Obca utknęła w jej głowie. Napadała ją w wolnych chwilach, występowała w jej snach, jak i wkradała się w codzienne zmartwienia. Nie rozumiała dlaczego. Wstyd i stres towarzyszący jej przy tych wspomnieniach dodatkowo potęgował nieprzyjemny stan.
— Może powinnaś wybrać się do Czereśniowej Gałązki. — wciąż słyszała od Gasnącego Promyka.
Nie umknęło jej uwadze nagłe pogorszenie stanu przybranej córki. Fakt, że Pokrzywowe Zarośla także nie wiedział, potęgował jej zmartwienie. Siewka czuła cały czas wzrok kotki na sobie. Zestresowana jej niepokojem, jak i obserwacją, jeszcze gorzej radziła sobie z tym wszystkim. Coraz trudniej było jej zasnąć jak i powiększająca się gula w gardle nie pozwoliła jej niczego przełknąć.
I tak oto tym sposobem trafiła na jedno z posłań w legowisku medyków. Nie pamiętała nawet swojej diagnozy, niedługo po dostaniu ziaren maku i czegoś na wzmocnienie zasnęła. Nie wiedziała ile przez spała. Sny także były rozmyte. Podobnie jak jej myśli. Wszystko pozbawione ładu i składu. Rozmoczone. Zamroczona przyglądała się pracy medyczki, która opatrywała łapę komuś. Patrzyła jak owija ją pajęczyną. Przyczyną urazu zdawał się zakrwawiony cierń leżący obok. Odwróciła od niego wzrok. Nie chciałaby znaleźć się w podobnej sytuacji.
Nie wiedziała nawet kiedy zaczęło się w obozowisku jakieś zamieszanie. Nie potrafiła wyłapać słów jakie padały. Ani tych, które padły ze przestraszonego pyska liliowego wojownika. Zapamiętała jedynie przerażenie malujące się w oczach Czereśniowej Gałązki. Ona wraz z drugą medyczką zniknęły. Zostawiły ją samą z dwoma wojownikami. Liliowy zdawał się także przeżywać zaistniałą sytuację. Stąpał nerwowo rozmawiając o czymś z drugim kotem. W ich rozmowie wkradał się swoisty niepokój. Siewka może i wyłapała parę słów, ale nie miała siły poskładać ich w logiczny ciąg zdania.
— Tam. — przerwała im, trochę zmęczona nerwowym zgiełkiem w legowisku medyków. — Tam jest melisa. Weź listek czy dwa. — mruknęła do wojownika, wskazując na znajomą roślinę.
Był zaskoczony. Przynajmniej tak wnioskowała z jego miny. Nie mogła być pewna. Mimo początkowej niepewności chyba zdecydował się na ten krok. Wspólnie czekali w ciszy na powrót medyczek, lecz ten długo nie nadchodził. Oba koty zdążyły opuścić legowisko, jak i słońce zaszło, a po kotkach nie było śladu. Siewka powoli coraz bardziej dochodziła do siebie. Wstała, czując nieprzyjemne mrowienie głodu. Nie lubiła tego uczucia. Czuła się wtedy, jakby coś zżerało ją od środka.
Zbiorowisko kotów wokół legowiska starszych zwróciło jej uwagę. Nieprzyjemny zapach gryz w nos, lecz nie chciała dopuścić tej myśli do siebie. Niepewnie zaczęła się kierować w jego stronę. Wśród sylwetek widziała skuloną Czereśniową Gałązkę. Zdawała się załamana...?
Widok zasłoniło jej liliowe futro. Tak dobrze jej znane. Zielone ślepia uciekały przed jej spojrzeniem. Nie rozumiała co się stało. Nieprzyjemne napięcie zdawało się jedynie narastać.
— Nie powinnaś na to patrzeć. — to jedyne wyjaśnienie jakie otrzymała.
Próbowała obejść go. Odkryć przed czym próbował ją uchronić. Miękkie łapy mentora złapały ją i nie pozwoliły jej przedrzeć się do medyczki. Stłumiony płacz docierał do jej uszu. Mroczne myśli sprawiały, że tylko z jeszcze większym niepokojem próbowała się wyplątać z jego uścisku. Trzymał ją tak mocno, że tylko gorsze obawy nią nachodziły. Ich niemy pojedynek trwał aż do pierwszych łez bezsilności Siewki. Przejęta przez matkę spędziła wraz z nią noc. Nieustannie obserwowała legowisko medyków w oczekiwaniu powrotu kotek.
Czereśniowa Gałązka nie wróciła.
[trening medyczny 522]
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz