skip do momentu kiedy kociaki umieją co nieco mówić i chodzić
Pożar, to rude małe coś, co było częścią pakietu rudzielców, będących nowymi członkami klanu, właśnie leżało przy wejściu, turlając między łapami kulkę z mchu i wypatrując rudego futra, które mogło należeć do jej ojca.
- Mama, a kiety tata pszydzie? - zapytała rodzicielki, która aktualnie wylizywała Aksamitkę.
- Patrz kochanie, już tu idzie - wymruczała. Ruda kulka znowu zwróciła wzrok w stronę wyjścia ze żłobka i zobaczyła, że rzeczywiście stał przed nią rudy kocur.
-Ty esteś Plomieny Lyk? - zapytała z typowym kocięcym seplenieniem. Kocur wykrzywił swój pysk, patrząc na córkę z widoczną wyższością w spojrzeniu.
- Owszem. To ja - potwierdził, wchodząc do żłobka z widoczną niechęcią, kierując swe kroki do Ognistej Piękności, z którą przywitał się poprzez otarcie się o jej łeb. Zaraz potem dostojnie się położył obok, mierząc Pożar swym wzrokiem.
- Więc... córko... - zaczął, jak gdyby nie przyzwyczajony do wypowiadania takich słów. - Czego uczy cię matka? Tak się nie wita z ojcem, czyż nie?
Spanikowana stanęła w miejscu. O nie! O nie! O nie! Tata jest zły! A tata nie może być zły. Bo przecież jest bogiem. Jeżeli będzie zły, to coś złego się stanie. Czego jej uczyła matka? Nie nie nie! Wszystko jest źle! Położyła po sobie uszy ze strachu.
- Przeplaszam ojcze.
- Podejdź tu. - Rudy machnął ogonem, zachęcając kocię do zbliżenia się. Jego uważne spojrzenie nie spuszczało jej nawet na moment. Zgodnie z rozkazem podeszła spuszczając wzrok na swoje łapy. Już raz nawaliła teraz lepiej nie drażnić ojca. Nic nie mówiła. czekając tylko, aż on coś powie. Płomienny Ryk wyciągnął łapę i dotknął głowy koteczki, zmuszając ją do pochylenia jej ku ziemi.
- Tak się wita i przeprasza swojego boga. Zapamiętaj to.
- Kochanie... Nie bądź taki surowy dla małej, to tylko kocię - wtrąciła się Ognista Piękność, niezadowolona z tej sceny.
- Musi się nauczyć zasad kultury. Wielbienie mnie dobrze jej zrobi. - Zabrał swą łapę, pozwalając małej powstać. - O tak... Powiedz, moja córko. Czyż nie jestem wspaniały? Czyż nie należy mi się pokłon? - zapytał z nutką szaleństwa w oczach. Nie do końca wiedziała, co robić. Tata chciał jedno a mama drugie…ale przecież tata jest bogiem, co nie? Więc chyba on jest ważniejszy tak? Najważniejsze jest to, że w tej chwili wszystko było dobrze i nic jej nie bolało…a więc chyba nie nawaliła aż tak bardzo. Pokiwała szybko główką.
- Tak! Tak! - pisnęła i znowu się ukłoniła. Nie wiedziała, po co to ale tacie chyba się podobało.
Pręgowany klasycznie uśmiechnął się najwyraźniej zadowolony.
- Bardzo dobrze - wymruczał. Usiadła i patrzyła na tatę, lekko się uśmiechając. Czyli wszystko było dobrze! Płomienny Ryk chyba ją lubił! Czyli była lepsza od Lisa i Aksamitki!
- Mama, a kiety tata pszydzie? - zapytała rodzicielki, która aktualnie wylizywała Aksamitkę.
- Patrz kochanie, już tu idzie - wymruczała. Ruda kulka znowu zwróciła wzrok w stronę wyjścia ze żłobka i zobaczyła, że rzeczywiście stał przed nią rudy kocur.
-Ty esteś Plomieny Lyk? - zapytała z typowym kocięcym seplenieniem. Kocur wykrzywił swój pysk, patrząc na córkę z widoczną wyższością w spojrzeniu.
- Owszem. To ja - potwierdził, wchodząc do żłobka z widoczną niechęcią, kierując swe kroki do Ognistej Piękności, z którą przywitał się poprzez otarcie się o jej łeb. Zaraz potem dostojnie się położył obok, mierząc Pożar swym wzrokiem.
- Więc... córko... - zaczął, jak gdyby nie przyzwyczajony do wypowiadania takich słów. - Czego uczy cię matka? Tak się nie wita z ojcem, czyż nie?
Spanikowana stanęła w miejscu. O nie! O nie! O nie! Tata jest zły! A tata nie może być zły. Bo przecież jest bogiem. Jeżeli będzie zły, to coś złego się stanie. Czego jej uczyła matka? Nie nie nie! Wszystko jest źle! Położyła po sobie uszy ze strachu.
- Przeplaszam ojcze.
- Podejdź tu. - Rudy machnął ogonem, zachęcając kocię do zbliżenia się. Jego uważne spojrzenie nie spuszczało jej nawet na moment. Zgodnie z rozkazem podeszła spuszczając wzrok na swoje łapy. Już raz nawaliła teraz lepiej nie drażnić ojca. Nic nie mówiła. czekając tylko, aż on coś powie. Płomienny Ryk wyciągnął łapę i dotknął głowy koteczki, zmuszając ją do pochylenia jej ku ziemi.
- Tak się wita i przeprasza swojego boga. Zapamiętaj to.
- Kochanie... Nie bądź taki surowy dla małej, to tylko kocię - wtrąciła się Ognista Piękność, niezadowolona z tej sceny.
- Musi się nauczyć zasad kultury. Wielbienie mnie dobrze jej zrobi. - Zabrał swą łapę, pozwalając małej powstać. - O tak... Powiedz, moja córko. Czyż nie jestem wspaniały? Czyż nie należy mi się pokłon? - zapytał z nutką szaleństwa w oczach. Nie do końca wiedziała, co robić. Tata chciał jedno a mama drugie…ale przecież tata jest bogiem, co nie? Więc chyba on jest ważniejszy tak? Najważniejsze jest to, że w tej chwili wszystko było dobrze i nic jej nie bolało…a więc chyba nie nawaliła aż tak bardzo. Pokiwała szybko główką.
- Tak! Tak! - pisnęła i znowu się ukłoniła. Nie wiedziała, po co to ale tacie chyba się podobało.
Pręgowany klasycznie uśmiechnął się najwyraźniej zadowolony.
- Bardzo dobrze - wymruczał. Usiadła i patrzyła na tatę, lekko się uśmiechając. Czyli wszystko było dobrze! Płomienny Ryk chyba ją lubił! Czyli była lepsza od Lisa i Aksamitki!
***
Obudziła się rano. Cała jej rodzinka jeszcze spała. Aksamitka, Lis, mama, a nawet tata! Nie wiedziała, że śpi razem z nimi. Zawsze zasypiała przed nim i budziła się po nim. Hmm jakby tu jeszcze bardziej go zadowolić? Jeżeli znajdzie jakiś prezent, który mu się spodoba, na pewno będzie tą najlepszą! Zaczęła więc buszować bliżej wyjścia na zewnątrz w poszukiwaniu prezentów. Widziała jakieś małe kwiatki, lecz one nie były ani żółte, ani pomarańczowe, ani czerwone! Szukała więc dalej. Po chwili szukania znalazła pięknie pomarańczowe pióro rudzika! Idealne! Delikatnie podniosła je, by go nie obślinić, po czym usiadła przed śpiącym Płomiennym Rykiem i położyła piórko na ziemi. Kiedy kocur się obudził najpewniej, by pójść na jakiś patrol, młoda ukłoniła się i powiedziała:
- Dzień dobly ojcze! To plezet dla cebie!
<Ojcze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz