Wojna dała w kość wszystkim. Wielu z nich zginęło. Fałszywy cieszył się jednak, iż jego rodzina Pozostała w komplecie. Nie wiedział, ci by począł, gdyby Drozdowi lub Aronii coś się stało. Pewnie próbowałby zabić sprawcę, jednak wciąż był tylko słabym uczniem.
Zacisnął zęby, wylizując swoje rany. Miał ich wiele, jednak Firletka mówiła, że się zagoją, a ślad po nich zniknie. Zerknął kątem oka na obóz. Atmosfera była ciężka, wyczuwał w powietrzu żałobę, smutek, strach. W końcu Klan Nocy zabrał im tereny. Będą musieli uważać, gdzie stawiają kroki.
~*~
Liliowy wrócił z treningu z Zimorodkowym Blaskiem. Musiał przyznać, że kocur napełniał go wieloma wątpliwościami. Do tego jego... Techniki, które mu przekazywał. Nieco się różniły od tych, których uczyli go inni wojownicy. Odrobinkę.
Westchnął, leżąc na trawie. Zastanawiał się czy każdego trening tak wygląda. Zimorodek był specyficznym mentorem.
Jego rozmyślania przerwał ruch obok. Dostrzegł, jak na trawie ląduje piszczka, a zaraz później jego siostra zajmuje miejsce przy poincie.
Machnął ogonem rozluźniony. Przywołał na pysk uśmiech, którym obdarował kotkę.
– Fałszyw-wy? Two-oim-m ość-em jest-t Oms-żona-a Mord-rdka? Bo-bo podobni-bni troch-ę jeste-steście.- wydukała, patrząc na jego łapy.
Niebieskooki zapowietrzył się, po chwili kaszląc. On i Mech... Rodziną?! Co to za absurd!??
- Aronia, kochana - zaczął, opanowując swój głos. - Przecież Ty jesteś moją siostrą, więc byłby i twoim ojcem. Tak to działa, co nie?
- Na-a pe-ewno jeste-eśmy brać-ćmi-i?- mruknęła przygnębiona.- I-i jestem-stem kocu-urem.
Westchnął. Znów to samo.
- Jesteś delikatna jak kotka - odparł. - I tak, na pewno. W końcu jesteśmy podobni.
- To-o moż-że on-n jest-st moi-im ojcem-em?- mruknął nieprzekonany.- I-i jestem-em ci-chy-y jak-k kocu-ur.
Nie podobała mu się taka myśl. Nie chciałby na ojca tego palanta.
- Myślę, że nie jest naszym ojcem. W końcu z takiego debila nie wyszłyby takie cudowne kociaki, jak my. - Odpowiedział z pewnością.
- Cudo-downe-e? J-a p-ewnie-e na-awe-et woj-jowniekiem-em nie-e zos-stanę.- odpowiedział kocurowi pochylając łepek.
Podniósł się i otarł o Aronię. Okazał w ten sposób wsparcie, myśląc, jak najefektywniej poprawić humor kotce. W końcu dla niego wciąż była siostra, a nie bratem, za którego się uważała.
- Jesteś cudowna. Najcudowniejsza - mruknął pewny swego zdania. - Wystarczy trochę wiary w siebie. A jak ty w siebie nie wierzysz, to masz moją wiarę. Widzisz, jakie to proste?
Uśmiechnął się pokrzepiająco.
uśmiechnął się słabo do Fałszywego.
- To-o nie-e pros-ste. Jednak... dzi-ięk-uje. Koch-cham-m c-cię, n-nie-e zmien-niaj si-ę ni-gd-dy, ob-bci-ecujesz?
Przytulił mocniej Aronię. Te słowa, kocham cię, były dla niego... Naprawdę miłe. Nie słyszał ich od matki, ani ojca. Tym bardziej nabierały wyjątkowości.
Poczuł ciepło ciała siostry. Będzie jej chronić. Brata też. Nie potrzebował innych, jeśli wiedział, że jego rodzeństwo się dobrze ma. W końcu momentami dbał o nich bardziej, jak o siebie.
- Obiecuję. - Szepnął do Aronii.
~*~
Dzień po zgromadzeniu, a Fałszywy nadal siedział zdenerwowany. Nie tak sobie je wyobrażał. Myślał, że liderzy innych klanów są potężni, budzący strach oraz respekt. Tymczasem jakieś cztery półgłówki stały na skale, a ich zastępcy byli warci tyle, co ziemia, po której chodził.
Poza tym... Martwił go stan Drozda. Na zgromadzeniu przybiegł do niego naprawdę przerażony, a później pokazał pazurki. Oczywiście, był dumny jednak... Co go do tego nakłoniło? Sikanie na skałę liderów?
Myśląc o tamtej chwili, natychmiast przypomniał sobie Zbożowe Pole. Jego wkurzające uwagi na temat Klanu Klifu, wyzwiska, którymi się obrzucali. Pieprzony rybojad.
Fałszywy wbil pazury w ziemię. Jeszcze... Jeszcze został przez niego polizany! Co było totalnie niezrozumiale dla liliowego. Nigdy nikt mu tak nie robił. A tu proszę - jakiś przypadkowy kocur go z tym zapoznał.
Leżał na trawie. Położył głowę między łapy, i ją nimi przykrył. Za dużo nad tym rozmyślał. Postanowił wywalić Zboże z głowy!
Już teraz zaraz! O!
Minęła chwila, jedna i druga. Fałszywy podniósł powoli głowę. Musiał się czymś zająć. Najlepiej od razu.
Wstał, szukając jakiegoś zajęcia, aż nie dostrzegł Aroniowej Łapy. Uniósł ogon i pewnym siebie krokiem podszedł.
- Cześć Aronio - miauknął miękko. - Gdzie zniknęłaś wczoraj na zgromadzeniu?
<Aronia? >
Robiłam siku na kamieniu liderów bracie- Aronia
OdpowiedzUsuń*drozd in panik left the chat*
OdpowiedzUsuń