*przed mianowaniem Koguta*
Rozległ się grzmot. Iskra spojrzała w ciemne niebo i wtedy grzmot się powtórzył. Skonsternowana, wypuściła piszczkę z pyska (podczas włóczenia się po okolicy myszka prawie wpadła jej pod łapy, więc szybkim ruchem zakończyła jej żywot. Zwykle nie polowała bez Koguta, w ogóle rzadko polowała) i posłała chmurom badawcze spojrzenie.
- To nie wy - powiedziała do nich, starając się wzrokiem przeniknąć ich kłębiaste ciała i wydrzeć prawdę z szarych dusz. Dźwięk rozległ się znowu, przeciąglejszy i koteczka nabrała pewności, że nie pochodzi z góry. Rozlegał się tuż obok niej, gdzieś… z krzaka?
Zaintrygowana podeszła do rośliny, węsząc i nasłuchując.
I faktycznie, między gałęziami dzikiej róży dostrzegła biało-liliową sylwetkę. Już miała się przywitać, gdy zauważyła, że nieznajoma intensywnie się czemuś przygląda. Wytężyła wzrok i…
- Stój! - miauknęła, w ostatniej chwili. Tamta drgnęła, przestraszona niespodziewanym odgłosem i zamarła z pyszczkiem o mysi włos od beztrosko wędrującej po liściu gąsienicy i wlepiła zaskoczone niebieskie ślepia w wojowniczkę.
- Jest trująca - dodała, widząc nieszczególnie inteligentną minę liliowej. - No, i pozbawiłabyś świat pięknego motyla, a to ponoć straszne przewinienie - Uśmiechnęła się do niej. - Moi rodzice twierdzili, że w motylach mieszkają dusze zmarłych kociaków. Nie znam nikogo takiego, ale chyba czułabym się głupio, zjadając jakiegoś malucha - Iskra wpadła w tak charakterystyczny dla siebie słowotok. - Myślisz, że można uznać to za kanibalizm?
Kocica przyjrzała jej się wyraźnie zastanawiając, czy czekoladowa mówi serio i na ile można jej zaufać. W końcu stwierdziła tylko:
- Nie wiem.
- Ja też nie - zadumała się Iskra, i pewnie ciągnęłaby ten temat jeszcze długo, ale znów rozległ się dźwięk, który przywiódł ją do tego krzewu.
Liliowa skuliła się, widocznie zażenowana.
- To ty! - W tym momencie nieznajoma miała ochotę zapaść się pod ziemię. Iskra nie pozwoliła jej na to. Z błyskiem w oku odbiegła na moment, by za uderzenie serca wrócić z myszą w pysku.
- Wiedziałam, że po coś ją upolowałam. Zwykle nie robię tego podczas wędrówek, a ta zachowywała się jakby koniecznie chciała, żebym ją dopadła. Dziękujemy za ten dar - wyszeptała w stronę nieba, jak zwykle po polowaniu i podała piszczkę nieznajomej.
- D-dziękuję - miauknęła bicolorka, wyraźnie zmieszana. Przez chwilę się wahała, ale w końcu głód zwyciężył. Iskra z radością obserwowała, jak kotka pochłania jej zdobycz.
- Jak masz na imię? - spytała w końcu, odrywając się na chwilę od jedzenia.
- Iskra - Uśmiechnęła się szeroko. - A ty?
- Sarnia Pręga.
- Jesteś z któregoś z klanów? - spytała czekoladowa, słysząc charakterystyczne imię.
Liliowa przyjrzała jej się zaskoczona.
- Nie, jestem samotniczką.
- Och - zdziwiła się kotka. - Bo imię masz zupełnie jakbyś była - zamilkła i zastanowiła się chwilę. - Zawsze możesz zacząć być - W jej ślepiach zaigrał charakterystyczny płomyk. - Chodź, poznasz moją siostrę i Sokoła, i Szyszkę, i może nawet pozwolą ci zostać!
Koteczka cofnęła się o krok, mocniej chowając w krzaku.
- Ja… podziękuję. To bardzo miłe z twojej strony, ale nie.
Iskra przyjrzała jej się badawczo, po czym wzruszyła ramionami.
- Okej. Ale jakbyś zmieniła zdanie, to wiesz, gdzie mnie szukać. Klan Lisa!
Bicolorka skinęła głową i uśmiechnęła się niepewnie. Zapadła niezręczna cisza.
- No, to ja już będę lecieć - stwierdziła czekoladowa. - Miło było cię poznać.
- Ciebie też, Iskro.
Czekoladowa wstała i nie oglądając się za siebie, zniknęła za niewielkimi zaroślami. Nie wiedziała, czy ma ochotę spędzić burzę tutaj, czy wrócić do obozu, więc błąkała się chwilę, szybko zapominając o koteczce, którą spotkała chwilę temu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz