Nastroje w obozie nie były zbyt kolorowe, co prawda dało się znaleźć koty, które radowały się z ich zwycięstwa, Zbożowy Kłos również była pod tym względem zadowolona, jednakże bardziej należała do tej drugiej grupy kotów, które uważały, że to całe lanie mord było niepotrzebne i szło tego uniknąć. Trzecia grupa obwiniała nowego lidera za niepotrzebne śmierci i chociaż obraźliwa opinia na temat Jesionowej Gwiazdy, która uciekała z pyska Borsuczego Warkotu ani trochę ją nie dziwiła, tak była w szoku, gdy usłyszała, jak Jabłkowa Bryza bluźni na przywódcę i Klan Gwiazdy.
Westchnęła. Ona też nie sądziła, że te zdechlaki jakkolwiek im pomagają, prędzej traktują ich jako żywą atrakcję, którą można się interaktywnie bawić. Złapawszy piszczkę w pysk, swoje kroki skierowała do legowiska czekoladowego. Zwierzątko odbijało się od jej klatki piersiowej, gdy wskoczyła na jeden z korzeni wierzby. Wspięła się po jej pniu, od razu rzucając kocurowi pod pysk jedzenie.
— Dziękuję. Nie musiałaś jednak przynosić mi posiłku. Nie jestem jeszcze stary — miauknął. Usiadł jednak i zajął się obgryzaniem świeżego mięsa — Jak tam twoje rany? No i nastroje w obozie?
— Chujowo i do dupy. A co do ran, to nie pierwszy raz ktoś mi mordę pazurami orał — wzruszyła barkami, jakby od niechcenia. Koniuszek ogona zastępczyni drgnął jednak nerwowo, pajęczyna otaczała połowę jej pyska oraz zakrywała kilka mniejszych ranek na barkach i grzbiecie. Rozerwane prawe ucho wisiało zabawnie na wpół oderwane od reszty ciała wojowniczki.
— Bardzo źle?
Jej wąsy zadrżały na ruch pyska bengalki.
— Ciężko stwierdzić, niektórzy cieszą się tak, jakby wszystkie klifiaki pozdychały, inni natomiast chyba mają ochotę cię zarżnąć za wojnę — miauknęła krótko, lecz dosadnie. Głową skinęła w stronę Borsuczego Warkotu oraz Ognistej Łapy, którzy otwarcie i głośno pluli na ich nowego przywódcę, oraz obwiniali go za wszystko.
— Dobrze wiesz, że nie mieliśmy wyboru. To Berberysowa Gwiazda wypowiedziała nam wojnę! Nie ja! — kocur strzepnął ogonem, prychając nerwowo. Kotka wywróciła ślepiami, odwracając się do niego grzbietem i obserwując, jak dwa koty nadal hardo przekonują resztę, że to wszystko wina Jesiona.
— Było wyjście, trzeba było porozmawiać tak, jak proponował Lwia Grzywa. No a to, że ich liderka to szajbuska, to inna bajka — westchnęła ciężko, oblizując pysk. Serce zaczęło jej bić szybciej, gdy dotarła do niej świadomość, iż już nigdy więcej nie zobaczy swojej siostry. Swojej siostrzenicy też już nigdy nie zobaczy, co prawda względem Sarenki nie czuła żadnego przywiązania, jednak Sasankowy Płatek… Westchnęła ciężko. Akurat jak się kurwa pogodziły. Nie mniej jednak, nie miała zamiaru pokazać, że cokolwiek ją dotknęło, dlatego też przybrała maskę silnej i niewzruszonej baby, którą miała w zwyczaju nosić. W środku jednak, miała ochotę wyć niczym małe dziecko.
— Trening Chrobotkowej Łapy idzie do dupy — rzuciła jakby od niechcenia, mając zamiar zmienić temat — Jest zdolna ale non stop się rozprasza — dodała zaraz, kłapiąc zębami, gdy jakiś upierdliwy owad przeleciał jej obok pyska. Niezadowolona zmarszczyła nos, oczekując na reakcję kocura. Błagała tylko w myślach, żeby nie wyskoczył jej tylko z jakąś cudowną, złotą radą pokroju “więcej cierpliwości”, ona już tą cierpliwością srała na różowo.
Westchnęła. Ona też nie sądziła, że te zdechlaki jakkolwiek im pomagają, prędzej traktują ich jako żywą atrakcję, którą można się interaktywnie bawić. Złapawszy piszczkę w pysk, swoje kroki skierowała do legowiska czekoladowego. Zwierzątko odbijało się od jej klatki piersiowej, gdy wskoczyła na jeden z korzeni wierzby. Wspięła się po jej pniu, od razu rzucając kocurowi pod pysk jedzenie.
— Dziękuję. Nie musiałaś jednak przynosić mi posiłku. Nie jestem jeszcze stary — miauknął. Usiadł jednak i zajął się obgryzaniem świeżego mięsa — Jak tam twoje rany? No i nastroje w obozie?
— Chujowo i do dupy. A co do ran, to nie pierwszy raz ktoś mi mordę pazurami orał — wzruszyła barkami, jakby od niechcenia. Koniuszek ogona zastępczyni drgnął jednak nerwowo, pajęczyna otaczała połowę jej pyska oraz zakrywała kilka mniejszych ranek na barkach i grzbiecie. Rozerwane prawe ucho wisiało zabawnie na wpół oderwane od reszty ciała wojowniczki.
— Bardzo źle?
Jej wąsy zadrżały na ruch pyska bengalki.
— Ciężko stwierdzić, niektórzy cieszą się tak, jakby wszystkie klifiaki pozdychały, inni natomiast chyba mają ochotę cię zarżnąć za wojnę — miauknęła krótko, lecz dosadnie. Głową skinęła w stronę Borsuczego Warkotu oraz Ognistej Łapy, którzy otwarcie i głośno pluli na ich nowego przywódcę, oraz obwiniali go za wszystko.
— Dobrze wiesz, że nie mieliśmy wyboru. To Berberysowa Gwiazda wypowiedziała nam wojnę! Nie ja! — kocur strzepnął ogonem, prychając nerwowo. Kotka wywróciła ślepiami, odwracając się do niego grzbietem i obserwując, jak dwa koty nadal hardo przekonują resztę, że to wszystko wina Jesiona.
— Było wyjście, trzeba było porozmawiać tak, jak proponował Lwia Grzywa. No a to, że ich liderka to szajbuska, to inna bajka — westchnęła ciężko, oblizując pysk. Serce zaczęło jej bić szybciej, gdy dotarła do niej świadomość, iż już nigdy więcej nie zobaczy swojej siostry. Swojej siostrzenicy też już nigdy nie zobaczy, co prawda względem Sarenki nie czuła żadnego przywiązania, jednak Sasankowy Płatek… Westchnęła ciężko. Akurat jak się kurwa pogodziły. Nie mniej jednak, nie miała zamiaru pokazać, że cokolwiek ją dotknęło, dlatego też przybrała maskę silnej i niewzruszonej baby, którą miała w zwyczaju nosić. W środku jednak, miała ochotę wyć niczym małe dziecko.
— Trening Chrobotkowej Łapy idzie do dupy — rzuciła jakby od niechcenia, mając zamiar zmienić temat — Jest zdolna ale non stop się rozprasza — dodała zaraz, kłapiąc zębami, gdy jakiś upierdliwy owad przeleciał jej obok pyska. Niezadowolona zmarszczyła nos, oczekując na reakcję kocura. Błagała tylko w myślach, żeby nie wyskoczył jej tylko z jakąś cudowną, złotą radą pokroju “więcej cierpliwości”, ona już tą cierpliwością srała na różowo.
< Jesion? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz