Uparcie zamykała oczy, by nie musieć wstawać. Nie miała ochoty być wystawioną na widok głównej medyczki. Dlatego zamierzała nie robić nic, czego nie musiała. Niech się odczepi i robi wszystko sama. Wstanie, dopiero jak przyjdzie pacjent. Jak bardzo nie obchodziły ją żadne role w klanie, akurat stanu życia innych pilnowała. Może nawet bardziej niż ta ruda zmora.
Chyba że będzie to znowu Pszczela Duma jak wczoraj albo ktoś z ich kółka lizania zadów. To magicznie znajdzie sobie inne zajęcie, bo nie zamierza znowu przeżywać tego stresu. Nie tak szybko.
Nie, żeby miała siłę na wstanie. Naprawdę słabo było jej w łapach. Z dnia na dzień coraz gorzej.
Chciałaby móc płakać, ale na to mogła pozwolić sobie tylko w terenie, czyli gdzieś gdzie nie było ich. Teraz rzadko zabierała ze sobą Jagodowy Gąszcz. Może chciała, żeby coś ją zaatakowało. Może potajemnie liczyła, że ktoś z Klanu Wilka przedostanie się z terenów Klanu Burzy do nich. Na razie nikt jej nie znalazł oprócz pewnego kocura. Nawet… miło wspominała ich rozmowę.
Córka, która skończyłaby swoje życie, byłaby pewnie skazą na honorze Śnieżnej Gwiazdy, ale znając ją, obróciłaby to na swoją korzyść. Naprawdę, w tym bezsensie tylko ta wizja ją zatrzymywała.
Coraz częściej rozważała pójście na ochotnika do Klanu Burzy; słyszała, że Gepardzia Łapa została tam sama, a polubiła ją na zgromadzeniach i szkoda jej było starszej medyczki. Mogłaby uwolnić się na jakiś czas od lizusostwa Strzyżykowego Promyka i humorów własnej matki. Może ta by się zgodziła? W końcu jej córka okazałaby, jak wielkie serce ma albo inne gówno tego typu, które rozpowiadała, by ukryć swoją pogardę. W sumie nie wiedziała, czy wciąż bawi się w to, czy może otwarcie już nią gardzi.
Mocniej zacisnęła powieki, powoli biorąc wdech i zatrzymując go w płucach. Na samą myśl zadrżały jej łapy.
Po wydechu gwałtownie wstała, gotowa iść, póki nie zacznie wyobrażać sobie kolejnych scenariuszy. Szybkim krokiem, bez oglądania się na boki, poszła do liderki. Stanęła w progu i spotkała się z nią spojrzeniami.
— Śnie- Mam- Śnieżna Gwiazdo. — przywitała się, nie mogąc utrzymać zbyt długo kontaktu wzrokowego. — Mam prośbę.
—Tak? Jaką?
— Chciałabym pójść pomóc medyczce Klanu Burzy.
Srebrna zmrużyła oczy, przyglądając się jej, aż całkiem zwątpiła i cofnęła ciało do tyłu.
—W jakim celu? Doceniam twoją chęć niesienia pomocy innym, ale Gepardzia Łapa jest sama winna swojej sytuacji. Nie uważasz, że tymi działaniami możemy narazić się Klanu Wilka? Sytuacja w Klanie Burzy jest napięta i niespokojna. Nie chce by użyli cie przeciw nam.
Zacisnęła powieki, próbując regulować swój oddech, by nie zacząć jeszcze bardziej panikować. No tak. Jakby ją obchodziło co się z nimi stanie. Nie, to nie to było przyczyną bólu. Znowu sugerowała, że szylkretka wszystko zniszczy.
— Rozumiem. — chociaż wcale nie rozumiała, prędko odwróciła się i potruchtała z powrotem. Po drodze wpadła na Sarni Tupot i subtelnie zagoniła do siebie z tym paskudnym skręceniem, by je opatrzeć. Byle nie zostawać znowu z myślami, bo te już się pojawiły, gdy uświadomiła sobie, jaki brak kultury okazała po prostu wychodząc.
Wyleczeni: Pszczela Duma, Sarni Tupot
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz