-Mógłbyś mi pomóc... - westchnął czekoladowy, przenosząc spojrzenie swoich zielonych oczu na odlatującego owada – ale z drugiej strony... pewnie masz ważniejsze sprawy do załatwienia. Mimo wszystko mam tyle pytań do ciebie!
Srebrny wstał z ziemi, otrzepując swoje długie futerko i unosząc delikatnie ogon. Ruszył przed siebie, w poszukiwaniu ziół. Pajęcza Lilia pozwoliła mu poszukać ich w pobliżu obozu, tak więc uczynił. W pewnej chwili jednak, zwabiony ślicznym makiem, zbliżył się do pokrzyw, starając się uniknąć dotykania ich. Chcąc zerwać kwiat, nachylił się nad parzącymi roślinami i dostrzegł na nich... małą, czarną, podłużną oraz puchatą... kulkę? Swoimi drobnymi nóżkami poruszała się do przodu, zajadając się liśćmi. Stworzonko na pierwszy rzut oka wydawało się brzydkie, a wręcz odpychające. Jednak było w nim coś... niesamowitego. Coś, co nie pozwalało Skowronkowej Łapie zostawić stworzenia bez dokładnego go zbadania i obejrzenia. Zafascynowany nieznanym mu dotąd zwierzątkiem, zerwał pierwszy lepszy, większy liść, po czym podsunął go istotce, która bez większego problemu wkroczyła na swój zielony rydwan. Skowronkowa Łapa, widząc, iż już nie grozi mu poparzenie przez pokrzywę, odłożył liść ze stworzonkiem na ziemię, a następnie wysunął łapkę, aby czarny robaczek wszedł na nią.
-Łaskocze! - zaśmiał się cicho, gdy stworzonko wpełzło na jego łapkę.
Po chwili uczeń nabrał poważnego wyrazu pyska, wpatrując się w robaczka. Przypomniało mu się, co to. Gąsienica! Tak nazywała się ta mała poczwarka. Z tego co słyszał, zamieni się później w motyla! Tylko jak? Może potrzebuje przy tym pomocy? Niewiele myśląc kocurek podstawił nosek, na który gąsieniczka ochoczo weszła i ruszył w kierunku obozu, z zamysłem pomocy nowemu koledze.
***
Stanął przed swoim posłaniem z mchu i położył na ziemi gąsienicę. Czarne stworzonko zaczęło powoli człapać po legowisku, rozglądając się. W tym samym czasie Skowronkowa Łapa postanowił uwić małe gniazdko dla kolejnego lokatora. Przy swoim posłaniu ujrzał małą wnękę, dziurę w ścianie Wieży, wyłożył ją więc mchem. Dodatkowo włożył do posłania mały patyczek, na którym stworzonko będzie mogło sobie chodzić. Po skończonej pracy Skowronkowa Łapa położył czarnego robaczka do swojego nowego posłania i po chwili wpatrywania się w niego, przykrył wnękę liśćmi, aby nikt nie mógł dostrzec tajemnego pokoju. -Zaraz do ciebie wrócę - szepnął kocur i wybiegł z legowiska.
Postanowił pozbierać trochę pokrzyw, gdyż widział, jak poprzednio jadła je gąsienica. Najpierw chwycił do pyska gruby, duży liść, który znalazł po drodze, po czym przez niego chwycił parzącą roślinę i zerwał ją. Udało mu się! Z radością wymalowaną na pysku pognał do obozu, aby nakarmić przyjaciela. Wszedł do Skruszonej Wieży, rozglądając się w poszukiwaniu innych kotów. Nie dostrzegł jednak nikogo, co znaczyło zapewne, że Pajęcza Lilia wyszła na obiad. Odkrył więc domek czarnego robaczka i włożył do niego znalezioną pokrzywę. Patrząc, jak stworzenie zajada się nowo zdobytym pokarmem, kocurek położył się na swoim posłaniu, pogrążony w rozmyślaniach. Będzie się bardzo dobrze zajmował swoim nowym przyjacielem. Zabierze go na spacer, przyniesie trochę wody oraz pokrzyw i będzie się z nim dużo bawić. Tylko jak z tak małego, niepozornego i nieszczególnie ładnego zwierzątka, może powstać wspaniały motyl? Czy to możliwe? A może pomylił gąsienicę z jakimś innym robakiem? Potrząsnął lekko łebkiem. Teraz nie było to istotne. Od tej chwili to małe stworzenie było jego najlepszym przyjacielem. Tylko musiał wymyślić jakieś imię. Przytknął nosek do czarnej kluski, spoglądając na nią ze skupieniem. Hm...
-Skowronkowa Łapo! - Pajęcza Lilia weszła do legowiska, przerywając jego rozmyślania.
Kocurek błyskawicznie odsunął się od gąsieniczki i zakrył jej legowisko, po czym odwrócił się do rudej mentorki.
-Tak? - wymamrotał.
-Gradowy Sztorm przyszedł, ma kolec w łapie - oznajmiła kotka - wyciągnij go.
-Dobrze!
Czekot zbliżył się do czarnego szylkreta, siedzącego przy wejściu do legowiska. Dokładnie obejrzał jego łapę, w której znajdował się nieduży kolec, po czym sprawnie go wyjął, co łączyło się z jękiem wojownika. Następnie ruszył do schowka, skąd wziął trybulę.
-Rozsmaruję to teraz na twojej łapie - oznajmił, zabierając się za pracę.
Gdy tylko skończył, chwycił pajęczynę i obłożył nią ranę brązowookiego.
-Dzięki - westchnął kocur, po czym pokuśtykał do swojego legowiska.
-I jak mi poszło, Pajęczo Lilio? - zwrócił się do mentorki, która cały czas obserwowała ucznia.
-Świetnie - odparła szybko, a na jej pysku pojawił się delikatny uśmiech.
Uczeń uśmiechnął się promiennie, a widząc, że mentorka wychodzi z legowiska, skierował się w kierunku niedawno stworzonego posłania. Odchylił zasłonę z liści i mchu, aby ujrzeć czarną gąsieniczkę. Jak mogłaby się nazywać... Mimoza. Przechylił łebek i zmarszczył nosek, gdy ta nieoczekiwana myśl pojawiła się w jego główce. Może?...
-Mimoza - wyszeptał na głos, patrząc na gąsienicę - podoba ci się?
Robaczek nic nie odpowiedział, tylko dalej konsumował pokrzywę. To chyba oznaczało tak.
Wyleczeni: Gradowy Sztorm
[970 słów]
[przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz