- Ciociu Brzoskwinko, ciemu jesteś dla mnie tiaka miła, skoro tiata mówił, że nie chciałaś abiym się urodziła? - spytała córka Jabłka. Brzoskwinka nerwowo strzepnęła ogonem. Nie wiedziała co odpowiedzieć. A poza tym. Czemu. Ten. Głupek. Mówi. Jej. Takie. RZECZY!? Małemu kociakowi się takich rzeczy nie mówi, co on sobie myślał! Miał chyba poprzewracane w głowie. Przecież… Może nie lubiła Poziomki, ale właśnie byciem miłym chciała bardziej poznać kotkę, by po prostu przestać być tak źle do niej nastawiona. Kremowy tylko popatrzył się na młodą bez słowa. Brzoskwinia wbiła wzrok w niego. Tamten zmienił punkt obserwacji na nią. Siedzieli tak, z oczami zwróconymi w siebie. Po tym po prostu wstała i trzepnęła kocura lekko łapą.
- Ciociu? - Poziomka niepewnie wlepiła w nią ślepia. Odwróciła się w jej stronę.
- Musimy sobie z Jabłkiem porozmawiać.
- Em, właśnie… - jej brat chcąc wyjść jak najlepiej przy dziecku, po prostu uśmiechnął się do malucha. Sam także podniósł się z miejsca, a potem zaczął iść za Brzoskwinką, która już szła za żłobek.
- Mogię iść ź wami? - mała kotka zaczęła truchtać za nimi. Prychnęła w myślach. Czemu nie może po prostu sobie zostać w ciepłym żłobku wraz z matką? Po prostu, nie rozumiała kociaków. Wpychały nosy gdzie nie trzeba. Ciekawe jaka ona była w dzieciństwie. Pewnie podobna, ale mniej irytująca. Albo bardziej…
- Nie, zostań i pobaw się z innymi - miauknęła przez ramię. Poziomka zniknęła w środku jabłoni. Odetchnęła z ulgą. Wciąż jednak była napięta, wiedząc, że musi przeprowadzić poważną rozmowę z tym… Głupkiem. Jak tylko dotarli, usiadła powoli, ogonem zasłaniając przednie łapy. Jak tylko brat zrobił to także, jednakże naprzeciwko niej. Byli tam w ciszy. Każdy włosek na jej futrze jeżył się z irytacji do tego kota. Starała się nie wybuchnąć ze złości. Powstrzymywała się tylko wiedzą, że za nimi jest żłobek. A darcie się nie wiadomo gdzie… No… Niezbyt.
- Wytłumacz mi co jeszcze jej mówiłeś - syknęła wprost w jego pysk. Kocur zachowywał względny spokój. Dopiero po chwili odpowiedział.
- Nic. Po prostu mówiłem jej prawdę. Pytała się o ciebie i tyle.
- Tak i każdy dobry ojciec mówi o swoich problemach potomstwu oraz chce, by jego dzieci zwróciły się przeciwko rodzinie.
- Co ty wiesz o wychowaniu dzieci! Chciałem jej tylko powiedzieć to o co mnie prosiła.
- Niektórych rzeczy się nie przekazuje maluchom!
- Zabraniasz jej mieć dostęp do prawdy? Miałem ją kłamać? - Podniósł jedną brew. Smagnęła ogonem po podłożu, jednak nic nie odpowiedziała, a tamten ciągnął.- Brzoskwinko, ty nigdy nie chciałaś by żyła. By pojawiła się na świecie. Czemu nie chciałaś szczęścia tak wielu kotów? Co ci jest! Nie taka byłaś w przeszłości.
- Przeszłość mnie nie interesuje. Przynajmniej moja. A TWOJA już bardziej. Jak myślisz, dlaczego zawsze się na ciebie wściekam?
- Bo tak? Bo od jakiegoś czasu chodzisz jakby cię szczur ugryzł?
- Bo masz lepsze życie. Wszyscy cię wychwalają, jaki to lojalny kot, matka kocha cię ze zdwojoną siłą a ojciec… Och, o nim nie chcę mówić.
- To jest zazdrość. Sama układasz sobie życie…
- No cóż, to jakoś mi to nie wychodzi? - syknęła.- To nie jest zazdrość! Jak ja mam być zazdrosna o… O…
- Chcesz kłamać, proszę kłam. Ale sama to dobrze wiesz!
- O czym!
- Że… - zaczął. Przerwały im piski z tyłu. Z krzaków wychyliły się po kolei trzy główki. Jeżynka, Borówka oraz Poziomki. Kociaki gapiły się w nich otwierając oczęta najszerzej jak mogły. Oczywiście ślepy i tak niczego nie widział, lecz go to nie obchodziło. Jak tylko odwróciła się w ich stronę, zniknęli w odmęcie liści.
- Wow, roźmowy wojowników - jeden z synów Błysk wydawał się zachwycony sytuacją.
- Tiak, nie wiedzią o tym, zie tu jeśteśmy.
- Oni pewnie wiedzią - teraz rozległ się głosik kotki.
- Co ty! - Borówek z lekceważeniem prychnął w jej stronę. Brzoskwinka podeszła do ich "kryjówki". Słyszała jak wstrzymują oddechy. Ona po prostu odgarnęła gałęzie na bok, a maluchy wpadając na siebie, leżały w dziwnej kombinacji na podłożu.
- Nie podsłuchuje się! - warknęła do nich. Poziomka skuliła się na ostry ton kotki a kocurki tylko zniesmaczone skrzywiły pyszczki.
- Ktio niam ziabroni! - Borówek stanął tuż przed nią starając patrzeć jej prosto w oczy.
- Ja? - zdziwiona zasyczała.
- Alie to nić źłego! - Jeżynek próbował przekonać wojowniczkę.
- Właśnie, że tak!
- A tio cio mówiliście… Tio prawdia? - Poziomka spytała się cicho. Szylkretka nie udzieliła jej odpowiedzi.
- Zmykajcie do matek! - warknęła.
<Poziomko? Sorka za gniota 😅>
12 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz