Tym razem było tak samo. Miał nadzieję, nawet jeśli była błaha, że może dzisiaj uczennica będzie w nastroju do pogaduszek. Nie wydawała się nigdzie śpieszyć; najpewniej wróciła już z treningu z Pokrzywowymi Zaroślami, a więc była to idealna sposobność, aby ją troszeczkę pomęczyć. Wszystko przebiegało tak jak zwykle. Zasmucił się, ale brnął dalej, w końcu przekona Siewkę do swojej osoby. Aż nagle stała się rzecz, która jeszcze nigdy nie miała miejsca. Szylkretka sama z siebie zadała mu pytanie.
— Dlaczego Niedźwiedź — piskliwy głosik był dość żałosny, ale dla wojownika był niczym miód dla uszu. Oczy mu zalśniły, a na pysk wpełzł podekscytowany uśmiech, który szybko zamienił w znacznie delikatniejszy; nie chciał przestraszyć bardziej i tak już zdenerwowanej uczennicy.
— Znakomite pytanie, naprawdę. — pokiwał głową i usiadł, oplatając sobie ogon wokół łap. — Z moim imieniem wiąże się pewna historia, bardzo mi miło, że chcesz jej wysłuchać.
Czekał na słowa aprobaty, które zapewniłyby go, że taki natłok słów, będzie pozytywnie odebrany. Doczekał się jedynie nieśmiałego kiwnięcia łebkiem i skrytej pary oczu, które co chwilkę zaglądały na jego mordkę, tylko po to, aby od razu znów powrócić do wgapiania się w ziemie. To wystarczyło Niedźwiedziemu Miodowi.
— Jak na pewno wiesz, byłem samotnikiem. Mama nazwała mnie Miodek. Wszyscy z mojego rodzeństwa mieliśmy takie przesłodkie imiona, gdyż moja matka była niesamowicie rozkoszna i przemiła. Była Mleczko, Wisienka, Malinka, no i oczywiście ja, Miodek. — opowiadał, ciągle wpatrując się w młodszą; chciał dać jej tym znak, że ma jego pełną uwagę i jest tej uwagi warta. Uważał, że takie traktowanie rozmówcy podnosi jego poczucie własnej wartości. Lubił gdy jego towarzysze czuli się ważni. — No i ten Miodek wyruszył w drogę. Przedstawiał się swoim rodzinnym imieniem, wszyscy go pod nim znali. Aż nagle spotkałem taką jedna Panią. Uwierzyłabyś, że w tym wielkim świecie znalazłem kotkę, która należała kiedyś do Klanu Klifu? To ona powiedziała mi o was, bo przecież ja nic nie wiedziałem, skąd miałem?
Zatrzymał się i przełknął ślinę. Przekrzywił delikatnie łebek, by wydawać się jeszcze bardziej przyjaznym. Siewka wciąż raczej unikała jego wzroku, ale nie wydawała się aż taka spięta, przynajmniej jak na nią.
— No więc, zainteresowany tym wszystkim, zapytałem gdzie was znajdę. Zaprowadziła mnie i nadała właśnie to imię; Niedźwiedzi Miód. Co prawda przez chwilę musiałem zostać Niedźwiedzią Łapą, ale no cóż... Teraz wróciłem do tego imienia — zaśmiał się, pokazując ząbki. Po chwili zmienił wyraz na subtelny, łagodny uśmiech i wlepił wzrok w światło wpadające do obozu przez wodospad. Lekko się zamyślił — W sumie... Odpowiadając na twoje pytanie, nie wiem, czy Niedźwiedź aż tak do mnie pasuje... Nigdy nie spotkałem misia i niech tak pozostanie, bo raczej nie zobaczyłyby we mnie swojego druha, bo prócz brązowego futerka nie mam z nimi nic wspólnego. Chyba że ty uważasz inaczej. Chętnie usłyszę opinie kogoś innego. Czy myślisz, że jestem taki groźny albo co grosza, gruby jak niedźwiadek?
<Siewko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz