- Jedz - usłyszała, z wielkim zdziwieniem patrząc na czarno-białego. Jego żółte oczy przeszywały ją na wylot, czuła się bardzo nieswojo. Z obrzydzeniem patrzyła na rozprutą kocięcymi pazurami mysz, pozostawioną u jej łap.
- Jedz - powtórzył mały, a vanka wzdrygnęła się.
- Wiesz, nie jestem głodna... - miauknęła, ale przerwała, czując narastającą wściekłość towarzysza.
- Jedz - rozkazał, zachowując cały czas kamienny wyraz pyska.
- Może zaniesiesz ją komuś innemu...
- Jedz - wysyczał maluch. Dla Orzechowego Zmierzchu było to już za wiele. Zaczęła się powoli wycofywać i - ku jej nieszczęściu - żółtooki podążył jej śladem. Co prawda nie zabrał ze sobą myszy, ale jego obecność już działała na kotkę stresująco. Weszła do legowiska wojowników, a maluch za nią. Szybko wyszła na zewnątrz, w pewnej chwili zderzając się z Pierwszym Deszczem.
- Oj, przepraszam - mruknęła szylkretowa, cały czas z przestrachem wpatrując się w Chmurkę. Starsza wzięła swojego synka w zęby, ruszając w stronę żłobka. Van posłusznie dał się zanieść, lecz wbił swój przenikliwy wzrok w Orzeszkę. Kotka miała serdecznie dość tego dzieciaka, był strasznie uparty i taki... inteligentny? Sama nie mogła uwierzyć, że to przyznała. Ale jednak. Jego taktyka była... sprytna. To jego „jedz, jedz” sprawiało, że po prostu bała się tego kociaka. Czym prędzej oddaliła się od obozu, wchodząc w las. Musiała to wszystko przemyśleć.
***
Od czasu ostatniego spotkania trzymała, a raczej starała trzymać się z daleka od Chmurka. Maluch po prostu ją przerastał. Wyglądało to tak, jakby czarno-biały był wojownikiem w ciele kocięcia. Był za mądry, po prostu nie mogła tego pojąć. Zamyślona wpadła na matkę kocurka - Pierwszy Deszcz.
- Witaj! Mogłabyś zająć się Chmurkiem, gdy mnie nie będzie? Muszę porozmawiać z Jesionową Gwiazdą. - poprosiła, a calico głośno przełknęła ślinę. Cały czas czuła na sobie wzrok żółtookiego. I w końcu uległa.
- Dobrze, ale tylko na trochę. Potem muszę... - przerwała, panikują - ...iść na polowanie!
Weszła do środka. Mały siedział niedaleko wejścia, z rybą u łap.
- Cześć? - miauknęła w jego stronę. Cały czas patrzyła na niego z przestrachem, patrzyła jak kocurek wlepia w nią swój wzrok.
- Jedz - rozkazał bez wyrazu, przesuwając w jej stronę na wpół zamarzniętą rybę. Orzechowy Zmierzch rozejrzała się z przestrachem po kociarni. Jednak prawdziwy koszmar się dopiero rozpoczynał.
<Chmurko?>
5 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz