Jeszcze nigdy nie widziała tyle kotów na raz co wtedy, na zgromadzeniu. Z początku przestraszona, powoli odnajdywała się w nowej sytuacji. Więcej kotów oznaczało więcej opowieści, ciekawych postaci do obserwacji i w ogóle więcej wszystkiego. Dlatego schowana za ogonem mamusi, z ustronnego miejsca obserwowała to wszystko.
Największe zainteresowanie wzbudzili u niej liderzy. Stali na wysokiej skale, ze swoimi zastępcami (jak się później dowiedziała), przewodząc całemu zgromadzeniu. Szybko wypatrzyła wśród nich Lisią Gwiazdę, kłócącego się z innym liderem i jego zastępcą. Nawet z tej odległości kocur wydawał się inny niż wszyscy, dlatego zaciekawiona Pójdźka poświęciła mu wyjątkowo dużo uwagi.
A później okazało się, że to tata.
Jeśli Pójdźka miała jakieś przeczucia, jak mógłby wyglądać drugi z jej rodziców, wszystkie się nie sprawdziły. Wilcze Serce miał mnóstwo blizn na pyszczku, dziwne złote oczy otoczone łysą skórą i uśmiech, w którym pokazywał masywny biały kieł. I co najbardziej fascynujące, mówił do mamusi z czułością w głosie. Pójdźka przyglądała mu się uważnie, gdy rozmawiali, sama nie mając odwagi się odezwać.
Zupełnie inaczej było, na drugim zgromadzeniu. Cynamonowa trochę się bała, bo musiała iść bez mamy, ale trzymała się blisko Pieska i miała nadzieję, że będzie dobrze. Braciszek ją zostawił i sam poszedł poznawać nowe koty, ale schowanej w ustronnym miejscu koteczce to nie przeszkadzało. Szczególnie, że niedługo później pojawił się Wilcze Serce i prawie całe zgromadzenie spędzili rozmawiając ze sobą. Gdyby ktoś powiedział Pójdźce, że kocur jest straszny i powinna się go obawiać, cynamonowa tylko uśmiechnęłaby się nieśmiało pod nosem. Owszem, czuła przed nim respekt, ale nie obawiała się, że mógłby zrobić jej krzywdę. Widziała w jego oczach, że to niemożliwe. Gdy rozmawiali, miała wrażenie, jakby znali się od zawsze. Kocur był zupełnie inny od mamusi - ona zawsze była nerwowa i spięta, czasami zdarzało jej się powiedzieć coś, czego kociaki zdecydowanie nie powinny słyszeć i nie rzadko okazywała uczucia. Wilcze Serce był dużo spokojniejszy, zamiast wpadać w złość, zaczynał się śmiać. Do tego był bardzo miły, pozwalał Pójdźce milczeć i długo zastanawiać się nad odpowiedzią i sam dużo opowiadał. Długo patrzyli w gwiazdy, a kocur snuł historie o bohaterach, którzy trafili na niebo w nagrodę. Cynamonowa była przekonana, że mimo tej inności, jego też pokocha, jak mamusię.
- Mamusiu? - Pójdźka leżała w legowisku uczniów, przytulona do Sroczego Żaru i rozmyślała. - Dlaczego Wilcze Serce z nami nie mieszka?
Cynamonowa długo się nad tym zastanawiała i ciągle nie mogła zrozumieć. Przecież mamusia go kochała, na dodatek mówiła, że jest wielkim wojownikiem, więc czemu nie mieszkali razem?
<Sroczko? Młoda jak zwykle męczy xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz