Piórolotek ostatnio sporo czasu spędzał na analizie samego siebie. Oczywiście już od małego dość łatwo mu to przychodziło, jednak ostatnio tyle się zadziało, że potrzebował sobie to wszystko uporządkować, a należało zacząć od siebie. Te wszystkie zmiany nie wpływały na niego pozytywnie. Nie były dobre, nie były potrzebne ani się ich nie spodziewał. Jedna z jego bliższych przyjaciółek ledwo wróciła do klanu, zostawiła kociaka po czym zaraz uciekła, zostawiając malca pod opieką nocniaków. Nie potrafił tego zrozumieć. Czemu? Dlaczego jeden kociak został odseparowany? Dlaczego akurat w Klanie Nocy? Przecież wiedziała, jak wygląda sytuacja, więc czemu? Nie miał pojęcia jak patrzeć na Bagietkę, nie wiedział, czy chciał się z kociakiem zaznajamiać. Było to wszystko nowe i mało komfortowe, nie wiedział, jak się czuć. No i co z tym, które zostało? W czym było gorsze, że nie zostało z matką? Czuł jakąś powinność względem niego, być może przez żal i chęć pomocy, a być może przez swój wyidealizowany obraz. Przemawiało przez niego przemalowane poczucie ,,lepszej" moralności, którą chciał u siebie zaspokoić. Zwyczajnie czuł, że było to nie w porządku. Jeszcze stresował go stres Karaś, stresowały go problemy innych kotów, przez co męczył się podwójnie. W końcu nauczył się stawiać pewną granicę, jednak negatywna energia wciąż do niego dolatywała, a sny tylko go w tym utwierdzały. ,,Piórolotku"
Może powinien myśleć nad jakimś planem B? Oh, nie miał pojęcia, co się zaraz może wydarzyć, to jak planowanie swojej drogi nie widząc nawet mapy. No i co, jeśli kocię Kazarki również zostanie źle traktowane przez innych? Przecież w Klanie Nocy było tyle wrednych kotów... ,,Piórolotkowy Trzepocie!"
Kocurek zdążył unieść zdezorientowany głowę akurat na czas, by źrenice poinformowały go o bólu, który za chwilę wystąpi. Biały pysk z impetem uderzył w wystający, wąski pień drzewka, które zasiało się najpewniej za pomocą głodnych wronowatych. Skulił się, przykładając łapki do nosa, chcąc jak najlepiej zakryć swój pysk, po czym jęknął żałośnie, nieco przerysowanie, z przymkniętymi oczyma. Co za porażka! I jeszcze to tępe uczucie, które rozeszło się po jego pysku! Ale się wygłupił, w dodatku bolało! Pociągnął nosem, próbując zrozumieć, czy ma katar, czy tylko mu się zdaje.
- Ojej, nic ci nie jest? - Uniósł wzrok na burą kotkę, która to chwyciła łapą puchaty, Piórolotkowy pyszczek, oglądając z zaniepokojeniem poszkodowanego. Ten jedynie zamrugał zaszklonymi oczami, które zareagowały na podrażnienie wrażliwego miejsca, pozwalając się obejrzeć przez chwilę, zanim cofnął głowę, informując, że nic mu nie jest... tylko trochę boli.
- A próbowałam ostrzec, gdzie tak odpływasz? - westchnęła, o krok się cofając - Może jednak spróbujemy dzisiaj złowić coś wodnego? Wtedy ominiemy wszelkie wystające z ziemi przedmioty. - do jego uszu dotarł głos Nenufary, która po chwili była lekko rozbawiona, a z którą wybrał się na mały patrol, z dwóch dość prostych powodów.
a) Karaś była zajęta, Algi nie było w obozie.
b) nie chciał iść sam, a nie miał akurat ochoty iść w większej grupie.
No i ostatnio znalazł w kotce ciekawe oparcie emocjonalne. Jakiś komfort. Co prawda po czasie go męczyła, gdy cały dzień nawijała, podczas gdy jemu całkiem już wyczerpały się baterie. Niemniej, w jakimś też stopniu podtrzymywała go na duchu. Oboje potrafili zrozumieć uczucia drugiego, chociaż niezbyt szło im wyjaśnianie na czym owe uczucie polega, potrafili z prostego opisu wywnioskować, co drugie ma na myśli. Mógł przy niej pleść swoje bajki, może omijając te mniej drastyczne, jednak odlatywanie w chmurkolandię było równie zabawne. Tworzenie razem historii czy dopowiadanie sobie jakieś szczegóły. Dzięki wojowniczce mógł na moment oddzielić się od swojej stresującej części życia. No, przynajmniej do momentu, w którym kotka coś palnęła. Starał się jej wtedy wyjaśnić, dlaczego nie może czegoś mówić do innych kotów, chociaż nie zawsze wychodziło. Sam też miał czasem pewien ubytek w rozumowaniu, albo zwyczajnie się denerwował, przez co wychodziło z jego pyska za dużo. Wolał milczeć.
- Patrząc na moje szczęście, z powodzeniem mógłbym zaplątać się w wodorosty, albo zapomnieć jak się pływa - zauważył beztrosko, przecierając łapą oko, by już po chwili dreptać dalej, chcąc zapomnieć o tym, jak się przed chwilą wygłupił. Pozostawała jeszcze plaża. Co prawda woda była zimna, lecz być może prócz ryb, spotkają tam coś ciekawego, co woda mogła wyrzucić na brzeg?
Może powinien myśleć nad jakimś planem B? Oh, nie miał pojęcia, co się zaraz może wydarzyć, to jak planowanie swojej drogi nie widząc nawet mapy. No i co, jeśli kocię Kazarki również zostanie źle traktowane przez innych? Przecież w Klanie Nocy było tyle wrednych kotów... ,,Piórolotkowy Trzepocie!"
Kocurek zdążył unieść zdezorientowany głowę akurat na czas, by źrenice poinformowały go o bólu, który za chwilę wystąpi. Biały pysk z impetem uderzył w wystający, wąski pień drzewka, które zasiało się najpewniej za pomocą głodnych wronowatych. Skulił się, przykładając łapki do nosa, chcąc jak najlepiej zakryć swój pysk, po czym jęknął żałośnie, nieco przerysowanie, z przymkniętymi oczyma. Co za porażka! I jeszcze to tępe uczucie, które rozeszło się po jego pysku! Ale się wygłupił, w dodatku bolało! Pociągnął nosem, próbując zrozumieć, czy ma katar, czy tylko mu się zdaje.
- Ojej, nic ci nie jest? - Uniósł wzrok na burą kotkę, która to chwyciła łapą puchaty, Piórolotkowy pyszczek, oglądając z zaniepokojeniem poszkodowanego. Ten jedynie zamrugał zaszklonymi oczami, które zareagowały na podrażnienie wrażliwego miejsca, pozwalając się obejrzeć przez chwilę, zanim cofnął głowę, informując, że nic mu nie jest... tylko trochę boli.
- A próbowałam ostrzec, gdzie tak odpływasz? - westchnęła, o krok się cofając - Może jednak spróbujemy dzisiaj złowić coś wodnego? Wtedy ominiemy wszelkie wystające z ziemi przedmioty. - do jego uszu dotarł głos Nenufary, która po chwili była lekko rozbawiona, a z którą wybrał się na mały patrol, z dwóch dość prostych powodów.
a) Karaś była zajęta, Algi nie było w obozie.
b) nie chciał iść sam, a nie miał akurat ochoty iść w większej grupie.
No i ostatnio znalazł w kotce ciekawe oparcie emocjonalne. Jakiś komfort. Co prawda po czasie go męczyła, gdy cały dzień nawijała, podczas gdy jemu całkiem już wyczerpały się baterie. Niemniej, w jakimś też stopniu podtrzymywała go na duchu. Oboje potrafili zrozumieć uczucia drugiego, chociaż niezbyt szło im wyjaśnianie na czym owe uczucie polega, potrafili z prostego opisu wywnioskować, co drugie ma na myśli. Mógł przy niej pleść swoje bajki, może omijając te mniej drastyczne, jednak odlatywanie w chmurkolandię było równie zabawne. Tworzenie razem historii czy dopowiadanie sobie jakieś szczegóły. Dzięki wojowniczce mógł na moment oddzielić się od swojej stresującej części życia. No, przynajmniej do momentu, w którym kotka coś palnęła. Starał się jej wtedy wyjaśnić, dlaczego nie może czegoś mówić do innych kotów, chociaż nie zawsze wychodziło. Sam też miał czasem pewien ubytek w rozumowaniu, albo zwyczajnie się denerwował, przez co wychodziło z jego pyska za dużo. Wolał milczeć.
- Patrząc na moje szczęście, z powodzeniem mógłbym zaplątać się w wodorosty, albo zapomnieć jak się pływa - zauważył beztrosko, przecierając łapą oko, by już po chwili dreptać dalej, chcąc zapomnieć o tym, jak się przed chwilą wygłupił. Pozostawała jeszcze plaża. Co prawda woda była zimna, lecz być może prócz ryb, spotkają tam coś ciekawego, co woda mogła wyrzucić na brzeg?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz