Był na patrolu z Jastrzębim Podmuchem i Bystrą Wodą. To co tam się wydarzyło było dziwne. Nie podobało mu się to, że zawraca kotce w głowie. Byli w końcu po to, aby go uczyć, a nie rozmawiać na jakieś prywatne sprawy. Gdy kocur próbował się go pozbyć, z chęcią skorzystał z tej możliwości i udał, że idzie zapolować na mysz. Naprawdę jednak, przypadł do ziemi i skrył się w krzaku, słuchając co Bystra Woda knuł. No dobra... Nie tego się spodziewał. Nie ingerował w to zwłaszcza, kiedy dostrzegł mamę. A ona co tu robiła? Śledziła ich czy jak? Jego mózg pracował intensywnie, próbując zrozumieć czego był właśnie świadkiem. Gdzieś z boku siebie wyczuł mysz, więc nie oglądając już dalej tej sceny, zakradł się do piszczki i zabił. Teraz miał alibi, gdyby jakimś cudem dowiedzieli się, że podsłuchiwał. Wrócił z myszą do krzaku, a słysząc swoje imię wyszedł z ukrycia. Nie miał powodu już dalej udawać, że go tu nie było. Rzucił Bystrej Wodzie spojrzenie. Kocur nie był zadowolony, że zastępczyni wtrąciła się do ich rozmowy. Mimo to ruszył na dalszy patrol z kocurem. Jastrzębia Łapa przez całą drogę milczał, co odpowiadało wojownikowi. Uczniowi zresztą też. Obeszli teren, po czym wrócili do obozu.
***
Już od kilku uderzeń serca wypatrywał matki z mentorką. Zniknęli jak kamień w wodę. Ciekawe co takiego robiły, że im udało się wszystko załatwić, a ich nadal nie było. Chyba, że to przez tempo jakie nałożył Bystra Woda wrócili pierwsi. Pewnie nie chciał już dalej go niańczyć, dlatego mógł cieszyć się dniem wolnym.
Rozmyślając nad tym wszystkim, próbował połączyć kropki. Niestety... Myśl uciekała mu za każdym razem, kiedy ją pochwycił.
Słysząc szelest, uniósł wzrok i dostrzegł dwie kotki, które w końcu wróciły. Mama opierała się o Jastrzębi Podmuch i kierowały kroki do leża medyka. Odprowadził je wzrokiem. Czy to możliwe, że... Nie. Absurdalna myśl. Mimo to chodziła mu po głowie niczym natrętny owad, nie dając spokoju.
- Hej! - usłyszał przy uchu ciche miauczenie.
Skierował wzrok na kocię Raniuszkowego Dziobu. A on co tu robił? Miał dopiero księżyc, a już wyszedł zwiedzać świat? Głupota! On w jego wieku był mądrzejszy.
- Tak? - zwrócił się jednak do kociaka, który uśmiechał się do niego pogodnie.
- Pobafis se se mną?
Yh... Nie miał chęci przystawać na propozycję kocurka. Tuż obok dostrzegł kolejną kulkę i kolejną. Pojawiły się jakby znikąd, a za nimi zmartwiona matka, która ocierała zaspane oczy. No tak... Tak to jest, gdy się nie pilnuję młodych!
- Tutaj! - zawołał kotkę, a ta odetchnęła z ulgą i podeszła.
- Suseł, Światełko, Wisienko! Nie wolno tak uciekać! - zbeształa swoje młode karmicielka, ciesząc się, że mimo wszystko nic im nie jest. - Pomógłbyś mi je odnieść? - rzuciła proszące spojrzenie.
Nie mógł odmówić, nie po tym, jak znany był z swojej wielkoduszności. Kiwnął głową. Złapał jedną kulkę za futerko i zaniósł z powrotem do żłobka. Nie podobało to się maluchom. Ewidentnie chcieli poznać świat, a on im to uniemożliwił. No cóż... Życie nie jest usłane różami. Im szybciej się o tym przekonają tym lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz