— O, naprawdę? To może jesteś w stanie mi doradzić, jak z nią rozmawiać, bo mam wrażenie, że co chwilę robię coś nie tak, bo wydaje się... poirytowana — zawahał się. Czy chciał prosto z mostu przyznać się do kotłującej się w nim miłości? Nie był pewien… Sama mentorka przecież jest ich w stu procentach świadoma i Niedźwiedź stale staję wręcz na głowie, by o nich nie zapomniała. Z drugiej strony byłoby to bardzo niekulturalnie z jego strony; zielonooka mogłaby pomyśleć, że czekolady chcę ją jedynie wykorzystać do pozyskania informacji. Musi przywdziać role zasmuconego i strapionego ucznia, który jedyne czego chce, to usatysfakcjonować swojego nauczyciela.
— Może nie zdążyła odpocząć po treningach ze mną — kocur nigdy wcześniej nie myślał o tym, że być może, wojowniczka ledwo co zakończyła szkolenie innego kota. Miałoby to sens, zwłaszcza gdy przypomni sobie zrezygnowany i naburmuszony wyraz jej pyska, gdy stykali się nosami… To była piękna chwila… — To znaczy, nie żebym specjalnie ją męczyła! — dodała prędko, z dużą werwą. Widać, że delikatnie się zestresowała i szybko naprostowała swoją wypowiedź — Po prostu obie miałyśmy inny tryb działania, a mi zdarzało się nie do końca słuchać i musiała mi często powtarzać wszystko po kilka razy. Nie moja wina, że zawsze gdy zaczynała dłuższe wypowiedzi, musiało dziać się coś ciekawego za jej plecami…
— Ach! Rozumiem… Więc jesteś z tych, którzy myślami wypływają dalej, niż sięga ich wzrok? — zapytał, przekrzywiając zaciekawiony łebek.
— Można by tak powiedzieć, chyba tak… Łatwo tracę głowę do polowania czy walk, gdy coś innego dzieje się wokół mnie — uśmiechnęła się i wzięła kęs swojego posiłku — Pewnie sam już zauważyłeś, że Delikatna Bryza raczej nie należy do romantycznych, rozmyślających kotów.
— Tak, cóż to za strata… strata dla całego świata — pokręcił głową i zwiesił teatralnie wzrok — Jest tak przyziemna i twardo stąpająca po ziemi, że czasami dziwi mnie, że w ogóle umie się od niej oderwać, by zapolować na świergotki. — zażartował i tym razem to on nachylił się nad ledwo nadgryzionym ptakiem. — Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby czasami umiała się rozluźnić; mam wrażenie, że nigdy moje żarty do niej nie docierają… Jaka to zabawa ze spędzania razem czasu, gdy twój kompan zachowuję się, jakby był tam za karę?
— Hm… Myślę, że obca jest dla ciebie forma treningu, która panuję w klanach; często, niestety, można by faktycznie stwierdzić, że wojownicy, zwłaszcza ci starsi, którzy szkolą już swojego któregoś młodzika, robią to automatycznie i bez większego zaangażowania… — powiedziała, ale szybko znów musiała coś dorzucić, by słowa nie zostały opacznie zrozumiane — Oczywiście, nie mówię dokładnie o Delikatnej Bryzie! Nie, nie! Ona bardzo dużo uwagi poświęca swoim terminatorom; jest wspaniałą wojowniczką i wspaniale uczy jak być taka jak ona.
— Ma się rozumieć! Nigdy bym jej nie oskarżył o takie niechlujne zachowanie względem podopiecznego! — przyznał młodszej rację. Niestety wciąż nie znalazł klucza do jej serduszka; czegoś, co pozwoli jej zobaczyć w nim kocura jej marzeń, czegoś, dzięki czemu otworzy się przed nim. — A ostatecznie, czy udało wam się znaleźć jakiś wspólny temat, wspólną rutynę? Przebywałem te kilka wschodów słońca u szanownych Pań medyczek, więc myślę, że byłby to dobry moment na jakiś świeży start… Być może jest coś, co mogę zrobić, by jej zaimponować? — wlepił pytające i zdesperowane żółte ślepia w ciemną mordkę Bijącej Północy; była jego najpewniejszym i jedynym źródłem, z którego mógł pozyskać tą tajemną i ukrytą wiedze.
— Może nie zdążyła odpocząć po treningach ze mną — kocur nigdy wcześniej nie myślał o tym, że być może, wojowniczka ledwo co zakończyła szkolenie innego kota. Miałoby to sens, zwłaszcza gdy przypomni sobie zrezygnowany i naburmuszony wyraz jej pyska, gdy stykali się nosami… To była piękna chwila… — To znaczy, nie żebym specjalnie ją męczyła! — dodała prędko, z dużą werwą. Widać, że delikatnie się zestresowała i szybko naprostowała swoją wypowiedź — Po prostu obie miałyśmy inny tryb działania, a mi zdarzało się nie do końca słuchać i musiała mi często powtarzać wszystko po kilka razy. Nie moja wina, że zawsze gdy zaczynała dłuższe wypowiedzi, musiało dziać się coś ciekawego za jej plecami…
— Ach! Rozumiem… Więc jesteś z tych, którzy myślami wypływają dalej, niż sięga ich wzrok? — zapytał, przekrzywiając zaciekawiony łebek.
— Można by tak powiedzieć, chyba tak… Łatwo tracę głowę do polowania czy walk, gdy coś innego dzieje się wokół mnie — uśmiechnęła się i wzięła kęs swojego posiłku — Pewnie sam już zauważyłeś, że Delikatna Bryza raczej nie należy do romantycznych, rozmyślających kotów.
— Tak, cóż to za strata… strata dla całego świata — pokręcił głową i zwiesił teatralnie wzrok — Jest tak przyziemna i twardo stąpająca po ziemi, że czasami dziwi mnie, że w ogóle umie się od niej oderwać, by zapolować na świergotki. — zażartował i tym razem to on nachylił się nad ledwo nadgryzionym ptakiem. — Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby czasami umiała się rozluźnić; mam wrażenie, że nigdy moje żarty do niej nie docierają… Jaka to zabawa ze spędzania razem czasu, gdy twój kompan zachowuję się, jakby był tam za karę?
— Hm… Myślę, że obca jest dla ciebie forma treningu, która panuję w klanach; często, niestety, można by faktycznie stwierdzić, że wojownicy, zwłaszcza ci starsi, którzy szkolą już swojego któregoś młodzika, robią to automatycznie i bez większego zaangażowania… — powiedziała, ale szybko znów musiała coś dorzucić, by słowa nie zostały opacznie zrozumiane — Oczywiście, nie mówię dokładnie o Delikatnej Bryzie! Nie, nie! Ona bardzo dużo uwagi poświęca swoim terminatorom; jest wspaniałą wojowniczką i wspaniale uczy jak być taka jak ona.
— Ma się rozumieć! Nigdy bym jej nie oskarżył o takie niechlujne zachowanie względem podopiecznego! — przyznał młodszej rację. Niestety wciąż nie znalazł klucza do jej serduszka; czegoś, co pozwoli jej zobaczyć w nim kocura jej marzeń, czegoś, dzięki czemu otworzy się przed nim. — A ostatecznie, czy udało wam się znaleźć jakiś wspólny temat, wspólną rutynę? Przebywałem te kilka wschodów słońca u szanownych Pań medyczek, więc myślę, że byłby to dobry moment na jakiś świeży start… Być może jest coś, co mogę zrobić, by jej zaimponować? — wlepił pytające i zdesperowane żółte ślepia w ciemną mordkę Bijącej Północy; była jego najpewniejszym i jedynym źródłem, z którego mógł pozyskać tą tajemną i ukrytą wiedze.
[609 słów; trening wojownika]
[przyznano 12%]
<Bijąca Północ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz