— Kurkowa Łapo, zostaw. — mruknęła, okrążając go, by stanąć z przodu. Widząc niegasnący ogień w jego oczach, zamknęła swoje. — Proszę. Chodźmy na trening.
Pchnęła go lekko w stronę wyjścia z obozu.
***
Jej wojenny trans prysł, gdy spotkała się z biernym ciałem. Na początku go nie poznała. Gotowa była zagryźć jak poprzednich. Ale jak mogła skrzywdzić kogoś, kto był dla niej jak syn? Nawet brak wcześniejszego myślenia i całkowite poleganie na intuicji w poruszaniu się po polu bitwy nie mogły jej pozwolić na to. Coś pękło razem z tą mgłą wokół wizji i cały ciężar przeszłym wydarzeń spadł nagle na jej plecy, zginając łapy i wyciskając łzy z oczu. Jednocześnie jakby wszystko zniknęło z jej myśli, była tam tylko czarna pustka. Nie czuła się, jakby była w swoim ciele.
Nie pamiętała potem, jak znalazła się poza terenami Klanu Wilka i w obozie.
***
Miała rację, nie chcąc tu wracać. Może nie spotkało ją tyle krzywych spojrzeń, co Zdradziecką Rybkę, czy Zanikające Echo. Ale wciąż je widziała, nawet próbując nie wchodzić z nimi w interakcję. Echo nie chciała się do niej odzywać, Trzcinowa Sadzawka wylądował w starszyźnie, zbyt blisko szylkretki, która wysysała z niej teraz energię, którą ledwo miała. Próbowała tam wejść raz, na tyle pozytywnie nastawiona, na ile mogła, i spotkała się ze ścianą. Rudzikowy Śpiew był martwy, połowy kotów w klanie już nie znała. Nie mogła się zorientować w nowej rzeczywistości. Kolejna liderka szybko zginęła.
Nie wspominając o tym, jak wyżerały ją wyrzuty sumienia o te wszystkie życia, które zginęły na tej wojnie. Domyślała się, że nie chodziło im tylko o ratunek jej - to byłoby nieopłacalne. Ale nagonka spadła na nią. Nie chciała, by oni zginęli. Teraz sama nie mogła zginąć, bo ci zmarli zatłukliby ją w Klanie Gwiazdy. Chociaż czy tam by trafiła? Oni tylko dołączyli do tych, których zabiła i przeczuwała, że szala wcale nie przechyla się ku jasności po śmierci.
Dlatego siadywała w okolicach granicy Klanu Burzy, okupowanego przez Klan Wilka wpatrując się w niewidzialny punkt. Wahała się. Wszędzie było źle. Nie chciała być tu. Ani tam. Ale tam było dziecko, którego istnienie było jej winą. Chciała przy nim być. Ale te życia, które zginęły przez nią… zmarnowane… i te wygasłe na jego rozkazy, tam. Byłoby ich pewnie więcej. Ale skoro już była potępiona… Wyłączenie myślenia i po prostu słuchanie instrukcji w tym momencie brzmiało cudownie.
Siedząc w swoim zwykłym miejscu, półprzytomnie rozpoznała rytm kroków ucznia... byłego ucznia. Nie oderwała więc oczu od granicy, wiedząc, że nie musi spodziewać się ataku,
<Kurko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz