Układała sobie właśnie futro. Tym razem nie za legowiskiem wojowników ani nad jakąś rzeczką z koleżankami, w otoczeniu kwiatów, jak zwykła robić. Tylko w obozie. Obserwowała co robił jej klan. Z wiekiem coraz bardziej ją to interesowało. Widziała Pchli Nos, rozmawiającego z jej babcią… czy tam cokolwiek oni robili. Nie wiedziała, na ile wojownik może rozmawiać z jego pogorszonym słuchem. Gdyby mu tak domalować czarne łaty, mógłby być jej dziadkiem. Widziała też Wodnikowe Wzgórze, wpatrującego się w jakąś ważkę, która właśnie blisko niego latała. Zdawał się uśmiechać, kiedy ją obserwował… znała już jednego takiego dziwoląga. Był też jej wujek, wychodzący z legowiska medyków, najwyraźniej grzecznie wyganiany, by nie przeszkadzać w pracy. Kiedy obserwowała Kruczy Szpon, krzywiącą się na widok braku zwierzyny, poza rybami, na stosie stanął przed nią nowo mianowany wojownik. Bursztynowy Brzask. Bursztynek. Brat jej koleżanki, Zmierzchającej Zatoki oraz ten dziwoląg, który chciał ją poderwać zwierzakami. Tym razem przyniósł jej… nie salamandrę… nie ślimaka… ani nawet nie nartnika. Przyniósł jej kwiaty. Bukiet czerwonych, dużych kwiatów. Maki, goździki i malwy, razem z innymi kwiatami, których nazw nie znała (i podejrzewała, że kocur też nie),tworzyły barwną kompozycję delikatnych płatków, w różnych kształtach. Były piękne. Od razu spojrzenia gapiów poszybowały w ich stronę. Może, gdyby miała nieułożone futro, zaczęłaby teraz uciekać, lecz to było w idealnym wręcz stanie, a Mandarynka była stworzona dla sceny. Wszyscy patrzyli i szeptali. co się teraz wydarzy. Nawet przepychanki uczniów zostały przerwane. W obozie nastała cisza. Napięcie rozpierało wszystkich od środka. Księżniczka była pewna, że gdyby mieli teraz jakieś kociaki w żłobku to rozległoby się głośne “Pocałujcie się wreszcie!”. W jej głowie była jedna myśl “Co się tu na klan gwiazdy dzieje?!”. Jednak nie zamierzała się ośmieszyć, uznała, że to wykorzysta. Zakryła pysk ogonem i zatrzepotała rzęsami. Możnaby pomyśleć, że się rumieni, lecz i tak nic nie było widać przez jej kitę.
- Dziękuję. - Wyszeptała tak, żeby tylko kocur to usłyszał, co było bardzo trudne przez ciszę, po czym powiedziała głośniej:
- Tak, Bursztynowy Brzasku. Tak!
Kocur najwyraźniej był skonfundowany.
<Bursztynek?>
Event NPC: Pchli Nos, Wodnikowe Wzgórze, Kolcolistne Kwiecie, Kruczy Szpon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz