. Barbarzyńca.
— I co ty na to? – mruknęła Mżawka. – Myślisz, że tak będzie okej? Niestety to nie moja decyzja, też bym chciała tu z tobą zostać.
Bagietkowe oczka zaświeciły się mocniej. Miało plan. Bardzo mądry i sprytny.
— Ja znam rozwiązanie. — podzieliło się tym dumne.
Kotka była zaskoczona. Uniosła brew i nachyliła się nad kocięciem.
— Czego rozwiązanie? — zapytała nieco zdezorientowana nagłą zmianą zachowania Bagietki.
Kocię zrobiło dumnie krok do przodu i spojrzało na matkę. Uśmiech nie znikał z pysia. Uratuje ich rodzinę. Pierw mamę, a potem Iskrę i Kijankę. Będą znów żyć razem i szczęśliwie. Na zawsze!!
— Chodź, chodź. — zachęciło, kierując się w stronę śpiącej kotki.
Mina Mżawki wskazywała na to, że miała coraz więcej wątpliwości do planu adoptowanego kociaka. Biała łapka wskazała na wieczną karmicielkę.
— Schowasz się za Kotewką i pani lider cię nie znajdzie! — wypaliło podekscytowane, budząc tym samym staruszkę.
— Bagietko, słoneczko, to nie wyjdzie. — zaczęła Mżawka, ale bagietkowa łepetynka totalnie zlała ten sprzeciw.
— Będzie dobrze. Będę ci przynosić jedzonko. I rybki. I muszelki. A w nocy będziemy chodzić na spacerki. — przekonywało kotkę.
Uczennica westchnęła, szukając odpowiednych słów. Do rozmowy wtryniła się Kotewka. Zupełnie niepotrzebnie. Kocię spojrzało na nią złowrogo, ale bicolorka chyba się tym nie przyjęła.
— Bagietko, to nie wyjdzie. Mżawka ma teraz obowiązki. Gdyby zniknęła to wszyscy by się martwili. — próbowała im wytłumaczyć, wstając powoli.
Bagietka pokręcił łebkiem, pokazując, jak w głębokim poważaniu ma jej słowa. Aż tupnęło łapką. Starsza uniosła zdziwiona brew. W końcu pojęła skale ich gniewu.
— Wcale nie! Nie! Nikt się nie będzie martwić. Powiem Iskrze i Kijance, że tu są. Albo też się tu schowają. I będzie dobrze. Będzie bardzo fajnie. Jak dawniej... — wbiło smutne ślipka w mamę.
<mamuś?>
npc: Ikrowa Łapa, Kijankowa Łapa, Kotewkowy Powiew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz