*przed księżycem, dwoma*
Atmosfera w obozowisku zdawała się być napięta. Śmierć Cyprys przyniosła nie tylko wiele bólu, lecz też paniki, która została rozsiana w kotach. Lęk o własne życie oraz napotkanie zdziczałych lisów sprawił, że Owocniaki nie oddalały się zbytnio od obozowiska. Pora Nowych Liści była obfita. Wydawałaby się rajem, gdyby nie mające miejsce wydarzenia. Pomimo że nadeszło ocieplenie, a zwierzęta zaczęły łączyć się w pary, nie było widać tego w obozowisku. Niewiele kotów myślało o tym w czasie nieznanego zagrożenia. Wyjątkami był Jarząb i Żbik, których uczucie zakwitło księżyc temu. Od tamtego czasu często widywała koty razem, aż Jarząb trafiła do kociarni. Ważka urodziła synka. Nikt nie wiedział z kim. Niektórzy podejrzewali Lśniącą Tęczę, lecz nikt nie odważył głosić tych teorii głośno.
— Nad czym tak myślisz? — usłyszała za sobą głos siostry.
Uśmiechnęła się lekko w jej stronę. Martwiła się z lekka o kotkę. Wciąż nie ukończyła treningu. Ślepia liliowej zabłysły, jakby wpadła na rozwiązanie tajemnicy.
— Z a k o c h a ł a ś się w kimś, przyznaj! — przeliterowała słowo, niczym paruksiężycowe kocię.
Uszy Traszki oklapły. Pokręciła łbem. Jej serce wciąż było złamane po odrzuceniu przez Lisi Ognik. Nie potrafiła się do końca po tym poskładać. W nocy we snach wciąż widywała rozczarowane nią morskie ślepia.
— Mam ważniejsze rzeczy na głowie. — wymamrotała szorstko. — Muszę ćwiczyć, by zostać jak najszybciej zwiadowcą. — dodała by siostra nie poczuła się zbyta.
Gwiazdnica uśmiechnęła się tajemniczo.
— Ah to tak, twoje treningi... Z pewną śliczną kotką. Musisz uważać, niejeden kot ma Kruchą na oku. — stwierdziła pointka, wzdychając.
Traszka zastrzygła uszami.
— Naprawdę? W sensie jest naprawdę super i fajna, i taka miła, i śliczna... ale nie sądziłam, że ma wielu adoratorów. — miauknęła ze zdziwieniem czarna, zerkając na siostrę.
Liliowa pokiwała głową energicznie. Rozejrzała się wokół nich, by sprawdzić kto znajduje się blisko nich. Dzieląca się ptakiem Sadzawka z Przebiśniegiem nie zdawali się zainteresowani ich rozmową.
— Oh, uwierz mi. Niejeden wzdycha jej imię w nocy... — zaśmiała się cicho. — Szkoda, że biedni nie mają żadnych szans! — dodała tajemniczo, prostując się.
Zupełnie jakby znała sekret, o którym nie wiedział nikt poza nią. Traszkę zżerała ciekawość.
— Czemu?
Gwiazdnica uśmiechnęła się pewnie.
— Widzisz, bycie uczniem tej wrednej jędzy... znaczy Mleczyk ma swoje plusy. — stwierdziła, teatralnie machając łapą. — Nie zauważyłaś jak często Krucha zerka w jej stronę. Albo odzywa się do Mleczyk? Przecież normalnie nikt nie chce z nią gadać.
Traszka słuchała siostry z podziwem jej umiejętności obserwacji.
— Coś w tym jest. — mruknęła, przekręcając łeb. — Myślisz, że Mleczyk też ją lubi? Uroczo by razem wyglądały.
Liliowa zamyśliła się. Po paru uderzeniach serca uśmiechnęła się wesoło. Jej niebieskie ślepia zabłysły ekscytacją.
— Wiesz jaka jest Mleczyk. Syczy na każdego kto na nią spojrzy, ale... nie zabija aż tak spojrzeniem Kruchej, więc może jest szansa! — miauknęła radośnie, kiwając się na boki.
Czarna zaśmiała się cicho. Kto by pomyślał, że można mieć tyle radości z shipowania innych kotów.
Uśmiechnęła się lekko w jej stronę. Martwiła się z lekka o kotkę. Wciąż nie ukończyła treningu. Ślepia liliowej zabłysły, jakby wpadła na rozwiązanie tajemnicy.
— Z a k o c h a ł a ś się w kimś, przyznaj! — przeliterowała słowo, niczym paruksiężycowe kocię.
Uszy Traszki oklapły. Pokręciła łbem. Jej serce wciąż było złamane po odrzuceniu przez Lisi Ognik. Nie potrafiła się do końca po tym poskładać. W nocy we snach wciąż widywała rozczarowane nią morskie ślepia.
— Mam ważniejsze rzeczy na głowie. — wymamrotała szorstko. — Muszę ćwiczyć, by zostać jak najszybciej zwiadowcą. — dodała by siostra nie poczuła się zbyta.
Gwiazdnica uśmiechnęła się tajemniczo.
— Ah to tak, twoje treningi... Z pewną śliczną kotką. Musisz uważać, niejeden kot ma Kruchą na oku. — stwierdziła pointka, wzdychając.
Traszka zastrzygła uszami.
— Naprawdę? W sensie jest naprawdę super i fajna, i taka miła, i śliczna... ale nie sądziłam, że ma wielu adoratorów. — miauknęła ze zdziwieniem czarna, zerkając na siostrę.
Liliowa pokiwała głową energicznie. Rozejrzała się wokół nich, by sprawdzić kto znajduje się blisko nich. Dzieląca się ptakiem Sadzawka z Przebiśniegiem nie zdawali się zainteresowani ich rozmową.
— Oh, uwierz mi. Niejeden wzdycha jej imię w nocy... — zaśmiała się cicho. — Szkoda, że biedni nie mają żadnych szans! — dodała tajemniczo, prostując się.
Zupełnie jakby znała sekret, o którym nie wiedział nikt poza nią. Traszkę zżerała ciekawość.
— Czemu?
Gwiazdnica uśmiechnęła się pewnie.
— Widzisz, bycie uczniem tej wrednej jędzy... znaczy Mleczyk ma swoje plusy. — stwierdziła, teatralnie machając łapą. — Nie zauważyłaś jak często Krucha zerka w jej stronę. Albo odzywa się do Mleczyk? Przecież normalnie nikt nie chce z nią gadać.
Traszka słuchała siostry z podziwem jej umiejętności obserwacji.
— Coś w tym jest. — mruknęła, przekręcając łeb. — Myślisz, że Mleczyk też ją lubi? Uroczo by razem wyglądały.
Liliowa zamyśliła się. Po paru uderzeniach serca uśmiechnęła się wesoło. Jej niebieskie ślepia zabłysły ekscytacją.
— Wiesz jaka jest Mleczyk. Syczy na każdego kto na nią spojrzy, ale... nie zabija aż tak spojrzeniem Kruchej, więc może jest szansa! — miauknęła radośnie, kiwając się na boki.
Czarna zaśmiała się cicho. Kto by pomyślał, że można mieć tyle radości z shipowania innych kotów.
* * *
Niosła grubą mysz do legowiska starszych. Tata nie był sam, mama także przyszła go odwiedzić. Kocur uśmiechnął się promieniście na jej widok.
— No proszę przyszła przywódczyni zwiadowców mnie odwiedziła. — miauknął żartobliwie, sprawiając, ze Traszka zawstydzona położyła uszy.
— Nie tak głośno, tato! Bo jeszcze przyjdzie Fretka i mnie zje. — burknęła jak zbuntowana nastolatka, lecz szybko uśmiechnęła się do ojca.
Maczek zaśmiała się pod nosem i spojrzała na córkę. Przejechała językiem po jej rozczochranej czuprynie.
— Fretka to naprawdę dobra kotka. Musisz tylko bliżej ją poznać. Przeżyła dużo złego i przez to jest dość chłodna. Straciła całą swoją rodzinę, jak była w twoim wieku, więc bądź wyrozumiała. — wyjaśniła jej matka.
Traszka owinęła się szczelnie ogonem. Brzmiało to strasznie. Nic dziwnego, że kotka była taka nieprzyjemna. Także byłaby nieszczęśliwa, gdyby cała rodzina jej umarła. Zwiesiła pyszczek nad ziemią.
— Ale wy mnie nie opuścicie tak szybko, prawda? — zapytała nieco egoistycznie, wpatrując się w rodziców.
Żurawinek uśmiechnął się słabo.
— Nie zamierzam szybko wybierać się na drugi świat, lecz to nie zależy ode mnie. Wszystko jest w łapach Wszechmatki. — wyjaśnił córce.
— Wszechmatka jest dobra i litościwa. Myślę, że możesz spać spokojnie. Owocowy Las mimo ostatnich wydarzeń zawsze był dość spokojny. Chociaż dla starszyzny. — dodała Maczek, przytulając Traszkę. — A gdy tylko ukończysz swój trening zamierzam się tutaj wybrać. Będziemy razem spędzać czas, podziwiając jak dorastacie i zakładacie własne rodziny. — miauknęła z uśmiechem.
Czarna wtuliła się w kotkę.
— Dobrze. Myślę, że Ślimakowi najszybciej się uda! Ma w sobie ten wdzięk i czar... — mruknęła pointka, wtulając się w futro matki.
Maczek otuliła ją ogonem.
— Też pewnego dnia spotkasz kogoś wyjątkowego na swojej drodze. A może już spotkałaś. To wie tylko Wszechmatka. Musisz jej zaufać. — zamruczała pocieszająco kocica.
— No proszę przyszła przywódczyni zwiadowców mnie odwiedziła. — miauknął żartobliwie, sprawiając, ze Traszka zawstydzona położyła uszy.
— Nie tak głośno, tato! Bo jeszcze przyjdzie Fretka i mnie zje. — burknęła jak zbuntowana nastolatka, lecz szybko uśmiechnęła się do ojca.
Maczek zaśmiała się pod nosem i spojrzała na córkę. Przejechała językiem po jej rozczochranej czuprynie.
— Fretka to naprawdę dobra kotka. Musisz tylko bliżej ją poznać. Przeżyła dużo złego i przez to jest dość chłodna. Straciła całą swoją rodzinę, jak była w twoim wieku, więc bądź wyrozumiała. — wyjaśniła jej matka.
Traszka owinęła się szczelnie ogonem. Brzmiało to strasznie. Nic dziwnego, że kotka była taka nieprzyjemna. Także byłaby nieszczęśliwa, gdyby cała rodzina jej umarła. Zwiesiła pyszczek nad ziemią.
— Ale wy mnie nie opuścicie tak szybko, prawda? — zapytała nieco egoistycznie, wpatrując się w rodziców.
Żurawinek uśmiechnął się słabo.
— Nie zamierzam szybko wybierać się na drugi świat, lecz to nie zależy ode mnie. Wszystko jest w łapach Wszechmatki. — wyjaśnił córce.
— Wszechmatka jest dobra i litościwa. Myślę, że możesz spać spokojnie. Owocowy Las mimo ostatnich wydarzeń zawsze był dość spokojny. Chociaż dla starszyzny. — dodała Maczek, przytulając Traszkę. — A gdy tylko ukończysz swój trening zamierzam się tutaj wybrać. Będziemy razem spędzać czas, podziwiając jak dorastacie i zakładacie własne rodziny. — miauknęła z uśmiechem.
Czarna wtuliła się w kotkę.
— Dobrze. Myślę, że Ślimakowi najszybciej się uda! Ma w sobie ten wdzięk i czar... — mruknęła pointka, wtulając się w futro matki.
Maczek otuliła ją ogonem.
— Też pewnego dnia spotkasz kogoś wyjątkowego na swojej drodze. A może już spotkałaś. To wie tylko Wszechmatka. Musisz jej zaufać. — zamruczała pocieszająco kocica.
Gdzie ci adoratorzy, chcę ich poznać >:3
OdpowiedzUsuń