Przed oczami wciąż miał wykrzywiony wściekłością pysk Górskiego Szczytu, swojego przyjaciela. Zamknął ślepia, próbując się uspokoić.
- On umrze, prawda? Jak Wężowy Wrzask. I Śnieżny Puch też.
Borsuczy Krok powoli skinęła głową. Coś ścisnęło go za gardło. Potrząsnął łbem. Nie, nie było czasu na rozpacz. Musieli działać. Jeśli Potrójny Krok miał rację…
Pobiegł na miejsce klanowych zebrań i wskoczył na kamień.
- Zbierz resztę - miauknął do siostry. Odwróciła się i bez słowa ruszyła po resztę klanowiczów. Ledwo dostrzegalnie kulała i pomyślał, że miała rację. Jak zwykle zresztą. Odrzucił tę myśl od siebie. Potrójny Krok był świetnym medykiem, na pewno znajdzie jakieś zioła, prawda?
Po chwili wszyscy członkowie klanu, zdolni do samodzielnego polowania, stali przed nim.
- Klanie Wilka! Pod groźbą wygnania z klanu zabraniam polowania na króliki! Od dzisiaj zabraniam też opuszczania obozu w pojedynkę! Dotyczy to także treningów, mentorzy niech szkolą swoich uczniów parami. - Po obozie rozniósł się zaniepokojony szmer. Odczekał aż głosy ucichną i kontynuował. - Do naszego klanu dotarła nieznana dotąd choroba. Zmarła na nią Wężowy Wrzask, choruje Górski Szczyt i Śnieżny Puch. Kocurem zajmuje się Potrójny Krok, ale nie wiemy, gdzie jest teraz kocica. Miejcie się na baczności i pod żadnym pozorem do niej nie podchodźcie, jeśli ją spotkacie! Wróćcie do obozu i powiedzcie mi o tym. Wyznaczę wojowników i spróbujemy sprowadzić ją do domu. Jeśli macie jakieś pytania, Potrójny Krok chętnie na nie odpowie. Z mojej strony to tyle.
W milczeniu zszedł z kamienia, kierując się w stronę swojego legowiska. Za nim rozlegał się gwar i niezadowolony głos medyka.
Górski Szczyt zmarł dzień później. Śnieżny Puch wciąż się nie odnalazła.
Siedział w swoim legowisku, próbując nie myśleć o zmarłym przyjacielu. Czuł się winny i nawet jeśli wiedział, że nie był w stanie nic zrobić, to uczucie nie dawało mu spokoju. Dlatego starał się skupić na innych. Martwił się o Modrzewia, który poszedł na polowanie razem z Północą. Martwił się o Borsuk. Jej łapa wyzdrowiała, ale kocica nie odzyskała humoru, a wręcz przeciwnie, jeszcze nie widział jej tak poruszonej. Wszystko ukrywała pod maską spokoju, ale znał ją trochę lepiej niż inni i widział, że coś ją trapiło. Nie wiedział tylko co, ani jak jej pomóc.
Jego rozmyślania przerwał czyjś głos.
- Wróblowa Gwiazdo?
W wejściu jego legowiska stanęła Jastrzębi Podmuch. Naszła go myśl, że kocica jest w jakiś dziwny sposób powiązana z jego siostrą - obie jakimś dziwnym trafem zjawiały się zawsze tam, gdzie działo się coś związanego z tą drugą. Westchnął. Nie rozumiał tego ani trochę.
- Tak?
- Chciałabym cię o coś prosić - miauknęła niebieska, zachęcona jego odpowiedzią.
Skinął łbem na znak, że słucha.
- Mógłbyś wysyłać mnie na patrole razem z Bystrą Wodą? Jeśli to nie będzie dla ciebie problemem oczywiście.
- To nie ja wyznaczam patrole - miauknął, trochę zaskoczony. - Ale porozmawiam o tym z moją siostrą. Coś się stało, że o to prosisz? Miałem wrażenie, że go nie lubisz?
Po pysku kocicy przemknął ledwo dostrzegalny cień. Uśmiechnęła się, zaskakując go tym. Chyba jeszcze nie widział, żeby to robiła.
- Nie, to nie tak… - Spuściła wzrok. - Zostaliśmy partnerami.
- Gratulacje - miauknął, uśmiechając się do niej. Podziękowała, wciąż lekko speszona. - To cudownie, przekażę twoją prośbę Borsuk.
Kocica miauknęła kilka słów wdzięczności i wyszła z jego legowiska.
Jastrzębi Podmuch i Borsuczy Krok… Im dłużej o tym myślał, tym dziwniejsze mu się to wydawało. Nie wierzył, że kocica nie wiedziała, że zastępczyni wróciła do pełnienia swoich obowiązków, był też pewien, że widział, jak z wymalowaną na pysku odrazą spławiała Bystrą Wodę gdy ten próbował do niej zagadać. Co się stało, że zmieniła zdanie? I co miała do tego jego siostra?
- Miłość jest ślepa - miauknął sam do siebie. Przed legowiskiem rozległy się znajome kroki. Wstał, żeby przywitać Modrzewia.
7 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz