Ledwo weszła do obozu, a pierwszym co rzuciło jej się w oczy... czy może uszy, było małe zgromadzenie. ,,Oh, cudownie, trafiłam na jakieś mianowanie" przeszło jej przez myśl i już miała się wycofać, gdy do jej uszu dotarły szepty. Jeden, potem drugi, które wcale nie sugerowały pozytywnych wydarzeń. Nastawiła ucho, chwilę później wypatrując swoją rodzinę, do której podeszła. Przepiórczy Puch wyglądała na zaniepokojoną, natomiast ojciec... jakby coś właśnie układał sobie w głowie. Był zły? Czekał na coś? Poszukała wzrokiem przyczyny zamieszania, na całe szczęście nie musząc długo szukać. Na środku, przed skruszoną wieżą stała pechowa dwójka. Kotka przyglądała się scenie z zainteresowaniem, marszcząc przy tym lekko czoło. O co chodziło? Skierowała spojrzenie na Skowronkową Łapę, który stał przy wejściu z legowiska medyka. ,,Co się stało?" spróbowała mu przekazać, jednak widocznie nie wiedząc jak opisać wszystko na odległość, czekoladowy skierował znacząco wzrok na Obserwującą Gwiazdę, która pojawiła się w oknie niemal natychmiastowo, a z każdym kolejnym jej słowem, szylkretowe futro unosiło się ku górze. Mała Koszatniczka nie żyje? Z kotką nic ją nie łączyło, jednak jeśli chodzi o Norniczą Łapę, Kniejka poczuła, jak krew odchodzi jej z pyska.
- Dobrze się czujesz? - dosłyszała głos Przepiórki, na którą wróciła na moment spojrzeniem, tylko po to, by zobaczyć jej zmartwiony pysk.
- Ta - odpowiedziała krótko, szybko odwracając pysk by znów spojrzeć na Skowronka. Nie zauważył jej, chociaż tak bardzo teraz potrzebowała od niego informacji. Czy z Nornicą wszystko dobrze? Czy przeżyje? W jakim jest stanie? ,,Oh, Skowronku, spójrz na mnie wreszcie, na osty i ciernie!". Niestety przywoływania brata w myślach nie podziałały, a ona została sama ze swoją niepewnością. Mieli zdrajcę w klanie. To już wiedziała na pewno. Chwast, którego należało się pozbyć, nie z moralności, a ze zwykłej chęci działania. Dziecięcej potrzeby wymierzenia sprawiedliwości. A co, jeśli prócz Nornicy zatrułby się ktoś inny? Już straciła dziadka, co, jeśli miałaby stracić kolejną osobę z rodziny? Rodziców? Rodzeństwo? Czy Cykoria wie, że Nornica została otruta? Przewodniczka zaraz potrząsnęła głową, odganiając myśl ze złością. Nie, niech nie wie. Najlepiej, żeby dowiedział się ostatni i miał do siebie żal, że nie mógł być przy uczennicy. Ugh, po co w ogóle zaprząta sobie nim głowę? Wtedy, jak na zawołanie, Obserwująca Gwiazda wypowiedziała jego imię. Zaraz, że jak? Nie wrócił? Jak to możliwe? Spojrzała badawczo na Ważkowy Lot, który był widocznie w centrum tego zamieszania, jak i również zaślimaczoną kulkę obok niego, najpewniej będącą jego bratem. Nie wyglądało to dobrze, czy tamta dwójka się nie przyjaźniła? Czemu nagle po ich wyjściu jednego z nich nie ma, zostawiając za sobą krew?
- Mówiłem, że tak będzie! - odezwał się nagle znajomy głos blisko niej. Odwróciła głowę w stronę swojego ojca, który wyrwał się z tłumu. Z jakimś uśmiechem satysfakcji spojrzał wpierw na liderkę, a potem na stojących na środku oskarżonych, których obdarzył zniesmaczoną miną. - Wszyscy tu wiedzieli, że larwy Widma wyrządzą jedynie więcej szkód, niż pożytku. Proponowałem wyrzucenie ich do innej grupy i wierzę, że nie tylko ja. Teraz macie dowód, że miałem rację! - Knieja była już teraz całkiem zdezorientowana. Po raz kolejny w swoim życiu, nie miała pojęcia co się dzieje. Czy kot który teraz przemawiał, na pewno był jej tatą? Wiedziała, że nie pałał sympatią do miotu Koszatniczki, zawsze starał się ich od nich odciągnąć i wyjawił powody swojej niechęci, jednak teraz miała wrażenie, że kocur na którego patrzy i którego zdawało jej się, że zna, jest kompletnie dla niej obcą i niezbadaną osobą. Zielone ślepia wojownika powędrowały na pomarańczowookie rodzeństwo, nad którymi ciążyło widmo morderstwa.
- Ha-hah~... Już dawno powinniście sczeznąć, razem, ze swoim ojc-
- Szept! - Jego wywód został przerwany przez zdenerwowany głos Przepiórki. Już chwilę później można było dosłyszeć zagłuszoną, nerwową wymianę zdań. Nie podobało jej się to. Nie miała pojęcia co się działo, poza tym zaczynało robić się głośno. Wyprowadzono aktualnych już więźniów poza obóz, jednak kotka wciąż stała w miejscu, jakby przyrosła do ziemi. Jej wzrok powędrował kolejno po zgromadzonych, po wciąż kłócących się rodzicach, aż w końcu wylądował na Skowronku. Tak, Nornica! Korzystając z zamętu prześlizgnęła się obok ucznia medyka, znikając w lecznicy. Jak do tego doszło? Chwilę później obok zdezorientowanej Kniejki prześlizgnęły się dwa futra, należące do pierwszych dzieci Lwiej Paszczy, którzy skierowali się wprost do legowiska Obserwującej Gwiazdy. Już chwilę później, można było słyszeć stamtąd głośne krzyki, drażniące uszy przewodniczki.
◃―‧▫☽﹡❇﹡☾▫‧―▹
- Nie jesteś prawdziwym przewodnikiem - syknął do niej Ważka, stojąc tam, przed nią, z raną na pysku. Zamarła. Wiedział. Jakim cudem, kto-? Cykoria. Nawet nie musiała się długo zastanawiać. Zdrajca wygadał się najgorszemu kotu z możliwych. Nie miała z Ważkowym Lotem dobrych relacji niemal od samego początku przebywania w wspólnym legowisku. Rywalizowali ze sobą, obrzucali wyzwiskami. Kocur był tak irytujący, że nie dziwiła się Norniczej Łapie, dlaczego tak bardzo na niego pluje. Nie sądziła jednak, że jej ojciec miał rację co do kociąt Widma, chociaż zakres ,,kocięta Widma" w głowie Kniei obejmował jedynie osobę Ważki. Nie dość, że otruł Nornicę, swoją matkę to jeszcze próbował zabić brata? Jakim cudem ktoś taki nie był do tej pory wygnany? Poczuła nagłą, nawracającą złość na byłego mentora, zapominając całkowicie o zaniepokojeniu, które czuła słysząc o plamie krwi przy granicy. Oraz gwałtownie rosnącą panikę. On wiedział coś, czego nie powinien. Trzymał w łapach informację, która może zrujnować całkowicie jej życie. Nie mogła na to pozwolić, nie chciała być do końca życia zamknięta w lecznicy, nie chciała siedzieć wśród starszyzny, nie będąc zdolną do funkcjonowania w klanie. Wszystko zepsuje, zepsuje wszystko, na co kiedykolwiek pracowała. Umysł Kniei pracował szybko, idąc prostymi, wręcz banalnymi drogami. Ważka jest zagrożeniem, które należało wyeliminować. Tylko to grało w jej głowie, gdy ten odwrócił się by zacząć uciekać. Tylko to pokierowało nią, by pobiec za nim. Własny interes i niepojęty strach, że wszystko się zawali z jego powodu.
◃―‧▫☽﹡❇﹡☾▫‧―▹
- Nie mam pojęcia, jakim cudem chciałaś biec ze zwichniętą łapą. Z resztą, tylko pogorszyłaś sprawę, teraz jest bardziej opuchnięta, niż powinna. - słyszała głos Pajęczej Lilii która skończyła opatrywać jej kończynę, a zabierała się za ranę przy pysku. - O, a z tego na pewno będzie blizna - skomentowała, chociaż Knieja niezbyt się teraz przejmowała swoim wyglądem. A przynajmniej nie bardziej niż zwykle (czyli wcale). W jej głowie wirowała jedynie myśl, że całkowicie zepsuła sprawę i w każdej chwili ta wywłoka może wrócić i rozgadać. Po co? Skąd mogła wiedzieć? Po co do tej pory robił wszystkie te rzeczy? Był nieprzewidywalny, a kocica nie potrafiła znaleźć punktu, o który mogła się zaczepić, postanawiając w końcu, że jeśli kiedykolwiek znów zobaczy jego pysk, zwyczajnie mu przywali. Zerknęła na Pszczelą Łapę kątem oka, a gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, kremowa szybko odwróciła wzrok, jakby zmieszana?
- Twoje umiejętności walki są beznadziejne, jakim cudem nie byłeś się w stanie obronić przed tym chuchrem? - spytała Pszczołę, postanawiając jakoś zacząć temat, który nie był najwyższych lotów przez zwyczajny brak umiejętności komunikacji. Nie chciała jednak spędzić tu czasu w przytłaczającej ciszy, wraz ze swoimi irytującymi myślami.
<Pszczoła?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz