— Mroczna Gwiazdo, wróciłam — odezwała się, stając przed kocurem i zadzierając łebek by móc spojrzeć mu prosto w oczy. — Spędziłam całą noc w lesie, sama, wyszłam z tego cało i wierzę, że to wystarczy aby cię zadowolić. Czy mogę poprosić o swoje nowe imię? — mrugnęła kilkakrotnie i czekała na odpowiedź.
Skinął głową. Nie przepadał za dziećmi Bezzębnego Robala, jednak nie dało im się odmówić względnej siły. Zgodnie z warunkami wytrwała noc, więc miał podstawy, by ją mianować. Nie mógł jednak kłamać, że miał cichą nadzieję, że Ważka zdechnie gdzieś po drodze. Zdawała się wręcz kopią swojej zdurnowaciałej matki - albo może po prostu czuł naturalną irytację patrząc w pysk komuś tak podobnemu do swojej rodzicielki względem osobowości.
Wskoczył na jakiś wyższy punkt. Byli w wędrówce, zatem tymczasowy obóz nie był przygotowany pod przemówienia. Nie narzekał jednak na to. Nie wątpił, że będzie dobrze słyszalny.
* * *
Minęło sporo czasu od tamtej pory, a on mało kiedy w ogóle myślał o Ważce, która była tylko tłem wśród innych kotów. Jednak podobało mu się, że po śmierci matki nie wydawała się do niej tak bardzo przywiązana. Czas mijał. Najbardziej niewygodnym dzieckiem Bezzębnej pozostawała stara dobra Różyczka, która w podobieństwie do swojej matki, zachowywała się tak, jakby jej ego było znacznie większe od jej ilorazu inteligencji. Ale nie martwił się nią. Nie musiał się martwić Łasicą, miał go na muszce, więc tym bardziej Różą, która nie była na tyle inteligentna, by stanowić dla niego kłopot. Zresztą, sądził, że wystarczająco już uszkodził jej psychikę. Nie podejrzewał, że byłaby na tyle odważna, by przeciw niemu spiskować. A jeśli nawet, miał jeszcze wiele księżyców, by złamać ją i resztę tej zgrai niewdzięcznych pomyleńców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz