Słyszał pogłoski o tym, że jakaś dziwna choroba pustoszy ich klan. Przez to wszystko jego trening odbywał się z innymi uczniami. Wróblowa Gwiazda tak ustalił, ponieważ martwił się o ich bezpieczeństwo. W końcu Śnieżny Puch była na wolności i zarażała swoją wściekłością. Miał szczęście, aby zobaczyć co ta zaraza robi z kotem. Górski Szczyt jeszcze kilka dni przebywał w dole, plując i sycząc na wszystkich, próbując dorwać się do czyjegoś gardła. On oczywiście nie zbliżał się za blisko, aby przypadkiem nie został wepchnięty do wojownika. Wolał pooglądać to z bezpiecznego miejsca.
Potrójny Krok odwiedzał chorego, karmiąc masą ziół, jednak tak czy siak, kocur zmarł. Wielka szkoda. Płonąca Waśń została sierotą...
Szczerze to nawet się z tego cieszył. Nie znosił jej i z wzajemnością.
- Idziemy na szkolenie - usłyszał obok siebie głos mentorki.
Tym razem szli z Cisową Łapą i jej mentorem. Widział gdzieś niedaleko Płonącą Waśń, która widząc, że brat gdzieś idzie, chciała się doczepić. Jastrzębi Podmuch jednak nie zezwoliła, każąc zająć się jej czymś pożytecznym. Ha! I dobrze. Nie miał zamiaru ćwiczyć pod okiem tej rudo-czarnej wywłoki.
W lesie ćwiczyli walkę. Mentorka pokazywała mu ruchy, które przydadzą mu się w dorosłym życiu. Odpowiednio ustawiał łapy i próbował zaatakować kotkę. Dymne Niebo ze swoją uczennicą robili to samo. Najpierw pokaz, a później ćwiczenia w parach. Musiał przyznać, że to było trudne. Potrzebował całej swojej siły, aby cokolwiek zrobić wojowniczce. Ta sprawnie unikała jego ciosów, kilka razy dając mu w kość. Yh. Nie poddawał się jednak i ćwiczył, pomimo bolących łap.
***
Tak minął kolejny księżyc. Dzięki treningom nieco poprawił swoją wytrzymałość. Pewnie nie dorównywał tym swojej siostrze, ale i tak lepiej już się czuł podczas długich wędrówek, czy nauki walki. Nadal jednak popełniał błędy, które wytykała mu mentorka. Starał się oczywiście coś na to zaradzić. Czasami spryt mógł również zostać wykorzystany w walce niż siła łap. Dzisiejszy dzień zapowiadał się źle. Chlapa sprawiała, że trudno było utrzymać równowagę. Kilka razy wywrócił się przez to na pysk. Szedł jednak za mentorką i samym liderem, który szkolił Pokrzywową Łapę. Dzisiaj postanowili przeznaczyć ten czas na polowanie, a później na walkę. Trudne warunki pogodowe również wpływały na wynik polowań. Gdyby nie śliski i rozmiękły śnieg, pewnie udałoby mu się złapać dzisiaj wiele piszczek, jednak za każdym razem musiał się wywrócić. Irytowało go to. Musiał wymyślić inną metodę na polowanie w śniegu.
Niestety nie starczyło mu czasu na myślenie, bo i walka poszła koszmarnie. Ale nie tylko mu, lecz również przeciwnikowi jakim był syn Fasolowej Łodygi. Już nie liczył ile razy wywrócili się podczas zadawania ciosów.
Z ponurym nastrojem wrócili do obozu, gdzie udał się od razu do legowiska uczniów. Ciało bolało go od siniaków, a futro przemokło kompletnie. Dopadł szybko do swojego mchu, który był suchy i zapadł w sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz