Weszła pewnym siebie krokiem do legowiska medyka.
- Gratulacje. Nareszcie zostałaś wojowniczką. Jak się z tym czujesz? - zapytał medyk rudo-czarną, kiedy wpadła go odwiedzić.
- Jest świetnie! Teraz mogę robić co chcę i nikt się nie czepia. - miauknęła z zadowoleniem. - Byłam też ze sprawą Fasolowej Łodygi u Wróblowej Gwiazdy.
Potrójny Krok nadstawił uszu.
- Co powiedział?
Płomień usiadła sobie wygodnie, nim nie wzięła głębokiego wdechu.
- NO WŁAŚNIE NIC NIE POWIEDZIAŁ! - Oznajmiła głośno, wyraźnie zirytowana. - Coś tam tylko, że się zastanowi! Rozumiesz ty to? Pewnie nie, bo masz mech zamiast mózgu! PIEPRZONY WRÓBLOWA GWIAZDA! Nie zniosę go przez resztę swojego życia na stanowisku lidera. - Splunęła gdzieś nieopodal nich. - Niech on już zginie! Niech zejdzie z tego świata i da wszystkim spokój! Chociaż wtedy Borsuk zajmie jego miejsce, a to nie jest lepsza opcja. Ale cóż, mogę się nią zająć... Hmm, może lepiej będzie pozbyć się Borsuk? I dopiero później Wróbla.
Szeptała do siebie. Zapomniała totalnie, że jest razem z Potrójnym Krokiem, który zapewne nie podzielał jej zdania. To, że był ciekaw ploteczek w klanie nie oznaczało, iż chciał śmierci lidera, oraz jego zastępcy.
Płomień z kolei kłębiła w sobie nienawiść, rosnącą z każdym dniem.
- Uspokój się. Nic nie zrobisz. Morderstwo sprawi, że trafisz tylko do Mrocznej Puszczy. Ja też nie lubię tej dwójki. Musimy jednak to przeżyć.
- PRZEŻYĆ? Musimy działać! - Podniosła głos.
- Nie mieszaj mnie w to. Ja postępuje zgodnie z kodeksem i wolą Klanu Gwiazdy. Za te twoje działania możesz zostać wygnana.
Prychnęła, trzepiąc ogonem.
- Niech tylko spróbują! Będę ich nawiedzać w snach - odparła zdenerwowana.
O ile w Klanie Wilka było jej wygodnie, tak naprawdę nie mogła znieść widoku władzy, oraz tej, pożalcie się bogowie, medyczki i jej bachorów.
- Ale pewnie! Czemu miałbyś mi pomagać. Lepiej się schować i milczeć. - Odwróciła głowę.
- Kieruję sie rozsądkiem, a nie emocjami. - powiedział - Mogę dać ci mak na uspokojenie nerwów.
- Aha więc teraz jestem niespokojna!? - Zapytała. - Czasem trzeba odrzucić rozsądek, dziadu.
- JAK TY SIĘ DO MNIE ZWRACASZ GÓWNIARO! - Machnął zdenerwowany ogonem - MASZ PSTRO WE ŁBIE I TYLE!
- TY MASZ SMIERDZACY MECH ZAMIAST MÓZGU!
- TO TY MASZ MECH ZAMIAST MÓZGU. TAKI JAK MYSI MÓŻDŻEK, O TAKI MAŁY! - Pokazał łapą.
- TY NIE MASZ CZEGOŚ TAKIEGO JAK MÓZG!!
- JA WŁAŚNIE MAM! JESTEM MĄDRZEJSZY OD WAS WSZYSTKICH! KLAN GWIAZDY MI ŚWIADKIEM! TROCHĘ SZACUNKU GÓWNIARO!
- GÓWNO PRAWDA!!
- Ha! Widzę, że skończyły ci się argumenty! - miauknął zadowolony. - Teraz przepraszaj za swoje dziecinne zachowanie, no już.
- NIE PRAWDA! - Miauknęła głośno. - Po prostu nie zniżę się bardziej w kłótni z tobą!!
- Sama zaczęłaś tą kłótnię - fuknął niezadowolony. - Już ci przeszło? To dobrze. Możemy więc rozmawiać jak dorośli.
- Ty już jesteś starzec, a nie dorosły - Prychnęła.
- Nie jestem aż tak stary! Zresztą powinnaś się mnie słuchać z uwagi na mój wiek i doświadczenie.
- Ale ty nie mówisz nic mądrego. - Mruknęła.
- Właśnie, że mówię! Moje słowa to sama mądrość! Nie chcę byś mieszała się w politykę. Ucierpisz tylko na tym.
- Więc moje słowa niczym błogosławieństwo!
- Co? Z jakiej racji? Nie jesteś Klanem Gwiazdy, aby błogosławić. - Zmarszczył brwi.
- A może jestem, ale twój tępy mózg o tym nie wie!
- Nie jesteś - miauknął z pewnością w głosie
- Jestem.
- Nie jesteś. Inaczej by przez ciebie Klan Gwiazdy przemawiał.
- A może przemawia.
- Nie przemawia. Słyszałem już raz jak Klan Gwiazdy przemawiał przez kota. I to nie byłaś ty.
- Ta? A niby jak to wyglądało, hmm???
- Chyba nie będziesz tak szalona, że gdy ci powiem, będziesz to udawać, nie? - Spojrzał na nią podejrzliwie.
Prychnęła.
- A to niby aż taka tajemnica? To całe przemawianie przez kota.
- Nie. Każdy to widział na zgromadzeniu.
- No jakoś nie każdy. - Uderzyła ogonem o ziemię.
Uśmiechnął się do niej z wyższością
- Poproś mnie ładnie, a ci opowiem.
- W życiu. Prędzej pójdę do kogoś innego.
- Ale ja byłem najbliżej tej sytuacji. Reszta była daleko i mało co widziała, tylko słyszała jakieś słowa.
- Boisz się, że ktoś inny zdradzi mi ten wielki sekret? - Uniósła brew z usmieszkiem.
- Nie. Raczej nie pamiętają już tego zdarzenia, a jak tak, to tylko słowa. Nie widzieli co się naprawdę stało. Nie dasz rady skontaktować się z innymi medykami. A kot, który był opętany nie pamięta nic, więc... tylko ja tu jestem, aby rozwiać twoją ciekawość.
- Innymi medykami? Masz na myśli te ciapy z reszty klanów? - Westchnela. - No, to mów.
- Innymi medykami? Masz na myśli te ciapy z reszty klanów? - Westchnela. - No, to mów.
- A gdzie magiczne słowo?
- Nie znam żadnych zaklęć - przekręciła głowę, marszcząc brwi.
Westchnął.
- Powtórz za mną: "Proszę wyspaniały wujku, opowiedz mi jak przemówił Klan Gwiazdy przez kota".
- Po prostu to z siebie wyrzuć - Miauknęła, gdyż brakło jej cierpliwości.
- Nie. Inaczej nic ci nie powiem - Odwrócił się do ziół, aby je poukładać.
- O raju, ale z ciebie dziadyga - Przewróciła oczami.
- Ja czekam. To tylko jedno zdanie. No... Zrób mi tą przyjemność droga siostrzenico - nadal układa roślinki.
- Czemu bym miała? - wykrzywiła pysk w grymasie.
- Bo może wtedy dostąpisz mojej łaski.
- Nie potrzebuje twojej łaski - wypięła mu język.
- Nie to nie - układał zioła dalej.
Płomień zaczęła tupać nerwowo łapą. Głupi staruch! Teraz narobił jej ciekawości. Ale nie zamierzała skłaniać przed nim głowy i mówić te jego durne słowa. Podniosła więc zadek, podchodząc do liliowego.
- Wuuuujkuuuu - mruknęła przeciągle. - Ty wiesz, że jesteś faaaaajnyyyy. No dawaaaj, opooowiedz miiii~~
<Trójka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz