- Nie udawaj głupiej. Wierzę, że posiadasz rozum. - westchnął. - Chciałaś abym pokazał ci czego się nauczyłem. To pokazałem. Teraz wracam do obozu - powiedział, kierując kroki w tamta stronę.
Wciąż rozjuszona Skała wpatrywała się tępo w brata, beztrosko oddalającego się od niej. Widok jego burego ogona wprawiał ją w jeszcze większą złość, zważywszy na to, jak właśnie ją upokorzył. Co prawda nikt prócz ich dwójki nie był tego świadkiem, ale czarna traktowała to już jako skazę na swej wojowniczej duszy.
Nie mogła jednak zaprzeczyć temu, iż to, co mówił Jastrząb, było ciekawe. Choć starała się przez ten cały czas zgrywać ignorantkę, to jego ruchom przypatrywała się z pewnego rodzaju podziwem i zainteresowaniem. Miał w tym wszystkim jakąś strategię, której jej brakowało, patrząc na to, iż ona po prostu zawsze atakowała bez jakiegokolwiek zastanowienia.
Podniosła wzrok i wbiła spojrzenie w przeciwnym kierunku. Usłyszała niedaleko siebie pisk, na który zareagowała od razu. Z nadzieją, iż Jastrząb odszedł i nie widzi tego co planuje zrobić, starała się powolnym krokiem zmierzyć w stronę myszy. Choć coś w środku rwało ją do przodu i wprost irytowała swym wolnym tempem, tak z całych sił zapierała te chęci w sobie, przystając w bezpiecznej odległości i napinając odpowiednie mięśnie. Małe stworzonko, wciąż niczego nieświadome, kręciło się w miejscu, wydając z siebie ciche dźwięki. Skała natomiast starała pozostać się bezgłośna.
Cisza ją zazwyczaj dobijała. Kroki stawiała tak delikatne, że aż sama nie dowierzała, iż w ogóle się można tak przemieszczać. Wyjątkowo nawet wiatr nie wydawał żadnego szumu, toteż w pewnym momencie wybiła się z tylnych łap i wykonała na tyle długi skok, by pazurami wbić się w ciało stworzenia. To chwile wiło się pod jej kończyną, nim w końcu zastygło w bezruchu.
Ona sama w nieruchomej pozycji przyglądała się wypływającej ze zdobyczy czerwonej substancji. Dopiero, gdy woń krwi dotarła do jej nozdrzy, rozbudziła się i zdała sobie sprawę, co właśnie uczyniła. Rozszerzyła z wrażenia pyszczek w zdumieniu.
Zrobiła to.
Właśnie upolowała swoją pierwszą piszczkę. Miała ją pod nosem, kompletnie nieżywą, będącą właśnie efektem obserwacji brata. Oczywiście nigdy nie przyzna się do tego, iż to jego zasługa. Powtarzała sobie w głowie, że to tylko i wyłącznie skutek jej ciężkiej i sumiennej pracy.
Odwróciła się i od razu natknęła się na barwę pomarańczowych tęczówek.
- Widziałeś, jak ją upolowałam? – odezwała się z ekscytacją – Byłam świetna! Cicha i niezauważalna! Najpierw byłam tu, potem przemknęłam tam, a to głupie stworzenie nawet mnie nie zauważyło! A jak skoczyłam, to ledwo się obróciło, a ja już miałam w niej pazury – mówiła z fascynacją, nie mogąc wciąż wyjść z podziwu do własnej osoby.
- Nieźle, jak na pierwszą zdobycz – oznajmił spokojnie, a nią momentalnie coś wstrząsnęło.
- Oczywiście, że to nie jest pierwsza! Mówiłam ci, ja już upolowałam coś wcześniej, teraz tylko chciałam ci pokazać, jak to robią profesjonaliści – stwierdziła, w duszy karcąc się za nieumiejętną plątaninę w tych kłamstwach.
- Jesteś podekscytowana na tyle, iż bez problemu mogę wywnioskować, że ta mysz to twoja pierwsza ofiara – miauknął, jakby znudzony tym ciągłym zapieraniem się siostry.
Wciąż rozjuszona Skała wpatrywała się tępo w brata, beztrosko oddalającego się od niej. Widok jego burego ogona wprawiał ją w jeszcze większą złość, zważywszy na to, jak właśnie ją upokorzył. Co prawda nikt prócz ich dwójki nie był tego świadkiem, ale czarna traktowała to już jako skazę na swej wojowniczej duszy.
Nie mogła jednak zaprzeczyć temu, iż to, co mówił Jastrząb, było ciekawe. Choć starała się przez ten cały czas zgrywać ignorantkę, to jego ruchom przypatrywała się z pewnego rodzaju podziwem i zainteresowaniem. Miał w tym wszystkim jakąś strategię, której jej brakowało, patrząc na to, iż ona po prostu zawsze atakowała bez jakiegokolwiek zastanowienia.
Podniosła wzrok i wbiła spojrzenie w przeciwnym kierunku. Usłyszała niedaleko siebie pisk, na który zareagowała od razu. Z nadzieją, iż Jastrząb odszedł i nie widzi tego co planuje zrobić, starała się powolnym krokiem zmierzyć w stronę myszy. Choć coś w środku rwało ją do przodu i wprost irytowała swym wolnym tempem, tak z całych sił zapierała te chęci w sobie, przystając w bezpiecznej odległości i napinając odpowiednie mięśnie. Małe stworzonko, wciąż niczego nieświadome, kręciło się w miejscu, wydając z siebie ciche dźwięki. Skała natomiast starała pozostać się bezgłośna.
Cisza ją zazwyczaj dobijała. Kroki stawiała tak delikatne, że aż sama nie dowierzała, iż w ogóle się można tak przemieszczać. Wyjątkowo nawet wiatr nie wydawał żadnego szumu, toteż w pewnym momencie wybiła się z tylnych łap i wykonała na tyle długi skok, by pazurami wbić się w ciało stworzenia. To chwile wiło się pod jej kończyną, nim w końcu zastygło w bezruchu.
Ona sama w nieruchomej pozycji przyglądała się wypływającej ze zdobyczy czerwonej substancji. Dopiero, gdy woń krwi dotarła do jej nozdrzy, rozbudziła się i zdała sobie sprawę, co właśnie uczyniła. Rozszerzyła z wrażenia pyszczek w zdumieniu.
Zrobiła to.
Właśnie upolowała swoją pierwszą piszczkę. Miała ją pod nosem, kompletnie nieżywą, będącą właśnie efektem obserwacji brata. Oczywiście nigdy nie przyzna się do tego, iż to jego zasługa. Powtarzała sobie w głowie, że to tylko i wyłącznie skutek jej ciężkiej i sumiennej pracy.
Odwróciła się i od razu natknęła się na barwę pomarańczowych tęczówek.
- Widziałeś, jak ją upolowałam? – odezwała się z ekscytacją – Byłam świetna! Cicha i niezauważalna! Najpierw byłam tu, potem przemknęłam tam, a to głupie stworzenie nawet mnie nie zauważyło! A jak skoczyłam, to ledwo się obróciło, a ja już miałam w niej pazury – mówiła z fascynacją, nie mogąc wciąż wyjść z podziwu do własnej osoby.
- Nieźle, jak na pierwszą zdobycz – oznajmił spokojnie, a nią momentalnie coś wstrząsnęło.
- Oczywiście, że to nie jest pierwsza! Mówiłam ci, ja już upolowałam coś wcześniej, teraz tylko chciałam ci pokazać, jak to robią profesjonaliści – stwierdziła, w duszy karcąc się za nieumiejętną plątaninę w tych kłamstwach.
- Jesteś podekscytowana na tyle, iż bez problemu mogę wywnioskować, że ta mysz to twoja pierwsza ofiara – miauknął, jakby znudzony tym ciągłym zapieraniem się siostry.
- Uh! – wydała z siebie zduszony okrzyk, starając się szybko wymyślić jakieś sensowne wyjaśnienie. – Ja zawsze jestem radosna i podekscytowana. Ślepy jesteś, skoro dostrzegasz to dopiero teraz – skwitowała, obracając się do niego tyłem i biorąc w pysk swoją zdobycz – Wracam do obozu – wymamrotała i ruszyła.
Szła szybko, byleby uniknąć dalszej rozmowy z bratem. Zbyt cwany był, przez co zawsze potrafił ją przejrzeć. A ona mimo wszystko musiała uniknąć przyznania się do prawdy.
Ledwo co wróciła do obozu, a widząc Pierzastą Mordkę po drugiej stronie obozu, doskoczyła do niej, radośnie rzucając jej pod łapy mysz.
- Co to? – zdziwiła się mentorka, spoglądając to na ofiarę, a to na kotkę z zainteresowaniem. – Czy to twoja pierwsza zdobycz? Byłaś poza obozem sama?
- Eeee – skrzywiła się – Nie, poszłam z Jastrzębiem, bo on… - przypomniała sobie kłamstwo brata – Musiał pozbierać jakieś zielska dla medyków, a ja mu potowarzyszyłam, bo nie miał z kim iść. I widzisz, co znalazłam? Jak już tam byłam, to tak przy okazji ją złapałam, bo to przecież nic trudnego! – oświadczyła, dumnie się prężąc.
Pierzasta Mordka westchnęła ciężko. Po chwili jednak pokiwała z uznaniem głową.
- To dobrze, że robisz postęp. Następne treningi będą zdecydowanie łatwiejsze, jeśli już umiesz cokolwiek złapać.
Skała miauknęła jedynie radośnie i zostawiła mentorce mysz, a sama podbiegła do brata, który siedział niedaleko wejścia do obozu.
- Poszłaś się pochwalić swoją pierwszą zdobyczą? – zapytał spokojnie.
- Ta-aaa…. – gwałtownie urwała, omal nie przyznając się wprost do kłamstwa – Taki jesteś uparty z tym swoim durnym przekonaniem, że nic wcześniej jeszcze nie złapałam! Poszłam tylko pokazać to, co złapałam, bo wcześniej jeszcze myszy nie miałam. Wiesz, raczej jakieś ptaszory czy coś… - mruknęła – No, a ja lubię powiększać kolekcję moich zdobyczy, no to stwierdziłam, że przy okazji pokażę Pierzastej Mordce, co teraz udało mi się zdobyć.
Szła szybko, byleby uniknąć dalszej rozmowy z bratem. Zbyt cwany był, przez co zawsze potrafił ją przejrzeć. A ona mimo wszystko musiała uniknąć przyznania się do prawdy.
Ledwo co wróciła do obozu, a widząc Pierzastą Mordkę po drugiej stronie obozu, doskoczyła do niej, radośnie rzucając jej pod łapy mysz.
- Co to? – zdziwiła się mentorka, spoglądając to na ofiarę, a to na kotkę z zainteresowaniem. – Czy to twoja pierwsza zdobycz? Byłaś poza obozem sama?
- Eeee – skrzywiła się – Nie, poszłam z Jastrzębiem, bo on… - przypomniała sobie kłamstwo brata – Musiał pozbierać jakieś zielska dla medyków, a ja mu potowarzyszyłam, bo nie miał z kim iść. I widzisz, co znalazłam? Jak już tam byłam, to tak przy okazji ją złapałam, bo to przecież nic trudnego! – oświadczyła, dumnie się prężąc.
Pierzasta Mordka westchnęła ciężko. Po chwili jednak pokiwała z uznaniem głową.
- To dobrze, że robisz postęp. Następne treningi będą zdecydowanie łatwiejsze, jeśli już umiesz cokolwiek złapać.
Skała miauknęła jedynie radośnie i zostawiła mentorce mysz, a sama podbiegła do brata, który siedział niedaleko wejścia do obozu.
- Poszłaś się pochwalić swoją pierwszą zdobyczą? – zapytał spokojnie.
- Ta-aaa…. – gwałtownie urwała, omal nie przyznając się wprost do kłamstwa – Taki jesteś uparty z tym swoim durnym przekonaniem, że nic wcześniej jeszcze nie złapałam! Poszłam tylko pokazać to, co złapałam, bo wcześniej jeszcze myszy nie miałam. Wiesz, raczej jakieś ptaszory czy coś… - mruknęła – No, a ja lubię powiększać kolekcję moich zdobyczy, no to stwierdziłam, że przy okazji pokażę Pierzastej Mordce, co teraz udało mi się zdobyć.
<Jastrzębia Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz