- Pojawiasz się w idealnym czasie Cykoriowy Pyłku. Właśnie miałem Cię iść szukać. - Powiedział Ważkowy Lot, ogonem wskazując na wyjście z obozu. - Dobrze wiesz, że nie chciałbym, aby ktoś usłyszał mój mały sekret. - Na pysku cynamonowego pojawił się lekki uśmiech, słysząc, jak przyjaciel potwierdza to, na co się umówili.
- Wiesz może, co się stało w obozie? Wszyscy wyglądają na zaniepokojonych, a twa siostra nie wyglądała za najlepiej. - Zapytał wojownik, gdy przekroczyli wyjście z obozu. Pomarańczowe oczy padły na niego, jednak po chwilę jego towarzysz pokręcił tylko głową.
- Nie wiem Cykorio. - Odpowiedział krótko. - Pewnie Nornica zrobiła sobie coś podczas treningu, a koty jak zwykle panikują. Wiesz, o co mi chodzi.
Może to była dobra odpowiedź, jednak coś mu w niej nie pasowało. Nigdy nie widział takiego zmartwienia na pyskach kotów, gdy którykolwiek uczeń szedł do legowiska medyka z jakimś urazem. Coś mu nie grało, jednak jeśli Ważka nie wiedział, co tam się stało, to musiał poczekać do powrotu do obozu, aby dowiedzieć się więcej o sytuacji. Dwójka kocurów ruszyła w stronę Upadłego Potwora, co chwilę wymieniając się informacjami, jakie zdobyli z kilku dni. Tym sposobem dowiadywał się o wszystkim, co działo się w klanie, nawet jeśli osobiście tam nie przebywał. Nawet mógł powiedzieć, że lubił to. Powinien w przyszłości rozciągnąć ten mały pakt na więcej kotów. W taki sposób wszyscy będą na czasie i nigdy nie wyjdzie, że ktoś czegoś nie usłyszał. Tylko musiał znaleźć odpowiednie koty do tego. Nim się zorientował, dotarli oni do celu. Ich krok może i nie był wolny, jednak nie tak szybki, aby dojść tu w takim czasie. Stanęli, a on wbił wzrok w rudzielca.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo nie będę tego powtarzać ponownie. - Zaczął wojownik. Wreszcie Cykoriowy Pyłek pozna coś o Ważkowym Locie, na co czekał zbyt długo. Nagle dotarł do niego nieznajomy zapach, a gdy miał się już odwrócić i sprawdzić teren za nim, to przeszył go ostry ból. Upadł na ziemię, a czyjeś łapy przygniotły go do niej. Czuł, jak ciemność powoli zaczęła zakrywać mu wzrok, zmuszając do zamknięcia oczu. Ból nie ustawał, a nawet mógł przyrzec, że tylko się powiększał. Jeszcze do jego uszu dotarł czyjś głos.
- Jednak umiesz dotrzymywać obietnic Ważko. A już myślałam, że będę zmuszona zatrzymać pewien patrol i powiedzieć im o tym, co posiadasz ode mnie. No cóż… Można powiedzieć, że nasza mała wymiana jest zakończona.
- Cieszę się, że pozytywnie się zaskoczyłaś, a ty nie postanowiłaś prześladować mojego klanu Zmoro. Mam nadzieje, że więcej takich wymian będziemy w stanie wykonać. - Do uszu cynamonowego dotarł głos wojownika, który zdawał się znać kotkę. Tylko skąd? I o czym oni rozmawiali? Wiele pytań pojawiło się w jego głowie, chociaż na żadne z nich nie mógł odpowiedzieć.
- Możemy mieć tylko nadzieję. - To było ostatnie, co usłyszał, nim zemdlał, zostawiając wszystko w łapach nieznajomych.
*****
Gdy otworzył oczy ponownie, zdał sobie sprawę, w jakiej sytuacji się znajduje. Rozglądnął się wokół, a nie rozpoznając ani kawałka miejsca, spanikował. Był w jakiejś norze, jednak nie wiedział gdzie się ona znajdowała. Dopiero po chwili zaczęło docierać do niego, co się wydarzyło wcześniej. Miał iść z jego przyjacielem, aby ten mu coś zdradził, a skończył w łapach samotników. Ważka nie brzmiał, jakby zależało mu, by Cykoria dotarł do obozu bezpiecznie. To on ich sprowadził, a przynajmniej tak wynikało z kawałka rozmowy, jaką usłyszał.
- Nie rozumiem, dlaczego nie zabraliśmy tego drugiego kocura matko. - Dotarł do jego uszu czyjś głos, na co ten podniósł głowę i skierował wzrok w stronę źródła dźwięku. Dostrzegł tam dwie kocicę, które siedziały nad stosem jakichś ziół, sortując je na odpowiednie kupki. - Gdybyśmy nawet go nie zabrali tu, to chociaż wylądowałby w jeziorze, a bardziej zatoce, przy której przechodziliśmy. Przynajmniej mielibyśmy pewność, że nie sprowadzi on dziesiątki kotów do naszej nory przez jakiegoś kocura. - Mówiła liliowa kocica, która nie wyglądała na zadowoloną z wyboru drugiej kocicy, jednak ta zdawała się nie być przejęta jej słowami.
- Nie sprowadzi nikogo Zgrzycie. - Powiedziała spokojnie czarna kotka. - Jest powód, dla którego użyliśmy siły, a nie ziół, aby sprowadzić tu tego pięknisia. Gdybyś była na miejscu jego towarzyszy, to widząc plamę krwi wraz z rudzielcem, co byś zrobiła? - Tu przerwała na chwilę, spoglądając na towarzyszkę. - Wróci, ale sam. Jak kocię do matki. Jeszcze zobaczysz, że mój plan nie ma dziur kochana. - Po tych słowach skierowała wzrok na cynamonowego przewodnika, a na jej pysku pojawił się uśmiech. - Widać, że ktoś obudził się ze swojej długiej drzemki. Mam nadzieję, że spało Ci się przyjemnie.
Wzrok drugiego kota również padł na nim, co spowodowało, że ten się zjeżył. A co jeśli planowały zrobić mu krzywdę? Już zdążyły zabrać go z terenów Klanu Burzy, więc oczekiwał on wszystkiego.
- Gdzie ja jestem? I kim jesteście! - Próbował brzmieć poważnie, jednak zbytnio mu to nie wychodziło, co potwierdził tylko cichy śmiech czarnej kocicy.
- Ja jestem Zmora, a to jest Zgrzyt. - Ogonem wskazała na liliową, która siedziała obok niej. - A ty zostałeś wymieniony za kupkę zimowitu. Witaj w swoim nowym domu.
Słowa Zmory go zagięły. Nie mogła być to prawda. Przecież jego przyjaciel nie sprzedał za jakieś zioło, prawda? Już do końca nie wiedział. Nie takiego Ważkę znał Cykoriowy Pyłek. Teraz miał w głowie proste zadanie. Powrócić do Klanu Burzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz