Dawno, dawno temu
Nie spodziewała się, że jej dzień zakończy się od staranowania przez innego kota, jednak tak właśnie było. Jej spokojną egzystencję przerwało uderzenie, które bez trudu powaliło młodą kotkę na ziemię, nie czując większego oporu. Serce uczennicy zabiło szybciej i już się obracała by zamachnąć się pazurami w obronie własnej, gdy to usłyszała znajomy głos, a ciężar zelżał.
- Ojejku jejku to się porobiło! - Barszczowa Łodyga, który był winowajcą owego zajścia miauknął zmartwiony. - Pomyliłem Cię z wiewiórką. Baaardzo przepraszam!
- O tak, to na pewno - Kotka wstała z ziemi, nawet się nie otrzepując, po czym spojrzała na Barszcza rozeźlona. - Czy ja ci wyglądam na jakiegoś rudzielca?
- No, ee, nie... - odpowiedział zakłopotany. - Ale masz takie ładne gęste futro, że w tych ciemnościach mogłem Cię pomylić.
Kocur zaśmiał się nerwowo, a sama złość powoli odparowywała z kotki, przez co w duchu się nawet z owej sytuacji zaśmiała. Albo raczej prychnęła sarkastycznie. Kto wpada na drugiego kota i mówi, że pomylił go z wiewiórką? Chyba tylko, by go obrazić. Poza tym, wypadało coś powiedzieć, prawda?
- Nie lubię swojego futra, jest upierdliwe i wszędzie się plącze - odparowała jedynie - Dzisiaj trzy razy już prawie wyrwałam sobie kłaki z ogona przez wystające śmieci, innym razem zaplątałam w trawę i straciłam równowagę podczas biegu.
Barszczyk spojrzał na nią zdziwiony. Przyjrzał się trochę bardziej, podczas, gdy kotka czekała w milczeniu na jego odzew.
- A według mnie jest piękne i wyjątkowe! - Powiedział wesołym, pokrzepiającym tonem. - Ty się wywracasz podczas biegu przez ogon, a ja spadam z drzew przez jego brak!
Odkręcił się pokazując swój krótki ogonek. Zaśmiał się głośno.
-Wchodzisz na drzewa? - Zdziwiła się, marszcząc czoło, kompletnie ignorując pierwszą część jego wypowiedzi. Ta druga miała dla niej o wiele większe znaczenie i chociaż już miała okazję wyjść na drzewo przy granicy z Wilczakami, a nawet z niego zejść, nie spodziewała się, że ktoś jeszcze w Klanie Burzy będzie umiał się na nie wspinać.
- Nie wchodzę, bo nie mam ogona - powtórzył cierpliwie. - Na co dzień mi to absolutnie nie przeszkadza, ale jakbym mieszkał w takim Klanie Wilka czy Owocowym Lesie to miałbym spory problem.
- Przed chwilą stwierdziłeś, że z nich spadasz - zauważyła, jeszcze bardziej marszcząc czoło - Żeby spaść z drzewa, należy na nie wejść - dodała tonem, który można było użyć do mało rozgarniętego przedszkolaka. - A w pływaniu jego brak by nie przeszkadzał?
- No bo! Łapiesz mnie za słówka moja droga długowłosa - Mruknął jak obruszony nastolatek. - Kiedyś wchodziłem i spadałem to dałem sobie spokój. - Wyjaśnił, natomiast na pytanie o wodzie uśmiechnął się szerzej.
- Nie próbowałem więc nie wiem! Ale kiedyś sprawdzę na pewno.
- Aha- Odpowiedziała jedynie, jakby rozczarowana. Myślała, że dowie się czegoś ciekawego, jednak jedyną informację jaką uzyskała opierała się na tym, że kocur kiedyś się tam wspinał. Ciekawe, czy taka umiejętność zanika, gdy się jej długo nie praktykuje. Zmrużyła lekko oczy - A nie chcesz spróbować teraz?
- Teraz?? - Zamrugał zaskoczony. - Ale... ja nie umiem pływać... - Przyznał się zawstydzony.
-To dobrze, ja też nie - odparła - Najwyżej się potopimy- wzruszyła barkami z uśmiechem, nabierając jakiegoś bojowego ducha. Oczywiście nie miała się zamiaru topić, zwyczajnie się droczyła, ale kocur nie musi o tym wiedzieć, w końcu wtedy nie byłoby to droczenie. - Z resztą, kto wie? Może się czegoś nauczymy?
Kocur przekręcił głowę w zamyśleniu.
- Spróbujmy. - Miauknął zdeterminowany. - Ale gdzieś, gdzie nie jest głęboko! Trzeba zaczynać od małych kroczków.
- Jasna sprawa - odrzuciła kierując się w stronę małego oka luźnym, acz pewnym krokiem.
- No ale że to tak od razu?! - Miauknął za nią z lekka spanikowany. Mimo to poszedł prędko za kotką, a po chwili oboje zmierzali ku wodzie. - Czemu akurat pływać?
- No a kiedy - spytała, po czym wzruszyła barkami - Bez powodu, po prostu chcę sprawdzić jak z twoim ogonem, jestem ciekawa.
Barszcz spojrzał na nią niezrozumiale, jednak potuptał za kotką.
- Ładną dziś pogodę mamy, prawda?
Szylkretka zmarszczyła lekko czoło, przystrajając pysk w uśmiech, gdy spojrzała na Barszcza z ukosa.
- Zwyczajną - stwierdziła, pozwalając sobie na ciągnięcie wymuszonego tematu - Przynajmniej słońce nie bije po oczach.
- Liście tak pięknie szeleszczą! - Miauknął z zachwytem. - Ciesz się słońcem póki jest, bo niedługo będzie zima! - zerknęła jeszcze na niego, jednak już nie odpowiedziała. Czekała ich możliwa przygoda z pływaniem, którą była podekscytowana, lub też czekałaby, gdyby nie chmury które zebrały się na niebie, zaraz potem przynosząc ze sobą ulewę. Może następnym razem...
◃―‧▫☽﹡❇﹡☾▫‧―▹
Teraźniejszość
Przechodziła obok klatki z pawiem, patrząc nań niezbyt przychylnie. Nie miała pojęcia, czemu nadal trzymali całkiem spory kawałek jedzenia przy życiu, jeszcze musząc go dokarmiać. Przynajmniej jakoś przetrwał zimę, ale czemu musieli go dokarmiać? W porze ciepłej przynajmniej sam sobie znajdował pożywienie, ale na jesień zawsze trzeba było tworzyć całe zapasy i jeszcze ich pilnować, by się nie zepsuły. Bez sensu. Jasne, miał ładne piórka, ale co z tego? Naprawdę widzieli w nim coś boskiego? Gdyby naprawdę był jakimś gwiezdnym stworzeniem, to nie dopuściłby do tych wszystkich wydarzeń, które miały ostatnio miejsce. A tak to poświęcają czas i energię dla... dla czego. Tego? A samo ptaszysko zdawało się zadomowić i niezbyt mu było śpieszno do opuszczenia tego świata, albo terenów. Prychnęła, patrząc przerośniętemu kurczakowi w oczy.
- Kiedyś cię zjem, pamiętaj. Jesteś moim posiłkiem - burknęła w jego stronę szeptem. Może nawet zrozumiał? Zagulgotał, patrząc na nią jednym okiem, podczas, gdy ogon szylkretki drgnął nerwowo. Zaraz za jego przykładem poszło zaalarmowane ucho, przekrzywiające się w bok. Zerknęła w tamtą stronę, dostrzegając znajomą sylwetkę.
- Jakim cudem nie zjedliście go przy pierwszym spotkaniu? - spytała niedowierzająco, wskazując łapą na zwierzę - Pod tą stertą piórek założę się, że jest takie samo mięso jak u innych ptaków.
<Barszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz