BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja eventu Secret Santa! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 15 grudnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

11 lipca 2024

Od Nimfiej Łapy CD. Karasiowej Łapy (Karasiowej Ławicy)

Przeszłość, początek szkolenia Nimfiej Łapy
– Musimy popracować nad twoją techniką wspinaczki – stwierdziła Tuptająca Gęś, obserwując otrzepującą się z pyłu uczennicę. – Twoje ruchy są szybkie, jednak za mało zdecydowane. Musisz wkładać więcej siły w tylne łapy, aby zapobiec niepotrzebnemu zużywaniu energii. Zamiast wykonywać wiele małych skoków, lepiej jest spróbować z paroma długimi. – tłumaczyła, wytykając popełnione przez młodszą błędy.
Nimfia Łapa słuchała uważnie rad zastępczyni, w międzyczasie usuwając listki i paproszki, które zaplątały się w jej puszysty ogon podczas wspinaczki. Dopiero od kilku wschodów słońca była uczennicą i powoli nabywała pierwsze umiejętności, które na tym etapie ciężko było nazwać nieskazitelnymi. Miała już jednak za sobą pierwsze obchody terenów, poznanie granic i naukę kodeksu wojownika. Treningi uczniowskie, jakie przygotowywała dla niej Tuptająca Gęś, przynosiły jej dużo satysfakcji. Obóz Klanu Nocy i żłobek, mimo bycia przestronnymi miejscami, nie mogły się równać z przestrzenią, jaką oferowało ich terytorium. Rzeki, strumienie leśne, jeziora, łąki, lasy. Wszystkie te miejsca dawały Nimfiej Łapie szansę na zużycie kryjących się w niej pokładów energii. Podczas trenowania dawała z siebie wszystko, dając upust emocjom i zgromadzonemu wewnątrz jej ciała napięciu. Mimo spokojnego i bezproblemowego temperamentu, miała w sobie głęboko zakorzenioną potrzebę ruchu. Nie wszyscy jej rówieśnicy tacy byli. Nawałnicowa Łapa był zaledwie o księżyc starszy od niej, a i tak nie wykazywał aż tak dużego zaangażowania. Nimfia Łapa w obozie, a ta, która ożywała poza nim, były niemalże dwiema różnymi kocicami. Zawsze starała się, podobnie jak jej opiekunki, trzymać na pysku neutralny wyraz, nie dawać się ponieść emocjom i przez większość czasu zostawiać je dla siebie. Podobnie podczas zabaw z innymi kociakami, trzymała swoje zachowanie na wodzy, nie dając po sobie poznać zbyt dużego podekscytowania. Sama nie była pewna, z czego wynikało jej specyficzne zachowanie. Być może było spowodowane sposobem wychowania jej mentorki, która od kiedy uczennica pamiętała wymagała od niej konkretnego zachowania, a być może z natury nie lubiła być wylewna przy innych. Właściwie, obie te opcje były równie prawdopodobne. Fakt faktem, nieważne jak bardzo ktoś nie chciałby tego przyznać, Tuptająca Gęś była wymagająca, zarówno wobec swoich córek, Różanej Łapy oraz drugiej, Muszelkowej Łapy, której nie dane było Nimfie poznać, jak i samej czarno-białej, którą była karmicielka się zajmowała. Nimfia Łapa nie czuła się jednak z tego powodu gorzej. Nauki zastępczyni zawierały w sobie wiele istotnych informacji i przystosowywały kocięta do dorosłego życia oraz radzenia sobie w sytuacjach wymagających cierpliwości i dystansu. Odnosząc się natomiast do drugiej możliwości - bycie otwartym przy obcych, a nawet bliższych uczennicy kotach, wprawiało ją w pewien dyskomfort. Silna chęć odpłacenia się Klanowi Nocy za udzieloną jej niegdyś pomoc i dług, jaki ciążył jej każdego dnia na karku, kazały jej zajmować się młodszymi kociętami i dawać im dobry przykład, tak jak Tuptająca Gęś dała jej.
– Wiesz, Nimfia Łapo, podobno Srocza Gwiazda właśnie w tym miejscu, o podobnej porze sezonu, uczyła się wspinać na drzewa, tak jak ty teraz – zaczęła, ruszając przed siebie.
Niebieskooka zatrzęsła łbem, kiedy jeden z wcześniej odłamanych od drzewa skrawków kory wpadł jej do ucha. Wstała pospiesznie, czując, jak wcześniej obtarte o szorstką okrywę drzewa opuszki zaczynają piec. Nic jednak nie powiedziała, ignorując ból i szybko zrównując krok z mentorką. Zastępczyni zawsze zdawała się być nad wyraz zafascynowana ich liderką, jej własną matką. Za każdym razem, kiedy temat rozmowy schodził na tor o nazwie “Srocza Gwiazda”, jej mentorka puszyła się, z dumą opowiadając o rodzicielce i otrzymanych od niej naukach. Nimfia Łapa nigdy nie zaobserwowała podobnego zachowania u jej sióstr, a miała ich aż trzy - Spieniony Nurt, Kotewkowy Powiew, pełniącą rolę piastunki w żłobku, a także Wirującą Lotkę, która dołączyła do Klanu Gwiazdy zaledwie parę księżyców wcześniej, osierocając czwórkę własnych córek. Jeszcze za jej życia Tuptająca Gęś niechętnie pozwalała się Nimfiej Łapie zbliżać do drugiej królowej, ze względu na jej sprzeczne z resztą rodziny przekonania oraz jedno z jej kociąt - Płotkę. Płotka, mimo dużej ilości bieli pokrywającej jej futro, przez resztę krewnych uważana była za niegodną miana księżniczki. Była czekoladowa, a tych kotów rodzina nie lubiła, postrzegając jako gorsze jednostki. Nimfa nie miała na ten temat jeszcze wyrobionego zdania. W Klanie Nocy mieszkało parę czekoladowo-futrych. Jak przez mgłę pamiętała, jak jako niespełna dwu księżycowe kocię odwiedzona została przez Krakwie Skrzydło, niosącego w pysku rybę dla jej opiekunki. Opowiadał jej wtedy, razem ze swoimi kuzynkami, Karasiową Łapą i Krabową Łapą, o tym co działo się poza ścianami żłobka. Mówił jej o żabach, gniazdujących ptakach, o pogodzie, nawracającym bólu żołądka… A także o Błotnistej Plamie, jednej z przedstawicielek znielubianych kotów. Kiedy wspominał o niej, futro mu się stroszyło, a ogonek niespokojnie machał. Ściszonym głosem opowiadał młodszej koteczce o tym jaka to wojowniczka była straszna, z wyglądu i zachowania.
– Byłem właśnie po wieczornym patrolu, a Poranny Ferwor pozwolił nam odpocząć, więc korzystając z okazji udałem się do stosu zwierzyny, przy którym akurat stała Błotnista Plama – Nimfia Łapa przywołała sobie we wspomnieniach jego słowa, wypowiadane z wielkim przejęciem – Przyznam, niechcący zaczepiłem o nią ogonem, ale jej reakcja była bardzo przesadzona! Zaczęła krzyczeć, piszczeć, skakać i na przemian się kulić, jak gdybym był trującą purchawką albo lisem krzyworyjcem! Sam miałem ochotę w tamtej chwili się schować, wystraszyłem się jej gwałtownego zachowania, chociaż najbardziej zdziwiła mnie reakcja, a raczej jej brak, starszych… Tylko parę kotów rzuciło w naszą stronę nieprzychylne spojrzenie. Szczerze mówiąc, zdawały się być bardziej zirytowane niż wystraszone jej zachowaniem…
– Już nie przesadzaj, nie mogło być tak źle! – parsknęła nieco bez przekonania Karasiowa Łapa, po chwili szturchając niebieskiego w ramię – Przestań straszyć małą, jeszcze się koszmarów nocnych nabawi i co wtedy?
– Kiedy to prawda! Pamiętam jeszcze jak byłem kociakiem, miałem może trzy księżyce, a Kawcze Serce akurat spuściła ze mnie na chwilę wzrok, chyba wtedy jadła, a może zagadała ją Księżycowy Blask i Poranny Ferwor... Nieważne! Dużo istotniejsze było, że wtedy do naszego żłobka wleciał taki śliczny motylek! Niestety, równie szybko wyfrunął, a ja, jak to kociak, cichaczem wykradłem się za nim. Pomyślałem, że jak go złapię, to mamusia się bardzo ucieszy! Byłem tak zamyślony, że nawet nie patrzyłem gdzie idę. Przypadkiem wpadłem na grzbiet Błotnistej Plamy, kiedy siedziała do mnie odwrócona tyłem. Matulu, jak ona wtedy zaczęła kwilić! Gorzej niż ja i moje siostry... Całe szczęście, jeden z wojowników szybko odniósł mnie do żłobka, nim mama zdążyła zauważyć, że gdzieś zniknąłem. Nie pisnąłem jej ani słówkiem o tej sytuacji, nie chciałem jej ranić... Chociaż tego motylka to mi nadal szkoda, byłem tak blisko!

Nimfia Łapa, mimo zaledwie paru wspomnień z uczestnictwem Krakwiego Skrzydła, dobrze wspominała kocura. Był porządnym wojownikiem, przy każdych odwiedzinach chętnie opowiadając kociakom o swoich doświadczeniach, o swoich mamach, o dokonaniach Sroczej Gwiazdy, o ich gwiezdnych przodkach i o swojej kolekcji piórek, które cała jego rodzina zbierała. Biedak, nie dane mu było dożyć nawet dwudziestu księżyców. Został zamordowany niedługo po opowiedzeniu jej historii o Błotnistej Plamie. Czarno-białej robiło się smutno za każdym razem, kiedy docierało do niej jak szybko wspomnienia z nim umykają poza jej zasięg. Starsze kotki tłumaczyły jej już niejeden raz, że większość dziecięcych wspomnień traci się z czasem, a te trwalsze powstają dopiero po skończeniu dwóch księżyców.
– Nimfia Łapo, zanim dojdziemy do obozu powtórzymy to, czego uczyłam się zeszłego wschodu słońca – miauknęła Tuptająca Gęś, zerkając na uczennicę.
Terminatorka poruszyła wąsami, próbując przypomnieć sobie wczorajsze nauki mentorki.
– Uczyłyśmy się kodeksu wojownika – odpowiedziała Nimfia Łapa.
– Dobrze. W takim razie powiedz mi jak brzmią jego pierwsze dwa punkty – poinstruowała łaciatą.
– Punkt pierwszy to… – wzięła głębszy wdech, czując, że czeka ją długa recytacja – Broń wszystkich klanów, nawet kosztem swojego życia. Twoja pierwsza lojalność jest wobec Klanu Nocy, ale wszystkie koty, które przestrzegają kodeksu wojownika, są twoimi sojusznikami. Każdy z czterech klanów musi zapewnić, aby żaden inny klan nie upadł. – dokończyła na jednym wydechu.
Zastępczyni pokiwała z uznaniem łbem, chociaż w jej oczach zaiskrzyło. Nimfia Łapa znała mentorkę wystarczająco długo, by wiedzieć co one oznaczają. Podobne skry w jej ślepiach świadczyły najczęściej o rozbawieniu lub zirytowaniu słowami, z którymi się nie zgadzała. Uczennica nie byłaby zaskoczona, gdyby Tuptająca Gęś faktycznie nie popierała tej ogólnoprzyjętej formułki, wkuwanej na pamięć przez każdego ucznia. Sama niebieskooka nie była pewna, czy autor kodeksu zdawał sobie sprawę z realiów klanów. Tutaj koty walczyły przede wszystkim o siebie i o swoje życie - tak samo jak miało to miejsce pośród stad saren, grup dzików czy watah wilków. Dlaczego więc należało bronić innych klanów przed upadkiem? Czy w dziczy nie przeżywały właśnie te najsilniejsze, najsprytniejsze, a przede wszystkim umiejące się przystosować do nowych warunków jednostki? Skoro jakiś klan nie był w stanie samemu się obronić przed przeciwnościami losu, być może powinien upaść, by dać miejsce na rozwój pozostałym. Do tego istniał klan zupełnie odstający od nich, “Owocowy Las”, którego członkowie nie wyznawali ich kodeksu wojownika, wiary w Klan Gwiazdy, tradycji ani nawet imion noszonych przez koty klanowe. Z jakiego powodu w takim razie uczestniczyli w zgromadzeniach, powołanych do istnienia przez Klan Gwiazdy? Czy nie było to sprzeczne z ich wyznaniem? Z tego co dotarło do uszu Nimfiej Łapy, a docierało dużo przez ich pokaźny rozmiar, podczas zgromadzeń z nieba potrafili schodzić sami gwiezdni przodkowie, aby zapobiec niepotrzebnemu rozlewowi krwi. Gdzie wtedy byli przodkowie Owocowego Lasu?
– Kontynuuj, Nimfia Łapo. Jeszcze drugi punkt – upomniała młodszą mentorka.
– Każdy klan jest dumny i niezależny. Ma tradycje, które zawsze należy szanować – wyrecytowała.
Być może właśnie to usprawiedliwiało zachowania kotów z Owocowego Lasu. Chociaż, czy ich tradycje nie różniły się aż zanadto od ich? Czy nie powinni organizować własnych spotkań w miejscu, w którym są w stanie skontaktować się z własnym Klanem Gwiazdy? Oprócz życia w większej grupie i posiadania pewnych podobnych ról, Owocniacy wcale nie przypominali typowych wojowników, jacy na myśl przychodzili Nimfiej Łapie.
***
Chwilę po przekroczeniu progu obozu, podbiegła do niej starsza uczennica, Karasiowa Łapa.
– Głodna? – Spytała serdecznie szylkretowa, wskazując ogonem na stos ze zwierzyną.
– Uczeń nie może jeść, dopóki nie nakarmi klanu – Nimfia Łapa wyrecytowała jedną z zasad kodeksu wojownika. Nadal nie wyszła z trybu przepytywania przez mentorkę.
– Oh, przecież nie w pierwszych dniach swojego treningu – Karasiowa Łapa uśmiechnęła się. – Możesz zanieść jedną z piszczek starszym i to już się będzie liczyć jako nakarmienie klanu. Jeśli sama nie zjesz porządnie, to nie będziesz miała przecież siły na naukę polowania, jedzenie to podstawa!
– To możliwe – przyznała łaciatej, zerkając na ułożone na stercie rybki, gryzonie i pojedyncze ptaki.
– Nie tylko możliwe, ale pewne. Chodź, akurat mam wolną chwilę, możemy skorzystać z okazji i wybrać jakiś ładny okaz dla Jaskrowego Pyłu i Szyszkowego Zagajnika – zachęciła niebieskooką, z którą już po chwili szły po zdobycze.
Podczas ich krótkiej wymiany zdań, do stosu zwierzyny zdążył podejść brat Karasiowej Łapy, Skrzelikowa Łapa. Stał do nich odwrócony tyłem, a Nimfiej Łapie zajęło chwilę, nim ustaliła co robił jej starszy znajomy z legowiska uczniów. Czekoladowy kocur skrupulatnie przegrzebywał piszczki, łapami zrzucając kilka poza pień, na którym były składowane. Ogon Nimfiej Łapy drgnął, w podobny sposób, co ogon Tuptającej Gęsi. Nie była pewna reakcji rodzeństwa, jeśli zwróciłaby mu teraz uwagę, ale równie źle czuła się z bierną obserwacją haniebnego zachowania zielonookiego.
– Dobry wojownik nie powinien bawić się jedzeniem. To pokaz braku szacunku dla ich życia – skomentowała, tak delikatnie jak potrafiła. Pamiętała, jak Kotewkowy Powiew tłumaczyła jej to jeszcze w żłobku.
“Zwierzyna zabijana jest tylko po to, by się nią pożywić. Podziękuj Klanowi Gwiazdy za jej życie.” rozbrzmiało echem w jej głowie. Nie bez powodu powtarzała sobie cały kodeks przed snem, aby teraz przemilczeć jego jawne łamanie. Nawet jeśli kocur nie miał złych intencji, jego zachowanie dla losowego przechodnia nie wyglądało dobrze.
– P-przepraszam – odwrócił się do nich spłoszony – Nie chciałem nikogo urazić… Nie lubię po prostu, jak na mnie patrzą. – wyjaśnił, niepewnie zerkając na siostrę, szukając w jej oczach wsparcia.
Kotka zdawała się być jednak równie zdezorientowana co Nimfa.
– Wojownicy…? – spytała czarno-biała, przekrzywiając jedno ucho w bok.
– Ryby… – bąknął kocur, łapą grzebiąc w ziemi.
Nastała niezręczna cisza. Gdzieś pośród trzcin zagrał świerszcz.
– No już, już Skrzeliku, zaraz ci coś znajdziemy – zaćwierkała Karasiowa Łapa, przerywając milczenie – O, patrz jaki ładny nornik! Ma takie małe oczka, że prawie wcale ich nie widać. Nie musisz się bać, że będzie się tobie przyglądał. Właściwie… Jak wydrapiesz oczy rybom, to też nie będą patrzeć, o!
Skrzelikowa Łapa zamrugał, bez słowa odbierając od siostry piszczkę. Nawet Nimfią Łapę nieco wmurowała propozycja kocicy. Po odejściu ucznia na bok, łaciata zbliżyła się do stosu, przy okazji podnosząc parę strąconych na ziemię zdobyczy.
– Ja już znalazłam płotkę, a ty, Nimfia Łapo? – zagadała szylkretowa, gotowa do odwiedzenia starszyzny. – Spójrz jaka śliczna, błyszczy się jak księżyc nocą. Wiedziałaś, że po wyglądzie łusek można ocenić ich stan zdrowia?
Nimfia Łapa jeszcze przez parę uderzeń serca rozglądała się za czymś lekkostrawnym, aż nie pochwyciła w zęby uklei, skinieniem głowy dając znać znajomej, że mogą już ruszać do legowiska starszych.

<Karasiowa Łapo?>
[2079 słów + nauka wspinaczki]
[przyznano 42% + 5%]

1 komentarz:

  1. Super opowiadanie! Przemyślana narracja, bogate opisy otoczenia i złożoność postaci sprawiają, że można poczuć się częścią tego świata. Ogromnie podoba mi się, jak uczennica stara się sprostać oczekiwaniom, jednocześnie starając się zrozumieć i przyswoić przekazywane jej wartości. Uwielbiam sposób, w jaki budujesz świat wokół Klanu Nocy - jest pełen życia i detali, które sprawiają, że całość jest bardzo realistyczna. To opowiadanie to prawdziwa uczta dla wyobraźni!

    OdpowiedzUsuń