-Co się stało? Dobrze się czujecie? - miauczała zmartwiona Świergot, doskakując do nich, po czym, nie czekając na odpowiedź, odwróciła się w kierunku zebranych kotów - Te kociaki są darem od Wszechmatki! - ogłosiła.
Czernidłakowi ciężko było w to uwierzyć. Jeśli tak, to czemu był przy nich borsuk? A może... to była próba? W każdym razie, najważniejsze jest to, że ze znajdkami wszystko w porządku... no właśnie, znajdkami. Te kociaki również są znajdkami! Będzie musiał się nimi zająć. Pomoże im, może będzie przychodzić do żłobka? Czuł się odpowiedzialny za te urocze istotki. Były w końcu podobne do niego! Po wysłuchaniu szamanki uśmiechając się delikatnie podszedł do małej, puchatej koteczki o ciekawym umaszczeniu i żółtych oczkach.
-Hej... jak się nazywasz? - miauknął, pochylając się nad przerażoną i zapłakaną istotką. Na widok smutnego kociaka serce ścisnęło mu się z żalu. Zrobi wszystko, żeby je chronić!
-M-mgiełka - wybełkotała, pociągając noskiem i z trudem powstrzymując łzy.
-Wszystko będzie dobrze. Obiecuję - powiedział z naciskiem - przegoniliśmy borsuka, teraz razem ze swoim rodzeństwem zamieszkacie u nas, w Owocowym Lesie. Jesteście już bezpieczni. Daję ci słowo.
Znajdka kiwnęła tylko główką, a w jej pięknych ślepiach zabłysnęły łzy. Czernidłak schylił się i złapał ją najdelikatniej jak potrafił za kark, kierując się ku obozowi razem z resztą kotów. Świergot szła obok niego z kociakiem w pysku, co chwilę rzucając uczniowi spojrzenie swoich oczu mówiące “nie upuść daru Wszechmatki bo wydłubię ci oczy!” albo “nieś ją delikatniej, jeszcze coś jej zrobisz!”. Czarno-biały odwracał tylko wtedy wzrok lub przenosił go na koteczkę, pytając się, czy wszystko w porządku. Po tej jakże dłużącej się wędrówce wreszcie dotarli do obozu, gdzie szybko zebrały się zaciekawione i zdziwione koty. Świergot miauknęła coś w ich kierunku, po czym razem z resztą wyznawców Wszechmatki ruszyła do żłobka. Czernidłak położył tam kotkę, po czym szybko pożegnał się z nią i za prośbą Pieczarki udał się do Witki, aby obejrzała jego zraniony grzbiet.
-Cześć! - uśmiechnął się zwiadowca.
Kotka spojrzała na Czernidłaka wielkimi ślepiami, po czym szybciutko przytuliła się do jego ciemnej łapy. Dopiero wtedy niebieskooki zauważył, że Mgiełka cała się trzęsie, jednak próbuje ukryć swój strach. Odwzajemnił więc uścisk, starając się jej dodać otuchy.
-Hej, nic się nie dzieje. Już jest dobrze - szepnął - wiesz, ja też jestem znajdką - palnął. Liczył, że to jakkolwiek pomoże kotce zrozumieć, że nie jest w tym sama.
-N-naprawdę? - miauknęła zdumiona.
-Aha. Wszyscy mówią, że moi rodzice byli ciężko chorzy, dlatego oddali mnie Owocowemu Lasowi. Ale dość o tym, nie przedstawiłem się, jestem Czernidłak.
-Czernidłak? Jakie śmieszne imię!
-Wszyscy mi to mówią - uśmiechnął się delikatnie kocur – chcesz posłuchać jakichś historii?
Czernidłakowi ciężko było w to uwierzyć. Jeśli tak, to czemu był przy nich borsuk? A może... to była próba? W każdym razie, najważniejsze jest to, że ze znajdkami wszystko w porządku... no właśnie, znajdkami. Te kociaki również są znajdkami! Będzie musiał się nimi zająć. Pomoże im, może będzie przychodzić do żłobka? Czuł się odpowiedzialny za te urocze istotki. Były w końcu podobne do niego! Po wysłuchaniu szamanki uśmiechając się delikatnie podszedł do małej, puchatej koteczki o ciekawym umaszczeniu i żółtych oczkach.
-Hej... jak się nazywasz? - miauknął, pochylając się nad przerażoną i zapłakaną istotką. Na widok smutnego kociaka serce ścisnęło mu się z żalu. Zrobi wszystko, żeby je chronić!
-M-mgiełka - wybełkotała, pociągając noskiem i z trudem powstrzymując łzy.
-Wszystko będzie dobrze. Obiecuję - powiedział z naciskiem - przegoniliśmy borsuka, teraz razem ze swoim rodzeństwem zamieszkacie u nas, w Owocowym Lesie. Jesteście już bezpieczni. Daję ci słowo.
Znajdka kiwnęła tylko główką, a w jej pięknych ślepiach zabłysnęły łzy. Czernidłak schylił się i złapał ją najdelikatniej jak potrafił za kark, kierując się ku obozowi razem z resztą kotów. Świergot szła obok niego z kociakiem w pysku, co chwilę rzucając uczniowi spojrzenie swoich oczu mówiące “nie upuść daru Wszechmatki bo wydłubię ci oczy!” albo “nieś ją delikatniej, jeszcze coś jej zrobisz!”. Czarno-biały odwracał tylko wtedy wzrok lub przenosił go na koteczkę, pytając się, czy wszystko w porządku. Po tej jakże dłużącej się wędrówce wreszcie dotarli do obozu, gdzie szybko zebrały się zaciekawione i zdziwione koty. Świergot miauknęła coś w ich kierunku, po czym razem z resztą wyznawców Wszechmatki ruszyła do żłobka. Czernidłak położył tam kotkę, po czym szybko pożegnał się z nią i za prośbą Pieczarki udał się do Witki, aby obejrzała jego zraniony grzbiet.
***
Zaraz po odwiedzeniu medyczki, ruszył do żłobka, aby spotkać się z kociakami, a zwłaszcza z Mgiełką. Malutka kotka wydała mu się wyjątkowo intrygującą istotką. Może będą mogli się zaprzyjaźnić? Gdy tylko przekroczył wrota o nazwie żłobek, mała, puchata kulka podbiegła do niego z prędkością światła. -Cześć! - uśmiechnął się zwiadowca.
Kotka spojrzała na Czernidłaka wielkimi ślepiami, po czym szybciutko przytuliła się do jego ciemnej łapy. Dopiero wtedy niebieskooki zauważył, że Mgiełka cała się trzęsie, jednak próbuje ukryć swój strach. Odwzajemnił więc uścisk, starając się jej dodać otuchy.
-Hej, nic się nie dzieje. Już jest dobrze - szepnął - wiesz, ja też jestem znajdką - palnął. Liczył, że to jakkolwiek pomoże kotce zrozumieć, że nie jest w tym sama.
-N-naprawdę? - miauknęła zdumiona.
-Aha. Wszyscy mówią, że moi rodzice byli ciężko chorzy, dlatego oddali mnie Owocowemu Lasowi. Ale dość o tym, nie przedstawiłem się, jestem Czernidłak.
-Czernidłak? Jakie śmieszne imię!
-Wszyscy mi to mówią - uśmiechnął się delikatnie kocur – chcesz posłuchać jakichś historii?
<Mgiełko, co ty na to?>
[672 słowa]
[przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz