- Mhmfh... Murmur...? – zapytał, a jego głos uniósł się echem po legowisku. Nie rozumiał, co się dzieje. Od śmierci Jarząb było w końcu spokojnie, a przynajmniej nikt nie umierał. Na chwilę zamknął się w swojej głowie. W końcu potrząsnął lekko głową i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nie dostał odpowiedzi, a zamiast tego słyszał tylko skomlenie.
– W-Witka… – pociągnęła nosem Murmur, głośno przełykając ślinę – Witka dołączyła do Wszechmatki… – wydusiła z siebie w końcu, znów zalewając się łzami. Poranek od razu wstał i podszedł do swojej mentorki. To było niemożliwe. Przecież Witka trzymała się dobrze. Nic nie wskazywało na jej śmierć. Jednak Murmur nie kłamała. Przed oczami pojawiło mu się ciało Witki. Kotka musiała zginąć we śnie, a przynajmniej tak myślał uczeń. Nie mieściło mu się to w głowie. Może z Witką było coś nie tak? Ale on nie zauważył. Nie miał pojęcia, ale ten widok uświadomił go tylko, że życie może się skończyć w każdej chwili.
Chwast przeniósł wzrok na swoją mentorkę. W przeciwieństwie, do niej, on dalej miał ten sam wyraz pyska, a żadna łza nie spłynęła po jego policzku. Nie potrafił zareagować tak, jak Murmur. A jego mieszane uczucia do zmarłej tylko to potęgowały. Po rozmowie, z Przepiórką, obawiał się nieco Witki. Bał się, że zrobi coś jego rodzeństwu. Teraz nie musiał się bać i przejmować, powinien czuć ulgę? Sam nie wiedział. Nie czuł jej. Nie był nawet pewny, co czuje, ale było to podobne do śmierci Jarząb. Jakiś strach, połączony z niepewnością. Zaczął przebierać intensywnie łapami, dając tym samym upust swoim emocjom, które nie pokazywały się na jego pysku. To, że jej nie ufał, nie miało tu żadnego znaczenia. Była medyczką, z którą dzielił legowisko. A teraz nie żyła.
Łzy Murmur dalej spływały po jej policzkach, uderzając o ziemię. Poranek nie był pewny, co powinien zrobić. Wzrok znów przeniósł na ciało zmarłej.
- Murmur, Wszechmatka się nią zajmie... Jest w dobrych łapach – mruknął cicho kocur, chcąc jakoś pomóc, jednak bezskutecznie. Jego mentorka dalej zalewała się łzami, a jej łapy tylko bardziej się trzęsły. Jakby miała zaraz sama się przewrócić – Powinnaś odpocząć – powiedział rudy i wstał. Spojrzał na Murmur i po chwili pomógł jej wrócić na swoje posłanie – Zaraz sama możesz się przewrócić... Połóż się tu – poprosił. Chwilę później Murmur leżała na swoim legowisku, chowając pysk. Mimo to dalej można było słychać jej skomlenie. Chwast spuścił głowę. Nie wiedział, co teraz robić. Jego mentorka nie wyglądała, jakby miała dać sobie radę z tym wszystkim. Kątem oka spojrzał w stronę legowiska Witki. Powinien chyba powiadomić o jej śmierci. Tak więc zrobił, zostawiając Murmur na chwilę samą.
Ciało starszej medyczki leżało na środku obozu, by klan mógł się pożegnać. Poranek siedział obok swojej mentorki, obserwując wszystko dookoła. Widział koty żegnające się z Witką. Między innymi Sadzawkę i oczywiście jej dzieci, Żagnicę i Chrząszcza. Słyszał płacz niektórych kotów, w tym płacz Murmur. Po jakimś czasie mieli wynieść ciało Witki. Poranek wstał, widząc wychodzących z tłumu wojowników, którzy mieli pomóc. Spojrzał na swoją mentorkę.
- Dasz radę? – zapytał. Ta pokiwała głową. Chwiejnie wstała na łapy i ze swoim uczniem u boku, ruszyła za kotami.
Chwast otworzył oczy. Był ranek. W legowisku było cicho, przez co doskonale było słychać oddech Murmur i jego samego. Jednak brakowało jednego oddechu – Witki. Rudy powoli wstał i potrząsnął głową. "Teraz pewnie dużo się zmieni" – pomyślał i powoli podszedł do półki z ziołami. W oczy rzuciły mu się porozrzucane na ziemi zioła, które postanowił posegregować. Zajął się pracą, rozmyślając przy tym o obecnej sytuacji. "Murmur zostanie główną medyczką" – pomyślał, łapiąc jedną z roślin – "Będziemy mieć więcej do pracy, skoro jest nas tylko dwójka..." – kątem oka spojrzał na leżącą medyczkę. Było widać, że bardzo przeżywa śmierć Witki. Kocur westchnął cicho. Złapał już kolejną roślinę, ale wtedy usłyszał jakiś szelest. Podniósł głowę znad ziół i spojrzał na Murmur. Ledwo zauważył jej otwarte oczy. Jednak było widać, że są one czerwone od płaczu.
- Witaj – przywitał się cicho Poranek, odkładając roślinę na odpowiednie miejsce.
Łzy Murmur dalej spływały po jej policzkach, uderzając o ziemię. Poranek nie był pewny, co powinien zrobić. Wzrok znów przeniósł na ciało zmarłej.
- Murmur, Wszechmatka się nią zajmie... Jest w dobrych łapach – mruknął cicho kocur, chcąc jakoś pomóc, jednak bezskutecznie. Jego mentorka dalej zalewała się łzami, a jej łapy tylko bardziej się trzęsły. Jakby miała zaraz sama się przewrócić – Powinnaś odpocząć – powiedział rudy i wstał. Spojrzał na Murmur i po chwili pomógł jej wrócić na swoje posłanie – Zaraz sama możesz się przewrócić... Połóż się tu – poprosił. Chwilę później Murmur leżała na swoim legowisku, chowając pysk. Mimo to dalej można było słychać jej skomlenie. Chwast spuścił głowę. Nie wiedział, co teraz robić. Jego mentorka nie wyglądała, jakby miała dać sobie radę z tym wszystkim. Kątem oka spojrzał w stronę legowiska Witki. Powinien chyba powiadomić o jej śmierci. Tak więc zrobił, zostawiając Murmur na chwilę samą.
***
- Dasz radę? – zapytał. Ta pokiwała głową. Chwiejnie wstała na łapy i ze swoim uczniem u boku, ruszyła za kotami.
***
- Witaj – przywitał się cicho Poranek, odkładając roślinę na odpowiednie miejsce.
<Murmur?>
[704 słów]
[przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz