— Myślę, że to jest możliwe — mruknął z namysłem. Przyjemnie mu się siedziało tutaj z kotką. Może i była dość osobliwa, ale to mu nie przeszkadzało. Dzięki temu prowadzili interesujące konwersacje. — Jarząb, a czy ty myślisz, że… — zawahał się — albo nieważne, może to nie jest odpowiednie pytanie.
Albinoska zerknęła na niego z ukosa.
— Nie ma się czego wstydzić, Agreście — zapewniła, zrelaksowanym głosem. — Ja nie oceniam – jestem zresztą już na to za stara.
Czekoladowy parsknął pod nosem.
— Ja chyba z wiekiem też nabrałem coś takiego — stwierdził, następnie przenosząc swój wzrok na nieboskłon. — Skoro tak to… myślisz, że jakie to jest uczucie? Śmierć? Wiem, że samo zjednoczenie się z Wszechmatką jest podobno czymś radosnym, ale jeśli chodzi o proces umierania? Czasem się mnie to niepokoi.
Biała wydała z siebie pomruk zrozumienia.
— To normalne, że się nad tym zastanawiasz. Ja także nieraz miewałam dylematy w tej kwestii — przyznała. — Bo może będzie bolała, może nie poczuję nic, może ogarnie mną lęk, a może poczuję ulgę. Oscylowałam zawsze pomiędzy którąś z tych opcji, dopóki nie przyjęłam do wiadomości, że nawet jeśli będzie ona nieprzyjemna, to i tak nie mogę nic z tym zrobić. — Wzruszyła ramionami. — I tak będzie jak będzie, nie?
— Racja, chyba nie ma sensu się nad tym zastanawiać — westchnął, czując, jak po raz kolejny drętwieje mu łapa. Jeju, czemu tak się działo! Miał ją przecież ustawioną w normalnej pozycji! — W końcu nawet gdybyśmy zgadnęli odpowiedź, to i tak nie mielibyśmy o tym najmniejszego pojęcia.
Jarząb pokiwała głową.
— Dokładnie.
Pozostali resztę wieczoru w przyjemnej ciszy, wspólnie obserwując ruchy gwiazd.
***
Znowu zrobiło mu się duszno. Nie miał pojęcia, o co chodziło jego organizmowi ostatnio. Wziął kilkanaście głębszych wdechów i tym razem na szczęście mu to pomogło. Po upłynięciu chwili nie czuł już nic nadzwyczajnego.
Nie zaskoczył go widok Sówki, która często przychodziła do legowiska starszych w celu odwiedzenia mamy.
— Jeśli to nie problem to poczekam na nią, dobrze? Powinna zaraz być — powiedziała zwiadowczyni, po tym jak poinformował ją o nieobecności albinoski. Położyła mysz na ziemi i przysunęła w jego stronę. – Proszę.
— Ach, a czy to dla Jarząb nie miało być? — Uniósł brew.
— Cóż, to prawda — przyznała, drapiąc się po szyi. — Ale jak wróci, to wezmę następną, starczy dla każdego.
Staruszek skinął głową, przyjmując to do wiadomości i zatopił kły w gryzoniu. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jaki był głodny! Niestety coraz częściej mu się zdarzało zapominać o swoich podstawowych potrzebach.
Cieszył się, że Sówka wybrała akurat mysz ze stosu zwierzyny. Zawsze się obawiał, że jakiegoś dnia ktoś przyniesie mu do zjedzenia ptaka i będzie musiał mu odmówić, niezręcznie się tłumacząc.
— Dziękuję — wymruczał, po połknięciu ostatnich kawałków żyjątka. — Właśnie Sówko, ja muszę ci pogratulować!
— Pogratulować? — zdziwiła się. — Czego?
— Cały obóz szepcze o tym, jak zdolnego masz ucznia! — Posłał jej serdeczny uśmiech. — Mało kto pamięta natomiast, że nawet najbardziej utalentowany uczeń nie zaszedłby daleko bez świetnego mentora!
— Och, dziękuję. — Odwzajemniła jego pogodny wyraz twarzy. — Myślę, że wcześniejsza praktyka podczas szkolenia Migotki mi dopomogła.
— O, zapewne — odpowiedział. — Im więcej doświadczenia, tym lepsze metody możesz opracowywać w przyszłości.
Zwiadowczyni przytaknęła na to, zaraz zerkając na wyjście z legowiska. Niewątpliwie już bardzo chciała porozmawiać ze swoją mamą. Agrest miał jednak jeszcze jedną rzecz do powiedzenia.
— Nie wiem, jak to zacząć, ale widziałem, że ostatnio dużo spędzasz czasu z Kaczką. — Ku jego zaskoczeniu Sówka na jego słowa niemalże podskoczyła w miejscu. Jeju, czy on znowu jakoś dziwnie ujął, co chciał przekazać? — Nie martw się, nie mam pretensji czy coś! — wytłumaczył szybko, zaraz pragnąc zakopać się pod ziemię. To też nie brzmiało dobrze!
Chrząknął w końcu i podjął kolejną próbę:
— Bardziej mam po prostu prośbę. Dbaj o nią, dobrze? — Spojrzał jej prosto w oczy, po czym się zawahał. Powinien zdradzać zwiadowczyni prawdziwą tożsamość burej? Może lepiej nie, to wojowniczka miała prawo do decyzji w tej sprawie. Zresztą, może już nawet o tym wiedziała. — Widać, że nadal prześladują ją wspomnienia z dawnego domu. Chyba potrzebuje kogoś bliskiego, żeby dojść do siebie w pełni, wiesz? Więc… jakbyś mogła po prostu towarzyszyć jej na tej drodze.
<Sówko? Opiekuj się moją siostrzenicą>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz