Kawka stała nieruchomo, nasłuchując. Kocur zamarł i wstrzymał oddech, modląc się w myślach, żeby ta go nie usłyszała. Ptak wrócił do prób rozłupania orzecha. Trzymał jedzenie w dziobie, potrząsał głową i rzucał przedmiotem o ziemię, jednak skorupka nie chciała ustąpić. Srebrny miał nadzieję, że jego przyszła zdobycz jest zbyt zajęta, żeby go usłyszeć. Podpełzł jeszcze bliżej i zatrzymał się. Znajdował się w dobrym miejscu, żeby wykonać ostateczny skok. Podciągnął łapy głęboko pod brzuch, napiął mięśnie. Końcówka jego ogona drgała z podekscytowania. Ptak orientując się, że jest celem łownym, zaskrzeczał i wzbił się w powietrze. Diament wyskoczył zza krzaków. Łapą zdołał zahaczyć o skrzydło kawki, która spadła na ziemię. Ogłuszona, próbowała uciec, ale on na to nie pozwolił. Skoczył na drobne ciałko i przytrzymał je przednimi łapami, następnie nachylił się i silnym ugryzieniem przetrącił zwierzęciu kark. Ptak obezwładniał, leżał bezruchu w kałuży własnej krwi. Kocur z satysfakcją chwycił zdobycz w szczęki, podniósł ją i przeskakując nad krawężnikami, przebiegając przez Drogi Grzmotu dotarł do opuszczonej piwnicy, w której mieszkał razem z innymi członkami Kamiennej Sekty.
Położył zdobycz przy legowiskach swoich kociąt, które obecnie siłowały się w walce na niby. Diament obserwował tą zabawę zamyślony. Wiedział, ze jego dzieci wyrosną na wspaniałych członków Kamiennej Sekty. Był dumny z każdego, nawet drobnego ich osiągnięcia. Nie wątpił, że dobrze im się będzie układać w życiu.
Ale co z nim? Co miał ze sobą zrobić? Ze swoim życiem? Wszystko się zmieniło. Wciąż myślał o utracie bliskich, ale z każdym dniem było coraz lepiej. Zawsze mówiono mu, że czas to najlepsze lekarstwo. Mieli rację. Wystarczyło tylko czekać. Najgorsze minęło. Teraz Diament był w stanie oderwać swoją uwagę od przykrych myśli, jednak nie mógł na dobre zapomnieć o bliskich. I nie chciał. Nie wiedział, co wolałaby Pliszka. Żeby o niej zapomniał, czy żeby męczył się z jej odejściem każdego dnia?
Chciał coś zmienić. Potrzebował zmiany. Chciał rozpocząć nowe życie. Nie użalać się nad sobą. Zrobić coś konkretnego. Znaleźć nowych przyjaciół. Iść do przodu. Spełniać marzenia. Eksplorować tereny klanów. Bawić się. Chodzić do Kasztelanu, tak jak dawniej.
Ale co mógłby zrobić? W sumie to sam nie wiedział. Po chwili uznał, że na razie musi wychować kocięta, żeby wyrosły na dobrze, silne koty. Przy okazji dobrze byłoby się z kimś zapoznać i zabawić. Rozluźnić się. Dawno nie odpoczął od natłoku myśli.
Uśmiechnął się z czułością, widząc jak Stonka pałaszuje ptaka złapanego przez kocura.
- Powoli. – upomniał ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz