Siedziała z nisko opuszczonym łbem, wpatrując się w przeniesiona przez Żywiczną Mordkę mysz. Życie w obozie toczyło się dalej. Zdawało się, że nikt już nie przejmował się śmiercią jej rodzeństwa. Może prócz Borówkowego Nosa, która nadal rozpaczała za śmiercią ukochanego. Sroczy Żar miała wrażenie, że jedynie ta jakkolwiek odczuwa jej stratę. Żal jej było przyszłej matki. Zupełnie jak ona kiedyś siedziała smutna we żłobku bez wyczekującego z nią partnera, bez wsparcia rodziny o jakim marzyła. Zupełnie sama. Kotka pomimo że nie miała najmniejszej ochoty ruszać gdziekolwiek tyłka, podniosła się. Chwyciła chudą mysz w pysk i ruszyła w stronę kociarni. Wiedziała, że tamtej i rosnących w niej kociętom pożywienie jest bardziej potrzebne. Pora Nagich Drzew powoli każdemu klanu zaczynała sprawiać problemy z polowaniem i zdobywaniem pożywienia. Lisia Gwiazda nawet kiedyś coś rzucił o kurczakach z farmy Dwunożnych. Kotka powolnym krokiem ruszyła w stronę kociarni. Śnieg skrzypiał pod jej łapami, a nieprzyjemny wiatr targał sierść. Gdy już znalazła się pod celem swej podróży, skrzywiła się przed wejściem do niego. Żłobek nadal pachniał wojną. Zapach strachu i lęku, który go wypełniał pochodził od czterech uprowadzonych w wojnie kociąt, którymi próbowała zajmować się Wschodząca Fala. Sroczy Żar weszła do środka. Na jej widok we żłobku zapanowała cisza. Biało-czarny kociak schował się za starszą karmicielką, a ciemnoszary nadal wpatrywał bez wyrazu w mech, jakby widział w nim inny wszechświat. Jedynie siedząca w kącie dwójka, prawdopodobnie rodzeństwa, wpatrywała się w nią chłodno. Niebieska dziko pręgowana kotka mierzyła ostrym wzrokiem prawie jej wzrostu wojowniczkę, a jej srebrny czekoladowy brat także zawiesił na niej spojrzenie. Jednakże Sroczy Żar nie przejęła się gówniakami rybojadów. Miała je totalnie w nosie pogrążona własną żałobą. Podeszła do leżącej w drugim kącie żłobka czarno-białej karmicielki i położyła mysz przed jej nosem.
— Dla ciebie — mruknęła, widząc jej pytające spojrzenie.
— Jadłam już — wymamrotała cicho, uciekając wzrokiem w stronę brzucha.
Sroka ugryzła się w język, powstrzymując od niepotrzebnych komentarzy.
— Jedz — powtórzyła nieco milej, podsuwając mysz bliżej kotki. — Obydwie przecież chcemy, by twoje kociaki były zdrowe i silnie — dodała.
Żurawinowe Bagno też by tego chciał, pomyślała, lecz nie chciała przypominać kotce o zmarłym ukochanym. Mogła się jedynie domyślać jaki ból teraz odczuwała. Przez długi czas ta dwójka nie miała ze sobą nic wspólnego. Do czasu, gdy Berberysowa Bryza puściła ich we dwójkę na patrol łowiecki. Podczas niego wpadli w wir rozmowy i już następnego wschodu słońca każdy wiedział, że wkrótce staną się nierozłączni. Pomimo już nie najmłodszego wieku szaleli nie gorzej niż uczniaki. Ganiali się po obozie jakby mieli po 20 księżyców na karku, wybierali się na wspólne spacery, z których wracali cali w kwiatach, plotkowali, bawili się z kociakami. Potrafili spędzać ze sobą całe dnie i nigdy się nie nudzić. Jednak Klan Gwiazd najwyraźniej miał inne plany. Widząc jak Borówkowy Nos nie chętnie bierze pierwszy gryz, Sroka uśmiechnęła się lekko.
— Będziesz cudowną mamą — mruknęła do karmicielki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz